Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

sobota, 23 marca 2013

Tak z prostej ścieżki tu zeszłam. Bez namysłu i rozżalenia. Zwyczajnie, naturalnie, swobodnie.
Przestałam widzieć cel. A gdybym nawet takowy osiągnęła, to co dalej? Kolejny i następny?
A jeśli by się nie udało, to podnosić się, wstawać na kolana, na przedramiona, nadgarstki, w końcu obolałe stopy? Wyciągać ręce nie wiadomo ku czemu?
Przestałam widzieć sens. I nie ma tu smutku, modnej w ostatnich czasach depresji. Jest świadomość siebie, swoich (nie)możliwości, swojego środka, swojej niewiedzy, własnej ułomności.
Przestałam widzieć nadzieję. Na jutro. Na mądrość. Na progres. Na pomyślność.
Bronisz się, gdy słyszysz coś negatywnego o dobie raz.Bronisz się nawet przy drugim, trzecim i piątym. Przy kolejnym zaczynasz się zastanawiać ile jest racji w tym, co dotychczas odbierałeś jako obelgi. A po  następnych przyjmujesz je jako pewnik.
Dlatego wiem już, że jutro nie przyniesie zmian. Nie wierzę, że coś się zmieni. Jest źle, ale nie użalam się, zaczęłam przyjmować to jako coś co dostałam stojąc kiedyś w kolejce "na górze". Tylko....już mi się nie chce. Nic. Przestałam mówić, już chyba nic do powiedzenia nie mam. Nic, co mogłoby wnieść "coś". Przestałam w ogóle.

Po co nam znajomości, których się wstydzimy i w których ktoś wstydzi się nas?
Wolę nie mieć niż chować. To komplikowanie sobie siebie na własne życzenie, nikomu nie potrzebne. Nie zależy mi już.

"And when we come for you,
We’ll be dressed up all in blue,
With the ocean in our arms,
Kissing eyes and kissing palms.
And when it’s time to pray,
We’ll be dressed up all in grey,
With metal on our tongues,
And silver in our lungs."

czwartek, 21 marca 2013

Grunt to (po)znać swoje miejsce w (pod)szeregu i wystąpić z niego. Bez trzaskania.

Lepiej późno niż później :) Wiooosnaa. 

wtorek, 19 marca 2013

maratona di roma










sobota, 9 marca 2013

Co za kraj...Polska krajem absurdów...Tu się nie da żyć godnie..Słychać z każdej strony, prawda? Narzekania na polską rzeczywistość, rząd, utyskiwania na panujące wokół ubóstwo i obwinianie o każde zło elity z "góry". Nie znoszę słuchać o tym. Twój los w Twoich rękach jeśli chcesz żyć na wysokim poziomie, nie oczekuj manny z nieba, weź się w garść. Sama się muszę wziąć. Ale czy to wystarczy? Nikt nas na siłę w Polsce nie zatrzymuje, jeśli uważasz, że inne miejsca to krainy mlekiem i miodem płynące- naprzód, wyjedź. Może i ja wyjadę, chociaż moje otoczenie, ludzie, samo miejsce, są dla mnie najważniejsze.

Nie wiem, czy warto zostawiać to, żeby podwyższyć swój status materialny, bo społeczny raczej nie.

To takie rachunkowe refleksje. Po wydaniu połowy pensji na wszelakie opłaty, zastawiam się, czy mi źle. Chyba wyjątkowo nie :) Kwestia przyzwyczajenia. Głodem nie przymieram i pewnie przymierać nie będę, to, że nie jeżdżę na weekendy na relaks do spa...nie jest dramatem, to potrzeby wyższego rzędu, których nie zaspokojenie, nie czyni naszego życia ubogim. Ważne co w głowie, co w duszy gra. Po co myśleć o wczasach w 5* hotelu, jeśli są poza zasięgiem, można mieć szczęście za kilka groszy. Samemu ze sobą trzeba tylko żyć w zgodzie ;)

A jak będzie źle...wyjdę. 

Marcowanie

Popijam sobie cappucino z pianką, zajadam suszonymi daktylami (codziennie mam suszone coś, to pewnie przez odstawienie słodyczy wpadłam w suszowy szał) i wierzyć mi się nie chce, że godziny tak szybko uciekają. Wstać, wyjść do pracy, zrobić zakupy, zebrać w sobie zapas sił i dotachać je do domu, zrobić obiad, zjeść, sprzątnąć i...już 16!

Dzień Kobiet, międzynarodowe święto, mogę sobie na parę słów pozwolić. Kwiatek był i były słodkości (!). Były życzenia i smsy.Głównie. I głównie pod wieczór, czego nie rozumiem. Dla mnie liczy się do południa :)

Usłyszałam, że tetryczeje.

Internet obiegły kolorowe, zabawne bardziej lub mniej obrazki. Mężczyzna w różowym fartuszku polerujący podłogę, facet z podbitym okiem, bo nie dał kwiatka, kobieta w mleku niczym Kleopatra. To drugie mnie nie bawi. Obraza, bo nie dał kwiatka, bo nie przyszedł, nie pofatygował się. Zwyczajnie nie miał potrzeby. Nie zapomniał, bo nie da się zapomnieć o 8 marca, to jedno z takich mocno medialnych świąt. Nie pojawił się, czyli nie czuje, nie chce, nie zależy mu. Nie ma na co się złościć, jak inaczej może zademonstrować obojętność? Przestać myśleć o takim i już. Dlaczego ma być ważny ktoś kto nie ma chęci (bo nie tłumaczmy tego brakiem czasu) złożyć ci życzeń. Lata nauczyły mnie podchodzić do tego bez emocji i nie stawiać żadnego mężczyzny na piedestale, bo później właśnie takie kwiatki wychodzą  :)

Czekasz, a zostajesz pod wieczór zawiedziona. Myślałaś, że przyjdzie....po co? Przecież w kalendarzu na rok ma kilka ważnych dni- Swoje urodziny, Swoje imieniny, Swoją chorobę, Swoją rocznicę czegoś, Boże Narodzenie, Wielkanoc, Dzień Mamy i Swój urlop.


Gdzie bym się nie ruszyła, nogą czy palcem świat każe mi zwrócić myśl w stronę konklawe. I jakoś nie patrzę przez pryzmat tego wydarzenia na wyjazd do Rzymu. Fakt, ciekawie jest znaleźć się w centrum historycznego wydarzenia, ale nie może to zdominować wyjazdu.
Myślę za to o tłumie pielgrzymów, na który chcąc nie chcąc natknę się pewnie. Czy to oczekujących dymu, czy witających Papieża. Nie lubię dużych skupisk ludzie. Tak, tak...tetryczeję..

wtorek, 5 marca 2013

Uczynienie kogoś kretynem w jego własnych, czy też oczach innych, to nie wyczyn, ale pogodzenie się z tym, że ktoś kogoś takiego robi z nas to już coś. Nasuwa się proste pytanie- walczyć o swoje dobre imię, czy  przejść obojętnie? Odpowiedzi nie trzeba szukać daleko, przyjaciel zrozumie, wróg nie uwierzy, więc na  nic tłumaczenie.

Ślepe podążanie za czymś co od praczasów uznane jest za pozytyw, jest naturalne, buszowanie natomiast po krętych ścieżkach obecnie panujących trendów wydaje się tak małe, że ciężko uwierzyć, że właśnie tym kierujemy się na co dzień.
Wystarczy jednostka o charyzmie ponadprzeciętnej, by zjednać tłumy, które pójdą za nią bez pomyślunku. I właśnie tego, myślenia, brakuje najbardziej. Zauważam powszechnie panującą pustkę myślową. Wcale nie odnoszę się tu do stanu wiedzy jako takiej, ale permanentnego unikania korzystania ze wspaniałego wyróżnika człowieczeństwa, czyli myślenia właśnie.

Rzecz w tym, że ów myślenie, świadomość siebie tu i teraz może powodować wykreowanie własnej osoby na szaleńca pozbawionego zdolności logicznego myślenia. Argument jest tylko jeden- bo inni tak nie postępują.

Nie odnajduję złotego środka. I to jest jedyny aspekt, w którym jestem w stanie uznać za szczęśliwców tych, którzy zauważają tylko biel i czerń. Ale nie na prostocie świat przecież stoi, a wszelakiego rodzaju komplikacje i kamienie, o które się potykamy nadają sens teraźniejszości i przyszłości.



sobota, 2 marca 2013

no to go

Na pewno niektórzy kojarzą jakieś amerykańskie(!) komedie romantyczne bardziej albo mniej, filmy dla amerykańskich nastolatków albo amerykańskie melodramaty. Pojawia się tam scena wyglądająca mniej więcej tak: ona smutno zagląda w rozgrzany piekarnik i obiad, który lada chwila będzie gotowy, wyjada sałatkę z miski i zdmuchuje świeczki. On nie przyjdzie, już wie. Żałosne. Gdy widzę takie sceny wiem, że to film nie dla mnie. Wszyscy dziewczyny pewnie żałują, a ja sobie myślę- a było trzeba? Idź niewiasto zrób coś pożytecznego zamiast łudzić się, że tanecznym krokiem wejdzie do domu zachwycać się Twoimi daniami.

Zjadłam dziś sama pierś z kurczaka zapiekaną z białym serem, ziołami i pomidorem. Zjadłam sałatkę, którą zdominował czosnek, a potem wypiłam latte sięgając po suszone morele (czy coś). I nie jest mi smutno, że za dużo tego przygotowałam. Miało być towarzystwo, a nie ma. Następnym razem, nie nie, jakim następnym razem..?  Przygotowując kolejny obiad, zrobię go w odpowiedniej co swoich potrzeb ilości. Nigdy więcej.

A że wiosna do okiem dziś zaglądało, mam  czyste podłogi, lustra i półki. Poszłabym jeszcze na spacer. Już jutro.