Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

środa, 22 czerwca 2011

Będę jeździł rowerem na jezioro




Długo czekałem na ten dzień. Aż nałożę wyprasowaną koszulę, spodnie z kantem, kupię kwiatek i pójdę na zakończenie roku szkolnego. Dziś jest właśnie ten dzień. Odebrałem świadectwo i przez dwa miesiące będę odpoczywał. Lekcje mnie strasznie już męczyły. Szczególnie w czerwcu, gdzie z każdej strony czuć było wakacje.
Najpierw trzeba poświętować rozpoczęcie tego długiego urlopu. Poszedłem ze znajomymi nad jezioro. Kupiliśmy piwo i połówkę i poszliśmy. Najpierw byliśmy w domu przebrać się, a potem umówiliśmy się pod sklepem. Nad jeziorem siedzieliśmy kilka godzin Wcześniej, w drodze spotkaliśmy nauczycieli. Pewnie też szli się napić. Zawsze piją w koniec roku, sami cieszą się może bardziej niż my, że odpoczną.

Wróciłem do domu nagrzany, ledwo na oczy widziałem. Mama powiedziała, że mam szlaban na dwa tygodnie, ale przecież są wakacje. Ona jutro pójdzie do pracy a ja włączę kompa i pogram. Pójdę pograć w piłkę, a tak w ogóle to nic nie będę robił. Należy mi się odpoczynek po całym roku pracy. Średnią mam 3,8 mogło być lepiej, ale nie jest źle.

Ile mam lat? 14. Tak, mam dziewczynę, ale to taka przelotna znajomość. Ona jest we mnie zakochana, a ja to bardziej kumplom chce pokazać, że mam fajną laskę. Jest spoko, ale trochę mi się znudziła, tyle dziewczyn się kręci. W wakacje trzeba się bawić, nie można być przywiązanym do jednej panny.

Jakie mam plany na lato? Jeszcze żadnych. Rowerem będę na jezioro jeździł, jakąś imprezkę zawsze się skroi, wypije, wieczorem do baru i tak jest najlepiej. W dzień pewnie będę grał w coś na kompie albo telewizje oglądał. Jasne, że się cieszę.








Święto...

Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości

Noc wianków, może uda mi się swój na wodę położyć


sobota, 18 czerwca 2011

Reakcje

Pecha miałam, że akurat mnie nie było, gdy rozdzwonił się biurkowy telefon. Rozchisteryzowana i oburzona pani z miejscowości W. alarmem postawiła tego, kto odebrał na równe nogi. Z relacji, jakie mi zdano, gdy przekroczyłam progi, rozmowa wyglądała mniej więcej tak:

- Wy musicie to teraz sprostować!!
- Ale co mamy prostować?- z niepokojem zapytała szefowa
- No tą informację o wynikach w szkołach!
- Czy wyniki zostały źle podane?
- Nie, wyniki są dobre, to nie o wyniki chodzi
- A o co chodzi?
- Musicie to wszystko sprostować
- Co wszystko?
- Bo to nie moja wina, że wyniki są słabe, ja tych dzieci nie uczyłam
- Czy Pani nazwisko zostało błędnie poddane?
- Nie, mojego nazwiska tam w ogóle nie było
- Dane są prawidłowe, pani nazwiska nie ma, więc nikt niczym pani nie obraził, w czym więc problem?
- Bo to nie ja, nauczycieli jest więcej, musicie to sprostować!
- Musi pani zrozumieć, że nie mamy czego prostować
- Ale Wy musicie!
- Przykro mi, nie będziemy prostować prawidłowych informacji. Co mielibyśmy napisać?
- No, że to nie ja
- Ale przecież nie napisaliśmy, że to pani
- Ale wszyscy tak myślą
- Ale to nie nasza wina, że tak myślą. My nie wiemy, jaki nauczyciel gdzie i czego uczy. Nie posługiwaliśmy się nazwiskami, a jedynie statystyką jaką nam dostarczono
- Teraz ludzi mówią, że ja uczyć nie umiem
....
I tak to trwało...Stanęło na tym, że pani telefonująca sama napisze sprostowanie, a my je- słowo daję- chętnie opublikujemy.

Nie zrozumiałam nic. Skoro wyniki podane są dobrze, nazwiska nie było, a ona nawet tych dzieci nie uczy, o co chodzi? Kto sprawia jej przykrość i z jakiego powodu? Nie u nas tkwi problem całej tej zagadki. Zdecydowanie nie u nas.

A jednak, mimo komizmu całej sytuacji, trochę żal mi ów pani. Niczemu nie zawiniła, a ludzie na nią gadają. W niewielkiej mieścinie znaleźć się na "sklepowych" językach, to z całą pewnością nic przyjemnego. No, chyba, że osiąga się sukces...

Punktów młodzież zdobyła ile zdobyła, ja o tym poinformowałam w sposób obiektywny- jedynie zamieszczając dane, a spojrzenia obrażonych osób kierowano na mnie już następnego dnia i kierować je (ci ludzie, co nie chcą, żeby gadali) na pewno będą jeszcze długo.

Tylko to jedno- że nie najlepiej poszło ich uczniom, a ja śmiałam takie dane mailem otrzymać, zapamiętają z całej mojej pracy jaką tej placówce poświęcam. Każde dobre słowo, czasem wręcz na wyrost poszło w zapomnienie. Tak, jest mi przykro. Ale cóż, to chyba nie o mnie świadczy. Dorośnijmy.

środa, 15 czerwca 2011

silne czyny zasadowe

Mówię "nie":), a raczej mówię "nie:)".

Oduczyłam się już na szczęście tego wrednego, nieprzyjemnego dla ucha "nie". Mówię ładnie, grzecznie, używając stosownego argumentu. Tak jest rzeczywiście nieporównywalnie lepiej. Każdemu. Czasem, z braku asertywności, nie potrafię zdobyć się na "nie", ale są sytuacje, w których tylko to mam na odpowiedź.

Zaproszenie na wesele od znajomego sprzed lat. Chwila zawahania. Grzeczne nie z konkretnym uzasadnieniem, chociaż ono nie było ważne.

"Tęskniłem za Tobą" od mężczyzny po uszy zakochanym w swojej kobiecie. "Nie", nie mów do mnie, nie utrzymuj ze mną kontaktu, nie chcę, żebyś miał we mnie koleżankę jej kosztem. Nie potrzebne są takie znajomości. Ktoś mnie kiedyś tego próbował nauczyć. Nauczyłam się po czasie. Lepiej późno niż wcale. Mi jest to obojętne, a komuś może być przykro. Po co?



Dziś jest zaćmienie księżyca :)

Pomalowałam, z fantazji raczej niż dla ładnego wyglądu, paznokcie na zielono. Mówią, że to kolor nadziei. Wciąż i niezmiennie:)

http://www.youtube.com/watch?v=j8f8RHWMPyY :):)




podobno...
Zraniony mężczyzna będzie brał każdą, byle zapomnieć o tej jednej, a skrzywdzona kobieta każdego odepchnie, by o jedynym pamiętać.
:)
http://www.youtube.com/watch?v=ZNduOILaUEc&NR=1

wtorek, 14 czerwca 2011

kocie pazury

http://www.youtube.com/watch?v=kjFiqRYjAqo
...

Znów dopada mnie sen. Budzi mnie dźwięk dzwonka, za którego zmianę nie mogę się zabrać. Zasypiam, otwieram oczy po kilku minutach, przeciągam się jak kot, wyciągam na łóżku i znów opuszczam powieki. Dźwięk dzwonka każe zerwać się na nogi. A to nie jest łatwe, leniwie przecieram oczy, mruczę pod nosem do siebie, że jeszcze chwilka. Na sen ponowny nie mogę sobie pozwolić. Wstaję, by zacząć nowy dzień. Dzień dobry, dziś wtorek.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Nibylandia...

...czyli odwiedziny dzieci.

Młodzi dziennikarze bywają niesamowici. Zdarzają się tacy, których do rozmowy trzeba nakłaniać i napędzać dialog niezliczoną ilość razy, a są też dzieciaki, które zadają niezliczoną ilość pytań. Zadziwiających czasem. Dziś rozmawiałam z dwiema grupami młodych dziennikarzy.

Niektórzy byli szczerze zainteresowani naszą pracą. Co było widać gołym okiem i...słychać:
- A Wasz cały sprzęt, to ile kosztował?
- Czy zdarza się, że dziennikarz zostaje pobity na ulicy?
- Czy dziennikarz to musi być kimś wyjątkowym?
- Jakie Pani ma cechy, że może Pani pracować?
- Czy na wszystke imprezy wchodzicie za darmo?
- Ile lat trzeba mieć, żeby zostać dziennikarzem? A kiedy dziennikarz idzie na emeryturę?
- Skąd wiecie kiedy i gdzie jest wypadek?
- Ile zarabia dziennikarz?
- Jak Wy dajcie rady? Jest Was tak mało, a tak dużo piszecie?
- Czy Pani sama robi zdjęcia, czy ktoś z Panią jeździ?
- Skąd bierzecie tematy, bo my nie wiemy o czym pisać?
- A co Pani ma na biurku? Mogę zobaczyć?
- Ile czasu Pani tu pracuje?
- O czym Pan teraz pisze?
- Czy zdarzają się jakieś nieprzyjemne sytuacje, że ktoś przychodzi o krzyczy?

I tak przez dwie udane godziny. A jeśli o pracę chodzi, dzień owocny nie był. Odwiedziny za odwiedzinami.
Wieczorem w biegu rolek nakładanie, świat z roweru oglądany i....kiedy ten dzień minął?? :)

niedziela, 12 czerwca 2011

Ścieżką mknąc

- Dawaj, dawaj, będziesz miała lepszy czas niż wczoraj
- Ale trenerze, wczoraj tak nie wiało
- Wiało, nie wiało ma być lepiej
- Dziś chyba nie dam rady
- Dasz rade!

I tak kilka razy.

Bo niedzielne wieczory dobre są właśnie takie wesołe.
Jedna mała dziewczynka zapewniła mi dziś kilka małych łez i korowód ciarek....

http://www.youtube.com/watch?v=zyszjx43meo

sobota, 11 czerwca 2011

Burzliwe noce

Te czasy, gdy nocą chodziło się do wspaniałego klubu, kiedy jam sesion królował do rana, gdzie spotykało się wspaniałych ludzi...podobno już nie wrócą.

Tej nocy było niemal tak jak 10 lat temu. Z lekkim niedowierzaniem spoglądając na kartki w pamięci zapisane uświadamialiśmy sobie, że to było tak dawno.

A my, mimo że każdy ze swoim bagażem doświadczeń, przez tę jedną noc byliśmy tacy sami. Na tej samej ulicy toczyły się rozmowy, ludzie nowi, dużo młodszych, a klimat podobny. Muzyka, twarze bolące ze śmiechu, żarty, nocne odprowadzania i powroty.
Mówią, że w życiu piękne są tylko chwile. Nie wiem, czy tylko, ale takie chwile, jak te wczorajsze- uwielbiam.





środa, 8 czerwca 2011

Moja oliwkowa środa

Upały w mieście są bardziej dokuczliwe. Szczególnie w metropoliach. Nagrzewa się beton, wszystkie mury. Nie dość, że jest szaro, to i duszno. Dziś w moim małym miasteczku promienie słońca hulały po ulicach.

Wczorajsza wichura szybko poszła w zapomnienie. Mimo to, przywdziałam rolki i ruszyłam nad wodę. Zmęczyłam się bardziej niż zwykle. Ale nic to. Czekały na mnie czereśnie. Soczyste, dojrzałe, przepyszne. W ramach deseru. Po chłodnikowym obiedzie do szczęścia brakowało bardzo niewiele. Wsiadłam więc na rower.


Trafiłam dziś w przerwie na świetny artykuł o bananowej młodzieży. Wydaje się to tak odległe, a jednak jest tuż obok. Passe jest bycie niegrzecznym i zbuntowanym. Na czasie jest teraz dobre wrażenie, chociażby miał to być przerost formy nad treścią, świetne oceny i bystrość. Dorosłe nastolatki z zawodem córka bądź syn, które na własne życzenie tracą dzieciństwo. Bo najważniejsze to mieć i bywać. To dość smutne, ale oni są szczęśliwi. Mają wszystko, albo nie mają czasu w pogoni za butami z Paryża, by zastanowić się chwilę nad tym, czego im brakuje.


Czytałam też o pozbawionych dzieciństwa maluchach. Spełniający swoje ambicje rodzice posyłają dzieciaki na kursy, szkolenia, warsztaty. A co myśli kilkulatek? "Ja tylko chcę rysować, a wy dorośli ciągle się rządzicie".

Czytałam dziś o kilku innych sprawach i tak się zaczytałam, że popołudnie mnie zastało.:)

Uwielbiam zapach oliwki. I uwielbiam słowo uwielbiam:)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

http://www.youtube.com/watch?v=wtfBjStH2WY

Jakie to piękne...

Tajemnice ulicy

- Oglądasz się czasem za mężczyznami?
- Bo ja wiem, zdarza mi się na pewno.
- A za kobietami?
- Yyy, oglądam
- A częściej za mężczyznami, czy za kobietami?
- ...za kobietami.

Tym sposobem uświadomiono mi w pół minuty, że częściej moją uwagę na ulicy przykuwają kobiety. Nie tylko moją. Ręczę za to, że większość kobiet zwraca większą uwagę na mijane przedstawicielki swojej płci. Powód jest oczywisty- kobiety bywają piękne. A może nie tylko bywają, a po prostu są. Te ubrane z gustem, o nienagannej figurze, zadbane i uśmiechnięte przykuwają po prostu uwagę. I mężczyzn i kobiet. Nie wykluczone, że przede wszystkim kobiet. I wcale nie o zazdrość tu chodzi. Ale o takie dobre pozytywne wrażenia estetyczne. Chociaż nie oszukujmy się, mężczyźni też bywają piękni i zwracają na siebie uwagę. Chociaż zdecydowanie rzadziej. I dobrze, że piękno pięknu równe nie jest. W kobiecości siła drzemie podobno. Czasem nie spodziewamy się jak ogromna.:)

niedziela, 5 czerwca 2011

środa, 1 czerwca 2011

Kawałek zderzaka, urwana taśma policyjna, wygnieciona trawa w miejscu gdzie...reanimowano dziecko. Kilka zniczy. Cisza przerywana co chwilę odgłosem nadjeżdżającego samochodu. Z jednej lub drugiej strony. Jakby nigdy nic...

Dwa dni temu w tym miejscu zgasło czyjeś słoneczko.
Jak bardzo nie chciałam tam być.
Nie mogłam, nie mogę o tym mówić. Napisałam. Stojąc obok.


Tragedie, które zdarzają się tuż obok bolą bardziej.