Spalcie mnie i rozsypcie prochy pod jego oknem
A tak poważnie nie odczuwam już żadnego stresu związanego z wyjazdem. Nie odczuwam nic. Żadnej radości, nie jaram się tym, za godzinę wyjazd, wieczorem odlot. Piszę to tylko dlatego, żeby po powrocie zajrzeć tu sobie i przypomnieć, że ta podróż nie budziła we mnie żadnych emocji :)
Dziś jest tu szaro, obudziły mnie jeżdżące po mokrej jezdni auta, jutro usiądę na plaży. To mnie zachęca.
"Ten, który na łożu śmierci powie, że spędził z Tobą życie będzie szczęściarzem". Książkowe wręcz. Łzy poleciały gdy to usłyszałam. W tym całym szale złych czynów, ktoś odnajduje we mnie coś dobrego. Nie rozumie, ale szanuje i akceptuje.
*** Bez żalu, bez wyrzutów sumienia, z poczuciem normalności opuściłam stanowisko pracy na 10 dni. Coś się zmieniło. Poczucie obowiązku wygasa, zadowolenia z tego co się robi coraz mniej, inne zajęcia wydają się ciekawsze. Tylko klimat wspólnego żartu i ciszy pochłoniętych pracą nas wciąż ten sam.
A tak poważnie nie odczuwam już żadnego stresu związanego z wyjazdem. Nie odczuwam nic. Żadnej radości, nie jaram się tym, za godzinę wyjazd, wieczorem odlot. Piszę to tylko dlatego, żeby po powrocie zajrzeć tu sobie i przypomnieć, że ta podróż nie budziła we mnie żadnych emocji :)
Dziś jest tu szaro, obudziły mnie jeżdżące po mokrej jezdni auta, jutro usiądę na plaży. To mnie zachęca.
"Ten, który na łożu śmierci powie, że spędził z Tobą życie będzie szczęściarzem". Książkowe wręcz. Łzy poleciały gdy to usłyszałam. W tym całym szale złych czynów, ktoś odnajduje we mnie coś dobrego. Nie rozumie, ale szanuje i akceptuje.
*** Bez żalu, bez wyrzutów sumienia, z poczuciem normalności opuściłam stanowisko pracy na 10 dni. Coś się zmieniło. Poczucie obowiązku wygasa, zadowolenia z tego co się robi coraz mniej, inne zajęcia wydają się ciekawsze. Tylko klimat wspólnego żartu i ciszy pochłoniętych pracą nas wciąż ten sam.