Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

niedziela, 27 stycznia 2013

Jeśli jest coś nie tak, człowiek jest w stanie chwycić się wszystkiego, by tylko utrzymać się na powierzchni. Nie ma reguł, lekarstwo można znaleźć wszędzie. Rozrzuca się to, co jest pod ręką i dalej, by tylko normalnie funkcjonować. Próbuję wszystkiego. Śmiechu, łez, poezji, książki, spaceru, jazdy "gdzieś", snu, pracy, biegu, sprzątania, kopnięcia piłki, czy nawet krzesła, złości i radości w drobiazgu. Dziś ubrałam się, uczesałam, umalowałam i poszłam do kościoła. Godzina dla siebie, tak jakby bez świata, z poruszeniem, wyciszeniem, z przejmującym chłodem.

***
Listy. Mają w sobie coś niewymownego. Odgrzebałam stertę takich sprzed dziesięciu lat i noc mnie w czytaniu zastała. Wspomnienia, dawne marzenia, szczęścia i smutki. Młodzieńcze rozterki, wyznania, deklaracje. W takich momentach trochę żal, że papeterie mają teraz formę elektroniczną. Nie wiem, czy bez komputerów było lepiej, ale na pewno bywało więcej tego "czegoś".

Ballada

'To ballada o zabitej,
Która nagle z krzesła wstała.
Ułożona w dobrej wierze,
napisana na papierze.

Przy niezasłoniętym oknie,
w świetle lampy rzecz się miała.
Każdy, kto chciał, widzieć mógł.

Kiedy się zamknęły drzwi
I zabójca zbiegł ze schodów,
ona wstała tak jak żywi
nagłą ciszą obudzeni.

Ona wstała, rusza głową
i twardymi jak z pierścionka
oczami patrzy po kątach.
Nie unosi się w powietrzu,
ale po zwykłej podłodze,
po skrzypiących deskach stąpa.

Wszystkie po zabójcy ślady
pali w piecu. Aż do szczętu
fotografii, do imentu
sznurowadła z dna szuflady.

Ona nie jest uduszona.
Ona nie jest zastrzelona.
Niewidoczną śmierć poniosła.

Może dawać znaki życia,
płakać z różnych drobnych przyczyn,
nawet krzyczeć z przerażenia
na widok myszy.

Tak wiele
jest słabości i śmieszności
nietrudnych do podrobienia.
Ona wstała, jak się wstaje.
Ona chodzi, jak się chodzi.
Nawet śpiewa czesząc włosy,
które rosną."

sobota, 26 stycznia 2013

"- Co się dzieje z człowiekiem, kiedy pęka mu serce?
- Nic. Zupełnie nic. Przecież żyję, piję herbatę, biorę prysznic, czytam książki, czasem nawet się uśmiecham... Z tym, że każda z tych czynności nie ma najmniejszego sensu, rozumiesz?"

czwartek, 24 stycznia 2013

Trzask palących się polan to jeden z moich ulubionych odgłosów. Przywodzi też na myśl pożary, ale odganiam dziś takie wizje.

Marzy mi się kominek w łazience. Ładne nogi kuszącej wanny, podstawka na książki, coś do przerzucania kartek, żeby nie moczyć ich dłońmi i głośnik w kącie. Ogrzewanie podłogowe, ciepły, "misiowy" szlafrok i takież same kapcie.  Pachnąca piana po brodę i poczucie, że jest tu i teraz. I że to jest właśnie szczęście.

Wanna i kominek tuż obok przesłonił mi dzisiejszy dzień. I ciężko trochę, że pozostanie to zapewne na zawsze w sferze marzeń.

***
A jednak. Mimo tego przeszywającego i utrudniającego normalne funkcjonowanie mrozu są powody do radości z tego co nam zima przynosi. Nie chodzi o sanki narty, czy łyżwy, bo to jest oczywiste.
Jadę sobie rano (wcale nie "17") i patrzę na pola. Duże przestrzenie zimą robią największe wrażenie. Białe równiny, pagórki, ziemia, na której od dawna nikt nie postawił nogi. No prawie...I to jest właśnie to. Tylko zimą możemy popatrzeć sobie na ślady dzikiej zwierzyny. Tak mnie to przez dwa minione dni fascynowało, że nie mogłam wzroku oderwać. Zające, sarny... Nawet nie wiem co. Ale pojedynczo albo w stadzie, przy drodze, w oddali, pewnie w poszukiwani pożywienia wędrowały. Długie jak wzrokiem sięgnąć pojedyncze ścieżki albo wydeptany fragment pola. Genialne. Zatonęłabym tam z aparatem.



wtorek, 22 stycznia 2013

- 20. Ludzie szybciej chodzą.

niedziela, 20 stycznia 2013

O naiwności pewnie było. Ba! Żeby raz. To jest coś, co irytuje mnie u innych do granic możliwości a nawet poza nie. A okazuje się, że sama mogłabym się w tej kwestii ubiegać o koronę.
Wierzyłam, bo pewnie wierzyć chciałam (a kto by nie chciał), ufałam, bo jak nie ufać przy tak wielkich i pięknych słowach. A to ja zawiodłam i czułam się podle jak nigdy. Bo do dziś nie wiem ki diabeł...
Schylam głowę, przyjmuje jak dorosły człowiek i godzę się bez walki na konsekwencje. Co tu kryć, zasłużyłam na to co złe.
Tak by pewnie było do końca, gdyby nie fakt, że, jak się okazuje, nie do końca wygląda to dokładnie tak. A raczej, że to nie tylko to i nie tylko ja. Wierzyłam- niepotrzebnie i wściekła jestem na siebie. Raz za to, że dopuściłam się błędu, a dwa, że pozwoliłam uznać go za jedyne zło.
To nie we mnie leżał problem i jeśli ktoś będzie próbował mi wmówić, że było inaczej, zrzucę ze schodów.
Wyrosłam już z gierek, pogrywania, tajemnic, ukrywania i licytowania się kto komu uczynił większe zło. Ja i niech tak zostanie. Nie mam 15 lat, żeby naiwnie wierzyć gdy ktoś przekonuje mnie, że kłamstwo jest dla mojego dobra.
Dość. 

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Pokutuję. Że mnie coś boli, to pal licho. Najgorszą karą jest zło, które spotyka innych. Nie zasłużyli, nikt nie zasłużył. I bardzo bym chciała, żeby już nic złego nikogo nie spotkało. Ale co ja teraz mogę? Zamknąć się i mieć nadzieję, że jakkolwiek by nie było, jakoś to będzie. Tylko ciężko w to ostatnio wierzyć.

Przeraża mnie nawet krążący wokół wirus grypy i jej podobnych, boję się o wszystkich.
Chwilami myślę, że ciężkich dni przede mną w życiu jeszcze wiele, nie mam tylko pojęcia ile człowiek jest w stanie znieść. Czasem wydaję mi się, że już żadnych nie dotrwam. Dziczeje owiana swoimi myślami. W ciszy i samotności jest najgorzej, głowa szaleje. Wyszłabym do ludzi, ale nie mogę. Mam wyrzuty sumienia, że atmosfera jest dobra, że się śmieję, beztrosko spędzam czas, a wokół tyle zła. Egoistycznie martwię się też o przyszłość. Sama siebie długo nie zniosę, a jak będę musiała wyjść, nikogo już nie będzie w pobliżu.
Desperacko szukam sposobu na nie myślenie. Nie ma. Udaję przed sobą, że się trzymam, a nawet nie chcę się już trzymać.
Moje problemy są niczym, nawet nie mam głowy, żeby o nich myśleć.
Wystarczy.



wtorek, 8 stycznia 2013

Posypało się, lawinowo. Jeszcze nigdy życie nie kopało mnie tak mocno dzień po dniu. Staram się odłożyć swoje odczucia, wetrzeć łzy w policzki, żeby mieć jak najwięcej siły i pomagać tym, którzy tego potrzebują. Być, to jedyne co mogę zrobić. Z bezsilności przykułam się do łóżka, do dziś. Kolejna informacja, która zabrała mi grunt spod nóg sprawiła, że paradoksalnie wstałam z wielką ochotą, potrzebą i chęcią- działać, zrobić cokolwiek. Ktoś może na mnie teraz liczy, nie mogę się chować. 

piątek, 4 stycznia 2013

Najbardziej boli to, że świat nawet na chwile się nie zatrzyma. Zegar nie staje. słońce świeci, ludzie chodzą ulicami zajęci swoimi sprawami. Nic się nie zmienia, ptaki śpiewają, śnieg topnieje, muzyka gra, a kogoś już nie ma. Jak to możliwe???

Boli to, że nadsłuchujesz kroków, patrzysz na czapkę, papierosy i myślisz, ze zaraz po nie sięgnie. Albo, że to tylko tak mówią, że się wydaje, że zaraz przyjdzie.wstanie, okaże się, że to nieporozumienie.

Cały czas tak myślę. Że zaraz będzie, jest.

Boli wszystko od A do Z. Zajmuję się wszystkim byle nie myśleć, nie mówić. Mówię o innych sprawach, śmieję się, udaję, że niby nic. Czasem nawet udaje mi się siebie oszukać na chwilę.

Nie mogę zostawać sama, bo gryzę ściany, nic nie mówię ale wiem, że każda godzina w samotności doprowadzi mnie do szaleństwa.
Nie wiem jak ludzie radzą sobie z takimi sprawami, nie mam pojęcia jak w ogóle można sobie radzić, jak normalnie funkcjonować. Nie wiem. Uściskałabym mocno każdego kogo spotkała śmierć bliskiej osoby, a wiem...że spotkała każdego. Jak można przejsc nad tym do porządku dziennego- nie mam pojęcia. Boli ciągle tak samo, niczego nie ubywa.

Słucham w kościele księdza i zaczynam mu wierzyć, bo to jedyne co sprawia teraz, że jako tako da się trwać. Mówi, że to tylko na chwilę, że się spotkamy, żeby się modlić i być.

A ja sobie myślę, że on już gdzieś tam na górze robi grilla, przykro mu, że wszyscy płaczą, więc przestaje płakać. Na chwilę, bo zaraz przychodzi myśl, że nas na tym grillu już nigdy nie będzie.

Samemu jest najtrudniej. Nikt nie przytula, nie trzyma za rękę, nie ściśnie tak, żeby tylko ból fizyczny czuć. Trzeba trwać. Jakkolwiek. I szukać ludzi, żeby byli.