Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Wydawało mi się swojego czasu, że życie jest trudne i pogmatwane strasznie. A to wszystko przecież prostotą bije. Ach, jak dobrze w końcu się o tym przekonać.
Wiele zadań spadło na mnie. Tyle, że wracam do domu umęczona jakbym na budowie się trudniła. Cegieł, co prawda, nie dźwigam, a myślenie nie boli. Ale, brak odpoczynku i krótki sen, który mi się każdej nocy przytrafia, sprawia, że lewa połowa ciała krzyczy odpocznij. Druga natomiast woła głośno- działaj aż padniesz. A ja, gubiąca się w czytaniu myśli swoich piszę, piszę, piszę. O prostocie właśnie. Zaiste, że też tyle czasu człowiek potrzebuje, bu nauczyć się łatwości. Skoro jednak zrozumiałam już, że pomyliłam się, biję sobie brawo, w końcu lepiej późno niż...później.

Aaaa niedługo Lao Che swą obecnością Olsztyn niedaleki zaszczyci :)

czwartek, 27 stycznia 2011

Wielkie O, czyli organizacja

(Po wpisaniu tego tytułu moim oczom natychmiast ukazał się obraz pisma Cosmo lub jemu podobnego z ów O wielkim mającym zgoła inne znaczenie:)

Biegałam i...zmęczyłam się. Uwielbiam takie uczucie :) Mimo czasu naglącego i spraw na głowie kilku, dobrze znaleźć chwilę na taką przyjemność. Musiałam dużej ilości energii troszkę się nawyzbywać :)
Mam ochotę ugotować obiad:)
I....na zakupy gdzieś wyjechać. Sukieneczkę jakąś, czy coś...:)

Mnie we mnie już mniej jakby. Muszę iść do sklepu, gdzie przebrania wypożyczają i jakąś maskę przywdziać...

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Wędkarstwo podlodowe



Szczęście mam i mam szczęście, że je mam.
Co dziewczyny z Mazur robią zimą? Jak to?
Ryby łowią!

Jestem lekko zmęczona i niedospana. Może urlop? :)

¿ęɹóƃ ǝzɹǝıq ǝıuǝlśʎɯ ǝʍoʞpąszoɹoʍoɹpz ɯʎɹóʇʞ ʍ 'ʇuǝɯoɯ ɯɐıdɐƃǝzɹd ʎzɔ ɯɐƃǝzɹʇsop

piątek, 21 stycznia 2011

Niech żyje bal

Z jednego balu zrobiły się trzy. Ten ostatni właściwie się nie liczy, to jakieś nieporozumienie.

A pozostałe imprezy. Jedna służbowa bardziej niż rozrywkowa, druga już w sukience, jak na bal przystało i odpowiednimi do niej dodatkami. Torebeczka, buciki. Tańce, muzyka, rozmowy stosowne do okoliczności tylko. Może być wesoło. :)
Chwilowo, co prawda, nie mam nastroju, ale...przyjdzie za chwilę.
A jeśli nie zechce mnie jednak odwiedzić z przyjemnością spędzę sobotni wieczór w teatrze, bo za sceną mi tęskno ostatnio :)

czwartek, 20 stycznia 2011

Co takiego w głowie mojej dziać się zaczęło?







Dzień, wspomnienie lata...
Oj, pamiętam dobrze te przemoczone kolana, brak sił, ból nóg, który co kilka minut siadać kazał... Łatwo nie było, ale uśmiech gościł i wspomnienie dobre :)

środa, 19 stycznia 2011

Od świąt podjadam mandarynki. Nie mogę przestać. Ale nie o tym.

Raz po raz podróżuję sobie w głowie tu i tam, planuję wyjazdy, gdy jeden nie może z jakiś przyczyn dość do skutku, szukam innego.
Po głowie chodzi już dwudniowy wypad do Oslo.

Dziś wpadłam na wspaniały pomysł. Marzy mi się Praga. Wymyśliłam ją sobie już dawno, jak Słowenię. Chcę, muszę tam jechać i basta. Oczywiście, koszty minimalne, czyli tak jak lubię najbardziej :)
Praga. Ok 300 zł za 3-dniowy biwak w Pradze, czyli za tę cenę pobyt w hotelu dla dwóch osób (w cenę wliczone śniadanie).Czyli- Wielkanoc w Pradze, długi weekend w Pradze albo jakieś inne trzy dni W PRADZE. Jupi!
Plan jest prosty. Pociągiem na południe, dostać się na stronę czeską i dalej pociągiem do Pragi. Albo inaczej :) Kilka dni błąkania się z plecakiem po PRADZE. Mmmmm. Szukam chętnych do wyjazdu. Już :)

A muzycznie- Song To The Siren. Uwielbiam.
http://www.youtube.com/watch?v=NFmd6OEnUSk





Niby wrażliwości we mnie ubyło, niby zaledwie garstka mała jej została, niby nie wzruszam się, niby jestem twarda. Niby. Miałam się nie podniecać jakimiś tanimi miłostkami, bo to nie istnieje, nie ma, tylko ktoś sobie coś ubzdurał. Cholera jasna. Ryczę jak bóbr gdy czytam takie rzeczy...


Kiedyś bardzo dawno temu, wtedy gdy ujrzałem Cię po raz pierwszy stałem się demonem…..takim czarnym skrzydlatym demonem.
Byłem takim normalnym wrażliwym chłopakiem.
I pewnego dnia ujrzałem ciebie w całkiem prozaicznym momencie.
Siedziałaś sobie za stołem pełnym pierogów i mąki…..nawet na twoim nosku była mąka.
I nie zakochałem się ….!
Nie oszalałem na twoim punkcie.
Nie zadurzyłem się jak sztubak.
Ja tak po prostu, tak najnormalniej pokochałem Cię całym swoim sercem.
I wtedy, w tym jednym momencie zrozumiałem, że jesteś miłością mojego życia, ze już nigdy więcej nie pokocham żadnej innej kobiety.
Minęło tyle lat, tak dużo lat…..jestem starym siwym człowiekiem/demonem samotnym….tak bardzo samotnym i kocham Cię tak samo jak kochałem Cię wtedy .
I kochał Cię będę do końca swoich dni i kochał Cię będę tam po drugiej stronie, jeżeli jest tam gdzieś jakaś druga strona.
Los potraktował mnie niezwykle okrutnie. Nigdy nie było dane mi wyznać Ci mojej miłości. Nigdy nie mogłem Cię przytulić i nigdy los nie pozwolił mi nawet dotknąć twoje twarzy.
Nie udało mi się moje Zycie. Twoje Zycie to też szereg porażek. Los tak kierował naszym życiem, ze zawsze byliśmy gdzieś obok siebie, ale nigdy razem….nigdy….nigdy…..!!!
Całe moje Zycie to ból twoich porażek, to Twoje wzloty, podczas których znikałem, ukrywałem się odchodziłem w swoje krainy lodowate by Ci przypadkiem nie przeszkodzić w odrobinie szczęścia.
Ale to Twoje Szczęście złudą się okazywało i wracałaś zapłakana i skarżyłaś się mi i oczekiwałaś moich słów pocieszenia i współczucia nie bacząc na to jak bardzo, bardzo cierpię i jak boli mnie Twój ból i jak cierpię z powodu Twojego cierpienia.;
Nigdy nie przyszło Ci zapewne do głowy, ze tak bardzo Cię kocham.
Minęło już tyle lat.
Siedzę oto na kamieniu u dróg rozstajnych w jednej z tych swoich krai8n ciemnych, mrocznych i tajemnych.
I zastanawiam się czy warto żyć dalej…..bo to Zycie za bardzo boli….bo już nie chcę tego bólu więcej….bo straciłem wszelką nadzieję.
Przeklinam los, który tak pokierował naszym życiem.
Tak okrutnie pokierował naszym życiem
Dlaczego, dlaczego, dlaczego….!
Pamietaj ukochana ostatnie lato, zapamiętaj je dokładnie.
Pokazałem Ci kim jestem i jaki jestem.
Zapamiętaj moje słowa.
Ja taki jestem i taki będę do końca dni swoich.
Nigdy nie zapomnij wieczorów, kiedy piliśmy wino czerwone a ja paliłem świece w kominku tylko dla Ciebie.
To ty nauczyłaś mnie pić czerwone wino, czuć jego smak i słońce w nim ukryte wielbić.
To ty nauczyłaś mnie pokory i tolerancji. To ty nauczyłaś mnie kochać ludzi i nigdy nie oceniać.
Nigdy bez Ciebie nie wezmę do ust czerwonego wina i nigdy nie zapalę świec latem w kominku, jeżeli Ciebie ze mną nie będzie.
Zapamiętaj to lato. Jeżeli możesz ukochana to zapamiętaj to lato i mjhnie zapamiętaj bo to byłem ja prawdziwy.
Zapamiętaj te wieczory i słowa ostrożne jak płatki róży, delikatne i nieśmiałe nic nie znaczące i tak dużo próbujące wyznać.
Zawsze Cię kochałem, kocham cCię o kochał Cię będę do dni swoich ostatnich.
Nigdy nie potrzebowałem żadnej innej kobiety i żadnego zastępstwa.
Wiele kobiet rozczarowanych moim chłodem i obojętnością odchodziło ode mnie z rozczarowanie, wiele odeszło z bólem. Inne kochały mnie. Są i takie, które kochają mnie do dzisiaj i nie mogą mi wybaczyć odrzucenia i obojętności.
Nigdy nie potrafiłem żadnej dać chociażby odrobiny nadziei.
Nigdy, bo ja miałem tą pewność miłości ponadczasowej.
Bo ja kochałem, kocham i kochał będę tylko Ciebie.
Dlaczego los okazał się taki okrutny?
Dlaczego połączył nasze drogi ale nigdy z nich nie uczynił jednej drogi.
Dlaczego zawsze jesteśmy obok siebie?
Dlaczego, dlaczego, dlaczego…..?
Tak bardzo chciałbym, chociaż raz ucałować twoje powieki i chociaż raz poczuć cieplo twoich rąk na swojej twarzy.
Tyle lat minęło a dla mnie jesteś wciąż tą samą przepiekaną, promienistą dziewczyną siedzącą przy stole pełnym białej mąki i pierogów.
Jeżeli gdzie jest jakiś bóg to niech mi wybaczy, ale ja już nie chcę żyć.
To za bardzo boli.
Zapewne niewiele mi już zostało.
Za mną długa i kręta droga.
Przede mną krótka i prosta ścieżka.
Szkoda, że nie wierzę w żadnego boga.
Być może byłoby mi lżej.
Siedzę na przydrożnym kamieniu.
Poturbowane siwe skrzydła ostrożnie ułożyłem, bo bolą zmęczona i poranione.
Moimi siwymi włosami bawi się złośliwy zimny wiatr a moje ręce skostniałe nie dają się ogrzać.
Moje zakurzone buty nie są w stanie ogrzać zziębniętych stóp.
Przede mną taka trudna droga.
Ciemno tam, obco i nieprzyjaźnie w tej dali, ku której zdążam.
Ja demon oszalały z cierpienia, zdrętwiały z bólu i samotności proszę o łaskę.
Jeżeli ktoś wierzy, Że jest jakiś bóg to niech go poprosi o litość dla mnie.
O odrobinę ukojenia niech go poprosi.
Dlaczego mnie to spotkało…..?!!!
Miłość wcale nie jest taka cudowna, piękna i wspaniała.
Potrafi być okrutna, bolesna i niszcząca…….!!!
Dlaczego się mnie wyrzekłaś….ukochana ………dlaczego, dlaczego, dlaczego……..losie sprawiłeś mi to ….?!!

wtorek, 18 stycznia 2011

Żeby się nie minęli...

Przeczytać, każde słowo poczuć, powtórzyć, wrócić do początku, przeczytać raz jeszcze, zrozumieć wszystkie litery, uśmiechnąć się, ciepło poczuć, zapłakać. Żyć. To jest szczęście. Właśnie to.



'Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.


Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.


Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.


Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.


Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.


Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.


Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.


Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość. "


1 List do Koryntian, rozdział 13

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Wycieczki zimową wieczorową i poranną porą :)

niedziela, 16 stycznia 2011

Wieczorową porą

Kładłam się wczoraj do łóżka z pytaniem o moją moralność.

Wcześniej usłyszałam- "Zostaw choć na chwilę tę swoją moralność, stań się zła dla swojego dobra". Stąd późniejsza kontemlacja. Jaka moralność moja? Gdzie ona tkwi? Dziś wieczorem poszłam do kościoła. Wahałam się, nie wiedziałam, czy chcę, czy potrzebuję, po cichu grzechy swoje wyliczając, a jednak dotarłam. Nie słuchałam niczego, mimo fizycznej obecności byłam nieobecna. Ale, dzięki temu w skupieniu ogarnęłam swoją duszę. Wiem co dalej, a co najważniejsze- wiem czego nie powinnam i czego nie chcę robić. Z szacunku do siebie samej to raz, a dwa...dwa jest nie mniej ważne.

A na ziemi jest przyjemnie. Mimo zaokiennych szarości. Na potańcówkę się wybiorę, dyskotekę, party, czy coś :)Potrzebuję jak dawno nie potrzebowałam. Zabawić się i kontrolę nad czasem stracić. Z tym, że nie w pracy, nie w zdjęciach buszowaniu, nie w planowaniu i realizacji wymysłów, nie z książką, nie z długopisem, ale z alkoholem, tańcem, śmiechem i całą imprezową otoczką.

A służbowo- prywatnie zaskoczyła mnie dziś wieść o zbliżającym się "Wspomnieniu Niemena". Chcę tam być i będę, to tuż pod nosem
No dobrze już, dobrzeee.
Sukienka jest, buty i dodatki wszelakiego rodzaju również, pójdę na bal. Oho!

Poza tym, to już właściwie chyba na flagę swoją zaczęłam czekać.
O nie! Nie, nie, nie. Kończą się we mnie emocje, zaczyna zła znieczulica. Przestaję odczuwać. Zaczynam nieczuć. Czyli, mimo uśmiechu- nicość w środku. Jutro wieczorem pojadę na zakupy. Może za karę nie powinnam, ale...:)
Przekonują mnie.
Dziewczyno, daj sobie spokój. Odpuść. Zapomnij. Spotykaj się z innymi. Czerp radość z innych. Pozbądź się moralności. Idź dalej. Wyzbądź się emocji. Bądź zła. Przytul się do kogoś. Poflirtuj z kimś chociażby. Tak bez końca.
Czasem nawet komuś udaje się na chwilę mnie przekonać. Na chwilę. W głowie wówczas zachodzi dziesięć tysięcy różnych procesów, myśli błąkają się przez jakiś czas. Myślę- racja. Macie wy wszyscy rację. Czas na zmiany przez wielkie Z.
Ale...szybko przychodzi opamiętanie. Że niby jak? Ja mam swoje szczęście. Nie będę się piękna pozbywać, wymieniać go na zło. W porządku, mogę czynić wbrew sobie, mimo, że nie ma to sensu. Mogę próbować, owszem. Tylko, moi drodzy, będę wtedy udawała, założę maskę kolorową albo szarą i nie będę sobą. Być może wiecie lepiej, śmiem przypuszczać, że macie rację, że uważacie co uważacie. Ale...ja wiem swoje, wiem. I, mimo, że was to czasem boli trochę, bo wydaje wam się, że cierpię, nie martwcie się. Mi jest dobrze. Ja chcę tak żyć. Właśnie tak. Piękne prawda? :)
A jeśli poczuję kiedyś, że mieliście rację, poświętujemy to i pójdę waszą, moją drogą.

Praca, praca, praca. Znów czasu braknie. Lubię to "zalatanie". Mnóstwo spraw na głowie. Planuję już kolejne aktywne latanie. :)

sobota, 15 stycznia 2011

Bo jak nie my, to kto? Jeśli to nie jest to, to czym jest to? Jeśli to nie jest to, to tego nie ma :)

niedziela, 9 stycznia 2011

Stworzona na niepodobieństwo twardych kamieni...

Anioł stróż

Myślałam, że codzienność nie niesie ze sobą zbyt wielu zaskoczeń. Sądziłam, że pewne rzeczy zdarzają się tylko w amerykańskich filmach albo bajkach, w książkach może czasem. Nie wiedziałam, że to wszystko jest tak blisko...
Impreza, taka bez okazji, a raczej skutek poszukiwań okazji do spotkania. Odeszłam na chwilę na niewielką odległość od towarzystwa, by ogrzać się przy kominku.
- Co w sobie skrywasz?
Myślałam, że nie zdarzyłam "powrócić na ziemię".
- Słucham?
- Jakie tajemnice chowasz? Co skrywasz w sobie?- pyta jakaś obca dziewczyna, a ja od razu zapałałam do niej ogromną sympatią, mimo, że nie miałam pojęcia o co chodzi
- Ale ja tylko grzeję się przy kominku, odeszłam po to na chwilę, zaraz wracam- mówię z uśmiechem
- Przepraszam, ale obserwuję cię i... musiałam podejść
- Obserwujesz?
- No tak
Nie miałam pojęcia co powiedzieć, nie wiedziałam o co chodzi. Kto to wymyślił i czego oczekuje. Co ja takiego robiłam, jak się zachowałam że ktoś pyta mnie co
skrywam?
- Jesteś z nami, bawisz się, śmiejesz, tańczysz, ale jesteś gdzie indziej i ciekawi mnie gdzie, dlatego pytam.
- Ale ja bawię się naprawdę dobrze, czasem o czymś pomyślę chwilę, ale w niczym to chyba nie przeszkadza?
- Nie przeszkadza, ale ciekawi mnie. O czym tak myślisz?- Bezpośredniość tej dziewczyny wprawiała mnie w zakłopotanie
- O życiu, o wszystkim po trochu
- Stało się coś złego? Dobrego?
- Zupełnie nic się nie stało, czasem tak mam, że zapominam się na chwilę w rozmyślaniu o tym, co dla mnie ważne
Dziewczyna wydawała się być tym rozmyślaniem tak zainteresowana, że zadawała pytanie zapytaniem.
Kamila, śliczne, dwudziestokilkuletnie dziewczę w ładnej sukience, martensach i w czapce na głowie.
Zagadałyśmy się i wyszłyśmy na zewnątrz, "się przejść".
Opowiedziałam tej dziewczynie całą moją historię. Po prostu. Nie po to, żeby się wygadać, ale dlatego, że chciała wiedzieć, a mi nic nie szkodziło.
Po kolei wszystko. O uczuciu, o całym pięknie, o łzach, radości, smutku, szczęściu, przykrości, uśmiechu. O niezwykłości odczuć, których doświadczam, o ich bezinteresowności, o tym,że czuję się szczęśliwa z nimi, że daje mi ogromną radość to, że one potrafią być "ponad", o wierze w dusz spętanie i magię świata, której czasem codzienność wchodzi w drogę. O miłości, która czyni nas dobrymi ludźmi. O uśmiechu, który mimo przeszkód wszelakich, wciąż jest. O muzyce w duszy grającej i o tym, że to wszystko jest poprzez bycie dla kogoś, również dla mnie. Że nie podejrzewałam siebie o takie wzniosłości, że czuje, że jestem ... człowiekiem, bo potrafię, bo chcę, bo wiem i mam pewność. Bo doświadczam czegoś niezwykłego, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało.
Upływała chwila za chwilą na tej opowieści całej. Zmarzłyśmy więc, mimo chęci spacerowania, wróciłyśmy do reszty.
Patrzę- dziewczyna płacze. Zawstydziłam się, że mogłam czymś ją urazić.
- Przepraszam, ja nie chciałam powiedzieć nic złego, nie chciałam, żeby było ci smutno- mówię, chociaż właściwie nie wiem co powiedzieć
- Nie jest mi smutno. Tylko to wszystko jest takie piękne, to o tym poeci piszą wiersze. Jesteś dla mnie wzorem. I wiem, że nic mi do tego, ale tak bardzo nie chciałabym, żeby to się zmieniło. Proszę, nie daj sobie wmówić, że się pomyliłaś. To takie piękne, prawdziwe.
I jak tu wątpić? Jak sił ma zabraknąć, gdy na swojej drodze spotyka się na chwilę takiego człowieka? Jak ludzi nie kochać? Ludzi?? Ja spotkałam anioła...

piątek, 7 stycznia 2011


Tak blisko domu, a tyle czasu potrzebowałam, żeby tam dotrzeć.


Myślałam, że nie ma i już nie będzie we mnie łez. Nie mogłam bardziej się mylić.
Dziś cały potok rwący. To działa oczyszczająco. Czasem trzeba sobie popłakać, czasem przy kimś, czasem w samotności. Podobno płakać trzeba w spokoju...To dzień, w którym do wzruszeń nie trzeba mi wiele. Coś w moim środku stanowi zagadkę.

Taka ładna historia z prostą puentą.
- Cześć jestem Jaś
- A ja Zosia
- Będziesz moją dziewczyną?
- Jasne!

I...pobiegli razem na huśtawkę

Na wojnę

Były kiedyś takie zabawki, a może nadal są. Kalejdoskopy dla dzieci. Chyba każdy miał swego czasu coś takiego. Przekręcało się cudo w którąś stronę i zmieniały się abstrakcyjne obrazki.
Dokładnie tak samo zmieniają się teraz moje obrazy. Jak w kalejdoskopie.
Mimo wszystko, jestem szczęśliwa ze swoim wnętrzem, z uczuciami, które noszę. I widzę to. Sama w sobie. Uśmiech, radość, energia, muzyka, taniec, wszystko co dobre. Pięknie mi z wszelkimi odczuciami bezinteresownymi, lojalnymi i wiernymi. Dla siebie. Z tym czuję się dobrze, żyję w zgodzie ze sobą, nie oszukuje, ani siebie, ani nikogo innego. Mówię otwarcie co czuje. Z tym mi najlepiej, próbowałam przez jakiś czas oszukać swój środek ale tylko zło to za sobą nieść mogło. A tak jest...dobrze:)

Przegrałam wojnę swoją? Mogłabym tu napisać- skazana była na porażkę. Ale nie. Każdy kto staje do walki musi mieć choć cień wiary i nadziei. Droga do przegranej wiodła przez kilka zwycięskich bitew. One są dla mnie najważniejsze.

wtorek, 4 stycznia 2011

A że wesołość nie mija, coś na dnia zakończenie ;)

http://www.youtube.com/watch?v=Qu_1c57gLH0

Ta rzeka

Jeszcze coś będące zawsze przyczyną uśmiechu na mojej buzi :)


W swe miejsce nad rzeką
Zabiera cię Zuzanna
Możesz słuchać plusku łodzi
Możesz zostać z nią do rana
Wiesz że trochę źle ma w głowie
Lecz dlatego chcesz być tutaj
Proponuje ci herbatę
Oraz chińskie pomarańcze
I gdy właśnie chcesz powiedzieć
Że nie możesz jej pokochać
Zmienia twoją długość fali
I pozwala mówić rzece
Że się zawsze w niej kochałeś
I już chcesz z nią powędrować
Powędrować chcesz na oślep
Wiesz że ona ci zaufa
Bowiem ciała jej dotknąłeś
Myślą swą

(...)

Dziś Zuzanna za rękę
Prowadzi cię nad rzekę
Cała w piórach i w łachmanach
Z jakiejś Akcji Dobroczynnej
Słońce kapie złotym miodem
Na Madonnę tej Przystani
Są tu dzieci o poranku
Bohaterzy w wodorostach
Wszyscy dążą do miłości
I podążać będą zawsze
Gdy Zuzanna trzyma lustro

I już chcesz z nią powędrować
Powędrować chcesz na oślep
Wiesz że można jaj zaufać
Bo dotknęła twego ciała
Myślą swą

Leonard Cohen
Już z głowy nie wypuszczę, już w pamięci mej mocno się zarysowało :)



1

Co? Jej powiedzieć... ach! co się podoba,

Bez rozmawiania sposobu;

Coś - z prawd ogólnych: na przykład, że doba,

To - całego obrót globu!

2

Że świat... obiega mil mnóstwo ogromne

Na jedno pulsu zadrżenie -

Bieguny osi skrzypią wiekopomne

Czas - niepokoi przestrzenie - -

3

Że rok... to - wstrząśnienie przyrody,

Że pory - roku ... nie tylko

Są zamarzaniem i tajenia wody,

I - że - - bicie serca?... - chwilką!

4

To - jej powiedzieć...

... i przejść do pogody,

Gdzie jest zimniej? gdzie gorącej?

I dodać - jakie? są na ten rok Mody...

I nic nie powiedzieć więcej.

Norwid Cyprian Kamil

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Próba wytrzymałości

Poranek. Nie sposób go ubrać w słowa. Za jakie grzechy?- chce moja głowa krzyczeć.
Pobudka przyniosła nieziemski ból we łzy obfity. Nie mogę się ruszyć, nic nie mogę. Kapie z oczu jak dawno nie kapało.
Nie jestem w stanie ponieść głowy. Wyję z bólu. Nie mogę wstać, podnieść głowy, spróbowałam raz, później- boję się. Niemoc. Bezradność. Nie jestem w stanie sięgnąć po telefon. Płaczę. Pierwsza myśl- źle spałam, niewłaściwie się ułożyłam. Ale nie, byłam ułożona tak, jak mi najlepiej. Przychodzą kolejne wątpliwości- może zmarzłam w nocy, może mnie przewiało, zaraz przejdzie. Nie przechodzi. Leże i nie potrafię myśleć, nie wiem co robić. Pierwszy raz w moim istnieniu coś takiego mnie spotyka. Jestem sama, wiem, że sobie nie poradzę. Zaciskam zęby, już nie chcę płakać ale nie potrafię tego powstrzymać. W końcu sięgam po telefon.
- Tata, ja nie mogę się ruszać- tyle mogłam powiedzieć, na nic więcej łzy nie pozwalają.
Ograniczona zostałam w całości.
Wstać, ubrać się, chce mi się pić, muszę iść do pracy. Muszę dać radę. Jakie to szczęście, że wczoraj ubranie wyprasowałam. Nie wyobrażam sobie jak, ale po wieczności leżenia bez ruchu, docieram do drugiego pokoju, udaje mi się nałożyć spodnie, koszulkę, sweter. Nie chcę myśleć o butach, ale wiem, że jak oprę głowę, będę stracona, nie wstanę.
Trwam do teraz. W bólu, we łzach. Brzmi jak wyznanie marudy. Niech będzie. Ale skoro nie potrafię dziś o niczym innym myśleć, popiszę troszkę, nie pomoże, ale na ułamki sekund przestaję myśleć. Maści, tabletki przeciwbólowe, NIC.
Dam radę, wytrzymam. Na pewno wytrzymam. Minie, zawsze mija.
Dziesiątki diagnoz dziś otrzymałam. I rad tyle samo. Współpracownicy masaże najpierw polecali, później oferowali w nich swój udział. A ja kartkę sobie przyklejam- Nie dotykać.

No to sobie ściany dziś pomalowałam :)

Do teatru mi się chce...

sobota, 1 stycznia 2011

Dworcowi

Ona i on.
Czekałam na dworcu. Pociąg spóźniony, co dziwić przestaje, 50 minut. Kupiłam jakąś gazetkę i usiadłam w śmierdzącej nieziemsko sali. Kolorowe pisemko przejrzałam w kilka chwil- nic, NIC co mogłoby zainteresować. Za obserwowanie innych czekających się zabrałam.
Ona i on. Oboje lat ok. 45. Wracali do domu. Czekali na spóźniony pociąg. Małżeństwo. Uśmiechnięci to zbyt mało. Roześmiani, rozradowani. Widać zmęczenie lekkie ich dopadło, pewnie w podróży byli od jakiegoś czasu. Przytuleni, obejmujący się, szepcący czułości do ucha. Opowiadali sobie dowcipy, różne historie.
- Wzięłabym książkę, gdybym wiedziała, że będziemy czekać, zawsze noszę książkę w torebce
- Możesz mnie poczytać
- Ciebie już wyczytałam
- Nie całego...
- Tak, nie całego, na pewno skrywasz w sobie jakieś nieznane mi tajemnice i bardzo dobrze...

Ujęli mnie. Swoją czułością, miłością, bezwstydnymi pocałunkami, niczym młodzież na ławce w parku, które niejednego mogłyby oburzyć. Ja polubiłam ich od razu. Ten śmiech głośny, świat tylko ich, nie było w okolicy nikogo, żadnego człowieka nie widzieli.
Zadzwonili do dzieci, żeby otworzyły okno, wywietrzyły im sypialnię i..cieszyli się sobą. Po prostu. Później w pociągu, nie puszczali swoich rąk, twarz przy twarzy, wpatrzeni w siebie. Zakochani. Po uszy. Ona, on i pusty pociąg. Tak radośnie. Jakie to szczęście, że żyją tuż obok nas :)
Wysiadłam z pociągu i w głowie ułożyłam sobie całą historię ich znajomości. Niesamowitej. Ze wzlotami, upadkami, górkami i dołkami, uśmiechem i łzami. Wszystko to dało im dzisiejsze wielkie szczęście- mają siebie i widać...więcej nie potrzebują.
Bo "all you need is love":)