Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

czwartek, 25 października 2012

Wstrząsająco przykre informacje z kraju i świata, rozmowy, które od przyjemności dzielą kilometry, mnóstwo spraw, którym trzeba sprostać, ta ciągła niepewność bytu. I jeszcze obejrzałam film płacząc od początku do końca, a przecież to (ani oglądanie, ani płakanie) raczej mi się nie zdarza. Jesień? Pada i pada, chociaż jeszcze nie zdołał mnie deszcz porządnie zlać. W weekend mają być przymrozki, a ja już cholernie boję się poranka, kiedy to wyjrzę przez okno i zobaczę pierwszy w tym roku śnieg.
Nawet lubię zimę, ale to jeszcze nie jest ten czas.
Smętne, marne, nudne, szare. Tak, to na pewno jesień daje się we znaki. Światła brak. Od niedzieli może troszkę się to się zmieni, cofniemy wskazówki w zegarkach i poranki nie będą aż tak straszyć.


niedziela, 21 października 2012


Czas zatrzymał się tu przed wiekami, wielonarodowy tłum stąpa po starych kamieniach, pątnicy pielgrzymują do miejsc świętych, a kupcy głośno zachwalają swój towar. Właśnie dlatego nie mogę doczekać się wyjazdu do Izraela. Mam bilet. Nic poza tym, bo to miejsca, które zawsze wydawały mi się wręcz nierzeczywiste. Nawet wiedzy nie mam. Jeszcze. Jeszcze miesiąc :)

sobota, 20 października 2012


Nie spodziewałam się, a powinnam, bo to był naprawdę świetny koncert...Popłynęłam z Jaśkiem, Jasieńkiem,, Jerzym i Kasieńką. Na ludowo popłynęłam i z klarnetem mnie porwało. Kontrabas zauroczył, perkusja posypała przyprawami, no i Baśka tak radośnie pląsająca :)

sobota, 13 października 2012

głos ludu

W czterdziestokillutysięcznym tłumie na Stadionie Narodowym. Towarzyskie spotkanie repreentacji Polski i RPA. Byłam, widziałam, kibicowałam, robiłam fale.

Cała otoczka wydarzenia, atmosfera jaka panowała wokół murawy, Polacy poubierani w barwy narodowe, śpiewający i wstrzymujący na ułamki sekund oddech- to jest właśnie to czego chciałam doświadczyć. Poczuć stadionową atmosferę.

Ale...przyznam szczerze, że spodziewałam się fajerwerków. Miałam piać z zachwytu nad poziomem spotkania takiej rangi. Zakładałam, teraz już sama nie wiem dlaczego, super popisy, niesamowite akcje i zawrotne tempo ambitnej, mądrej gry. Przeliczyłam się. Brakowało umiejętności, jakich oczekiwałam, techniki i klasy.

Choć raz w życiu trzeba w takim wydarzeniu uczestniczyć. I z okna skmki patrzeć na zmierzającą na drugą stronę Wisły rozentuzjazmowaną hordę.



czwartek, 11 października 2012

"Miło mi się spędza czas w Twoim towarzystwie"

Czy to jakaś zmowa? Że nagle, tak bez szczególngo powodu, nie jednostce a kilku jednostkom miło jest usiąść obok i gawędzić ze mną? Miło mi jest, że komuś może być za moją przyczyną miło.

środa, 10 października 2012

Pomieszało się wszystko tak, że nie wiem, w którym miejscu jest rzeczywistość, a co sobie kreujemy.

Mnóstwo zdarzeń, historii, obdarte plecy i posiniaczone kolana. Wspomnienie niecodziennego wieczoru i ubogi w myśli i słowa poranek. Chcę. Właśnie tak chcę. Póki mogę chcę czuć, że chwile mogą być beztroskie. Nie potrzebne jest ani zakłopotanie, ani ukrywanie, czy zażenowanie. Szczerze, otwarcie, bo nawet ta niezbyt ciekawa prawda bywa przyjemniejsza od kłamstwa. Słowo "przyjemność" ma ostatnio dla mnie wymiar taki jak nigdy wcześniej. Po prostu się zdarza, jest, i nie ma co szukać na siłę czegoś co ją uszczupli.


Nie wiem na ile to wszystko jest możliwe, a właściwie gdzie jest kres pozwalania sobie na lekkość bycia. Liczę się z innymi i gdy dają mi pewność, że jest im w moim towarzystwie dobrze tak, jak jest, że nie potrzebują niczego więcej, wchodzę w to.
Gdy ludzie czują się przy sobie swobodnie, mówią co myślą, nie krępują się gestu, nie szukają drugiego dna, jest lato. Uwielbiam lato mimo świadomości, że jest krótkie.

poniedziałek, 1 października 2012

Nie ma nic gorszego miedzy dwojgiem ludzi jeśli niczego sobie nie dają. Trafie powiedziane. Czerpmy zatem, póki jest co.