Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

poniedziałek, 30 maja 2011

A wy domu nie macie?

O małym wypadzie i chwili relaksu, o drugiej chwili relaksu w pracy nie mojej, o spacerze w chłodny wieczór, upale poniedziałkowym, hałasie przedpołudniowym, urodzinach taty i moich, czekoladkach na dzień mamy, kabarecie, biegach, skrzynce mailowej, kartce pocztowej, kolczykach, karaoke i o wieku innych rzeczach być by mogło. Będzie, ale nie dziś.


Jak to dobrze usłyszeć "Ciebie nie muszą lubić, mają Cię szanować".

Czas na mój sezon- CZEREŚNIOWY, mmmm :)


czwartek, 26 maja 2011

Taaaka zabawa była



:)



:)




:)

wtorek, 24 maja 2011

Przypomniała mi się historia, o której czytałam swego czasu. Rzecz o jednym z peronów, jednego z dworców w jednym z większych miast Europy. Przychodziła tam pewna kobieta. Przez kilkanaście... lat dzień w dzień z kwiatami pojawiała się na ów peronie. Rozpoznawali ją już wszyscy sprzedawcy z pobliskich kramików, pracownicy kas biletowych czy służb porządkowych. A ona po prostu była. Czekała. Każdego dnia po trochu mogło by się zdawać. Szara, zwyczajna, niczym szczególnym, poza obecnością właśnie, nie wyróżniała się.

Nikt nie wie na kogo i dlaczego czekała. Nikomu nie powiedziała. Była dzierżąc w ręku bukiet.

Pewnego dnia przestała przychodzić. I o tym również nic nie było wiadomo. Zrobiło się pusto jakoś na tym dużym dworcu w wielkim mieście, gdzie każdego dnia przewijały się przecież tłumy podróżnych.

Pomyśleć by można- obłąkana, pozbawiona rozsądku, wariatka bez piątej klepki. A przecież nic złego nie zrobiła. Tylko była. Nie dajcie się zwieść, to nie szaleństwo.
Rozumiem.

sobota, 21 maja 2011

Mężczyźni zapodziani

No właśnie, gdzie one są, te mężczyzny?
Stają rano przed lustrem, buźkę pokremują, włoski ułożą, wąziutkie spodenki naciągną na siebie, a wcześniej pomarańczowe bokserki obcisłe (bo z różem nie będę przesadzała), opinającą koszulkę narzucą starannie, co by zagnieceń nie było, torbę przez ramię przerzucą, do łazienki wrócą sprawdzić, czy oby na pewno dobrze wyglądają i po całym długim obrządku wychodzą z domu. Oby tylko się nigdzie nie pobrudzić. Komedie romantyczne oglądają zapewne. Chodzą na siłownie, co ma być męskie, a zaraz potem na solarium niejeden skoczy. Piją kawkę z deserkiem, przypudruje nos nawet niejeden. Można mnożyć i mnożyć.
Męskości coraz mniej. Szkoda. Kobiecości niestety też ubywa.


Zdjęcie przypadkowo dorzucone w to miejsce:)

z przechadzki

piątek, 20 maja 2011

Bohater dnia

http://szczytno.wm.pl/51118,Bernard-Ch-znow-przed-sadem-Teraz-za-lot-odrzutowcem.html

I oto jest. Mój bohater. I mimo przekonania o całej naganności takich postępków, jestem impressed. Wiem- kradł, wyłudzał, działał wbrew prawu. Wiem, że to zło.
Ale ta jego pomysłowość, spryt nieziemski, umiejętność manipulacji- techniki NLP opanowane do perfekcji, imponujące. Gdyby nie został przestępcą, mógłby być geniuszem. Jest geniuszem. Niesamowity. Kreatywny, zdeterminowany. Miał ochotę się rozerwać, co tam wizyta w szczycieńskiej dyskotece, jak się bawić, to się bawić, poleciał do Paryża:)
22- latek. Pewnie go zamkną. Taki talent odgrodzić od świta, tyle mógłby osiągnąć :)
Bernard...niepozorny Bernard, a co najlepsze- zdrowy na umyśle.



Dwie sprawy jeszcze.
1. Proszę, bardzo proszę nie wierzcie w każde słowo pisane. To, że ktoś coś napisał w książce nie znaczy, że to musi być prawda.

Autorzy nawet najwspanialszych książek mogą się mylić. Słyszałam- "tak jest, bo tak czytałam, bo ktoś napisał, więc tak jest". Może tak być, ale nie musi. Zachowajmy zdrowy dystans i posiadajmy własne zdanie. Wszak to bezcenne. Przed snem dorwałam jakąś z półki pozycję prawiącą o mowie ciała. I z całym szacunkiem- mowa ciała jest nieoceniona, ważna i chwała temu, kto posiadł wiedzę na jej temat.

Ale...książka, którą, jak mówi dedykacja wręczono mi na zakończenie 21 roku pobytu na polskiej ziemi, jest pomarańczową bzdurą. Nie wiem, co kierowało autorem, że o takie wymysły się pokusił, bo na pewno nie chęć służenia ludziom. Może autopromocja. Czy coś.




2. Na dzień dobry usłyszałam: "A Twoja szafa, to chyba bez dna jest. Codziennie inny zestawik, ubrania wciąż inne, o dodatkach nie mówiąc.". Moja szafa, jakby nie było spora i jakby szersza z każdym miesiącem, ma dno. Z tym, że daleko. W środku skrywa kolorów co nie miara, rozmiarów i krojów przeróżnych niezliczoną ilość. Dla mnie to dobrze. Czasem, co prawda mam dylemat "co by tu dzisiaj", jednak i mi zdarza się rzec "Nie mam co nałożyć". Zapewniam- szaleństwu zakupowemu oddaje się rzadko, ale jak już mnie wciągnie szopingowanie...Lubię mieć wybór. I czuć się dobrze lubię :)

czwartek, 19 maja 2011

"Były inne, nawet łatwe,
Łatwo przyszły, poszły z czasem"


"Mam się śmiać, czy płakać, bo nie wiem?" :)

Milczenie...

..bywa najpiękniejszą rozmową

środa, 18 maja 2011

Po babsku

Sytuacja "podwórkowa", czyli przykład nie z kopalni, a z życia wzięty. Krótki i prosty. Jak to z tymi płciami jest? A bywa przecież różnie. W jednej i niemal dokładniej tej samej sytuacji mężczyzna staje się bohaterem, a kobieta....kobieta nie.

Knajpa. Mężczyzna na piwo może sobie pójść sam. Usiąść przy barze, pogadać z barmanem, czy kimkolwiek kto akurat pod bar się nawinie. Wyjdzie na papierosa, zobaczy dwie dziewczyny, zapyta, czy może się przysiąść. Pozwolą. Bo dlaczego nie? I zapewnia sobie udany wieczór w sympatycznym towarzystwie dwóch niewiast, które w owej knajpce wrażeń nie szukały. Bynajmniej. Mija pół nocy na wesołych pogawędkach, nikt nie zauważa niczego niestosownego. Bez wymiany numerów telefonów, bez zbędnego odprowadzania. Po prostu "pa" i "może do zobaczenia przy okazji".

Knajpa. Kobieta na piwo idzie sama...I to już jest dziwne. Sama? Do knajpy. Raz, że nie wypada, dwa- jak będzie postrzegana, trzy- na pewno nie chce na noc wracać do swojego domu. Kobieta do knajpy w pojedynkę- niedorzeczność. Gdyby jednak znalazła się odważna z chęcią na "jedno z sokiem", zauważyłaby dwóch sympatycznych panów, jak mogłaby zapytać, czy może się przysiąść? I dla nich i dla innych zgromadzonych pod tym dachem, byłoby to jednoznaczne- wartościowa nie jestem, skoro w ten sposób mężczyzn zaczepiam. Więc problemu nie ma- kobiety same nie wychodzą. Pominęłam fakt (niecelowo), że mogłoby to być niebezpieczne.

Morału szukam i...znaleźć nie mogę. Mężczyźni są fajniejsi? Więcej im wolno? Walczmy panie, by czuć się swobodnie i nie ograniczać, gdy mamy ochotę ot tak bez umawiania się wyjść z domu? Nie. Morału nie będzie.

Mężczyznom pewne rzeczy przystoją, kobietom nie. Kwestia ogólnie przyjętych norm i zasad obowiązujących w społeczeństwie, w którym żyjemy. Tradycje, podziały ról i nieszczęsny XXI wiek, w którym kobiecości jakby mniej, a małe słowo może strącić białogłową w przepaść, gdzie moralności brak.

P.S.Słowo "post" na facebooku, na blogu bardzo powszechne. A jeszcze niedawno post był...był. To nowe czasy, warto nauczyć się w nich swobodnie obracać. Podobno.

Życie jest jak tramwaj

wtorek, 17 maja 2011

A rano to powiedzieli, że dziś imieniny mamy świętować. To my się zaczęliśmy całować, pożyczyliśmy co trzeba i ciasto zjadaliśmy. A potem oni mówią, że półka stoi i trzeba ją zrobić, ale że to jutro, na drinki ją rozlejemy. I nudno było, to żeśmy nie wiedzieli za co się brać i się śmieliśmy. I żeby iść do domu. To ja, że bez przesady, że w południe do domu. Ale mówili, żeby odpocząć, to poszliśmy na miasto,nie. I w sklepach kupiliśmy dużo rzeczy różnych, ale nie żeby od razu całe torby wypchać, tylko takie potrzebne różne rzeczy. I na mieście, tam na rynki taka dziewczyna stała. Każdy ją ma. To znaczy kto chce, bo każdy to nie chce. I samochód jakiś przyjechał po nią. Ona mówi, że jedzie, ale żeby szybko załatwić co trzeba, bo musi iść sukienkę kupić. Taka nową krótką i kolorową, bo jej się podoba. I pojechali. To ja dalej przez miasto. I jak już do domu blisko raczej było, to deszcz zaczął padać i zmokłam, ale szłam dalej, nie, bo co ja miałam zrobić, jak takiego deszczu to się zahamować nie da. Ciepło było. To ja idę i moknę. I w domu kawę zrobiłam. Chociaż mówią, że niezdrowa, nie. Ale ja lubię to zrobiłam,. Wypiłam i lody zjadłam. I nie żeby od razy całe pudełko, tylko tak pół. Bo mi się niedobrze zrobiło od tych lodów. A ona mi mówi, że od tego to grubym się można zrobić. Ale jak ktoś się gruby robi to codziennie całe pudełko zjada, a ja tylko trochę, bo ochotę miałam, nie. I dzwonią, czy mam czas. A ja że mam, tylko, że o co chodzi zapytałam. No że trzeba się spotkać i pogadać i napisać coś. Ja mówię ok, ale że rano. Bo dziś pada i takie spotkanie to fajne nie będzie. I że odpocznę teraz. A oni, że ok, to, żebym odpoczywała. No i nic nie będę robiła. Poleżę, nie.

poniedziałek, 16 maja 2011

Poniedziałek. Jestem zmęczona, a chęci nie ubywa. Skoro świt zerwałam się z łóżka, a gdy wracałam same oczy mi się zamykały. Nie mogę iść spać. Nie chcę. Nie umiem zasypiać ostatnio w normalnych porach. W ogóle mam z tym problem. I te poranki, gdy po 5 chce mi się już wstawać i wybiec na przeciw wyzwaniom wszelakim. Poddaje próbę swoją wytrzymałość. Nie wychodzę zamykając drzwi za sobą po rozwiązaniu się worka z mailami. Jeszcze:) Zdarza się niestety, że nie każdy przeczytam, lub w wirze odwiedzin, telefonów i myśli różnych, coś otworze, a później zamknę i nie wrócę. Staram się jednak jak mogę. Oj, ja chyba coś zbyt często ostatnio o tym staraniu. jedno jest pewne- po chwili wypoczynku wracam świeżością owiana i nie przeoczę niczego:)


Nie jestem prowokatorką, bawiło mnie to, gdy miałam 17 lat, nie ubieram się wyzywająco, nie szukam wrażeń. A gdy słyszę wulgaryzmy mężczyzn...zaraz, chwila, mężczyzn? Nie. Zwierząt, obleśnych, obrzydliwych osobników płci męskiej, robi mi się niedobrze. Poza oburzeniem, zniesmaczeniem, rodzi się żal- jak można w taki sposób się zachowywać, komentować głośno i mówić, co by się z kobietą zrobiło, właściwie tylko dlatego, że jest kobietą? Jak można? Skutecznie wyprowadziło mnie to z równowagi i część sobotniego popołudnia zepsuło. Nie, to nie do końca tak, że się przejmuję, raczej ubolewam nad upadkiem człowieczeństwa i godności ludzi. Nie tylko chłopów ale i dziewczynek, bo przecież nie jedna słysząc "chciałbym cię mieć" w jakiejkolwiek wersji, zatrzepotałaby rzęsami.
Szkoda słów, liter, miejsca na to szkoda.

Przemarzłam, bo mi się przed 7 zdawało, że lato dziś będzie:)

sobota, 14 maja 2011

Dzień zwykły

http://www.youtube.com/watch?v=uw0VokW9-E8

poniedziałek, 9 maja 2011

po zachodzie...

Co sprawiło, że poniedziałek kończę pełna dobrego humoru? Praca oczywiście!
Właśnie od kolegi usłyszałam "Ty jesteś jebnięta", a zaraz potem " Ale za to cię lubię". Rozbawił mnie. Jestem może i też lubię. Lubie, lubię, lubię.

nowy dzień, nowy tydzień

Niedzielnej nocy nie mogąc zasnąć marzyłam, żeby jak najszybciej stał się poniedziałek. Po pobudce skoro świt każdy promień słońca wskazywał na to, że dzień będzie udany. Wszystko biegło nie do końca zgodnie z planem, ale wzdłuż właściwej prostej. Przemierzając rowerem ulice miasta i okolicy czułam, że to mój dzień. Z zapałem jaki mi ostatnio podarowano rozkręciłam nowy tydzień na dobre. Ładnie było do czasu. Po południu zaczęło się chmurzyć. Jedna wiadomość, trach! Kolejna, trach! Następna, trach! Niech ten poniedziałek kończy się szybko- wołam wtorku wyczekując. Zły dzień mi się zdarzył...Nawet umawianie się na przemierzanie szlaku rzeki mojej ulubionej nie było już w stanie postawić mnie do pionu.
A jutro...jutro musi być dobrze...



Rozmyślałem owej nocy bezsennej o wredocie.
Niestosowne odzywki, dokuczanie, dogryzanie, wyśmiewanie, szydzenie- najlepiej nie wprost, a anonimowo, chociaż niekoniecznie. Wytykanie błędów, skupianie się na wadach, wypominanie- tym niektórzy żyją. Zazdrość, to jeden z powodów takiego zachowanie. Jest jeszcze inny- brak pewności siebie i kompleksy. Tak o tym myślę teraz. Widząc kogoś tarzającego się we własnej wredocie jest mi przykro. Zaczynam się zastanawiać czego ta osoba nie ma, co sprawia, że czuje się tak mała i z jakiego powodu chce odsunąć uwagę innych od jakiś swoich wad, by skierować ją na niedoskonałości kogoś innego, a najlepiej wszystkich wokół. Żal mi kogoś takiego, mimo całej złości jaką obdarowuje świat, jest mi żal. Bo nikt komuś takiemu nie pomoże w wyzwalaniu się z kompleksów, nikt nie powie, że jest dobrym człowiekiem, skoro pokazuje wszystkim, ile w nim zła tkwi.

piątek, 6 maja 2011

Po dniu w podróży, spotkaniu bogatym w wytężanie umysłu, po zorganizowaniu burzy mózgów, dyskusjach uczących, pokazach, prezentacjach, opracowywaniu kombinacji dążenia do perfekcji, nutce zaskoczenia i uśmiechu z niej wynikającego, zmienianiu butów w taksówce, czas na chwilę spokoju...

http://www.youtube.com/watch?v=GPvtUjTbV_A&feature=related


...

środa, 4 maja 2011

Ja wiedziałam,że przyjdzie taki dzień, kiedy powiem śmiało "Jestem z siebie dumna". (no dobrze, tak poważnie, to nie wiedziałam, allee:). Dziś jestem.

Wszystko za sprawą jednego telefonu z jednej z najbardziej poważanych stacji informacyjnych z prośbą. Oj, jak to dobrze na mnie zadziałało. I utwierdziło w przekonaniu, że to wszystko ma sens. Byłam pierwsza, a informacjami, które posiadłam mogłam podzielić się z całym krajem. Nie byle jakimi informacjami:) Ja, taka kwiecista dziewoja z prowincji:)

A skoro już zaczęłam o telewizji...
Ostatnio wieczorową porą zagadnięto mnie o pracę. Dlaczego tu i tylko tu? Dlaczego nie wyjadę w świat, nie ruszę do metropolii i nie stanę przed kamerą? Żadne argumenty zdawały się nie docierać, a przede wszystkim jeden był niezrozumiały- że po prostu nie chcę. To nie dla mnie. Nie mam ani potrzeby, ani ochoty. Mi tu i tak dobrze. Wcale nie chodzi o ambicje. Mogłabym, owszem, ale pod jednym warunkiem- że nie kolidowałoby to z tym, co obecnie robię. Jeśli takiej możliwości nie ma- zostaję na miejscu. Tu moje szczęście będzie. Na pewno majowe, bo maj przynosi najwięcej słońca i rozjaśnia świat, jak żaden inny miesiąc.:)

Chociaż, otwarcie przyznaję, chwilę temu miałam zawahanie- spakować się w jeden plecak, dopakować w walizkę i zostawić wszystko za sobą. Wynieść się. Nie na koniec świata, ale też dalej niż 100 km. Po prostu otworzyć książkę w nowym świecie. Nie mogę, a skoro nie mogę, znaczy, co oczywiste, że tak naprawdę nie chcę. Ot co:)



http://www.youtube.com/watch?v=xntxoEFsqfU






wtorek, 3 maja 2011

Ajjj

Kilka ostatnich dni, a wydarzeń od groma. Nie będę wrzucać do worków "dobre", "złe", wszystkie zmieniają się w doświadczenie. O taki bagaż bogatsza idę dalej...

Wydarzyło się...nawet nie wiem od czego zacząć. Niespodzianek? Niespodziewanek? Zaskoczeń? Zdarzeń niecodziennych. A może zaburzeń. Nie brakuje takich.

Dziś jedno małe wydarzenie, a właściwie jeden mały widok wbił mnie w ziemię. Dokładniej w chodnik wbił mój wzrok. Stał się tym samym moim prywatnym hitem. Zadziwiające wręcz, że jedno małe i niemal nic nie znaczące zdarzenie może wywołać tak skrajne uczucia. Z jednej strony radość, satysfakcję, że oto posiadłam wiedzę, której brakowało, a z drugiej hmm...no może lekki żal, zdumienie jakieś. Ludzie bywają zadziwiający, zadziwiająco fascynujący. Ktoś intrygujący, owiany tajemnicą, skryty i niepoznany do końca ni stąd ni zowąd okazuje się być normalnym, a przy tym tak porządnym (nie mylić z pożądanym). Pięknie...


Co by tu jeszcze... na południu zima, a u nas ... zdjęcia jutro, dziś się zapodziały, a kłopot jeden maleńki nie pozwala na szukanie.

No tooo bierzmy się za siebie :)

http://www.youtube.com/watch?v=YUMHy0y6wUM


Jak to mogło być zapomniane?
http://www.youtube.com/watch?v=ynqGXiarkA0