Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

czwartek, 30 grudnia 2010

To troszkę zabawne..

Dostrzegłam coś smutnego...

http://www.youtube.com/watch?v=DR91Rj1ZN1M

W takim nastroju upłynęła mi miniona noc bezsenna. Nie od razu, że złym, czy smutnym, ale właśnie takim...:)
Mad world

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Rozsądna? Czekaj

http://www.youtube.com/watch?v=3sLyftMUgr8


Widzę to. Ją widzę- małą i jej łzy zbyt duże. Widzę i dumam nad jej historią z groszku poczętą. Nad symbolami dziś się zatrzymuje. Nie smutno mi, tylko tak odrobinę melancholijnie właśnie i poetycko. Może to wskazywać na nieznaczne przygnębienie. Ale tak nie jest, dziś mam takie popołudnie...moje po prostu. Ze swoją głową i rozsądkiem przede wszystkim.

http://www.youtube.com/watch?v=78xqDDUq050&feature=related
Nie mogę odejść dziś od tego utworu....I nie chcę. Cudowności, moje uszy, całą mnie opanował. Chcę to zagrać, chcę to śpiewać, chcę...:)

niedziela, 26 grudnia 2010

Znajdź mnie...jeszcze dziś :)

"Ja dobrze wiem, że są tysiące takich, jak ja..."

http://www.youtube.com/watch?v=DFAVBbAQVjw

Bajkowy nastrój ostatniego dnia Bożego Narodzenia. Utwór sprzed lat. Tak, tak, z podstawówki jeszcze, gdy wyśpiewywać go spróbowałam na głosy z koleżankami na jednym ze szkolnych przedstawień.
Teraz...poza wspomnieniem, dużo więcej- sentyment, wzruszenie i nieustający uśmiech. Uwielbiam tę piosenkę, podobnie jak niemal wszystkie "Metrowe". Mam wrażanie, że sporo mi przyniosły. Ubolewam, że nigdy nie miałam okazji (dobrze, okazję miałam, niestety- niewykorzystaną)zobaczyć tego musicalu na żywo, na własne oczy nie zobaczyłam, nie usłyszałam, nie oderwałam się od fotela, nie wyśpiewałam w jakiejś wielkiej sali. Ale...mam dla siebie tu, teraz i w niektóre z dni, kiedy potrzebuję trochę siebie dla siebie. I w samochodzie kaseta nie do zdarcia. Od lat spełniająca perfekcyjnie swą rolę... Doskonały akompaniament podczas przemierzanych tras :)
Zauważyłam, że muzykę traktuję ostatnio bardzo osobiście...


http://www.youtube.com/watch?v=4wRIUtyzr04&NR=1 - Jeszcze jedna, prawdziwa Kaśka :)



Pobiegałam dziś i pochodziłam. Dobrze mi było.
"Nie pędź jak szalona przez życie. Zatrzymaj się czasem. Spójrz do swojego kalendarza. Sprawdź kartkę po kartce, dokładnie, żebyś nie zgubiła czegoś ważnego. Zastanów się nad każdą stroną pisanej przez siebie książki, żebyś czegoś nie przeoczyła. Rzeczy ważne często przychodzą nie w porę. Często mroczną nocą lub wczesnym świtem. Możesz być niezadowolona i odepchnąć, a potem żałować. Więc kiedy ktoś nie w porę zapuka do twoich drzwi, zastanów się, otwórz i uśmiechnij. Czasem wystarczy jedno słowo - czekałam."
:)

Barbara Pytlos
Recepta

sobota, 25 grudnia 2010

puk puk

czwartek, 23 grudnia 2010

Porwij nas :)

http://wrzutowiczka51.wrzuta.pl/audio/1ffsqnP4sVn/elzbieta_adamiak_adam_nowak_-_trwaj_chwilo_trwaj

"Witaj w krainie
wiecznej przyjemności
Wystarczy otrzeć się o zło
A zło już tak nie złości" :)

środa, 22 grudnia 2010

Od rana dziś ze mną :)

http://www.youtube.com/watch?v=jY1Z8vdYaNo

Z wieczornego spaceru wróciłam cała i zdrowa. Piękne lasy, urzekająca biel. Więcej opisywać nie trzeba, bo tego typu opisy stają się banalne, to trzeba zobaczyć, przeżyć ...
Wróciłam zmrożona. Przenikliwy chłód dał się w końcu we znaki. Ale czerwone policzki sprawiają, że uśmiecham się do lustra po powrocie. To mi się zawsze kojarzy z beztroską.

Święta. Wcześnie nie lubiłam, w tym roku pokonuję siebie. Gotowanie może stać się przyjemnością, a sprzątanie mnie bawi. Wystarczy tylko szybko podchwycić kroki do tańca z miotłą i rozpoczyna się bal nad bale.

Jutro trochę pozaplanowa Wigilia. Przygotowuję się już dziś, życzenia układam, żeby były szczere i wesołe.

Przykro mi się zrobiło, gdy przejeżdżałam obok domu, w którym mieszka niezamożna rodzina, czworo dzieci, którym rok i dwa lata temu przed świętami zawiozłam paczki w czerwoną czapę wystrojona. Tak się cieszyły...a w tym roku nie było nic dla nich. Musiałam więc wziąć sprawy w swoje ręce. Zrobię paczki i zawiozę im w piątek. Chcę dać tym maluchom odrobinę świątecznej atmosfery. Wszystkim bym chciała ją dać. I sobie :)

wtorek, 21 grudnia 2010

Marzeniem mym...

Mam plan. Nie, mam marzenie. Wolę mówić o marzeniach, bo gdy je się realizuje radość jest większa niż przy planie, to pojęcie takie biznesowe się wydaje.
Marzeniem moim jest ubrać się ciepło (obowiązkowo nieprzemakalne buty), wziąć pod pachę termos z herbatą gorącą (może być z prądem:) i iść do lasu, na drogi polne, do wiosek zimą końcem świata będących.
I już mam odzienie na siebie zarzucać, buty wiązać, wodę gotować, gdy rozsądek mówi- zgubisz się, mała..:)
Tak, jakaś obawa jest. Wejdę do lasu, pójdę przed siebie, myślom się oddam i ani się obejrzę, jak nie będę wiedziała, gdzie droga do domu. Śnieg sprawia, że noce są jasne, ale ja nawet za dnia potrafię w lesie zbłądzić.
Jednak, gdy słońce w górze, człowiek jakoś bezpieczniej się czuje i o wilkach złych nie myśli. Pójdę do lasu, powędruje w nieznane pragnienia własne i oddam się marzeniom. Zima jest przecież tak piękna tego roku :)

poniedziałek, 20 grudnia 2010

ciii

Spokoju we mnie od groma.
Bez krzyku, podnoszenia głosu, bez nerwów i narzekań, bez żalu i złości. Ukojenia doznaję. Błogości i opanowania.
Cisza tak pięknie gra, gdy siada się z zamkniętymi oczami gdzieś na białym pomoście...

Tylko...oczy chyba znów pomyliłam. Przecież to nic niezwykłego, że jak się mówi- prawe jest prawe, a lewe- lewe, ja prawe zrobię lewym. No i tak sobie noszę w oczach ciała obce, nie wiadomo w którym które i mam ubaw z siebie. Jestem niedorosła :)

Zielono

Czwarta nad ranem...

http://www.youtube.com/watch?v=nfp-DRAUN8E

Ja nie ja tą nocą, o czwartej nad ranem, opętana. Już piąta...

Śniadanie, kawa z mlekiem (a raczej mleko z kawą- mój przysmak, którego ostatnio zbyt wiele), ubranie, spacer na dworzec. Zimno, a ja chłodu nie czuje. Jakiś wiatr chce krzyczeć, ale nie tu, ja ci na te krzyki wietrze nie pozwolę:)
Stacja PKP. Nie taka jak wszystkie. Ktoś nadchodzi, przedziera się przez zaspy. Myślę- codzienna droga, jaką ta dziewczynka pokonuje idąc, a później jadąc pociągiem do szkoły.
Wsiadam z kilkoma osobami do ciepłego wagonu. Zapatrzona...w nicość. Magiczny poranek, za oknem- biel. Nie wiem, gdzie kończy się ziemia a zaczyna niebo. Niesamowity ten świat skrywający się pod kołdrą. Biało, a ja po łące zielonej wędruję, biegam, zrywam kwiatki. Biel zza szyby maluje w mojej głowie kolorowe obrazy. O poranku. I to wcale nie był sen. Ja tam byłam, w trawie zielonej śmiejąca się.


Po południu zaniosłam dzieciom paczki ze słodkościami. I słowo daję, większą radość miałam z tego niż one :)

piątek, 17 grudnia 2010

Poszłam dziś zaproszona na wigilię.
- Proszę Pani- biegnie do mnie troje maluchów- Proszę Pani, bo nasza pani powiedziała, że Pani będzie to my Pani zrobiliśmy aniołka.
I bałwanka jeszcze. I zdjęcie chcemy z Panią mieć. I zajęliśmy Pani miejsce. A Pani nam poopowiada coś? Bo Pani ostatnio opowiadała, opowie Pani znów? A ja z mamą ciasto piekłam, zje Pani? A ja sałatkę pomagałem robić, tam stoi. I piosenki śpiewać będziemy, to znaczy kolędy. Choinkę ubraliśmy. Proszę Pani, pokażemy Pani. Chce Pani zobaczyć? A mogę obok Pani usiąść?
Dzień...niezwykły dzień, wrażeń i wzruszeń pełen. A ta Pani uśmiechać się nie przestaje:)

Wynajęłam sobie lokum

Idę sobie ulicą. To znaczy oczywiście idę po chodniku. Chociaż obecnie chodniki wyglądają tak jak drogi- biało- brązowo, więc to nie ma dużego znaczenia po czym właściwie idę. Ale, jak na prawego obywatele przystało zapewniam, że po chodniku wędrowałam:)
Idę i podśpiewują piosenkę, z którą się dziś obudziłam, czyli Robertem Kasprzyckim i jego "Niebem do wynajęcia". Nucąc sobie w sobie, co często czynię. Raz za razem, myląc słowa radośnie stawiam krok za krokiem. I po którymśtam prześpiewaniu ocknęłam się- ja nie śpiewam w sobie, ale na głos. Fakt, nie na cały głos, nie na całe miasto, ale też nie w sobie.
Ja jak to ja refleksje nad tym z miejsca rozpoczęłam. Ludzie zapewne mijając mnie myśleli- wariatka. A może nawet dalej- idiotka, kretynka, chociaż o to staram się ich nie podejrzewać. A ja..co ja bym pomyślała taką dziewuszkę spotykając? Że jest fajna :) Tak, na pewno bym nie pomyślała o niej źle. Więc o sobie też nie myślę. Fajnie mi się szło podśpiewując, raźnie i wesoło. Trzeba lubić siebie, a nawet swoje dziwactwa. I ja lubię. Lubieję. O!



http://www.youtube.com/watch?v=x7FFHvN84c8

czwartek, 16 grudnia 2010

Jesteśmy swoim Szczęściem

Brakowało mi tego. Brakowało mi w ostatnim czasie, miesiącach, poczucia szczęścia.

Nie tylko uśmiechu, radości, ale właśnie szczęścia. Nie wiem, czy to dziś przyszło, czy wczoraj, ale czuje się szczęśliwa. Wystarczyła chwila. Chowanie w sobie emocji jest złe, wielu to wie, ale ile osób nie zdaje sobie sprawy z tego jakie cuda może zzdziałać uwolnienie z siebie zalegających słów?

Mnie ukoiło. Wystarczyło kilka zdań powiedzianych głośno, bym poczuła się uwolniona od swojej słabej strony. Góry mogę dziś nosić, śpiewać i tańczyć chcę, czekoladę zajadać. Niech nie mija ten cudowny stan.

Jestem szczęśliwa. Bo potrafię czuć, bo jestem człowiekiem, bo umiem przyznać się do słabości, bo nie chowam siebie w sobie, bo...życie mimo wielu złych chwil, cierpienia, które czasem przynosi i łez, których nie szczędzi, jest piękne. Dane nam raz. Byśmy żyli dla innych i dla siebie, byśmy byli szczęśliwi, z każdego wydarzenia czerpali naukę i nie załamywali się niepowodzeniami, a radowali, że są dla nas nauką. Piękną mimo wszystko.

Szczęście to to co mamy w środku a nie okoliczności, w których nam się coś dobrego przytrafia.
:)
Buzia może od uśmiechu boleć, tak, tak, może :)

środa, 15 grudnia 2010

W zgodzie ze sobą

W tym szaleństwie niepotrzebny jest rozsądek :)

Silence

http://www.youtube.com/watch?v=ZJN9prr40Ng


Zaczarował mnie chłopak...gdy wyszedł na scenę nic się nie wydarzyło, dopiero gdy podszedł do mikrofonu rozpoczęła się hipnoza :)

















A chwilę później oczarowała mnie kobieta...:)


poniedziałek, 13 grudnia 2010

Niebo bez gwiazd zimne,
woda pod nim szara.
Drzewo suche, owoców brak.
Chlebak pustkami świeci.
Miasto wyludnione.
Życie emocji pozbawione.
Ktoś świat w kolory tęczy zapragnąć ubrać.
Raz.

środa, 8 grudnia 2010

Sama bym się zapewne na wiele rzeczy nie zdobyła, nie podjęła decyzji takiej trochę wbrew wnętrzu swojemu, nie kierowała się rozumem przez wiele dni jeszcze. Na szczęście są zdroworozsądkowi, którzy potrafią wprost powiedzieć- Co Ty robisz, dziewczyno? Przestań! Oburzasz mnie! Nie jesteś w przedszkolu! Myśl!
I dzięki temu, dzięki rozkazowi myślenia- myślę. Staram się i zaczyna się udawać. Czasem serce chce coś krzyknąć, czasem...Ale..swoje już wykrzyczało.
Wydawać by się mogło, że zima to nadejście dość leniwego czasu. Ktoś tak mi niedawno powiedział. Gdzie on jest. Spadł śnieg, a ja nie mam czasu usiąść ot tak. Ciągle coś. Ganiam w jedną i w drugą. Lubię to. Pracując wyłączam się, nie ma nic obok, skupiam się na jednym. Niektórzy mogliby to uznać za wadę. Nic takiego. To moja zdolność wyuczona. Jeszcze nie tak dawno robiłam wiele rzeczy na raz. Kończyło się przeważnie dobrze, ale bywało różnie. Teraz muszę być offline, gdy czemuś się poświęcam, tak mi dobrze 

am I dreaming?

Myśliwiecka trzypięćsiedem.
Przyszło nagle. Za sprawą pewnego utworu Whitesnake.
Napisała i stało się. Pół Polski usłyszało co jej w duszy gra. Głos nie zadrżał, sama się dziwiła. Przepełniona emocjami, wzruszeniem, ale pewną siebie nutę zdołała wydobyć. Później czuła, że to nie ona, ona by czegoś takiego nie zrobiła. Diabeł jakiś, czy co.?
Ale nie żałowała. Zaczęła czekać i wtedy dopiero zdała sobie sprawę, że to było niepotrzebne. Chociaż...właściwie pomogło. We wszystkim. Po kolei targały nią przeróżne emocje. Od zdziwienia, przez żal, smutek, złość nawet, radość, dumę, aż do pustki. I tak zostało. Ale wie już, że człowiek zdolny jest do mnóstwa wielkich rzeczy.Później ktoś zapytał- i jak? i co? Bo dziennikarze, wbrew wielu sądom mają ludzkie odruchy.

środa, 1 grudnia 2010

Wyślij do wielu...

Nie lubię wiadomości wysyłanych łańcuszkiem. Większość osób nie lubi. Nie znoszę też wysyłanych hurtem życzeń. Urodziny, imieniny- dla każdego te same smsy. Idą święta, tu jest niewiele lepiej, żeby nie powiedzieć gorzej. Wesołych świąt, ładnych prezentów, puchu białego, bla, bla, bla, wszystkiego najlepszego z okazji Świąt. Wszystko ładnie, życzymy bliskim i dalszym szczęścia. Tylko...czy oby na pewno dla każdego chcemy tego samego? Nie. Ja wysyłając komuś życzenia (jeśli nie mogę osobiście), na chwilę przystaję. Pomyślę o odbiorcy, zastanowię się, przywołam w pamięci, uśmiechem w duchu obdarzę i piszę...Tobie życzę gwieździstego nieba, Tobie nieustającego poczucia wiary w Was i niesłabnących wspólnych uniesień. Tobie zapomnienia o tym co złe, Tobie wycieczki owocnej, Tobie rozwiązania problemów osobistych bądź służbowych. Tobie, z okazji Świąt dodam jeszcze życzenia sercem kierowania się, rozum to nie wszystko. Tobie życzę, bo o Tobie myślę. Życzę, bo jesteś dla mnie kimś ważnym, bo jesteś kochana/y, bo jesteś w moim życiu, chcę dla Ciebie wszystkiego dobrego i czegoś jeszcze specjalnego. Bo, nie jesteś "jedną/ym z wielu", jesteś kimś wyjątkowym, bo jesteś w moim życiu. Przystanę, pomyślę i życzę Ci tego, co dla Ciebie ważne.

wtorek, 30 listopada 2010

puchowo

Zima...Piękna, mroźna, biała .... jak każdego roku zaskoczyła kierowców, a przede wszystkim drogowców.
Myślę, że mogłabym polubić zimę...Może w tyn roku to się uda, tylko niech o słońcu nie zapomni :)
Zima...a ja w niej taka nieswoja...
Rzeczywistości, idź już, wracaj do domu, ja chcę jeszcze raz polecieć...

poniedziałek, 22 listopada 2010

Niewiadomoco się stało...

niedziela, 21 listopada 2010

Po szesnaste

Powstrzymaj się od złego. Złego w Twoim mniemaniu a nie opinii innych. Bądź wierny sobie i swoim zasadom.
Ale, staraj się unikać zła i pokus wszelakich. Zniszczą to, co masz. Dla chwili uśmiechu- nie warto. Chyba...

piątek, 19 listopada 2010

Ideały. Wierzę w ideały. W magię i niezwykłość... Wierzę. Wciąż, nieustannie i mimo wszystko. Wierzę w dziwne spętanie losu, w coś ponad rzeczywistością.
Tylko w ludzi idealnych nie wierzę. Nie ma takowych. Mówcie co chcecie- nie ma. Są tylko nasze wyidealizowane wyobrażenia o kimś.

czwartek, 18 listopada 2010

Biała gorączka

Wkurzyłam się dziś. Na siebie. Bo ja przeważnie na siebie się wkurzam, pomijając te nieczęste sytuacje, gdy wkurzam się na kogoś.
Bo czas już zaprzestać tych niecnych praktyk, proszę pani. Skupić się, rozsądkiem kierować, myśleć, myśleć, a nie "30 centymetrów ponad chodnikami", żeby pod chmurami nie powiedzieć.
Kosmetyczka w lodówce, kubek w chlebaku, kluczykami od auta drzwi mieszkania otwierane. Przestań już. Ogarnij się. Irytujesz tym roztargnieniem już nie tylko innych, ale i siebie.
Nie wyrzucaj umytych sztućców do śmieci, w szufladzie ich miejsce. W szufladzie.....:)


Bielszy odcień bieli.
Biały nie zawsze jest tak biały jak chciałoby się, żeby był. I nie chodzi wcale o jego bielszy odcień, ale o samą białość. Biały taki, taki , biały inny niż ten, niż tamten, ale podobny do tego. Od tych białości mdłości przyszły. Śnieg spadł i ta białość jego też jakaś nie taka. A może właściwa właśnie, a reszta całą to podróby?
Z białymi farbowymi plamami na brzuchu tudzież innych ciała mego skrawkach wyglądać muszę nie do końca zachwycająco. Na szczęście są szybkozmywalne. I bezboleśnie ;)

środa, 17 listopada 2010

be or not...

Malowanie- lubię. Odciski od malowania- nie lubię. Chociaż właściwie nie..., lubię. To poczucie pracy fizycznej.
A że wysiłku fizycznego przy malowaniu jakoś nie za wiele. Jesienną dawkę drzemiącej we mnie energii postanowiłam jeszcze inaczej spożytkować. Satysfakcja- gwarantowana. Ból gardła- też. Podobno nie umiejący oddychać na to cierpią. Podobno:) Z oddychaniem czy bez, z właściwym czy nie, pokonuje fale :)

Wiosna, to Ty?

Kto to mówi, że dzień kończy się wieczorem? ;) kto twierdzi, że noc nastaje o godzinie odpowiedniej. Wyglądam za okno o 5 a.m.- ciemność. Ale to jeszcze nic. Idę ulicą 15, 16 i trach- ciemność. Nie tak to ma wyglądać, nie tak...:) Jasności, słońca chcę. Żarówka setka nawet by nic nie dała. Za dniem długim tęskno mi. Do nieba o bezchmurność wołam, do świata, by kolory wiosny zarządził.
Media, media, media, media. Trąbią i trąbią jedne za drugimi- MAMY WIOSNĘ TEJ JESIENI. Gdzie ta wiosna ja się pytam. U mnie szaro i ponuro, deszczowo i wietrznie. Tylko w duszy jakby coś przygrywało, ale przecież mi zawsze gra:)

http://www.youtube.com/watch?v=U1F6zAWAsMo
Cudowności. Graj mi, graj nieustannie :)

niedziela, 14 listopada 2010

okna

Wyrzucą Cię drzwiami, pchaj się oknem. Stare to, oj stare...ale prawdziwe.
Tylko, niestety, nie mimo wszystko. Czasem warto zauważyć, że w którymś momencie można nie zauważyć, że godności jakby ubyło, więc opamiętajmy się, kiedy odpowiedni czas przyjdzie. Choćby dziś. Bo czasem to "jeszcze tylko raz, jeszcze tylko jutro" wyrządza krzywdę. Nam, nie komuś. A może to trochę tak, jak np z alkoholizmem? Albo innymi nałogami. Samo zło. Satysfakcja, przyjemność z czasem staje się męczącą potrzebą.

Pogoda piękna, wieczór ciepły, mazurski. Nastrojowa muzyka po głowie chodzi. Czy czegoś jeszcze braknie? Nie może.. :)

Okna. Tuż obok drzwi. Fascynują mnie. Porywają. I znów w zamyślenie popadam. Uwielbiam okiennice. Takie drewniane, skrzypiące każdego ranka i wieczora. Rozpoczynają i kończą dzień naszym rytmem. Czasem o nich zapominamy. Czasem zdarza nam się o wielu istotnych rzeczach zapomnieć. Ale...wracają:)

Luksus bycia (nie)sobą

Dzień...nie wiem który, ale jest bliżej niż dalej

Co zrobić, by wywrzeć możliwie najgorsze wrażenie?
Możliwości jest kilka. Niektóre wpadają do głowy od razu. Inne- nie.
- Nie być sobą
- Powiedzieć- jestem najlepsza/najładniejsza/wyjątkowa/zajebista. Przecież to jasne
- Opowiadać o sobie, nie pytając o nic- przecież ja jestem najważniejsza i w ogóle the most, więc co ja będę o sprawy innych dociekać
- Wredotę pokazać- Chcesz iść tam i tam? To idź sobie
- Nie pracuję, wolę spać, nie lubię robić nic
- Nie sprzątam- po co? I tak się nabrudzi
- Ładna jestem? Przecież wiem, że jestem
- Byłam z kimś niedawno, ale koleś był tak beznadziejny, że go zostawiłam, kwiatki mi kupował (hahaha)
- Porobisz mi zdjęcia? Wrzucę na główną
- Kupie psa, wpadniesz czasem, żeby go wyprowadzić?
- Nie chce mi się rozmawiać, jak chcesz mów, ja posiedzę
- Zimno mi, niewygodnie, za gorąco, piwo niedobre, kawa lura, jedzenie za tłuste
- Odchudzam się (przy wadze 42 kg) do koleżanki ważącej 63. Ty nie musisz, ale ja już słodyczy nie jem
- Pisać smsy pijąc z kimś kawę i....nie zwracać uwagi na drugą osobę.
Można zniechęcić do siebie ludzi bardzo, bardzo szybko. Chociażby się tylko taki eksperyment przeprowadzało...


Ważne zdanie w mej głowie- Blisko nie musi oznaczać obok.
I codziennie to powtarzam. Blisko- to o poczucie i uczucie przecież chodzi, a nie o odległość w metrach, kilometrach, milach itp.

sobota, 13 listopada 2010

Dasz gryza?

- Ty to nierozgryzalna jesteś
- Słucham?
- No, nie da się Ciebie rozgryźć
- Tak, wiem, usłyszałam, ale gram na czas, bo nie wiem co odpowiedzieć...
No właśnie. Zaśmiać się? Udawać, że się nie usłyszało? Poprosić o myśli rozwinięcie? Oburzyć się? Podziękować? Obrazić? Czy uśmiechnąć się i udawać, że poszło w zapomnienie, a w domowym zaciszu usiąść i spokojnie się nad gryzieniem innych zastanowić. To lepiej być w końcu miękkim, czy twardym? ;)

niedziela, 7 listopada 2010

"Podaj mi swą maleńką dłoń..." :)

Day 8- trzaskam


Mijający się i mnie (uśmiechnięci bądź ten nie) ludzie na ulicy są taką codziennością, że mało kto zwraca na to wszystko uwagę. Ja, stety bądź też nie, należę do tych zwracających uwagę właśnie na takie codzienności, które stają się dla mnie czymś więcej niż pochodnikowym spacerem, czy pędzeniem nie wiadomo gdzie.
Ludzie na ulicach. Z torbami, plecakami, bez bagażu, w rękawiczkach, szaliczkach, w krótkich spodenkach. Z zakupami, w drodze na zakupy, do fryzjera, do pracy, szkoły, na spacerze. Od momentu opuszczenia domu do powrotu w swoje kąty otwierają i zamykają kilka par drzwi. Przynajmniej jedne dwukrotnie. Ale wchodząc do klepu- drzwi, samochodu- drzwi, pracy- drzwi, muzeum- drzwi, teatru- drzwi, koleżanki/ kolegi- drzwi, rodziców- drzwi. Drzwi, drzwi, drzwi...
Masywne, czerwone, wysokie, z papieru, szklane, urzędowe...Drzwi do domu. Swojego domu i drzwi zatrzaskiwane nam przed nosem.
Drzwi intrygują. Są też wyraźnym, dla mnie bardzo wyraźnym, symbolem.
To powinno wyjaśnić moje nimi zainteresowanie, tym którzy o ów zainteresowanie zapytywali. Chcę już wyjść, mogę nawet zatrzasnąć za sobą drzwi.

piątek, 5 listopada 2010

Day 6

It`s easy if you try...

czwartek, 4 listopada 2010

Day 5- imagination

Z 30 dni, które mi pozostały mija piąty. Wszelkie pragnienia, marzenia, niespełnienia i spełnienia od wczorajszego wieczoru w mojej głowie. Było wesoło, a stało się świadomie i nijak.
Czy ludzie żyli by szczęśliwie, gdyby mieli wszystko czego pragną, czy spełnienie każdego marzenia dawałoby spełnienie? Nie. W końcu jedną z ważniejszych rzeczy w życiu są cele i dążenie do nich, stawianie sobie poprzeczek. Staranie się o urzeczywistnianie marzeń, własnymi siłami a nie po prostu bez wysiłku.
Gorzej, gdy coś, ktoś stoi na drodze do realizacji tego co dla nas ważne. A przeważnie staje i może o to chodzi, by pokonywać przeszkody lub je omijać. Ale przecież nie wszystko od nas zależy.

środa, 3 listopada 2010

Boli jakby trochę mniej, jakby lżej czasem bywa, serce w spokojniejszym rytmie czas po swojemu odmierza

Wiosno trwaj dopóty dopóki sił by radować innych ci wystarczy, lato nie kończ się, ogrzewaj tych, których chłód sobie przypodobał, jesieni złota nie mijaj, zostań, potrzebnaś jak muza. Odsuń od człowieka fale, która porwie go w głąb oceanu. Daj jeszcze chwilę, żeby mógł spełnić jedno z marzeń i uśmiechnąć się. Bo się udało.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Kolega z placu zabaw

niedziela, 31 października 2010

Praca, praca, bieganie i przyjemnościom się oddawanie, rozmyślanie i zadawanie sobie wciąż jednego pytania. To wszystko okazuje się być dość męczące, do tego stopnia, że w codziennym funkcjonowaniu zaczęłam być czymś w rodzaju automatu.
Pojechałam na kilkudniowy urlop. Już się skończył. Podróże podobno kształcą, a ja nie czuję się po powrocie mądrzejsza. Piękne krajobrazy w pamięci i poznanie nowych rzeczy mają wiele uroku. Ale o tym później.
Z lekką obawą spoglądam w przyszłość. Jakby wciąż bardziej niepewną. I...zaczynam mieć tego dość. Podejmowanie decyzji, ważnych decyzji, nigdy nie było moją mocno stroną. Ostatnimi czasy również myślałam- jakoś się ułoży. Samo. Okazuje się, że nic z tego. Należy (w końcu) wziąć swój los w swoje dłonie, poobracać nim trochę i wybrać najlepszą dla przyszłości alternatywę. Rzecz w tym, że nie tylko rozsądkiem człowiek kieruje się na każdym niemal kroku. Czasem chciałabym, żeby szkiełko i oko nad czuciem górowało. Myślałam, że tak potrafię, ale tej pewności we mnie coraz mniej i mniej i mniej. Mam nadzieję, że podejmę słuszne decyzje, jakiekolwiek by one nie były. Mój los w moich rękach(?).

niedziela, 24 października 2010

Nie chodzą nauki lasem

Nauczyłam się czegoś ważnego- związki się szanuje.
Nauczyłam się też widzieć to wieczne nieposzanowanie. Boleć zaczyna to, że ten kocha ją a na kawę idzie z inną. Ten z tą od kilku lat mieszka udanie, ale pleców umycie innej proponuje. A ta kocha mocno (a można słabo?) ale bez namysłu godzi się na towarzyszenie koledze w wycieczce po sklepach. W nieskończoność tak można. Jeszcze rok temu nie zatrzymałabym się na chwilę nad tym zagadnieniem. Dziś myślę. Odrażające. Niesprawiedliwe. Obłudne. A przede wszystkim smutne.
Ktoś mnie nauczył takiego- ważnego spojrzenia na powyższe. I za to mu tak w sobie dziękuję :)
Mimo wszystko...

sobota, 23 października 2010

zapisani

"To pisanie do Ciebie przypomina dłubanie patykiem w nieskończoności. List będzie szedł tydzień, a odpowiedź dostanę za dwa tygodnie!. W takich warunkach można sobie pisać eseje, ale nie listy!".

"Ona: Ten mój ostatni zbyt długi wyjazd jest wyjazdem znaczącym".

Czytam. Ileż w tym przyjemności. Kilka stron w gazecie a trafia tak daleko, w tyle miejsc we mnie. Proste słowa, które znaczą tak wiele. Piękna historia opowiedziana niby zwyczajnie...Niby.

środa, 13 października 2010

Miało być...dużo przede wszystkim. Ale i mnie w końcu dopaść musiało- brak słów. Niechęć w stosunku do myślenia i całej przyziemności.

sobota, 9 października 2010

Nie od parady rady

We dwie zaczęły klekotać jak młode boćki. Koleżanki z młodych szkolnych lat. Wypytały mnie o wszystko, jak i ja je, zresztą. Każda niemal sprawa stała się nad zwyczaj ważna, a skoro tak, musiałyśmy sobie radzić. O mężczyznach, chłopcach uroczych i nie, o randach i ich braku, o intrygowaniu i podrywaniu. Jak nastolatki. I tak miało być.
- Idz z nim na ten obiad!
- Racja, idz, bo pożałujesz!
- No ale ja nie wiem...
- Jak nie wiem? Zaprosił to idź, zakochiwać się nie musisz, a zjesz coś smacznego i wina się napijesz! (tak tak podejście kobiet XXI wieku)
- Ale ja nie lubię takich oficjalnych spotkań, wiecie koszula, krawat, restauracja, kieliszki. Ja wolę usiąść nad jeziorem z kurczakiemm w pudełku, sałątką w drugim, butelką wina w ręku. On chciał się ze mną umówić, to mógł chociaż coś wymyśleć.
- Ale co ci szkodzi? Idz to nam opowiesz jak było, jaki jest i po co chciał się spotkać
- Wiem po co. Sprowokowałam go ostatnio, rozmawialiśmy i w rozmowie wyszło, że mamy takie czasy, że kobiety zapraszają mężczyzn na spotkania, proponują umówienie się, a ja, mimo, że też bym mogła kogoś zaprosić, gdyby mi się podobał, jednak wolałabym być zaproszona. Tradycjonalizmu trochę we mnie
- A do kina cię nie zapraszał?:)
- Nie jeszcze
- Jeszcze?
- Bo ja mam wrażenie, że nie odpuści. Mnie ta znajomość jakoś nie bawi, on to zauważa i zaczyna dziwne rzeczy mówić
- Ale co?
- Że jest przerażony, że na mnie czeka, chociaż tak mało mnie zna, że jestem niesamowita, zaskakująca, że chciałby mnie poznać, że go intryguje, że myśli, że staje się ważna, nooo takie różńe rzeczy
- Ty wiesz co, to może ty z nim nie idż na ten obiad
- Mówiłam wam przecież, że nie wiem czy to dobry pomysł
- On się zakochał w Tobie, na pewno, a jak nie to się zaraz zakocha, po obiedzie na pewno
- Idz, wystrój się, wymaluj, rozkochaj w sobie i przestań się odzywać. Niech mają! Zrób tak, zrób, zrób, zrób
- Nie umiem. Nie chcę się mu podobać. Jeśłi pójdę to ubana w wyciągnięty sweter i bez makijażu. Kiedys tak zrobiłam w ramach eksperymentu. Nic nie dało. Przesłąnia nie odebrał
- Pewnie go słowem oczarowałaś
- Wredotą chyba i uszczypliwością
- Idź na ten obiad! Ja taka ciekawa jestem co wyniknie
- Nic nie wyniknie, nie pójdę dla Twojej frajdy

I taaaakie nie kończące się. Iść czy nie iść? Z igły widły, a danie stygnie :)

czwartek, 7 października 2010

Listy ludzie słali

W piątek rozpocznie się ładne święto- Tydzień Pisania Listów. Napiszę coś do każdej ważnej dla mnie osoby. Zapakuję w kopertę, nakleję znaczek i wrzucę do skrzynki. Żal mi, że zanikają listowe zwyczaje. Czasem wysyła się kartkę z wakacji, chociaż i tak teraz częściej jest sms z pozdrowieniami. Szkoda, uwielbiam pisać listy, myśląc w tym czasie o odbiorcy, a jeszcze bardzie, pewnie jak każdy, lubię je dostawać.
Jakaś magia, czar, tajemnica i sentyment, wiele rzeczy schowane w kopercie, którą później ktoś rozrywa...:)

Dziś już nic więcej. Uśmiechu dużo we mnie.
W nocy na zielonym tle anioła namalowałam. Mojego Stróża.

środa, 6 października 2010

Podarty rozkład

Wychodzi rano uśmiechnięta z domu, zamyka drzwi i zbiegając po schodach w myślach układa plan dnia, myśli o kolejności wykonywania obowiązków i późniejszym odpoczynku. Po niecałej godzinie zamyka inne drzwi. Blada. Gdyby musiała coś powiedzieć, nie potrafiłaby. Nawet myśli zdawały się gdzieś ulotnić. Wsiada do samochodu. Ręce i nogi trzęsą się. Jakimś młotem w głowę dostała. Nie może prowadzić. Przejdzie się. Ludzie na zakupach, w drodze do pracy, szkoły. Tacy zwyczajni, jak każdego dnia. Chciałaby płakać, nie może sobie na to pozwolić. Pójdzie do pracy i jak gdyby nigdy nic zajmie się tym, czym powinna. Nie ma już rozkładu dnia dzisiejszego, ani jutrzejszego, nie ma planów (jakich planów?!). Pustka. Nic. Marzy żeby przyszedł już wieczór. Wtedy popłacze, a może spakuje się i pojedzie gdzieś na chwilę. Nie, nie można tak gnać bez końca, musi być silna. Nie powie nikomu, po co inni mają sobie czymś jej zaprzątać głowę? Nie zniosłaby ani jednego pytania. Jeszcze nie. Może zaśnie, przecież jest szansa, że za tydzień znów wyjdzie słońce.

sobota, 2 października 2010

szept wstydu nie zna

Kogo...czego słuchać, gdy tyle głosów wokół?
Serce szepce do ucha po cichu swoje, głowa rozumu nie wyzbyta krzyczy co innego, a obce zupełnie głosy mówią rozkazująco co czynić. Co dalej? Zbyt wiele we mnie wątpliwości, niepewności, wszystko posypało się na zbyt wiele części, bym była w stanie podjąć decyzję. Nie ważne, czy słuszną, ale jakąś w ogóle. By nikomu nie było źle. Walczyć? Poddać się? Iść na łatwiznę? Nie robić nic? Czegokolwiek bym nie uczyniła, mam wrażenie, że kiedyś będę żałowała. Ale zawsze byłam zwolenniczką twierdzenia, że lepiej coś zrobić i żałować niż żałować, że się nie zrobiło. Ale...co ja mogę? Czasem nasz los wcale nie w naszych rękach. I say a little prayer...

ciii...

"Otwarty Mikrofon", "Szansa na sukces" i "Jaka to melodia" w wersji samochodowej i parkowej. W duszy jakaś "nieswojość".

- A może coś Ci zagrać?
- Zagrać, zagrać
- Na wesoło?
- Tylko na wesoło
- Ale nie śpiewaj, ok?
- Dlaczego?
- Po prostu nie śpiewaj
- ok

Nie śpiewałam bo nie znałam słów trochę znanych, trochę zmyślonych, trochę z innego języka zapożyczonych. Zdecydowanie na wesoło.
Zimny ten październik, dopiero co przyszedł a już postraszył. Gdyby nie wyszukane w czyjejś szafie odpowiednie odzienie, noc nie byłaby tak udana.

Powstrzymuje się przed pisaniem o tym co dzieje się wokół i w środku, we mnie. Nie z obawy, nie z tajemniczości, ale z jakiegoś strachu, obawy. Słowa wypowiadane głośno stają się ciałem. Wyobrażam sobie, że jak czegoś nie mówię głośno to tego nie ma, albo jest tylko trochę i jak się poudaje, że nie istnieje, to zniknie samo.


Rudość mi minęła i wredota w rudości swoje źródło mająca też.

czwartek, 30 września 2010

Czas i zakochanie

"Nie trać czasu z kimś kto nie ma go, aby go spędzać z tobą"
G.G. Marquez

Wiele prawdy zawiera się w tym zdawałoby się niepozornym zdaniu. Ja nie potrafię nie rozmyślać nad nim. Skłania do refleksji. Każe wspomnieć, że zbyt wiele czasu roztrwoniłam w taki właśnie sposób. Niesłusznie, są przecież tacy, którzy zawsze znajdą czas, choćby na rozmowę, gdy tylko czują, że dzieje się coś co sprawia, że nie chcemy/ nie możemy być sami. Tak jak my mamy czas dla nich, bo...są ważni, są osobami znajdującymi się, być może, w potrzebie. Jak możemy nie mieć czasu dla drugiego człowieka, a przede wszystkim dla kogoś ważnego? Jak wiele osób przedkłada pogoń za pracą i pieniędzmi nad dobro bliskich? Warto czasem zrezygnować z czegoś, nawet jeśli miałoby być to obowiązkiem, po to...żeby być, bo...
"Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście"
Wacław Buryła
Nie można traktować tego jako poświęcenie, czy powinność. To płynące prosto ze środka dobro. Każdy przecież je ma. Chociaż trochę...Chciałabym, pewnie zbyt naiwnie, aby miał. Swojego czasu mocno w to wierzyłam...



Dziś, po raz kolejny, uświadomiłam sobie, że moje miejsce jest na Mazurach. I to wcale nie jest tak, że gdzie indziej czuje się źle, czy nawet nieswojo. Nie, potrafię się bawić, podumać i śmiać do rozpuku. Ale, po jakimś czasie, ciągnie już niemiłosiernie i do moich ścian i do moich jezior i lasów. Wracając do domu, gdzieś ok. 50 km przed własnym łóżkiem z własną pościelą upajam się wjeżdżaniem w swoją krainę. Uśmiecham się do siebie pod nosem i śpiewam coraz głośniej. Uwielbiam te chwile. Nie chciałabym żyć w żadnym innym miejscu. Tyle czasu, lat spędzonych wśród zbiorników wodnych, a ja... wciąż zakochana (nie zabujana), z każdym wyjazdem mocniej :)

wtorek, 28 września 2010

pieczemy według przepisu

Zamieszania całkiem sporo, trochę pogody w duchu, nutka niejasności, zdroworozsądkowe podejście ze szczyptą marzeń, ucieczki chwil kilka, rozmyślania, odrobina podirytowania plus chęć znalezienia ostoi nie tam, gdzie drogowskazy, czy wszystkie znaki na niebie i ziemi nakazują. Wtorek i ja.

ruda koniara

Stajnia. Siodło pod pachę i w stronę boksu. "Ubieranie" konia na wycieczkę. Trasa leśno- wyżynna.
- Czy na pewno da Pani sobie rade? Długo Pani nie jeździła?
A to aż tak widać obawy? Trzeba je ukryć...
- Jasne, że dam radę. Ale godzinka, półtorej wystarczy, chciałabym móc jutro chodzić
- W drogę w takim razie

Wszystko jest- bryczesy, wyglansowane oficerki, toczek i palcat w dłoni (tak dla lepszej prezencji raczej niż z potrzeby).
Kasztanek ma już jeźdźca. Popręg dopięty, strzemiona wyregulowane i chęć przygód niezapomnianych w kieszeni.
Te półtorej godziny niech opisze ktoś inny, kto potrafi...
Powrót.

- Dzień dobry, a Pani jeździ?
- Jeżdżę
- A pouczy mnie pani?
- Ale ja nie jestem instruktorem, nigdy nikogo nie uczyłam
- Nie szkodzi, zawsze musi być ten pierwszy raz... To jak?
- Dobrze, spróbujmy. Proszę iść wybrać sobie toczek.
- Toczek?
- Noo, taka czapka twarda :)
- Aha, to zaraz wrócę
Z toczkiem na głowie i chyba drżącymi lekko kolanami pyta to i jak. Co wiem, tłumaczę. Kasztanek zniecierpliwiony.

Zaczynamy.
- Proszę lewą nogę włożyć w strzemię, niech Pan sobie je przytrzyma, będzie łatwiej. Lewą ręką złapać siodło z przodu, prawą można z tyłu i na górę.
Uff, czwarta próba udana, siedzi.
- Nogę tutaj, do przodu, na siodło, ja wyreguluję strzemiona. Wodze trzyma się..o tak, mały palec pod spód
Lonża przypięta. Let's start.
Parkur w błocie tonie, prawdziwy chrzest butów.
- Wodze sobie przełożymy, o takt i przypniemy, póki co nie będę potrzebne, poćwiczymy, żeby z koniem się oswoić. Prawą ręką dotkniemy czubka lewego buta...lewą ręką prawego ucha konia, nogi ze strzemion...lewą przekładamy nad szyją konia, siadamy bokiem...świetnie, teraz tyłem, da się, na pewno się da, ręce na biodra...

A teraz powiem jak się jeździ..przykładamy łydki, nie kopiemy, Przykładamy...
- Jutro też możemy się pouczyć?
- Pewnie, że możemy
Kto więcej otrzymuje z takiej lekcji- uczeń, czy nauczyciel?

Pasje....

niedziela, 26 września 2010

Pasja

Warto czasem zajrzeć w oczy z błyskiem. Ileż można się dowiedzieć od osób, które je mają. To ludzie z pasjami. Opowiadają o swoich zamiłowaniach z wielką fascynacją. Czasem nawet nie zdają sobie z tego sprawy.
Zdarzyło mi się ostatnio rozmawiać z kimś, kto żyje swoimi pasjami. Mówi o nich, o czymś najważniejszym, z takim właśnie błyskiem.
Zapytałam po wysłuchaniu części opowieści czy zdaje sobie sprawę z tego, że ja nie mam pojęcia o czym mówi. Tak, oczywiście, że to wiedział. Spokojnie zaczął wszystko tłumaczyć. Bym zrozumiała tego bzika, bym wiedziała, że w czymś takim co dla niego jest najważniejsze można się zakochać. I ja wiem, ze można. Każdy ma coś "swojego". No dobrze, prawie każdy. Dla jednych jest to coś co ma jakieś znaczenie, dla innych coś ponad co nie ma nic. Uwielbiam opowieści o pasjach, cenię bardzo ludzi z pasjami. Lubie spotykać się z takimi osobami i słuchać wszystkiego co mówią. Tak wielu rzeczy można się dowiedzieć, przez chwilę spojrzeć na świat czyimiś oczami, przez pryzmat czyiś fascynacji.

Ciepły wieczór, z deszczem i kolorowym parasolem...Po drodze wyśpiewywane "Ktooo dzisiaj wygrał mecz? Piaaast GKS". :)

Zaskoczenie

Niespodzianki- bywają udane, są miłe. To słowo samo w sobie jest pozytywne.
Ale, nie wszyscy je lubią. Ja niestety nie przepadam za niespodziankami. Myślę, że to dlatego, że mnie krępują.
Bardzo lubię natomiast być zaskakiwana. I nie, nie, nie, nie jest to to samo co niespodzianka. Zaskoczenie pozwala mi sądzić, że życie nie jest proste i oczywiste, że zdarzają się sytuacje, których się nie spodziewaliśmy. Niespodzianki są dobre, urocze, doceniamy je często. To bez wątpienia miłe, że ktoś zrobił coś z myślą o nas,że w najmniejszym choćby stopniu wysilił się, byśmy byli zadowoleni.
A zaskoczenie...pozwala wierzyć, że szarość bywa, a nie jest, że nie wiemy wszystkiego, że są sprawy o których istnieniu nie mamy pojęcia i wreszcie, że ludzie bywają nieobliczalni w pozytywnym znaczeniu tego słowa.

Poszłam na jakiś konkurs piosenki. Ot, impreza jakich wiele- scena otwarta dla wszystkich, tych grających i śpiewających. Rewelacji nie było. Piosenki znane, radiowe, jakaś szanta w międzyczasie itd.
Na scenę wyszedł chłopak. Lat ok.20. Z tych, co to edukację na szczeblu gimnazjum nie tak dawno ukończyli. Niczym się nie wyróżniał- szara bluza, jeansy i trampki. Uśmiechnięty ustawiał sobie mikrofon. Zastanawiałam się co zaprezentuje, staram się obstawić jaką piosenkę zagra i zaśpiewa. Młodzieniec wziął gitarę i zaczął:


Odkąd pamięta zawsze stała
Na toaletce obok lustra
W białych baletkach wychylona
W powietrzu uniesiona nóżka
Nudziła się wśród bibelotów
Kurz wyłapując w suknie złotą
I tylko z dołu perski dywan
Czasem jej puszczał perskie oko.

Ref. Laleczka z saskiej porcelany
Twarz miała bladą jak pergamin
Nie miała taty ani mamy
I nie tęskniła ani, ani.....

Aż dnia pewnego na komodzie
prześliczny książę nagle stanął
Kapelusz miał w zastygłej dłoni
I piękny uśmiech z porcelany
A w niej zabiło małe serce
Co nie jest taką prostą sprawą
I śniła, że dla niego tańczy
A on ukradkiem bije brawo

Ref. Laleczka z saskiej porcelany....

Jej siostrą była dumna waza
A bratem zabytkowy lichtarz
Laleczka z saskiej porcelany
Maleńka śliczna pozytywka.

Lecz jakże kruche bywa szczęście
W nietrwałym świecie z porcelany
Złośliwy wiatr zatrzasnął okno
I książę rozbił się "na amen"
I znowu stoi obok lustra
Na toaletce całkiem sama
I tylko jedna mała kropla
Spłynęła w dół po porcelanie

Laleczka z saskiej porcelany
twarz miała bladą jak pergamin
na zawsze odszedł ukochany
a ona wciąż tęskniła za nim
Jej siostrą była dumna waza
A bratem zabytkowy lichtarz
Laleczka z saskiej porcelany
Maleńka smutna pozytywka...

Laleczka z saskiej porcelany

Genialne zaskoczenie. Bawiłam się świetnie śpiewając razem z nim. Opowiadałam o tym później różnym znajomym i.... kolejne zdumienie- ok. 50 proc. moich znajomych nie znała tej piosenki. Jak to możliwe? To nie każdy nucił swojego czasu "Laleczkę"?



"Rzuć wszystko i chodź się całować !
Człowiek żyje tylko wtedy, kiedy kocha. Są takie chwile kiedy trudno mi w to uwierzyć, ale przez większość dni czuje, że żyję i, że miłość jest tego powodem".
Na takie zdanie dziś się natknęłam, sporo w nim ładnej prawdy :)

sobota, 25 września 2010

Przepraszam...



Na szybie palcami siebie dziś namalowałam. Tańczącą do hitu na czasie "love the way you lie"
Krajobrazy za oknem zmieniały się raz po raz, a w mojej głowie wojna. Dziesiątki myśli każą układać całość. A ja nie chcę żadnych puzzli, zaczynam odnajdować się w takim bałaganie. W moim małym rozgardiaszu, który sobie sama sprawiam i który powiększa się z dnia na dzień, jestem sobą. Muzyka wciąż kroczy przy mojej nodze z poezją się mieszając. Na wesoło.
Rozmyślania końca nie mają, ależ się porobiło- zostałam myślicielką. Z tym też jest mi do (u)śmiechu. Lubię moją rzeczywistość.


- A Pani wie, że my tu będziemy tęsknić za Panią?
- Wiem, ale szybko wrócę
- To my poczekamy i...może przygotujemy niespodziankę
Niespodziankę...
- Dobrze, poczekajcie i przygotujcie, ja też będę tęskniła
- A szybko Pani wróci?
- Tak, bardzo szybko
- To super!
- Ja też się cieszę, długo bym bez was nie wytrzymała
- Naprawdę? Lubi nas Pani?
- Naprawdę. Bardzo lubię
- To my będziemy czekać
- Do widzenia

Radość. Tęsknić będą, to miłe, naprawdę przyjemne. Uśmiechy, które zobaczy się po powrocie zanim zabierze się za czytanie "Mikołajka".

piątek, 24 września 2010

Dzień, zwykły dzień...

Piątek rozpoczął się od spóźnienia w każde z możliwych miejsc. Ale słońce grzało, niebo błękitem rozjaśniało miasto, a ludzie wokół uśmiechali się.
Szpilki "e" zapakowane, podobnie jak spódnica "e" i "e" żakiecik. Okazja jest w końcu wyjątkowa. W szampańskim nastroju przemierzyć miałam 20 kilometrów. Po drodze niespodzianka- pierwszy w życiu mandat i pierwsze punkty karne. I nadal uśmiech. Nawet panom policjantom się udzielił mój humor. Nie chcieli obdarować mnie kwitkiem...naprawdę nie chcieli. Pożartowaliśmy trochę, porozmawialiśmy i ruszyłam dalej, ostatnie kilka kilometrów przemierzyć. Pośpiewując wbiegłam do domu.
Dwa telefony służbowe i ogarniania się ciąg dalszy.

W końcu porażająca wiadomość- kolejny wypadek śmiertelny w okolicy. Tym razem zginęła 20- letnia dziewczyna. To za każdym razem boli. Nie potrafię pozostawać obojętną wobec takich informacji. Jest mi tak strasznie przykro...Podobnie jak ostatnim razem, tak i teraz- Musiałam uciec na chwilę. Tym sposobem dotarłam w jedno z najbardziej urzekających miejsc w jakich zdarzyło mi się być. Zaczarowana wioska skłoniła do refleksji, pozwoliła w spokoju pomyśleć i trochę ukoiła żal po śmierci kolejnej, tak młodej ofiary.

Urlop. Wolne albo ucieczka- dziś tego nie wiem. Wyjeżdżam. Kraków?

Cudowny księżyc, cudowny...

czwartek, 23 września 2010

Zapowiadała, zapowiadała, aż w końcu przyszła. Pani Jesień. Dziś od rana jest słoneczna, jaka będzie w najbliższych dniach/ tygodniach nie wiem, ale...
Bądź złota, piękna i ciepła, pozwól się polubić.

Zgarniaj co najlepsze!

Kozuniu...dziś dla Ciebie

Tyle wspomnień, tyle wspólnego uśmiechu, śmiechu i opowieści w naszej siostrzanej przyjaźni się zawiera...
Wspólne łobuzowanie na ulicy, skakanie przez płoty i po stodole, jeżdżenie furą z dziadkiem i mnóstwo dziecięcych tajemnic.
Ileż to listów napisanych, zwierzeń nastolatek "poprosił mnie o chodzenie", "chciał mnie pocałować", "ta to jest głupia" itd. Mam do dziś gdzieś te koperty, ubaw po pachy gdy je otwieram, kiedyś ci pokażę:)
Posiedzenia przy robieniu makijażu (tak, tak, rozjaśnimy zaraz, nie jest za mocno), drinkowanie, wyprawy piesze, czy rowerowe do Ukty, Nidy, Rucianego, "na Wojnowo", czy na most po prostu. Wracanie nocą albo o świcie. Ogniska, grillowanie, kąpiele w rzece w dzień i "po godzinach" z piaskowym peelingiem.
Niezliczone spacery, plotki, pokładanie się ze śmiechu, czasem łzy. Imprezy, zabawy i tańce. (aaa, nawet chłopaka miałyśmy jednego:)).
Jeśli w jakąś rozmowę wkradał się którejś smutek, szybko znikał, bo druga potrafiła go przepędzić. Nadal potrafi:)Ty, zresztą wszystko potrafisz:) Nigdy nie może być z Tobą nudno, cicho, smętnie, zawsze znajduje się "coś". Choćby krojenie chleba po trawie w stodole (nie mogłam się powstrzymać).
Spacery po giżu, likierek spijany nad jeziorem, obżeranie się lodami, maskowanie w sklepie. I wiele, wiele innych. Jeszcze dużo takich chwil przed nami, prawda?

Tęsknię, kocham więc tylko tego co dla Ciebie najlepsze mogę dziś życzyć.
Z okazji 26 urodzin!
Żebyś wciąż uśmiechała się szeroko i nie napotykała na swojej drodze żadnych przykrości, była jaka jesteś- najlepsza!
Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo chciałabym Cię dziś uściskać...Zaśpiewam chociaż "sto lat" pod nosem...Cieszę się, że Cię mam.

P.S. Wyjechałaś, pośmialiśmy się, pożartowaliśmy, ale mogłabyś już wrócić, bo nam tu wszystkim bardzo Ciebie brakuje

środa, 22 września 2010

Mistrzostwo

Wesołość. Sobie, Tobie, Tobie, Tobie i Tobie ją dam. Podzielę się, żebyście też mogli się uśmiechać. Żeby wszystko dookoła było wesołe i pogodne. Piękne słońce w dzień, zachwycający księżyc nocą. Chwilo trwaj, póki potrafimy Cię docenić.


Pani wygrała. Była Pani najlepsza. Teraz nie ma Pani sobie równych.
Najpierw była mistrzynią województwa, potem Polski, a wkrótce może świata. Pani jest najlepsza...Najlepsza w swojej kategorii (na trzy startujące)...najlepsza...

Czasem nachodzi nas chęć "przejścia się". Wtedy chyba nie warto myśleć o tym, że późno, ciemno, zimno, wieje. Najlepiej nałożyć buty i wyjść. No to idę :)

wtorek, 21 września 2010

close your eyes

When I need you
I just close my eyes and I'm with you
And all that I so wanna give you
It's only a heartbeat away

When I need love
I hold out my hands and I touch love
I never knew there was so much love
Keeping me warm night and day

Miles and miles of empty space in between us
The telephone can't take the place of your smile
But you know I won't be travelin' forever
It's cold out but hold out and do I like I do

When I need you
I just close my eyes and I'm with you
And all that I so wanna give you babe
It's only a heartbeat away

It's not easy when the road is your driver
Honey that's a heavy load that we bear
But you know I won't be traveling a lifetime
It's cold out but hold out and do like I do

Oh, I need you

When I need love
I hold out my hands and I touch love
I never knew there was so much love
Keeping me warm night and day

When I need you
Just close my eyes
And you're right here by my side
Keeping me warm night and day

I just hold out my hands
I just hold out my hand
And I'm with you darlin'
Yes, I'm with you darlin'
All I wanna give you
It's only a heartbeat away

Oh I need you darling


Od wczoraj jest przy mnie ten nostalgiczny utwór. Na wesoło podśpiewuje go sobie pod nosem, nie jest przecież smutny, tylko tak brzmi :)

niedziela, 19 września 2010

Zawstydzające wspomnienie. Mówić o nim nie mogę, bo wstyd mi, że jest. Ależ tu gorąco...
Pewne zdarzenia pamięć powinna kasować po przyciśnięciu guzika "A"- automatycznie.

Kładąc się w nieswoim domu do nieswojego łóżka miewam kłopoty z zaśnięciem. Zegary śpiewają, ściany szepcą, jakaś nieznośna mucha tańczy. Lubię wsłuchiwać się w te cisze. Tak, jak każdy dom ma inny zapach, tak w każdym noce inaczej do snu kołyszą.

Dziś przyśniła mi się miłość. Stukała w okno, a ja nie chciałam jej otworzyć. Gdy już się zdecydowałam porozmawiać z nią, okazało, że okno się zacina. Chciałam drzwi uchylić, ale były zablokowane. W końcu weszła piwnicą. Wypiłyśmy kawę, poopowiadałyśmy sobie różne historie, pośmiałyśmy się. Musiała na chwilę wyjść. Zniecierpliwiona, gdy długo nie wracała postanowiłam wybiec za nią. Nie wiedziałam, że ona właśnie do domu wchodziła. Nie znalazłyśmy się. Gdy ja z kolei do domu wracałam, ona zdążyła mnie uprzedzić, wyjść. Uznała widocznie, że nie warto na mnie czekać. Minęłyśmy się.

sobota, 18 września 2010

Wstałam rano, dresy nałożyłam i pobiegłam do lasu. Trochę to nierozsądne pewnie, ale chciałam poczuć się zdrowa.
Zatrzęsienie grzybów i grzybiarzy. Owszem, lubię pyszną zupkę kurkową i kilka innych grzybowych potraw, ale ile można to zbierać? Jednakże rozumiem miłośników grzybobrania więc owocnego przeszukiwania ściółki leśnej im życzę:)

Września dzień osiemnasty. Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o nim. Ile to było lat temu? Siedem? Osiem? Sześć? Dziś już nie pamiętam, chociaż skłaniałabym się ku siódemce. Scena balkonowa. Nie pamiętam całej rozmowy, skupiłam się na jednym zdaniu, nie wiem, czy można je obietnicą nazwać. Nie wiem już dokładnie gdzie byłam pięć lat później, to nie ma znaczenia. Pamiętam jedno- oczekiwanie, które rozpoczęło się już kilka dni wcześniej. Osiemnastego w południe marzyłam już o wieczorze, a wieczorem, żeby już był dziewiętnasty. Nie chciałam, żeby jeszcze kiedykolwiek nadchodził 18.09. Wszystko puściłam w zapomnienie. Łatwo mi to przyszło. Przez tych kilka lat zdążyłam zapomnieć, że kiedyś to było dla mnie czymś...ważnym? W ubiegłym roku osiemnasty września dzień znów dał o sobie znać. Tym razem był szczęśliwy i już na pewno zostanie w pamięci na zawsze.
Dziś Janek kończy roczek. Wszystkiego Dobrego maleństwu naszemu drogiemu!

piątek, 17 września 2010

Jaka tam zmienność :)

Nie ma to jak wprawić się w szampański nastrój. Kobieta potrafi! Wszystko potrafi, wszak siła w jej kobiecości drzemie. Wystarczy tylko w odpowiednim momencie ją obudzić. Dobrze jest, taaak- dobrze.
Teraz pójdę wydoić krowy i z obornikiem się uporać. Gumiaki nałożę do tego. Na koniec z latarką powyrywam marchew z ogródka i zupkę kurkową na jutrzejszy obiad ugotuję. Potem czas na rozrywkę przyjdzie. Obowiązki przede wszystkim. Sielankowo... :)

ոչ թե ես

Zdarzają się dni, kiedy ma się dość. Całego świata. Dziś jest mój dzień "samej ze sobą". Trwa od wczoraj. Ale już od pięciu dni czuję się tak, że ciężko podnieść się z łózka. Boli najmniejsze dotkniecie czymkolwiek czegokolwiek. Wściekam się na wszystko, nie znoszę złego stanu ciała i...mam dość tej całej kołomyi.
Nie chcę już żadnej tęczy.
Biorę do ręki telefon, kasuje zbędne numery i wszystkie wiadomości. Loguję się na pocztę i kasuję maile. Po kolei jak leci, nie skupiając się na żadnym, po co mi coś co było. Służbowo, prywatnie- nieważne. Potrzebuję spokoju. Chcę żyć w zgodzie z samą sobą. Dziś, jutro i zawsze. I już wiem, że niczego nie muszę sobie udowadniać, bo wszystko, co zawracało mi dotychczas głowę stało się nie wiedzieć czemu takie proste. Wiem już, wiem. To wystarczy.


Bilet na Ibizę zakupiony. To nie jestem ja. Dlaczego nie Rumunia? Ukraina? Chociaż Słowenia moja wymarzona? Wakacje na wyspie zdecydowanie nie są moim marzeniem. Jak to w ogóle brzmi- Ibiza. Banał. Ani cieszy, ani martwi- ot, urlop spędzić z dala od znajomych twarzy. Zresztą, do tej chwili oderwania od pracy dzieli mnie jeszcze trochę czasu, wszystko może się zmienić.
Uknułam plan. Wesołość mi to niestety przyniosło. Sama zapewne na tak perfidny pomysł bym nie wpadła, ale jedna z tych, co to rozumieją rzuciła nim jak z rękawa i został powszechnie zaakceptowany. Wiadomo było co i po co. Do przemyślenia pozostało jak, gdzie i kiedy. Ileż radości ze sobą niosło to zła obmyślanie...wstyd. Ale czasem dobrze zobaczyć jak to jest być tak zimnym, zimną...Bez nutki subtelności i kobiecej delikatności.
Zaczęłam z wyrafinowaniem realizować zamiar i wszystko zmierzało ku celowi, gdy....z przyczyn ode mnie niezależnych cały mój misterny plan....
Żal, że nie zdołałam w tym ostatecznym starciu swoich sił spróbować. Może kiedyś nadarzy się inna ku temu okazja. Nie ma tu się czym chwalić, ale przekonałam siebie, że mogę działać wyzbywszy się emocji, z klapkami na oczach zmierzać do wyznaczonego celu. Jak bardzo zły by nie był.

środa, 15 września 2010

Podobno jeszcze jesień nie nadeszła, wiec ja się pytam co robi to szare niebo nade mną?
Wypisze i wymaluje dziś świat jakim chce, żeby był, albo dla zabawy, jaki przedstawię "rzeczywistość moimi oczami widzianą".
Choroba mnie dopadła, choroba jasna. Ciężko, ponuro, a do tego wszelkie możliwe ciała dolegliwości. Chociaż to w końcu nie jest takie złe, skoro coś czuję.

Łóżko- jedyne marzenia ostatnich dni. No, może jeszcze litr gorącego mleka z miodem, dawkowanego po 250 ml :)

Stanęła ze swoimi wymarzonymi skrzypcami pod oknem. Padało. A jej łzy płynęły po policzkach, gdy smętne melodie spod smyczka wypływały. Ona- skrzypaczka- symbol wrażliwości, delikatności, subtelności i kobiecości.
Wczoraj wzięłam skrzypce do ręki. Magia...

poniedziałek, 13 września 2010

A ja mew nie lubiłam...bądź

Miało tu dziś powstać tak wiele słów emocjami powodowanych. Tak wiele dzieje się we mnie... Chciałam, a wręcz musiałam wyrzucić to wszystko z siebie.
Poniedziałek przywiódł mnie na pomost.
Pisk mew wokół, kaczki proszące o jedzenie pływają na wyciągnięcie ręki. Dziś nie da się o niczym innym. Dziś piękno Mazur jest moim wszystkim. Woda szeroka przede mną. Bezkres otchłani. Tak jest dobrze, żadnych emocji większych nie potrzeba. W to poniedziałkowe popołudnie wystarczy tylko..wystarczy być i otworzyć oczy. Piękno jest tak blisko...
Weekend minął. Było ładnie. W uśmiechu, z kawą i goframi z bitą śmietaną, która nie wiedzieć dlaczego w masło się przemieniła... Nie bój się jutra, nie może być źle. Cokolwiek by się nie zdarzyło, świat wokół jest tak piękny, przed nami jeszcze trochę lata...Cieszmy się z tego...póki co.




Bądź mi od stóp do głowy, od pięty do ucha
Od kolan do pachwiny, od łokcia do paznokci
Pod pachą, pod językiem, od łechtaczki do rzęs.

Bądź biegunem mojego pomylonego serca
Rakiem, który jedząc mózg pozwoli poczuć mózg
Bądź wodą tlenu dla spalonych płuc.

Bądź mi stanikiem, majtkami, podwiązką
Bądź kołyską dla ciała, niańką co kołysze
Jedz mi brud zza paznokci, pij miesięczną krew.

Bądź mi życiem, radością, bądź śmiercią, zazdrością
Bądź złością i pogardą, nieszczęściem i nudą
Bądź Bogiem, bądź Murzynem, ojcem, matką, synem.

Bądź - i nie pytaj, jak Ci się wypłacę
A wtedy darmo weźmiesz najpiękniejszą zdradę:
Miłość, która obudzi śpiącą w Tobie śmierć.

Rafał Wojaczek, Bądź mi

sobota, 11 września 2010

zimno

Między nimi nic nie było. Wypili piwo, potańczyli i rybę zjedli.

Na niego w następnych dniach czekały spotkania służbowe. Nalegał, żeby została. Miała wielką ochotę na jeszcze kilka dni nad morzem. Znów postąpiła wbrew sobie. Wyjechała.
W drodze powrotnej nie mogła uporać się z myślami. Żałowała wyjazdu, ale nie mogła sobie pozwolić na pokazanie mu, że jej zaczyna zależeć. A zaczynało? Nie chciała o tym myśleć. Bała się. Już kiedyś dała się omotać, więcej nie chce. Ona ma mieć tu górę nad wszystkim. Nie da się niczemu i nikomu. Może będzie przez nią cierpiał. Dla niej to też nie jest łatwe. Ale...może poczuje się lepiej, gdy zacznie być źle komuś innemu, nie tylko jej. Jest zimna. Taka zostanie. Albo stanie się. By żyło się lepiej.

środa, 8 września 2010

I'm every woman

Przyznaję się, bez bicia i nie zmuszana, przyznaję się do głośnego, bardzo głosnego śpiewania piosenek podczas jazdy samochodem. Samotnej jazdy. Polskie, angielskie, czy jakie tam jeszcze. Jeśli nie znam słów, wymyślam je i... sprawia mi to niemałą radość. Słuchanie mnie niejednej osobie mogłoby poprawić nastrój. Mi w każdym razie poprawia. Dziś wybierając się z trasę Alannah Miles i "Black velvet" zabrałam ze sobą.

A potem... potem była już tylko bajka. Inny wymiar nad jednym z piękniejszych małych jeziorek, w okolicy którego swojego czasu grzybki zbierałam do wiaderka z piaskownicy zabranego.





Czasem wystarczy dać człowiekowi do ręki lustrzankę, by poczuł się szczęśliwy :)

poniedziałek, 6 września 2010

Słowiki są dziś nieswoje...

niedziela, 5 września 2010

Być kobietą...

Szpilki podobno powinna mieć każda kobieta. Podobno. Mam. Niejedne, ale też nie tyle, żeby czyjeś (bądź też moje) oko każdego dnia cieszyć mogły. Skąd mam? Pewnie kiedyś kupiłam. Nie z powodu kobiecej próżności, a konieczności raczej. Rzadko wkładam w nie swoje stopy. Okazja musi być wyjątkowa. Jakiś bal, spotkanie bardzo oficjalne, wesele, czasem święta. Poza w/w nie zdarzyło mi się wysokich obcasów nałożyć. Jeszcze. No dobrze, przyznaje, raz taka fantazja mi się trafiła. Nawet jakoś radość z tego miałam :)(A może bardziej zdumienie, ze to tez "ja" :)
Elegancka kiecka, efektowna spódnica i kilka innych rzeczy "e" zagościło ostatnio w moich szafach. I to już chyba niestety z próżności. Pozwoliłam sobie na taką słabość właściwie z jednego powodu- żeby w razie czego mieć, nie biegać, nie szukać, nie panikować. Okazja może przyjść znienacka. Ubiory są. Pozostała kwestia butów. Czerwonych szpilek. Upatrzyłam takie jedne niedawno, ale sama z siebie w duchu się zaśmiałam na myśl, że się w nich przechadzam. Potem pomyślałam, że jednak fajnie by było takie mieć, a okazja do ich wdziania na pewno by się znalazła. Pojechałam do sklepu, półka jakby pusta. Ktoś mój mały rozmiar zdążył już kupić. Niewesoło.
Tak już jest, że najbardziej pożąda się rzeczy, których mieć nie można. Dlatego też na te buty tak się uparłam. Ale nieistotne, czy to o te szpile się rozchodzi, czy o cokolwiek innego. COKOLWIEK.
Czerwone obcasy pozostają wciąż na liście rzeczy do "upolowania". Chcę takie mieć. I tu także przejawia się moja próżność. Kobieca, czy nie- nieistotne, każdy z nas trochę jej ma. Każdy?

mini przy drodze

Jechałam wczoraj do sklepu. Przy trasie stała dziewczyna. Lekkich obyczajów? Prostytutka? Dziwka? Tirówka? Nie wiem jakiego określenia powinnam użyć. Zimno. Ja w bluzce, płaszczyku i długich spodniach, ona w szortach odsłaniających pół tyłka i koszulce z dekoltem. Jej sprawa, jeśli nie marznie, w porządku. Mnie to całe zjawisko napawa obrzydzeniem z jakiego nie zdawałam sobie wcześniej sprawy. Robi mi się niedobrze, gdy przypominam sobie tę dziewczynę. Czy mniej obrzydliwi są ci, którzy korzystają z usług jej lub jej koleżanek? Nie. Nawet nie potrafię ich określić. A czy mniej obrzydliwi są ci, którzy robią to samo ale za to nie płacą? Nie obchodzi ich kim jest dziewczyna, wiedzą, że dla nich nikim wyjątkowym i chcą tylko iść z nią do łóżka. A ona czemu się na to godzi? Naiwna, czy jak? Ilu to ja takich znam, o ilu słyszałam, dla których ważne jest to by "zaliczyć"? Nieważne z kim, gdzie i jak. ważne, żeby było. Pewnie niejeden by się zdziwił, że dla mnie to nie jest normalne. "Takie mamy czasy"- pewnie by rzekł. Nie zgadzam się na takie czasy. Odrażające. I niestety, coraz bardziej powszechne. Jakiś zwierzęcy instynkt. Irytuje mnie to, że tak można, jeszcze niedawno to było dla mnie nie do pomyślenia, kojarzyło się z marginesem społecznym. I wolę, żeby pozostało patologią. Każdy robi co mu się podoba. Jednymi rządzą żądze dzikie i ciało, innymi na szczęście coś więcej.
Ale... to tylko moje, a niech każdy trwa w swojej moralności.
Urodziłam się o wiele za późno, nie od dziś wiadomo.
Może i jestem staroświecka, ale wiem co mi smakuje, a co nie i nic na to nie poradzę. Zresztą, tę moją tradycyjność lubię.

wsi spokojna

Umówili się, że po nią przyjedzie. Czekał już przed 10. Zeszła z walizką na parking i nie wiedziała co powinna ze sobą zrobić. Nigdy nie zastanawiała się nad tym czym on jeździ, bo co to za różnica? Wyskoczył z pięknego samochodu. Nie zaimponowało to jej, a wręcz rozdrażniło. Jakiś błyszczący jakby z myjni i spod odkurzacza prosto. To co niby, ona w szpilkach powinna być? O co tu chodzi? Co to za dziwny człowiek jest? Wtedy po raz pierwszy pomyślała, że ona po prostu do takiego świata nie pasuje, nie chce pasować. To nie ta bajka. Przez przypadek trafiła do tego odcinka, w następnym już nie zagra.
Nie wiedziała dokąd jadą. "Na wieś"- to jej wystarczyło. Lubi wieś. Jesienią też.
Przy ganku za polami powitali ich...jego przyjaciele.
- Nie zniosę ani jednego zaskoczenia więcej- myślała nie wiedząc już śmiać się czy płakać
"Rodzinny" obiad, wesoła, luźna atmosfera, ale chciała się wyrwać na chwilę. Potrzebowała godzinki dla siebie tylko. Niezręcznie było będąc w gościach wychodzić samotnie na spacer, zabrała więc go ze sobą. Gdzieś pod lasem spróbował przytrzymać jej dłoń. Nie chciała.
Na kolacje zrobili grilla. Nazajutrz, mimo, że wizyta była udana, marzyła o tym, żeby wyjechać i zakończyć tę farsę. Pojechali zaraz po śniadaniu. Wieś była przystankiem w drodze nad morze. Zjedzą rybę, napiją się piwa, potańczą. Ciekawość ciekawością, ale ciągnęło ją do domu. Mimo tego, choć wbrew sobie i postępując jak "nieona" uległa.

sobota, 4 września 2010

Jedna dziwna chwila

Ludzie mi dziś spokoju nie dawali. Bo ja cały dzień nosiłam wszystko in my mind.
Na drodze każdego człowieka podczas jego żywota staje mnóstwo osób. Nie mam tu na myśli tych najbliższych, których darzymy miłością bezwarunkową- rodziny.
Spotykamy wielu ludzi. Niektórych darzymy sympatią od pierwszej wymiany zdań, pierwszego spojrzenia, czy czegokolwiek innego pierwszego. Innych od tego samego momentu nie lubimy. Czasem nawet sami nie wiemy dlaczego. Do niektórych przekonujemy się przez jakiś czas, żeby za jakiś czas stali się dla nas bardzo ważni. Innych jesteśmy w stanie lubić od razu, by z czasem zmienić o nich zdanie. Czy to kwestia poznania kogoś? Chyba tak. Chociaż nie tylko. Naszymi odczuciami względem jakiś osób kieruje często jakieś zdarzenie, czy czyjeś zachowanie w konkretnej sytuacji.
Ja, przyznaje, miewam słabość do ludzi. Miewam. Zdarza się, że lubieje kogoś zanim jeszcze otworzy buźkę, albo, że myślę, że jak otworzy to już będziemy kumplami. Takimi na dobre i na złe. Bywa też oczywiście zupełnie odwrotnie.

Staje ktoś na naszej drodze i wydaje się bliski. Od razu. Jest przez jakiś czas "kimś" dla nas, by stać się nie tyle nikim, co nijakim. Nagle dostrzegamy, że ktoś zapewniając, że kieruje się w życiu takimi, takimi i takimi wartościami, nie kieruje się niczym poza własnymi korzyściami. I tak z czasem zauważa się, że osoba, która przy nas jest po prostu "fajna" i dobra, w towarzystwie osób trzecich przestaje być sobą i zaczyna myśleć o interesach (ot taki delikatny materializm), albo wręcz odwrotnie- przy nas ta osoba nie była sobą, a staje się przy kimś innym. Smutne, gdy okazuje się, że ktoś, kogo niby dobrze znaliśmy nagle okazuje się być kimś zupełnie obcym. Czasem prostym i pustym. Ktoś kto miał mieć piękne wnętrze ma w środku kiszki. I tylko kiszki. O nas oczywiście też może niejeden tak myśleć.
Ale taka jest jedna osoba, inna jest bogata w środku i ciekawa świata, nie tylko swojego. Jest przy nas właśnie na dobre i na złe. A potem znów jakaś wesoła, piegowata, ruda buźka uśmiechając się stanie przed nami i wiemy już, że przepłaczemy ze śmiechu niejedną godzinę.
A to o ludziach rozmyślanie wzięło się chyba z takiej piosnki uroczej. Muzykę do słów księdza Jana Twardowskiego napisał muzyk z lokalnego zespołu, zaśpiewała moja siostra. Lubiłam tego słuchać.





Ta jedna chwila dziwnego olśnienia
Kiedy ktoś nagle wydaje się piękny

bliski od razu jak dom kasztan w parku
łza w pocałunku
taki swój na co dzień
jakbyś mył włosy z nim w jednym rumianku
ta jedna chwila co spada jak ogień

nie chciej zatrzymać
rozejdą się drogi-
samotność łączy ciała a dusze cierpienie
ta jedna chwila
nie potrzeba więcej

TO CO RAZ TYLKO ZOSTAJE NA DŁUŻEJ

Jan Twardowski, Spotkanie

cztery pokoje

Wracam do moich pustych, szarych czterech ścian. Są smutne.
Lubieje ten mój świat, ale...
bądź dziś, bądź obok, potańcz ze mną, pośpiewaj, nie daj mi dziś posmutnieć.
Koniec urlopu, nie czuje się wypoczęta, a powinnam. Moja praca jest dobra, tylko nie dziś...nie dziś... Wiem, po kilkudziesięciu minutach nie będę już o wolnym pamiętała. Zawsze tak jest :)
Ostatni mój dzień, a ja już mam gotową listę spraw, od których działania zacznę. Zadzwonić do tego, umówić się z tym, pojechać na wieś piękną, pójść za sesję plenerową (tak, tak, taaaak :), napisać maila, odpisać na zaległe, wysłać tekst, zapytać o zdjęcia i tym podobne codzienne zajęcia. Poza tym kupić farbę, uporządkować garderobę po lecie, wynieść z mieszkania to, czego nie miałam na sobie mniej więcej rok i zapewne mieć nie będę (chociaż jak już wyniosę okażę się, że byłoby przydatne), iść do księdza na rozmowę, kwiatom pić dać i zobaczyć, czy będą jeszcze żyły, mebli się pozbyć (wszak miejsca wolnego nigdy za wiele) i szereg tym podobnych spraw. Oby się nigdy nie kończyły:)

czwartek, 2 września 2010

przypadkowe piękno

Z braku czasu i w ogóle kilku braków nie stać mnie tu dziś na wiele.

- Dobrze, że jesteś- Te słowa usłyszałam kilka dni temu, od niemal obcej osoby.
Nie, nie od mężczyzny. Od tych kilku dni co chwila wracają i odbijają się echem gdzieś w środku.
Piękne i takie radosne- dobrze, że jesteś...
Nie rozkładam na czynniki pierwsze tego stwierdzenia, nie potrzeba. Nie jest bardzo istotne, czy wypowiadane to było świadomie, czy nie.
"Dobrze, że jesteś"- zbyt rzadko to słyszymy, a chyba (chyba raczej na pewno :) potrzebujemy więcej takich słów. Są dobre. Jak często bliskim nam osobom mówimy takie rzeczy?
Jasne, są oczywiste, ale czy nie warto mówić tego szczerze i głośno kiedy tylko poczujemy, że cieszymy się z czyjejś obecności? Chociażby dlatego, by komuś sprawić przyjemność. Taką, jaką mi sprawiono.

Zdrowe śmiechy

Zaczęło się wczoraj, myślałam, że do rana minie. Nic z tego. Boli nadal.
Brzuch mnie boli... ze śmiechu. Jak dawno tego nie czułam. Boli, dobrze boli i nawet uśmiech wywołuje wspomnienie wczorajszych rozrób :)

środa, 1 września 2010

Muza

Jeszcze tylko raz...uwielbiam

Mimozami jesień się zaczyna
Złotawa, krucha i miła
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna
Która do mnie na ulicę wychodziła
Od twoich listów pachniało w sieni
Gdym wracał zdyszany ze szkoły
A po ulicach w lekkiej jesieni
Fruwały za mną jasne anioły

Mimozami zwiędłość przypomina
Nieśmiertelnik żółty październik
To ty, to ty moja jedyna
Przychodziłaś wieczorem do cukierni
Z przemodlenia, z przeomdlenia senny
W parku płakałem szeptanymi słowy
Młodzik z chmurek prześwitywał jesienny
Od mimozy złotej, majowy

Ach z czułymi przemiłymi snami
Zasypiałem z nim, gasnącym o poranku
W snach dawnymi bawiąc się wiosnami
Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką
...

Julian Tuwim, Wspomnienie

Wiesz przecież o tych dziewięciu razach poczynionych

Pozostaję dziś z tymi nutami.
Towarzyszą mi od rana i zapewne będą trwać nadal, gdy do poduszki się przytulę

Czekam trzeci dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że Twoje oczy
Spalają mnie jak ogień
Gdy patrzę w Twoje oczy
Zaczyna się dzień
(...)

Ja czekam czwarty dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że gdy odjeżdżam
Umieram dziewięć razy
Umieram stojąc w oknie
Na korytarzu
(...)

Ja czekam trzeci dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że Twoje oczy
Spalają mnie jak ogień
Gdy patrzę w Twoje oczy
Zaczyna się dzień

Ja czekam czwarty dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że gdy odjeżdżam
Umieram dziewięć razy
Umieram stojąc w oknie
Na korytarzu

Tak bardzo, bardzo kocham Cię
Tak bardzo potrzebuję Cię...
To przecież wiesz


Kult, Do Ani

(nie) proste ?

Nagle zrobiło się tak cicho...Chociaż...

Miałam odpoczywać. Nie potrafię. Podróż, wycieczka PKP i PKS, piesza wędrówka ku górze.
Beskidy mnie nie lubią. Ulewny deszcz sprawiał, że ze Skrzycznego zaczął płynąć potok. Jeszcze do tego wrócę, a póki co...

Relaksowanie się jest trudne. Ciągle "coś".

Poszłam w swoją stronę. Przemierzam świat moją ścieżką. Przynajmniej staram się. Jak trudno pojąć człowiekowi znaczenie prostych dwóch czy trzech słów. Czy to kobieta, czy mężczyzna, młoda osoba, czy stara. Proste wyrażenie czasem jest nie do ogarnięcia. A szkoda, sprawy dzięki temu mogłyby stać się o wiele prostsze. Myśli moje dziwne kręgi zataczają. Wciąż wracają w jedno miejsce... Te Mazury miały przecież być moje...Stają się niczyje.

czwartek, 26 sierpnia 2010

odlot

Rozłożyłam się. Rozkładam. Ledwo, ostatkiem sił przebiegłam i przejechałam przez ten dzień.
Boli wszystko. Przywiązało mnie do łóżka. Wolę tak zostać. Na trochę. Z dala od cywilizacji, komputerów i tym podobnych. Muszę się uzdrowić i odpocząć. Nie można widocznie tak gnać bez końca. Głowa daje rady, ale ciało się zbuntowało. Kiedyś musiało.

odmiana przez przypadki

Usiadła spokojnie, nigdzie się nie spiesząc i zaczęła obmyślać różne scenariusze tej znajomości. Oczywiście, najpierw przyszedł do głowy ten niemożliwy, w każdym bądź razie najmniej prawdopodobny. Oczywiście. Wyglądałby mniej więcej tak.
Po pierwsze wspólny wyjazd, bo bez tego trudno o dalszą historię. No, może nie trudno, ale tak najłatwiej jest ją sobie wyobrazić.
Wspólna wycieczka zbliża. To nieuniknione. Poznają siebie nawzajem. Razem spacerują, zwiedzają, chodzą po knajpkach... Przede wszystkim jednak rozmawiają. Wcześniej raczej on mówił. Teraz i ona opowiada mu o sobie. Mówi o swoim życiu, doświadczeniach, pracy, mężczyznach, jakich spotkała i o tych, których nie chciałaby spotkać nigdy więcej. Znajduje w nim dobrego słuchacza. On nieustannie prawi jej komplementy, zachwyca się wspólnymi chwilami. Mówi wprost jak bardzo jest dla niego intrygująca i jak przerażająco szybko stała się mu bliska. Z każdym dniem dowiadują się o sobie więcej. I nie tylko o przeszłości ale także o nawykach, przyzwyczajeniach. On nie ścieli rano łóżka, a ona nie zmywa od razu po śniadaniu. On lubi kino, ona woli teatr. On jest uczciwy, ona nie. Czuje się nieuczciwa, ale... Ten mężczyzna zaczyna ją pociągać. Intelektualnie, bo to dla niej ważniejsze, fizyczność może ją kręcić na co dzień, a czyjś umysł- to jej się często nie zdarzało.
Zakochuje się. Broni się, zapiera jak może, ale nie potrafi tego przed sobą ukryć. Wracają z kilkudniowego wyjazdu, wspaniałego wyjazdu. Ona przekracza próg domu i już nie może sobie wyobrazić, że za chwilę go nie zobaczy. Błąd. Wie o tym, że zakochując się popełnia błąd, ale...to silniejsze. Niestety.
Tak to wygląda póki co. Jak będzie dalej nie potrafi sobie wyobrazić. Przechodzi więc do wersji drugiej. Może równie banalnej.
Nie wyjeżdża, milczy, przestaje się odzywać. Tak byłoby bardziej zdrowo. On dzwoni, pisze, przeprasza, prosi. Ale upokarza się przed nią, przestaje być mężczyzną z dumą i godnością. Nie chce kontynuować takiej znajomości. To wszystko.
Zasypia w fotelu. O następnych scenariuszach, które może jej życie napisać pomyśli jutro.

I ja to słyszę, i ja tak wierzę

Słuchaj, dzieweczko!
- Ona nie słucha -
To dzień biały! to miasteczko!
Przy tobie nie ma żywego ducha.
Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz, z kim się witasz?
- Ona nie słucha. -

To jak martwa opoka
Nie zwróci w stronę oka,
To strzela wkoło oczyma,
To się łzami zaleje;
Coś niby chwyta, coś niby trzyma;
Rozpłacze się i zaśmieje.
(...)

Adam Mickiewicz,
Romantyczność

z nienacka

- Wyjedź ze mną na kilka dni- mówi głośno, bez słowa wstępu
Nieeee, tego to ona się nie spodziewała. Przy niej, nie odrywającej się nawet na moment od ziemi, jemu udało się tak odlecieć?
Ok, myśl sobie, wygrałam. Już wiem, już nie muszę sprawdzać, wygrałam. Może po raz pierwszy, może po raz ostatni. Nic w tym przyjemnego. Nic. Zero radości, satysfakcji...
- Będziemy mieli czas, żeby rozmawiać, pobyć niedaleko siebie, poznamy się- ciągnie, jakby chciał zachęcić, pewnie sobie nie wyobraża, że to może działać na nią odwrotnie
- Jak Ty to sobie wyobrażasz? Jak to wyjedź? Dokąd? Po co?- nie daje się zwieść
Po kolei, jakby w punktach przedstawia cały plan. Na każde pytanie był przygotowany, wszystko obmyślił. Sypie konkretami.
- No tak, wyrwać panienkę na weekend za miasto- nie potrafi odpędzić od siebie tej myśli- zachęcić przygodą
Nie ma ochoty ani na wyjazd, ani na dyskusje o tym, straciła ochotę na cokolwiek.
- Nie martw się o takie rzeczy jak noclegi, przecież będziemy spać oddzielnie
- Oczywiście, nie pomyślałam, że może być inaczej
Czy już powinna poczuć się obrażona, czy za chwilę zostanie?
Zastanawia się o co chodzi z tymi noclegami. Chce sprawę postawić jasno, szuka jej chęci do wspólnego leżakowania, czy jak?
- Zastanowisz się?
- Tak, zastanowię, ale....zastanowię- czasem lepiej nie mówić niż powiedzieć zbyt wiele


Nawet nie wie kiedy się spakowała. Siedzi na walizce zastanawiając się czy już mu powiedzieć, ze nigdzie nie jedzie, czy jeszcze poczekać. Nie wybierze się z nim na wycieczkę. I nieważne, czy dla niego jest to służbowy wyjazd czy nie. Ona nie ma zamiaru nigdzie jechać. Nie, nie, nawet ochoty nie ma. Później się rozpakuje, teraz pójdzie coś zjeść, zgłodniała.
- Jest szansa żeby ciekawość wygrała? - rzuca do lustra

wtorek, 24 sierpnia 2010

lubieje

- Kochaniuuutka, nie bolało Cię kiedy z nieba spadałaś?

Ja żem myślała, że takie rzeczy tylko w sieci się spotyka, a nie nieopodal domu.

Bolało, trochę, wtedy, gdy lądując czyjś roztrzaskany na chodniku mózg zobaczyłam.



Ja czasem lubieje tę moją samotność. Niektórzy znają znaczenie tego magicznego słowa.

na kolanie

niedziela, 22 sierpnia 2010

gdy nadchodzi noc

Siedząc po zmroku nad jeziorem, wpatrzona w wodę, zamarzyłam, by ta chwila nie mijała. Nie potrzebowałam nic więcej. Natura potrafi działać cuda. Zakochałam się w tym uczuciu po raz kolejny.

zamiana

Godziny mijają. Ona raczej nie myśli. No, może trochę. Ale stara się nie dopuszczać do siebie myśli o myśleniu. Zastanawia się, na ile w tym wszystkim jest sobą. Nie zna siebie takiej. A może to jest jej prawdziwe "ja"? Chce sprawdzić na ile i do którego momentu potrafi się nie angażować. Wiele osób potrafi, ona nigdy nie próbowała nawet, a może to jest coś w czym będzie dobra? Jest pewna siebie, wie, że teraz, kiedy zakończyła już jedną książkę, wszystko może się zmienić i ona może stać się inna. Potrzebuje egoizmu, nie chce już żadnej wrażliwości, ta jest taka naiwna.
On nie przestaje pisać. Normalnie pewnie już trzeci sms zacząłby ją irytować, ale teraz jest inaczej, teraz wszystko już jest inne. Pisze, że chce się spotkać. No tak, przecież wiedziała, że będzie chciał. Chce już, teraz, od razu. Ona nie ma czasu. A może ma, ale woli powiedzieć, że nie ma. To jeszcze nie dziś. Nie odpisuje, nie czuje potrzeby. Wie, że za chwile zadzwoni. Nie mija godzina. Telefon.
- Dzień dobry. Wiem, że już zacząłem się narzucać. Przepraszam za te wszystkie wiadomości
- Nie trzeba przepraszać
- Spotkaj się ze mną
- Dziś nie mogę
- Nie na długo. Bądź chwile obok. Nie musimy rozmawiać. Bądź.
Ależ on jest śmiały- myśli sobie. I...czyżby zdesperowany?
- Jutro możemy się zobaczyć, ok?
- No dobrze- słyszy, ze jest rozczarowany, ale też zadowolony- Nie mogę się na niczym skupić, zawróciłaś mi w głowie
Naprawdę jest bezpośredni. Widzieliśmy się RAZ. Na czym miałby się skupiać? Urlop przecież ma. Chyba.
- Nie wiem czy to dobrze, czy źle....
- Ja też nie wiem, ale chce Cię zobaczyć
- Lepie by zabrzmiało,gdybyś powiedział po prostu, że masz ochotę na spotkanie, piwo, spacer, cokolwiek takiego
- Ale tak właśnie jest- chcę Cię zobaczyć
- Do zobaczenia jutro
- Poczekaj...
- Tak?
- Myślę o Tobie
- ...
- Myślę bez przerwy od czasu jak wyjechałaś. Nie chcę przestawać
- Dobrze, wiem, porozmawiamy jutro, w porządku?
- Dobranoc
- Dobranoc

Idzie się kąpać, potem położy się spać. Minie trochę czasu zanim zaśnie. Na pewno będzie miała dziś dobre sny. On się w niej na pewno zakocha, to nieskromne, żeby tak myśleć, ale ona wie, ze to prawda. Obawia się, może nawet nie chce tego, ale ciekawość jest silniejsza. Jutro zaproponuje mu wyjście do teatru, nie chce zbyt dużo czasu poświęcać na rozmowę. Nie teraz.

Powinna go zapytać, czy kogoś ma? Czy chce wiedzieć, czy ją to obchodzi? Nie. Sam powie przecież. To on zwariował. Ona nie. I nie zwariuje, nie ma na to miejsca w swojej codzienności. Nie należy popełnić dwa razy tego samego błędu. Będzie się pilnowała. Nie będzie o nim myślała. Albo wyobrazi sobie, że sen jakiś dziwny jej się zdarzył

sobota, 21 sierpnia 2010

on jeszcze nie wie

Kawiarnia ze stolikami i parasolami na zewnątrz. W jednym z miasteczek ze średniowiecznym zamkiem. Gwarno, wesoło, kelnerki biegają z tacami, zbierają zamówienia, roznoszą posiłki i napoje. Przy krzewie, trochę na uboczu siedzi Ona. Pije wodę z cytryną, swoim zwyczajem obserwuje otoczenie. Zaczyna odnosić wrażenie, że i na nią też ktoś patrzy. Zauważa mężczyznę z aparatem. Obiektyw wycelowany prosto w nią. Każdego innego dnia pewnie by się oburzyła, ale nie dziś. Teraz ją to bawi. Uśmiecha się patrząc prosto w aparat. Zastyga.
- Przystojniak- myśli sobie- i fajną ma lustrzankę.
Nie przestaje patrzeć na, jak przypuszcza, turystę. Tak, jak on bezczelnie ją fotografuje, tak ona się w niego wgapia z uśmiechem, bez skrępowania. Czuje się atrakcyjna. Wystroiła się dziś dla własnej przyjemności, myśli właśnie o tym. Nie interesuje się tym, czy mu się podoba, ważne, że podoba się dziś samej sobie. Jest pewna siebie. Mężczyzna odkłada aparat, uśmiecha się.
- Mógłby mnie dziś rozebrać. Wygram tę wojnę- chodzą jej po głowie różne myśli. Jest pewna, wygra, ma przewagę- Zaraz zapyta, czy może się przysiąść
Mężczyzna podchodzi do jej stolika
- Dzień dobry, pięknie się pani uśmiecha. Czy mogę zrobić Pani jeszcze kilka zdjęć?
- Nie przeszkadza mi obiektyw- rzuca zdecydowanie i zalotnie (?)
Punkt dla niego, nie zapytał o wolne miejsce obok.
Teraz ona idzie do niego.
- Miałby pan coś przeciwko, gdybyśmy posiedzieli obok siebie?
- Proszę bardzo, niech pani usiądzie- zabiera torbę z ławki robiąc jej miejsce
Milczą. Jak ona lubi to milczenie i zastanawianie się, czy dla kogoś jest krępujące, czy nie,
Wyobraża sobie kim on jest. Co tu robi? Skąd przyjechał? Ile ma lat? W której ławce siedział w szkole, jaką muzyką fascynował się będąc nastolatkiem, czy czytał Płeć mózgu, która aktorka mu się podoba, kiedy był ostatnio w teatrze...
Dowie się, z czasem. Teraz nie okaże mu zainteresowania. Musi wygrać.
- Może usiądziemy nad jeziorem-on przerywa ciszę
Wstają i udają się w stronę ławki przy deptaku. Ona siada na trawie. On nieco zdziwiony- obok.
Jest nią oczarowany. Wie to. I już ma pewność, że ten wieczór i następne potoczą się pod jej dyktando. Po raz pierwszy jej się to zdarza, ale nie ma wątpliwości co będzie dalej.
Robi się chłodno, daje jej sweter.
- Chce być romantyczny, to dobrze, to znaczy, że już coś w nim zaiskrzyło. I tak później sam go ze mnie zdejmie- nie przestaje się uśmiechać do siebie ona.
Zaprasza na piwo, ona nie pije, musi wrócić do domu samochodem. Jest rozczarowany. Nie chce się z nią rozstawać, nie teraz, kiedy poczuł, że ma ochotę siedzieć przy tej dziewczynie całą noc.
Ona, rozsądna, powinna już wracać do domu. Wygrywa ciekawość.
Pyta gdzie on nocuje. Na jachcie. Sam? Sam. Uśmiecha się. Ona, bo on jeszcze nie wie. Idą na jacht. Inicjatywa w jej rękach. Ona dziś będzie o wszystkim decydowała, chociaż pozwala mu wierzyć, że jest mężczyzną- zdobywcą.
Czerwone wino popijane na falach smakuje szczególnie. Chce, by ją już rozbierał, nie może mu o tym powiedzieć, marzy, by dotknął jej włosów, dłoni. On, bo musi wierzyć...
Budzi się o świcie. Powinna uciec, gdy on jeszcze śpi. Ale jest ciekawa. Zostanie i zje z nim śniadanie. Witają się po godzinie. Idą na śniadanie do tej samej knajpki, gdzie wczoraj jakieś przestępstwo popełnili. Żegnają się. On prosi o numer telefonu. Zapisuje mu na serwetce.
- Wygrałam- cieszy się
Wyjeżdża. Po 10 min. Sms- Nie mogę przestać o Tobie myśleć. Jesteś niesamowita.
Wie, że zrobiła na nim wrażenie. Nie tylko fizycznością, ale całą sobą.
Będzie chciał dziś się spotkać. Odmówi. Zadzwoni jutro, wtedy też odmówi. Spotka się z nim za trzy dni. Już nie może się doczekać, ale nie okaże tego, nie może.
Chce zobaczyć co będzie dalej. Chociaż, myśli, że już dobrze wie.
- Nie zapytałam czy jest z kimś związany- przychodzi jej do głowy- Nieistotne, nawet jeśli, i tak jej nie kocha.
Czeka z niecierpliwością na „za trzy dni”

dekada

Dwudziestoletnia dziewczyna zanosząc się płaczem, nie- wyjąc, siedzi wciśnięta w miejsce przy oknie w szóstym rzędzie w autobusie. Po lewej stronie. Ok. godziny 23.
Ryczy tak już od kilku godzin. Nie może się uspokoić. Nie wstydzi się przed innymi pasażerami, czuje jedno- rozdzierający ból. Boli każdy kawałek ciała i duszy. Mimo, że nie ma żadnych zewnętrznych obrażeń, bólu fizycznego nie może znieść. Boli każdy palec u nogi, szyja, ramiona, głowa, ręce...pępek nawet boli. Marzy nierozsądnie (a czy można marzyć rozsądnie?) o ty, by autobus się rozbił, by nie musiała znów stawać na nogi. Jakiś mężczyzna pyta, czy może zająć miejsce obok niej. Skinie głową, żeby usiadł. Natychmiast pojawia się nowe pragnienie. Rozbierz mnie, zgwałć tu, teraz. Żebym mogła płakać z innego powodu.
Autobus dojeżdża nocą do jakiegoś miasta. Nie ma noclegu, nie ma nic. Nawet szczoteczki do zębów. Zostanie tu kilka dni. Nikt się ie martwi, nikomu nie mówiła o wyjeździe, nie planowała go, wsiadła w pierwszy lepszy autobus.
Letarg.
Pomyślicie- co nas nie zabije, to nas wzmocni. Niekoniecznie. Takie wydarzenie nie powinno spotykać jednej osoby dwa razy. Nikt na to nie zasługuje. A ona po dziesięciu latach znów siedzi w autobusie wyjąc z bólu, znów....Tym razem też sobie poradzi.
Trochę schudnie, trochę posiwieje, przestanie się uśmiechać, stanie się szara i będzie jak robot. A inni nawet nie zauważą, że znów trochę umarła, nigdy nic nie zauważają.

sny w dłoniach zamykane

Lubię ze słońcem wstać i na palcach zakraść się do komputera. Poranki pachną. Pisanie staje się w takich chwilach zamienianiem snów w litery. Chciałoby się to wszystko na papierze umieścić. Dotykać, kreślić, poprawiać, mieć na wyciągnięcie ręki, bez wpisywania loginu czy hasła.
Jeszcze lepiej byłoby pisać na maszynie. Nigdy nie pisałam. Ale marzy mi się przerywanie stukotem porannej ciszy.
Z.

piątek, 20 sierpnia 2010

rozbierz

Prośba

Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła

Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Ze nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz.

Rafał Wojaczek

poradnik

Chyba się zatrułam. Drugi dzień straszliwie "niedobrze mi". Oj, naprawdę niedobrze. Nie mogę jeść, mogę tylko zwracać to, czego nie mam. Męczę się:/


Telefon. Jak to jest, że człowiek pozbywa się jednego numeru, a ktoś natychmiast wie, jaki jest drugi?
Telefon. Zdążyłam zapomnieć, że ten głos istnieje.
- Czeeesc, gdzie jesteś?
- oooo, cześć! Wyjechałam
- Daleko?
- Nie, bliziutko
- A co robisz?
- Rysuje
- Jak rysuje? co rysujesz? Ty rysujesz?
- Czasem lubię wziąć ołówek do ręki...
- Ale co rysujesz? Nie mówiłaś
- Bo nie ma o czym, rysuje cokolwiek
- znaczy co?
- znaczy kwiatki i motylki
- serio?
- nieee, rysuje różne rzeczy. Drzewo teraz rysuje. Ale nieważne. Dzwonisz pewnie z jakąś nie cierpiącą zwłoki sprawą?
- Nieee, ja tak tylko. Może pogadalibyśmy sobie?
- Oj, nie dziś, po niedzieli?
- Ale mnie nie będzie...
- To innym razem?
- Ok to odezwę się, jak wrócę
- To odezwij się
- A wszystko u Ciebie w porządku?
- Tak, jasne, wszystko ok
- To czekam
???
- Do zobaczenia

Nie wszyscy wiedzą, że dziś moje święto. Nie czas to na zwierzenia. Na rady i porady.
Jeden etap się kończy, zaczyna się coś nowego. Jeszcze nie wiem co, nie wiem, czy będzie dobrze i w którą stronę pójdę. Mam nadzieję, że obiorę właściwy kierunek. Nie dla kogoś, ale dla siebie. W końcu dla siebie.
Nie bez żalu żegnam się z przeszłością, a wręcz z wielkim żalem, ale nic nie trwa wiecznie. Nie można żyć w ciągłym zawieszeniu, przeszłością. Trzeba iść do przodu, mimo wszystko, z podniesioną głową.
Ktoś zabrał mi cząstkę mnie samej. Zabrał, zdeptał i wyrzucił. Może to i dobrze, bo zabrał tę część, bez której jest łatwiej. Jeszcze trochę to wszystko boli. Jeszcze trochę myśli, że ogromny błąd popełniło na świecie dwoje ludzieńków. Jeszcze tylko trochę...

Coś sobie wymyśliłam trwałam w ogłupiającym złudzeniu. Wyimaginowany świat przestał już istnieć.
Zdarza się czasem myśleć "szkoda, że ma się pamięć"...
Czas, kiedy należy pewne kwestie sobie uświadomić i żyć z nową wiedzą. Rozumiem, wiem i zdecydowanie jestem za podzieleniem tej wspólnej części świata na dwa oddzielne, żeby każde poszło w swoją stronę nie oglądając się za siebie. Bez wspomnień, sentymentu, ale też bez żalu.
Czy to możliwe? Nie wiem. Trudne. Po ok. 8 miesiącach to nadal trudne. Ja wiem dlaczego, on nie. Nie wie albo nie chce wiedzieć, to nieistotne. Stąpać twardo po ziemi i nie pozwalać sobie na chwile oderwania.

środa, 4 sierpnia 2010

dylematy ?

Upiłam się. Upajam sierpniową porą. Powietrzem wiejskim, wieczorową porą i bujaniem w obłokach. Wymyślam swoje historie. Bo fantazja jest od tego....Bawię się myślami, wspomnieniami, głową się bawię.

Pani w wieku przedtrzydziestkowym jeszcze, co to się męża i pieska dorobiła. Dachu swojego nad głową jeszcze nie, ale może niedługo. Żyje sobie z dnia na dzień w miasteczku, które liczy 50 tys. mieszkańców. Jest jak wzorzec porządnej gospodyni. Czeka z obiadem na powrót lubego z pracy, w międzyczasie rozwiesi pranie, sprzątnie. Pomyśli co ugotować na następny dzień, jakie zakupy zrobić w spożywczym, a może jakiś nowy ciuszek? Ów damę ciągnie coś w stronę komputera. Na facebooku pana, który w Maroko ma swoją ostoję, poznała. Z czatowania przeszli na skype. Gadają sobie przy każdej nadarzającej się okazji, czasem wykradają te okazje codzienności. Coraz częściej. Obiad bywa odgrzewany, wczorajszy, a lodówka czasem świeci pustkami. Stara się kobiecina jak może, pranie regularnie robi, dzieli starannie na jasne i ciemne. Skupia się przy tym, jak nigdy wcześniej. Marokańczyk głowę zaprząta. Mówi jej nieustannie, że jest piękna, że jest "Tą" kobietą. Chce się spotkać. Najlepiej już, zaraz, gdziekolwiek. Podobno kocha. Ona, początkowo nieufna, zaczyna mu wierzyć. Bo "czy te oczy mogą kłamać?". Jest taki piękny. I sam zachwyca się jej urodą, widzi, gdy jest smutna lub zadowolona. Oj, zawrócił jej w głowie. Myśli o nim często, może zbyt często. Gani siebie za marzenia. Może nawet spotkałaby się z nim. Bo może to "on", ale odwagi jej brak. Ma męża. Przecież go kocha. Może już nie ma takiego ognia, jak przed laty, ale żar jeszcze się tli.Wierzy jeszcze odrobinę, że im się uda... Może spotkać się z tajemniczym już znajomym? Nie, nie powinna. Pozostaje sama z dylematem. Mężowi przecież nie powie. Koleżance też nie. Boi się usłyszeć, że jest głupia, że nie ma logiki w tym co robi, a może obawia się, że usłyszy- jedź! Masz jedno życie, może powinnaś je przeżyć obok niego. Może to "on". A mąż sam będzie musiał obiady sobie gotować?

wtorek, 3 sierpnia 2010

meteopatka

Noga z łóżka- piosenka, poranna toaleta- piosenka, droga do pracy- piosenka, praca- piosenka, powrót- piosenka. Nie opuszcza mnie. Łazi przy nodze krok w krok. Upodobała sobie dziś mnie. Niech zostanie.

Nie wierzę w to,
że wszystko było już,
pozwólcie mi
na jeszcze parę róż:

Jeszcze tylko raz pokochać,
ach, jeszcze jeden raz!

Nie pragnę wciąż
królewną z bajki być,
lecz serca dzwon
niech nie przestaje bić.

Jeszcze tylko raz pokochać.
ach, jeszcze jeden raz i

W tę nową miłość
pobiegłabym tak,
jak rusza w drogę
księżyc i ptak,
tę nową miłość
umiałabym wziąć,
tak jak się bierze
rumianki do rąk.

Nie wierzę w to
że prześnił się mój czas,
pozwólcie mi
na jeszcze parę gwiazd:

Jeszcze tylko raz pokochać,
ach, jeszcze jeden raz!
Jeszcze tylko raz usłyszeć
szalony serca głos,

a potem - wielką ciszę,
a potem - noc...


Melodii nie słyszycie, nie jest smutna

A skoro już Pani Osiecka zagościła na blogu, nie poprzestanę na jednym utworze. Zanucę coś jeszcze.



Nie wiedziałam, że tak blisko
jest to wszystko,
to wszystko, o co chodzi...

Nie wiedziałam, że tej zimy
zatańczymy,
zatańczymy jak w ogrodzie...

Nie wiedziałam, że się ręce
z tego tańca
jak z wieńca
nie rozpłaczą,
nie wiedziałam, że się serca
nigdy więcej,
nigdy więcej nie rozłączą,
nie wiedziałam, że to można - tak bez tchu...
nie wiedziałam, że ja także będę Ewą,
nie wierzyłam, nie czekałam, nie przeczułam
w głębi snu,

że jeżeli gdzieś jest niebo,
to tu, to tu.

Nie wiedziałam, że się serca tak ostudzą,
uwierzyłam, że umiera się parami,
nie wiedziałam, że się ludzie różnie budzą
jak okręty, nie te same, choć w tej samej wciąż

przystani...

spiritus movens

Szła chodnikiem, który przemierzała dziesiątki razy. W deszczu,tanecznym krokiem, machając klapkami i podśpiewując po nosem. Upajała się chwilą, jedną z tych, które lubi. Zobaczyła ją czule skrywaną przez niego pod parasolem. Serce na moment zaczęło mocniej bić. Szybko jednak wróciło o normalnego rytmu. Nie chciała wprawiać ich w zakłopotanie swoją obecnością. Niech nic nie zakłóci tego szczęścia, że mają siebie tu i teraz, że świat nie istnieje, że są tylko Ona i On. Skręciła szybko w jakąś uliczkę. Jedną z tych ślepych. Przeczekała aż przejdą i wróciła na swój szlak. Na twarzy nadal miała uśmiech, w dłoniach japonki, a w głowie nuty. Na asfalcie nakreśliła szybko "wierzę w was". Ona nie zwróci uwagi na bazgroły, ale on chyba zrozumie. Może jednak zdolny jest do uczuć. Nieważne do kogo, ważne, że czynią go dobrym człowiekiem.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Trzeźwiejemy

Pierwsza wiadomość elektroniczna będąca pomyłką. Gdy tylko, po intrygującym oczekiwaniu, przewróciliśmy w kalendarzu kartkę na maj. Ta mająca być Twoją pomyłka, w rzeczywistości była moją. Już wtedy powinnam się zorientować, że to niedobrze świadczy o jednostce, gdy o drugiej wyraża się jak o rzeczy. Lizanie mnie przeraziło. Dlaczego tak szybko puściłam to w zapomnienie? Emocje wypełniły kieliszki od wina po brzegi. Upijałam się błogością.
Jak to dobrze, że już potrafię patrzeć trzeźwo. Chociaż trochę...
Lament za drzwiami
pościel przyklejona do łóżka;

woda po kąpieli płynie korytarzem
ręcznik w kącie kurz zbiera;

głośna muzyka z magnetofonu
serenady przez ptaki śpiewane
kogut piać zaczyna, że to już czas;

Powieki nie chcą się podnieść
lenistwem przywiązane ciało do łóżka;

Uśmiech z szarego zdjęcia
pobudza mocno do życia;

Cieszmy się jeszcze chwilę
za pięć minut budzik zacznie nas podglądać

niedziela, 1 sierpnia 2010

spotkania na rogu

Co kilka dni na którejś z ulic miasta, które stało się moim portem spotykam pewnego pijaczka. Pan ma ok. 50 lat. Alkohol go pożera. Mężczyzna za każdym razem, gdy mnie mija rzecze- ależ jest pani piękna/ przepraszam, że zaczepiam, ale jest pani bardzo piękna/ muszę pani powiedzieć, że jest pani piękna. Odpowiadam grzecznie "dziękuję" i idę dalej. Z uśmiechem zastanawiam się ilu kobietom pan chce bądź poprawia nastrój takimi zwrotami.
Ostatnio idę z pewnym panem w wieku ok. 40 lat na spotkanie służbowe. Szukając miejsca, w którym moglibyśmy chwilę spokojnie porozmawiać, spotykamy pijaczka, o którym mowa wyżej.
- Bardzo przepraszam, że Państwa zaczepiam, ale muszę coś powiedzieć. Już nie raz pani mówiłem, że jest pani piękna i dziwiłem się, że pani tak zawsze sama. Jestem szczęśliwy, że w końcu znalazła pani męża.
Mina mojego towarzysza- wspaniała. Moje zakłopotanie szczytów sięgnęło.
Nie będę się złościła, to piękności szkodzi :)

Jezioro, wyspa, las

Kręgosłup mnie boli. Dawno mi się to nie zdarzało i sądziłam, że nie wróci. Ale jest. To pewnie od tego ciągłego latania. Chwili w miejscu usiedzieć nie mogę. To tu, to tam... Taki szwendacz. Wszędzie muszę być, wszystko zobaczyć, wszystkich spotkać, poznać, zdjęcia zrobić. Popatrzeć, posłuchać, popisać. W tym samym pojeździć, pochodzić, pobiegać. I znów popatrzeć, posłuchać,...

Po wizycie nad niewielkim jeziorkiem w lesie, ktoś wiadrami lał wodę. Z nieba. Minęło pół godziny i wszystko wróciło do normy. Prawie. Świat pachniał. Tak, to jest na pewno mój ulubiony zapach. Zapach podeszczowy i/lub/albo poburzowy. Cudowny. I jeszcze coś. Wczorajszy wieczór był poramańczowy! Wszyscy nagle zrobili się pięknie opaleni. Niesamowite.

Byłą też plaża, siatkówka plażowa, impreza folklorystyczna :), piwo na ów plaży. Były gry w "żabki", "ślimaki". Czasem przychodzi refleksja, czy to aby nie czas wyrosnąć z takich zabaw. Nie...

Była ławka pod drzewem i trawa nad jeziorem. Rozmowy o "niczym" bardziej niż o wszystkim.
To było wczoraj, a tymczasem dziś już się kończy. A dziś- nijak. Ze sobą, swoimi przemyśleniami, marzeniami i wspomnieniami błąkałam się po wyspie, lesie, łąkach. Mój środek ma ochotę krzyczeć, tylko odwagi mu brak. Oazą spokoju się staje. Zbyt często niestety dopada mnie "wszystkomijedno". Powinno być coś, na czym by mi mocno zależało.

powłóczyście...

Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl

Jestem dziś tak samotny, że mógłbym sprzedawać łzy
Noce są teraz dłuższe, dłuższe dni
Pewności jakby mniej, że warto żyć dla kogoś
Że świat jest taki piękny i naprawdę mój

Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl

Za oknem jeszcze zgiełk, Anioł Stróż pytał o Ciebie
Lecz cóż mu dzisiaj powiem - nocny wpadł gość
Więc w kolejną wejdę noc, zdarzeń ulotnych puch
Lubię powłóczyć się kiedy deszcz, jak wino upija

Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl
Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl


Jestem dziś tak samotny, że mógłbym sprzedawać łzy
Noce są teraz dłuższe, dłuższe dni
Pewności jakby mniej, że warto żyć dla kogoś
Że świat jest taki piękny i naprawdę mój
Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl
Za oknem jeszcze zgiełk,
Anioł Stróż pytał o Ciebie
Lecz cóż mu dzisiaj powiem - nocny wpadł gość
Więc w kolejną wejdę noc, zdarzeń ulotnych puch

Lubię powłóczyć się kiedy deszcz, jak wino upija

Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl

Ira, Adres w sercu

czwartek, 29 lipca 2010

wstyd wstydowi

Dwudniowy urlop będzie wyglądał tak, jak normalny weekend:) Czyli zapracowany. Ale wierzę, że udany. Dziś, MIMO WSZYSTKO, nastrój bardzo pozytywny. Może to przez ilość zjedzonych "szklaków".
Zaczynam rozumieć. Wiele. Cieszy mnie to. Tak zwyczajnie. A może to bieganie po lesie w strugach deszczu tak pozytywnie mnie nastroiło.
Czyjś wstyd nie za mnie, ale mnie, stał się dla mnie nie tyle przykry, co śmieszny. Z coraz większym sarkazmem zaczynam postrzegać taki...w tym przypadku egoizm.
I tak sobie myślę, czy i jak często:) nie zdarza mi się wstydzić kogoś. Bo za kogoś zdarzało się swojego czasu nie raz. Teraz patrzę na to z niedowierzaniem. Może już nie będę, może wyrosłam i wiem, że inni, dorośli ludzie, sami odpowiadają za swoje czyny i słowa.