Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

czwartek, 29 listopada 2012

Jerozolima wzywa

Spalcie mnie i rozsypcie prochy pod jego oknem

A tak poważnie nie odczuwam już żadnego stresu związanego z wyjazdem. Nie odczuwam nic. Żadnej radości, nie jaram się tym, za godzinę wyjazd, wieczorem odlot. Piszę to tylko dlatego, żeby po powrocie zajrzeć tu sobie i przypomnieć, że ta podróż nie budziła we mnie żadnych emocji :)
Dziś jest tu szaro, obudziły mnie jeżdżące po mokrej jezdni auta, jutro usiądę na plaży. To mnie zachęca.

"Ten, który na łożu śmierci powie, że spędził z Tobą życie będzie szczęściarzem". Książkowe wręcz. Łzy poleciały gdy to usłyszałam. W tym całym szale złych czynów, ktoś odnajduje we mnie coś dobrego. Nie rozumie, ale szanuje i akceptuje.

*** Bez żalu, bez wyrzutów sumienia, z poczuciem normalności opuściłam stanowisko pracy na 10 dni. Coś się zmieniło. Poczucie obowiązku wygasa, zadowolenia z tego co się robi coraz mniej, inne zajęcia wydają się ciekawsze. Tylko klimat wspólnego żartu i ciszy pochłoniętych pracą nas wciąż ten sam.

środa, 21 listopada 2012

Dzołki dżołkami. Żart jest dobry na raz. A ja już za dużo razy powiedziałam, że Izrael to ostatnia wycieczka, bo zwłoki moje sprowadzą w skrzynce. Że mowę pożegnalną napiszę sama na pogrzeb, żeby nikt głupstwa nie palnął. No i napisze. Tylko, że to wcale już nie jest śmieszne.

To taka ciągła myśl, że media jednak rozdmuchują wszystko, że nie może być przecież tak źle.
Dziś atak terrorystyczny spotkał jadących autobusem w Tel Awiwie. Nic nie mówię rodzinie naiwnie wierząc, że nie dotrą do najświeższych informacji.

Umieram ze strachu. Wszystko się odwraca, bo możliwość tego, że urlop tam spędzę przegania prawdopodobieństwo pozostania w domu. Zła jestem.

wtorek, 20 listopada 2012

Wpakowałam się na mieliznę. Wpłynęłam w nią pełnym pędem, bez pomyślunku.

sobota, 17 listopada 2012

piątek, 16 listopada 2012

nuta odrazy

Byłam dziś na ładnym koncercie muzyki żydowskiej. Nie zmieniło to faktu, że z  godziny na godzinę coraz bardziej liczę się z tym, że z urlopu nici....



Wieczór z muzyką byłby naprawdę udany, gdyby nie pewien incydent. Niby nic.

Nie przepadam za tym, jak mnie ktoś dotyka. Jeśli jest to obca osoba, a do tego mężczyzna, gotuje się we mnie. Jakikolwiek gest by to nie był, jest dla mnie drażniący. Często mówi  o chamstwie i  braku kultury. Ktoś może tego tak nie odbierać, ja inaczej tego nie nazwę. Dziś pewien pan z rzędu za mną, znajomy na "dzień dobry", więc niemal obcy wymyślił sobie, że będzie mnie zaczepiał dotykając moich włosów. Za pierwszym razem odwróciłam się oburzona. Nic. Za drugim powiedziałam, że mnie to nie  bawi. Trzask- uśmiech i nic. Za trzecim wstałam i wyszłam. Koncert zbliżał się ku końcowi, a ja nie będę wdawała się w dyskusje na poziomie przedszkola. To, że wyglądam jak dziewczynka z gimnazjum nie znaczy, że można sobie ze mną pogrywać. Gdyby nie szacunek do jego wieku (tylko i wyłącznie wieku, bo nie od dziś uważam, że jest prostakiem), zachowałabym się inaczej.

PS. A zdjęcie perkusisty, bo taki piękny...:)

piątek, 9 listopada 2012

No i już. Poczytałam przewodnik i wiem, ze jest lęk. Kosmiczny. Celnicy robią co chcą, z przeszukiwaniami bagażów i rewizjami osobistymi włącznie.Pytają po co, na ile, dokąd, a nawet jakie relacje łączą podróżnych. Decydują, czy wjeżdżasz do kraju, czy zwyczajnie cię do niego nie wpuszczają. I przed tym mam największy strach.

Poza tym kobiety bywają zaczepiane w małowyszukany sposób, musza przeważnie lokować się w oddzielnym hostelach niż mężczyźni. Na ulicy często zdarza się legitymowanie, no i lepiej na temat religii nie zagajać.W ogóle lepiej nie robić wielu rzeczy. Ja wiem..strach miewa wielkie oczy, ale jak będę wsiadać do samolotu na pewno o tym zapomnę.

stop

Znam takich, którzy mają przykry wyraz twarzy, ale są tacy, którym po prostu jest przykro. Mi jest.
Uwierzyłam. Tak zwyczajnie, z czasem, z kilkoma dobrymi słowami, wspomnieniami i planami. Z przekonania, że jak nie tu to już nigdzie. Dałam wiarę wyznaniom i zapewnieniom, że nic i nikt ważniejszy się nie zdarzył i nie zdarzy.

To nie jest tydzień, kiedy mogę pochwalić się szczytową kondycją. Jedno popołudnie w łóżku, drugie, w końcu cały dzień. Bez siły, z bolącym wszystkim i gorączką, która pewnie z niedopatrzenia i zignorowania  pierwszych objawów, przywędrowała. Nie ma nikogo ważniejszego. Do apteki biegam sama. Nie ma nic ponad Ciebie. Muszę nakładać na siebie 5 warstw, by nie zmarznąć w drodze do sklepu. Liczysz się tylko Ty. Gotuję sobie obiad, żeby jakieś siły jednak mieć. Jestem Twój. Kupiłam sobie pomarańcze. Zawsze jesteś na pierwszym miejscu. Odebrałam dwa telefony, jakby przypadkiem wybrał mój numer. Czasu zabrakło, żeby porozmawiać, odwiedzić. Przecież to tylko przeziębienie. Nie z takimi rzeczami sobie człowiek radził. Potrzeba matką zaradności. Szłam i szłam, myślę w dobrą stronę. Dziś się zatrzymałam.



wtorek, 6 listopada 2012

Rozłożona na łopatki. Bez siły i odporna na wszelkie bodźce. Choroba wepchała mnie do łóżka. Źle od stóp  po kok. I ten rosół, specjalnie czosnkowo- cebulowy. Sama robiłam i sama zadecydowałam jaki smak będzie miał. Szkoda, ze przez ból całej twarzy z zatokami na czele, nawet go nie poczuję.

Poczytałabym, ale mi się litery zlewają. Nie poskacze, nie pochodzę, nie pośmieję się, bo zwyczajnie sił za mało. Leżę i wymyślam głupoty.Filmy sobie w głowie kręcę.


Mam potworne wyrzuty sumienia,, zamiast po 18-19 wyszłam z pracy po 14. Nie byłam i tak w stanie nic robić, ale mnie to pożera. 

niedziela, 4 listopada 2012

Z trójką

W kuchni, w łóżku, w wannie.
Może to jedyny w roku moment, kiedy żałuję, że nie mam telewizora. Jubileusz 50- lecia trójkowej historii.

Uwielbiam te głosy, muzyczne (za)grania, żarty, artystów, anegdotki. Uwielbiam cały ten teatr wyobraźni.

Choćby Brodka w mojej ukochanej kultowej piosence "do Ani". Coś wspaniałego.

Niespokojna noc za mną.

piątek, 2 listopada 2012

Mały człowiek, oj mały. Świadomy swojej małości (?) nie idzie w stronę potencjalnych swoich wyżyn. Przykre to, czy zwyczajnie żałosne? Świadomy zła, jakie robi, nie zmienia nic, nie przestaje. Prosty przykład. Kradnie w sklepie cukierki. Wie, że to zakazane, złe, ale nie może się oprzeć. Pokusa jest zbyt silna. Kradnie i się zajada. Dzieli się nawet z innymi, co w żadnym wypadku nie zmienia czynu w poprawny. Wie, że w końcu może go spotkać kara, ale odpycha od siebie tę myśl. Nawet gdy jest pewien przykrych konsekwencji, nie myśli o nich. Bo...może się uda? Może nikt nigdy?
Zostaje złapany..tak przecież musiało być. W końcu otwiera oczy, w końcu rozumie, w końcu wszystko okazuje się proste. Za zło jest kara. " Dlaczego byłem tak głupi, przecież wiedziałem..".

A może sposobem by było chodzenie do sklepów tylko w towarzystwie policjanta? Tylko tych monitorowanych?

Proste niby wszystko. Czy warto dla "cukierków" poświęcać tak wiele?


Przestój mam po całej linii. Nie mogę nic robić, zmobilizować się, skupić. Nie nabieram rozpędu. Stoję. Nie mam pojęcia skąd taki dziwny stan. A może to zwykłe lenistwo.

Usłyszałam dziś to, a następnie kilka godzin szukałam. A znam, przecież ZNAM. Szczęście nie do opisania, gdy zabrzmiało w końcu w moich głośnikach.



You and I, bloodlines
We come together every time.
Two wrongs, no rights
We lose ourselves at night.

But from the outside, from the outside
Everyone must be wondering why we try
Why do we try.

Baby in the wildest moments
We could be the greatest, we could be the greatest
Maybe in the wildest moments
We could be the worst of all

czwartek, 1 listopada 2012


Być

Nie naw­ra­caj mnie,
Bo wiesz że Cię nie usłucham.
Nie myśl o mnie,
Bo wiesz że Cię zlekceważę.
Nie prze­bywaj przy mnie,
Bo wiesz że Cię zranię.
Nie rób nicze­go dla mnie,
Bo wiesz że te­go nie docenię.
Po pro­su pozwól mi:
Być przy Tobie,
Myśleć o Tobie,
Prze­mawiać do Ciebie,
I czy­nić dla Ciebie dobro.
Jed­nak mam jedną prośbę.
Nie porzuć mnie.
Bo wte­dy stoczę się w krainę ciem­ności i bólu.