Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

wtorek, 28 sierpnia 2012

Im więcej burzliwych myśłi, tym trudniej poskładać je w zdania.

niedziela, 26 sierpnia 2012

"Chcenie chce tego co chce."
Martin Heidegger


Jakiś czas temu biegnąc po domu nie trafiłam w drzwi. To znaczy nie trafiłam cała. Mały palec u nogi zatrzymał się z trzaskiem (!) na futrynie. Co tu kryć, nieco cierpiałam, co nie zabrało mi kpiny z samej siebie.

A żeby palec obolały nie był sam, zaliczyłam wypadek na rowerze. Wstyd mi było niezmiernie i nijak tego wytłumaczyć nie mogę. Prosta ścieżka rowerowa, żaden zakręt, dziura, czy nieprawidłość na trasie. Nic. Padłam jak długa zaplątując się w rower i...słup. Ręka boli, ale to nic w porównaniu z palcem (tym razem u dłoni). Cieżko pisać czy to na klawiaturze, czy na kartce długopisem, nie mówiąc o innych prostych czynnościach.
Nie, nie jestem ciamajdą. To się zdarza.:)

Ból palca dał o sobie znać, gdy rozwieszałam pranie.
Mniej więcej czwarty na liście moich ulubionych zapachów jest ten, który przynosi świeże pranie. Wilgotne jeszcze i roznoszące zapach płynu do płukania po całym mieszkaniu. To jest moje zboczenie. Pewnie nie jedyne, ale..:) Kryzys dla takich jak ja zaczyna się w sytuacji gdy pralka odmawia posłuszeństwa. Niestety, moja się zbunotowała i mimo próśb, gróźć jasno dała do zrozumienia, że wody się z siebie nie pozbędzie. A przecież, gdy kończą mi się rzeczy do prania takie powiedzmy codziennego użytku, zabieram się za te z dna szafy, czy to zimowe, czy pościele, itd. Podnoszę stan alarmowy. Gdzie są serwisnaci ja się pytam!!

sobota, 25 sierpnia 2012

Nie mogę patrzeć na biedę, nie mogę znieść, nie mogę myśleć. Strasznie boli mnie ubóstwo, z którym się spotykam. A nawet to, którego nie widzę, ale jestem świadoma.

Bezdomni, ludzie zbierający puszki, grzebiący w śmietniku. W jakich czasach przyzło nam żyć, że godność człowieka zaczyna wyznaczać zawartość portfela?

Zdarzają się, przede wszystkim na wsiach, gospodarstwa, których bieda piszczy. Nie raz do nich zaglądałam. Bywają takie, w których umorusane dzieci bibegają po podwórku, a mama czy babcia gotuje coś dla całej gromadki. Cokolwiek, byle wystarczyło. Dziatki radosne, rodzice zataroskani, ale nie widać tu tragedii. Bywają też domy, w których jest tragicznie, bo nie sposób związać końca z końcem. I nawet tego "cokolwiek" nie ma, żeby do garnka wrzucić. Nasze problemy wydają się przy tym niczym, nawet jeśli mierzyć je inną miarą. Ile razy popłakałam się wychodząc z takiego domu, by zaraz zebrać się w sobie i zastanowić co mogę zrobić. No właśnie, co?

Wracam z pracy rowerem roześmiana i mijam starszą panią, zgarbiona,widać gołym okiem, że zdrowiem nie kipi, a na wózku ciągnie jakąś makulaturę, butelki, ubrania, szmaty,...
Jak mogę dalej się uśmiechać.

Czasem w nocy budzi mnie dźwięk przewracanych śmieci w kontenerze. Nie zasypiam już do rana.

Nie mogę patrzeć na biedę, bo nie jestem w stanie znieść tu swojej bezsilości. Chciałabym pomóc, ale nie potrafię. I co z tego, że komuś dam jakieś złotówki, to nie wyleczy świata z biedy, a mnie z bólu nią powodowanego.

Po zderzeniach z ubóstwem, potrzebuję czasu, by wrócić do radości. Podobnie mam, gdy widzę inne ludzkie tragedie. Ja jestem szczęśliwa, nie brakuje mi niczego z dołu piramidy potrzeb. Oczywiście, często mówię, że chciałaby mto, czy tamto, wymyślam albo kupuje nipotrzebne rzeczy. Jestem normalna, żyje zgodnie ze standardem, na jaki mogę sobie pozwolić, ale tak bardzo chciałabym, by każdy mógł tak żyć.

Jesteśmy inni, różni, ile ludzi tyle osobowości, to czyni świat kolorowym, pięknym i zróżnicowanym. Czy to nie może wystarczyć?

czwartek, 23 sierpnia 2012

Przeczytałam dziś, że morały prawią mężczyźni hipokryci i brzydkie kobiety.
Jeśli to co ja prawię jest "umoralnianiem", to czas stanąć przed lustrem i nad mocniejszym makijażem popracować. Może pomoże, moze zatapetuje brzydotę. Ha! Ale pewności nie mam.

maski znieczulicy?

Chyba zła kobieta jestem i myślenie o tym wcale nie czyni mnie lepszą.

Znam osoby, które są mistrzami w nie myśleniu w określonych sytuacjach, nie posiadaniu moralności i sumienia. Czasem wydaje mi się, że to nie możliwe zeby tak nie czuć i nie mieć empatii, że tylko skrywają się za maską znieczulicy. Czasem im też zazdroszczę.
Nie mam na myśli tylko mężczyzn, ale też kobiety. I wcale nie wiem, czy za kilka lat nie miałaby na myśli głównie kobiet.


Uwielbiam zupę gulaszową i z tej właśnie okazji dziś w kuchni po raz pierwszy staję z nią oko w oko. Nie wiem jak to kucharzenie się skończy :)

środa, 22 sierpnia 2012

bój się Boga

Księża i ich dzieci. Brzmi dziwnie? Chleb powszedni. Jeszcze dziesięć lat temu mało kto był tego świadomy, nie mówiąc o roztrząsaniu przeważnie lokalnych, afer. Jeśli sprawa ksiądz- kobieta- dziecko nagle wychodziła na jaw, sprawnie zamiatano ją pod dywan. Z roku na rok o tego typu sytuacjach mówi się coraz głośniej i bardziej oficjalnie. Im więcej jest takich przypadków, tym mniejsze zgorszenie sieją. Ci, wydawać by się mogło, nieco bardziej świadomi, nie widzą w tym większego zła i komentują krótkim "medialne szczcie", drudzy natomiast oburzają się każdym sygnałem dotyczącym życia księdza bez sutanny.

Rok temu w Poznaniu kobieta zaszła w ciąże z księdzem. Oboje zdawali się ingnorować ten fakt, mimo, że mieszkała na plebani, udawali sami przed sobą (oboje, czy tylko on?), że dziecka nie ma. Kiedy zaczął się poród, ksiądz zostawił dziewczynę samą, poszedł do innego pokoju słuchać muzyki. Dziecko zmarło. Gdy upewnił się, że nastąpił zgon, wezwał karetkę. Czy później mówił podczas kazań o wzorcach, prawym zyciu, trwaniu w zgodzie z Bogiem, o byciu dobrym człowiekiem? Sprawę umożono. Temat powrócił na wokandę miesiąc temu, ale ksiądz jest już misjonarzem na Ukrainie.

Brakuje słów, żeby to skomentować. Nawet gdy pominie się fakt, że sprawa dotyczy księdza, jak mężczyzna może pozwolić umierać dziecku i godzić się na ryzyko śmierci (ukochanej?) kobiety. Przypadki związków księży mozna mnożyć, postulatów o zniesienie celibatu nie brakuje. Przeciwników również. Tylko czy tu chodzi tylko o (wy)godne życie księdza, czy może o świadomość i prawdę, a co za tym idzię godność innych osób?

Takie sytuacje to czysta patologia, ale czy wypada w kontekście kościoła wypowiadać to słowo głośno? Mi włos jeży się na głowie.

Ile razy dotarłam do tekstów zaczynających się "Mój tata jest księdzem...". Kiedyś poznałam historię dziecka duchownego, które od kiedy pamięta żyło w stresie. Tak niewyobrażalnym, że w wieku 10 może 12 lat miało zawał. Godziny się na to.
‎"nadwrażliwość to mój wróg, przerost duszy nad rozumem..."

niedziela, 19 sierpnia 2012

Maaaaacieeeek

kooocham Cięęęęę!




Nieziemska Brodka porwała i rzuciła na kolana. Znakomity koncert, fenomenalny.
Nieco paradoksalnie, im więcej muzycznych doznań, tym mój apetyt na nie wzrasta.
Mogłabym tak godzinami, a może nawet dniami i nocami. Nie wierzyłam, gdy żegnali się z publicznością, że minęło więcej niż 10 minut...
I chyba już nic więcej tu nie dodam, bo wyjdzie na to, że żyję samą muzyką, a ja i kawę czasem lubię wypić.

PS. Widownia niemal całkowicie opustoszała, zespół zbierał sprzęt, a w amfiteatrze rozbrzmiało "Maaaaaacieeek, koooocham Cię!". Nie mogło to nie powalić na ziemię perkusisty. Widać, nie tylko artysta, ale i publiczność czasem potrafi mocno zapaść w pamięci.

Jeśli już użyłam słowa na "a", Brodka jest Artystką przez to wielkie "A". Jeszcze tam jestem, jeszcze we mnie gra :)


wtorek, 14 sierpnia 2012

"Lepiej znamy intencje naszych czynów niż owe czyny. Lepiej wiemy, co chcieliśmy powiedzieć, niż co naprawdę powiedzieliśmy. Wiemy, kim chcemy być - nie wiemy, kim jesteśmy."
-Jacek Dukaj, 'Lód'


"Pisanie jest jak całowanie, tyle że bez ust. Pisanie jest całowaniem głową."
-Daniel Glattauer, 'Napisz do mnie'


"Ani różnice poglądów, ani różnica wieku, nic w ogóle nie może być powodem zerwania wielkiej miłości. Nic. Oprócz jej braku."
-Maria Dąbrowska

Straciłam ochotę na mówienie. Nie wiem czy jutro czy za tydzień wróci mi chęć do rozmów rozmaitych. Na pewno wróci, a póki co mam spokojniejsze dni, gdy samemu ze sobą prowadzi sie wewnętrzne monologi. Myślenie nie pozwala mi spać. Nie jest to żadna jedna natarczywa myśl, a krążące ich dziesiątki po głowie. Niewyobrażalne rozmiary od ogółów do szczegółów. A rano...Jestę wrakię. Kawa z mlekiem (a raczej mleko z kawą) stawia na nogi w 10 minut, o łóżku zapominam natychmiast, inaczej nie sposób spojrzeć w słońce. Właśnie, gdzie jest ono? Gdzie ono jest, to słońce?

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Mam piętę achillesową. Taką o. Nazywa się marzenie. Gdyby świat wiedział, spokoju by mi nie dał. A tak poważnie- to marzenie takie, o którym się nie mówi absolutnie nikomu. Wypowiedzenie na głos zabrać by mogło kawałek czegoś bardzo osobistego. Marzę więc sobie skrycie. Wczoraj był deszcz meteorytów. Byłam zbyt zmęczona na oglądanie. Zdążyłam zauważyć dwa, ale zaaferowałam się tym za mocno i nie zdążyłam pomyśleć, że życzenie trzeba pomyśleć.

O marzeniach nie wiem nic, nawet tego, czy coś wiedzieć trzeba. Nie mam pojęcia, czy marzy się o tym, co realne, czy nie do osiągnięcia. Nie wiem jakie jest to moje marzenie. Odległe i myśląc zdroworozsądkowo- zupełnie nierealne. To taka moja mała wielka prywatna tęsknota. Z nią zasypiam, chodzę na spacer, wsiadam na rower, piszę, czytam, wskakuję do jeziora i wanny. Mam ją i nie chcę nikomu oddawać. Czasem ma się ochotę wyrzucić z siebie, wykrzyczeć w świat w biegu z nadzieją, że zaraz zapomną i myślą, że może to przybliży. Ale nie.

Nadzieja to plan
on ziści się nam

...z nadzieją mi będzie do twarzy :)


Imieniny miałam. Nie obeszłam, zapomniałam :)






piątek, 10 sierpnia 2012

Hipokryzja- tylko to słowo przychodzi mi na myśl. Wyśmiewać coś, kpić, szydzieć, nie lubić i w samych negatywach wypowiadać się o czymś, a potem z usmiechem w tym uczestniczyć. Po co?
Nie jestem święta, ale to, że mam wady nie znaczy, że nie mogę swojego niesmaku wypluwać. Irytuje mnie odgrywanie roli nie wiadomo po co i dla kogo. A może to jest takie przed sobą granie?

PS. Lubie wracać do domu i czuć zapach zupy. Niedawno była kurkowa, dziś ogórkowa. Z wiejską beztroską mi się to kojarzy. Chcieć coś zjeść znaczy zrobić samemu. Pychota.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

rybak

Propozycja (nie) do odrzucenia wydawać by się mogło. I gdyby nie to, że jej przyjęcie mogło by być swoistym stąpaniem po cienkim lodzie, weszłabym w to. Pomysł był niezły, a po modyfikacji mógłby się okazać bardzo dobry. Ale...
Ktoś na coś wpadł, dzieli się z tym i wizja jest jedna- albo razem albo nikt. Rzeczywiście, samo to, że jestem widziana w realizacji ciekawego, aczkolwiek niepewnego i kosmicznego, przedsięwzięcia jest mocno budujące i działa na mój pęd za wyzwaniami, a przy tym próżność, wcale nieźle.
W obecnej sytuacji, gdzie pracoholizmowi w czystej formie mówię "nie" (nic to, że po 22), rzeczywiście skłonna bym była zmierzyć się z zamierzeniem, poświęcić mu czas, siebie i starać się co sił, by nie zakończyło się fiaskiem. Ale nie.
Miałam przemyśleć, przespać się i nie decydować bez głębszej analizy. Ad hoc.

Z całym przekonianiem- nie mogę. Bo, czymkolwiek by to nie było i jakkolwiek by nie pociągała mnie ciekawość- jak by to mogło być, mówię nie. Cała sprawa ma drugie dno. Niby niezauważalne gołym okiem, ale gdy się już do połowy tę szklankę opróżni, można dostrzec, że pomysł jedno, a jego realizacja i sposób w jaki jest planowana to coś więcej. Dla mnie to by miało być "przywiązanie" do pomysłodawcy, który przekonał się, że sposobu na mnie nie znajdzie. Jeśli nie może być bliżej jak chce i nie może dotrzeć do celu od razu, skłania się w stronę półśrodków. Świadomość tego miałam już po kilku zdaniach. Że też tak szybko można wyczytać między wierszami intencje. Te przewodnie i te towarszyszące. Nie powiem- szkoda, ale lepiej omijać wszelakie sieci.

sobota, 4 sierpnia 2012



środa, 1 sierpnia 2012

Nie wiem co napisać. To najbardziej osobisty, prywatny koncert na jakim byłam. Piękne wrażenia, historia, muzyka. Słuchać, patrzeć, słuchać...uwielbiam..






Moje ciało i nieciało krzyczą "jeszczeeee"