Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

czwartek, 29 grudnia 2011

środa, 28 grudnia 2011

Słowo na "p"- pomyłka

zrobilas stop na stop mnie stop wrazenie stop jestes stop inteligentna stop piekna stop chce stop poznac stop cie stop jak stop tylko stop mi stop na stop to stop pozwolisz stop pozwol stop chce stop godzinami stop patrzec stop na stop twoja stop buzie stop i stop czytac stop kazdy stop twoj stop uroczy stop grymas stop

Niektóre wiadości, nawet te pomyłkowe, zaskakują

spojrz pots na pots grymas pots swojej pots zony pots


poniedziałek, 26 grudnia 2011

jest mi zielono

Dawno, dawno temu nauczono mnie jeździć na biwaki. No dobrze, nie było to aż tak dawno (ale i tak zbyt późno) no i nie tyle biwaki, co krótkie wypady pod namiot. Takie do rana.

Na biwaki, z oczywistych względów, większość wybiera się latem. Dlaczego by tej reguły nie złamać i nie wyjść naprzeciw temperaturze niskiej? Czy zbyt niskiej? To się okaże.

Biwaku zimowego zapragnęłam. Wszystko gotowe:) Najwyżej o poranku ktoś kilka zamrzniętych sopelków znajdzie :)





wtorek, 20 grudnia 2011

speszial

Dostałam dziś gwiazdkowy prezent. Nie ze sklepu ogólnodostępnego, czy allegro ale odszukany gdzieś, skądś. Ze zdjęciem, dedykacją i z humorem. Takie gesty zaskakują i sprawiają nie tylko, że można poczuć, że ma się bliskie osoby, ale też przypominają, że święta są już obok nas. Ze swoją muzyką, wierszami i obrazami. To takie...moje:)

To jak z kartkami i odręcznie wypisywanymi życzeniami. Niektóre mają wydrukowane życzenia, żeby nie trzeba było sie zbyt mocno wysilać, na innych jest miejsce, w które wpisuje się dedykację specjalnie dla odbiorcy. Wtedy każda tektura wygląda inaczej, ma niepowtarzalne przesłanie, specjalnie dla kogoś. Dziś pewien pan w wieku ok 50. starał się mnie przekonać, że życzenia odręcznie napisane to przeżytek. Że to nie ma sensu- trzeba kupić kartkę, znaczek, kopertą, iść na pocztę. Przecież są smsy. A ja...nie dam się. Dla mnie to ważne. Tak chcę.

Dziś obdarowano mnie pięknym, wyjatkowym prezentem. Wiem, że nie odłożę go na półkę do zakurzenia, ale będę raz po raz wyciągać po niego rękę.

niedziela, 18 grudnia 2011

Grudzień?

Święta- bohater dnia każdego grudniowego. Już są, już w radio grają Last Christmas raz po raz, już słychać "So this is Christmas". Miasto oświetlone bożonarodzeniowymi lampkami, w sklepowych witrynach Mikołaje i aniołki.

A ja tego nie czuję. Nie wiem jeszcze co tak właściwie z tegorocznymi świętami. Wiem za to co bym chciała, ale nie można przykrości innym sprawiać, a już na pewno nie w tym czasie.
Nie mam jeszcze ani jednego prezentu. Nie ma śniegu, sanek, bałwanów nie widać.
Choćbym chciała, nie ma magii ani nieczego takiego. Może to właśnie brak bieli, a może...nie wiem.



chłopiec dwa stoliki dalej

- Czy można panią prosić do tańca?

Zatracona w rozmowie nie zwróciłam uwagi na stojącego przy mnie młodzieniaszka.
Powtarza pytanie. Podnoszę głowę, widzę wyciągnietą w moją stronę rękę i wielkie patrzące na mnie pytająco oczy. Szybka analiza. Że jak? Że ja i on mamy zatańczyć? Chłopcze...
- Ona jest nieśmiała- moja koleżanka reaguje wesoło
- Tak, widzę właśnie
A co tam- rzucam do znajomych. Chłopiec chwyta moją dłoń, którą natychmiast wysuwam z jego dłoni. Idziemy na parkiet. Tańczymy, śpiewa.
- Chyba jesteś tu pierwszy raz?
- Nie, nie pierwszy- mówię śmiejąc się pod nosem
Pewnie wcześniej na starsze towarzystwo uwagi nie zwracał.
- A Ty stąd jesteś?- pytam, wciąż (tak, tak) zmieszana
- Tak, z okolicy
Po czym rzuca nazwę miejscowości, którą przecież tak dobrze znam. Już mam ochotę wrócić na kanapę
Utwór kńczy się. Ufff. Uroczy młodzieniec dziękuje, całuje mnie w dłoń (!).
- Może jeszcze jedna piosenka?
- Nie, nie, bardzo dziękuje.
Siedząc przy stoliku znów pogaduje sobie wesoło. Chłopiec zjawia się ponownie. Sytuacja powtarza się, pytanie, ręka czekająca na potwierdzenie, z tym, że teraz nie patrzy na mnie, a na znajomego.
- Wyglądasz jak tata...- rzuca i nie wiem, czy zdaje sobie sprawę z tego co mówi
- No właśnie, czemu ją do tańca prosisz, a na mnie patrzysz?
- Ty naprawdę wyglądasz jak tata
Zaśmiewamy się z komicznej sytuacji
- Tato, mamo, mogę iść zatańczyć?- śmieję się do znajomych
- Jasne, jak chcesz to idź
- Nie, dziękuję, może innym razem
- Szkoda, to później przyjdę

Żart jest dobry na raz, a taniec z młodym mężczyzną, który zapewnie przekonany jest, że jest ode mnie sstarszy, to nie koniecznie ta forma rozrywki, która bawi mnie najmocniej
:)

piątek, 16 grudnia 2011

decyduj

Dwa dni, każdy 15 godzin poza domem.
Jutro pracuje do 15-16.. Tak postanowiłam, później biegam i odpoczywam w klimacie prosto z głośnika płynącym;)

Mam tyle do zrobienia, że nie wiem w co ręce i na jakie litery palce położyć. I wciąż mnie te złe słowa prześladują. Wiem, nie powinnam się przejmować, to wpisane jest w ten zawód. Tylko to nie jest proste...Poza tym wiem, że znów mi miejsca braknie na zbyt wiele spraw. Niestety, staję przed wyborami i nie jestem w stanie wszystkich zaspokoić. Może być dwojako- albo będzie bardzo zadowolona tylko część albo każdy niewiele.
Bądź tu mądry....

głucho w telefonie

Nikt nie lubi być atakowany, a tym bardziej z zaskoczenia i w sytuacji, w której nie zawinił.
Kilka telefonicznych słów żalu pełnych o coś, na co nie miało się wpływu. I na nic tłumaczenie, że pewnych spraw nie da się przeskoczyć, nie wszystko można sprawnie pogodzić i nie zawsze jest tak jak ktoś sobie zaplanował.

A rozeszło się w gruncie rzeczy o mój wyjazd, który ode mnie nie zależał. Przez nieco ponad dwa dni byłam poza zupełnym zasięgiem. Fakt, w pracy, ale nie takiej jak zwykle. Nie mógł mnie nikt zastąpić. To się przecież zdarza. A okazuje się, że jestem winna i to nie po raz pierwszy. Przykro mi. Po powtórzonych konkretnych argumentach, które wyraźnie trafiły w pustkę nie pozostało mi nic jak życzyć ciepłym słowem dnia miłego. Nie chciałam źle.

Odłożyłam słuchawkę, odwróciłam się do okna i nie wiem już sama, czy ten żal czasem na mnie się nie przeniósł.
- Co się stało?
Przedstawiam sprawę.
- Ale czym Ty się przejmujesz? Możesz ale nie musisz nic tłumaczyć. To nasze wewnętrzne sprawy.
Niby tak, tak...

środa, 14 grudnia 2011

Follow the best

Night and day life of a big city czyli wyjazd ku horyzontom szerokim:)

Założenie było proste- szkolenie długie, mocne, intensywne z przerwami na posiłki i sen.
I było właśnie tak. Mądrze przede wszystkim. Z kilku grup wytypowano mnie do tej the most advanced. Lekko zmieszana tym wyniesieniem na wyżyny, nieco obawiałam się szybkiego powrotu na ziemię. A tu miłe zaskoczenie. Nie wiedziałam, że tyle wiem, że dobrze robie robiąc co robię, a co więcej dowiedziałam się, jak działać by być jeszcze lepszym. I żadne to pranie mózgu, a obcowanie z najlepszymi pozapalało wiele świateł w mojej głowie. Follow the best.

Wysiłek intelektualny najwyższego stopnia, ale i było przy tym wesoło bardzo. Wątpliwości wszelie rozwiać mogłam, pytać, mówić, opowiadać, dzielić się, rad udzielać. Burze mózgów moje ulubione i kreatywność w warsztatowej części.

A w tym wszystkim towarszystwo zacne z wierzchołka profesjonalizmu.
Pyszne śniadania, obiady, kolacje, urok hotelowego życia i każdego kącika otwartego na nasze potrzeby ciała i ducha. Nocna integracja i...mnóstwo pozytywnych wrażeń.


Zdjęcia były.
Do zobaczenie tuż po nowym roku. Będziemy kręcić filmy :)

niedziela, 11 grudnia 2011

tańcząca z drzewami



Nikt się nie spodziewał ani w piątek ani w sobotę, a ktoś nam takie piękne muzyczne niespodzianki sprawiał :))

Pewnie dlatego znów byliśmy ostatni, ale....ostatni będą pierwszymi:)

Tylko...nie lubię jak mnie ktoś do tańca zmusza. Tym bardziej ktoś obcy niemal.

Po dłuższej przerwie wybiegłam w świat. Dwa dni pod rząd, bez żadnego przygotowania i efekty są natychmiastowe: nie mogę kucać, klękać, trudniej się siada a i chodzenie jakoś tak inaczej czuć. Ale jaki to ból dobry. Lubie:)

Lubię na tyle, że mając dziś muzykę w uszach nie mogłam się powstrzymać od tańca w lesie. W pojedynkę na drodze pustej, pewnie dziwnie wyglądałam bujaąc się i ciesząc że ... mogę, potrafię i nic mnie nie hamuje. Wracałam tańco- biegiem, bo już nie mogłam się powstrzymać:)


Ależ to musiały być czasy:)

czwartek, 8 grudnia 2011

It isn't hard to do

http://www.youtube.com/watch?v=-b7qaSxuZUg

środa, 7 grudnia 2011

aaa

Zasypiając będę marzyła o tym, żeby jakiś niezwykły, bezgranicznie dobry, bezinteresowny człowiek...poskrobał mi rano (tak do 8)szyby w samochodzie. Będę o tym marzyła pewnie przez wiele kolejnych wieczorów. Słowo daje, byłabym NAJSZCZĘŚLIWSZA na świecie. Znalazłabym jakoś i postarałabym się najpiękniej jak to tylko możliwe tej istocie to wynagrodzić.
Naprawdę, poranne oporządzanie auta spędza mi sen z powiek.

Tak, wiem, nikt tego nie lubi...mogę sobie pomarzyć...Wiem, że nikt tego dziś dla mnie nie zrobi. A szkoda...To byłoby takie zaskoczenie piękne...
Poszłabym piechotą, ale jutro nie mogę.

O! Albo, żeby mi ktoś w nocy na szybę z przodu jakąś pałatkę położył


niedziela, 4 grudnia 2011

Analiza i interpretacja

Tej jesieni wpadajmy w środy, czwartki (i tak dalej) w melancholie!:)


"

sobota, 3 grudnia 2011

(przed)szkolne potyczki

Rozkręciło się na dobre. Rady gmin podejmują uchwały o wprowadzeniu 40- godzinnego wymiaru pracy dla nauczycieli. Takiego, jaki jest ujęty w kodeksie pracy. Pedagodzy zasłaniają się 18 godzinami, o których mowa w Karcie Nauczyciela. Generalnie robi się głośno. Zwiększenie ilości pracy (a właściwie godzin) ma już wielu zwolenników. Ale hola, hola, ma też mnóstwo przeciwników. Każda ze stron swoje stanowisko potrafi odpowiednio uargumentować. Co więcej, to wszystko ma sens. Pytam okolicznych "szczytów" co w związku z tym, czy zamierzają podjąć jakieś działania, czy opowiadają się za zmianami. Zwracam się też do samych zainteresowanych- co oni na to? Czy będą protestować? Robi się dym. Aaaale:)

xxx
Po jednym dniu projektowego szkolenia mam w głowie tyle pomysłów, że najchętniej już wyszłabym z nimi na ulicę. W tym wszystkim nie zapomniano o współpracy z mediami:). Obustronna nauka- bezcenna:)

Spokojnie, pomału, rozsądnie. Wziąć ołówek i nakreślić w notesie zamierzenia.


xxx
Wieczór z amatorskim pokazem zdjęć z wycieczki do Indii. Spotkanie wspomnień, opowieści, anegdotki, zachwyty i niedowierzania. Piękne.

xxx
Opieram się, ale nie sposób powiedzieć, że pieniądz nie ma mocy. Rządzi większością dziedzin, od podstaw bytu do jego wyżyn. No (nie)dobrze. Co w takim razie się sprzedaje? Wiadomo nie od dziś- seks i pieniądze. I tak, jak z tym pierwszym można przejść do porządku dziennego, tak z drugim jest o wiele, wiele gorzej. Dziwne, bo co jest przyjemniejsze?;)

xxx
Głupio mi się śni:) Wspomnienia to, czy co? If I were in your shoes...Whatever, you could were in my...Zmienię dźwięk budzika, co by mnie rano wibrujące robale odrywały od tych nocnych majaków :)

"If i were in your shoes
I'd run a thousand miles just to tell you.
If i were in your room,
Using just my eyes i would tell you."
I'd really like to.



:)łał

http://www.youtube.com/watch?v=JcDTmDGu_EA&feature=related


http://www.youtube.com/watch?v=Qu_QPzGFkP4&feature=related

czwartek, 1 grudnia 2011

Nicto

1. Jakiś czas temu odnotowałam gdzieś tu, że coś sobie obiecałam. Tajemnicą nieco powiać mogło, bo nie ujawniłam o co właściwie chodzi i nadal nie zdradzam (absolutnie nikomu). Wczorajszej nocy mi się to przypomniało. Uświadomiłam sobie, że bez pomyślunku najmniejszego i zacięcia, bez problemu i potrzeb żadnych, w tej obietnicy trwam. I wiem, że skoro już słowo się rzekło... tak zostanie. Dobrze mi w takim stanie.

2. Żyje bez telewizora dwa miesiące. Nie czuje się przez to ani gorsza ani lepsza. Po prostu jestem nieco bardziej poza świata zasięgiem. I tych wieści oszołomów na wyobraźnie nie działających wcale a wcale nie braknie mi.

3. "Ponad 400 znajomych na fejsbuku a nie ma z kim na piwo wyjść" - takie zdanie ostatnio w uszy mi wpadło. I myślę sobie.
Kilka lat temu bez takich portali, bez komórek, a jeszcze parę lat wstecz żyliśmy bez telefonów stacjonarnych.

To jak się ludzie na piwo umawiali? Spotykali się na ulicy, określali konkretną godzinę i miejsce. Odwiedzali się w domach bez zapowiedzi, zachodzili do pracy i ustalali co i kiedy. Proste, prawda? Ale co w sytuacji, gdy jednej osobie coś wypadło i na spotkanie nie mogła się stawić? Smsa przecież nie napisała. Wyjaśnić mogła następnego dnia. A ktoś czekał.
Teraz, "spisujemy się" przez maile, fejsbuka, smsy albo dzwonimy. Nie wyobrażamy sobie, że mogłoby być inaczej. Czyli wizytą nikt nas nie zaskoczy. Ani w domu ani w pracy. Telefon zabibczy, wiemy, że gość się zbliża.
Pożyłabym trochę odwrotnie:)



Było, było, było ...wiem
Ale mi tak cudownie z tą nutą :)

http://www.youtube.com/watch?v=GOJk0HW_hJw

Niespodziankę dziś miałam w związku z tym utworem.
Nie mogłam się od niego odpędzić i wysłałam koleżance, co by poznała co mi w duszy gra. I....zna, kocha jak ja :) Dwustronne piękne zaskoczenie:)

wtorek, 29 listopada 2011

Czas nocy bezsennych

Głupie to :)

niedziela, 27 listopada 2011

espresso po babsku

- No mów! Jak było??
- No fajnie dosyć
- Ale gdzie byliście, co robiliście? Umówicie się jeszcze?
- Raczej chyba nie...
- Jak to? Dlaczego? Źle było?
- No nie, nie było źle
- Tylko? Mów, nie będę Cię za język ciągnąć
- No fajnie się rozmawiało, miły wieczór, ale ja nie mogę tak jak mi coś przeszkadza
- A co Ci przeszkadza?
- Bo on miał skarpetki w paski
- Co?
- No skarpetki w paski
- I co z tymi skarpetkami?
- No nic po prostu je miał. Miło było, ciekawe spotkanie przy kawie, ale jak zobaczyłem te skarpetki już nie mogłam się na niczym skupić. Myślałam tylko o tych strasznych skarpetkach i że on takie nosi. I nie mogłam znieść ich.
- Aż takie straszne były? Zresztą, co tam skarpetki. Sympatyczny przystojniak, co się skarpetek czepiasz?
- Tak, przystojny, fajny, interesujący, ale nie możesz zrozumieć? On miał skarpetki w paski?
- Skarpetki, nawet te w paski są po to, żeby je nosić
- No ale ja nie mogę znieść tego
- Naprawdę Ci to przeszkadza, czy szukasz wymówki, żeby się nie umówić już?
- Serio przeszkadza
- Jak mogą skarpetki przeszkadzać?
- Mogą, mnie takie szczegóły rozpraszają i w moment mi się facet podobać przestaje
- Nie rozumiem, ale to tylko ze skarpetkami?
- Nie, różne rzeczy mi przeszkadzają. Że ma jakiś kosmiczny sweter brzydki, buty beznadziejne. Ale nie tylko o ubranie. Jak po polsku nie mówi prawidłowo, albo wtrąca jakieś nieistniejące słowa, albo takie ze slangu amerykańskiego. Nie mogę spotykać się z facetem, który nie ma tyłka, ma za dużą głowę, za małe stopy, ogląda nałogowo filmy, albo po prostu jest nudny
- No dobra, część z tych rzeczy potrafię zrozumieć, ale facetom w Tobie też może coś przeszkadzać
- Wiem i zdaję sobie sprawę, że moje niedoskonałości mogą drażnić. Jednego tak, innego nie. I to, co mnie drażni innych kobiet na pewno nie
- No, na pewno nie. Bo Ty przesadzasz. Tobie każdy szczegół może przeszkadzać
- Co ja na to poradzę? Tak mam i miałam. Próbowałam to lekceważyć, ale nie mogę, bo mnie to rozprasza i patrzę na kogoś przez pryzmat tego szczegółu
- Nienormalna jesteś
- No wiem
- I już się z nim nie umówisz?
- Nie raczej, powiedziałam, że odezwę się
- Odezwij!
- A jak będzie miał znów te skarpetki w paski?

:)

http://www.youtube.com/watch?v=3rX_S9eoV7I


a może?:)
http://www.youtube.com/watch?v=_i-gcWdBUb8

piątek, 18 listopada 2011

zamyślenie

Usiadłabym pod kocem przy kominku najlepiej, trzymając kieliszek wina w dłoni.
I pomilczałabym wpatrując się w płomienie i ogrzewając przy nich.

środa, 16 listopada 2011

Zderzenia z ludźmi

Aby pamiętać jak wyglądała współpraca. Spotykam przeróżnych ludzi i najprościej rzecz ujmując, bo nie sposób o każdym z osobna wspomnieć, można ich podzielić na kilka kategorii. Z nich dałoby się zrobić jeszcze podkategorie, podpodkategorie i podpodpodkategorie. Ale najprościej wygląda to mniej więcej tak.

Burza- Wpada robiąc wokół mnóstwo zamieszania. Wita się ze wszystkimi po kolei, z każdym parę słów zamieni. Mówi o tym co zamierza zrobić (bądź też zrobił) emocjonując się nieziemsko. Będzie rewelacyjnie. Tego jeszcze nie było! To pierwsza taka akcja! Trzeba być! Trzeba zobaczyć! Trzeba poczuć! Szał! Wypada niespodziewanie, jak wpadł. Po kilku minutach wraca, bo zapomniał o czymś ważnym. I znów wybiega. Relacja- rewelacja. Do następnego zrywu.


Niepewny nieśmiałek
- Trzeba dobijać się do niego drzwiami i oknami, żeby przekonać, że warto o czymś światu powiedzieć. Po wszystkich: ale tu nie ma o czym mówić, to nic takiego, nie ma się czym chwalić, nie warto, to nic ciekawego i szeregu argumentów naszych udowadniających, że to coś ważnego, udaje się przekonać. Efekt jest zawsze dobry, nieśmiałek zachwycony. Dziękuje nie raz.

Dyktator- Zróbcie to tak, tak i tak. Ma swoje i tylko SWOJE racje. Obrażalski.

Społeczniak
- Aktywny obserwator otoczenia, nic nie umknie jego uwadze, o wszystkim powiadomi. Jest wiele ważnych spraw (przeważnie problemów), którymi trzeba się zająć. Chce zachować anonimowość. Często wraca.

Techniczny- Jesteście dla nas- nie kryje tego, że tak uważa. Nie potrzebuje kontaktu bezpośredniego, o wszystkim powiadomi mailem. Przeważnie dość obszernie i szczegółowo przedstawia dany temat. Raczej nie szanuje naszej pracy, która jest dla niego po prostu naszą powinnością. Przedstawia jasno informacje, uznaje, że nie ma powodu, by jeszcze w nie ingerować, oczekuje pokłonów i poruszającego efektu. Rozczarowany.

Partner- Zwany również profesjonalistą. Obustronna, nieukrywana sympatia. Zadzwoni, pożartuje, zapyta o samopoczucie, nakreśli krótko temat, umówi się na spotkanie. Tu profesjonalnie, ze szczegółami mówi co jest grane i czego oczekuje. Gdyby coś nie było jasne, można do niego zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Zresztą, sam jeszcze zadzwoni albo przyjdzie upewnić się, czy powiedział to i to. Zawsze gotowy do współpracy. Rezultat- dzwoni zadowolony informując jednocześnie, że za jakiś czas przyjdzie znów z jakimiś konkretami.

Mam problem- Pojawia się tylko raz, nieco zawstydzony, ale za to z bombą. Za jakąś sprawą dociera do miejsca, z którego nie widzi już dla siebie żadnego rozwiązania. Nie poradzi sobie sam, może my moglibyśmy pomóc. Dla niego to sprawa życia i śmierci, tak ważna, że przychodzi do nas, bo to jego ostatnia nadzieja. Jest świetnie przygotowany. Pomożecie? Staramy się.




Muzyczna osobowość dnia :)
http://www.youtube.com/watch?v=AQ9zeDd0mpg&feature=player_embedded#!

wtorek, 15 listopada 2011

Czego wiedzieć nie mogliśmy

Wzorzec. Wspaniały człowiek, ksiądz, poeta. Księdza Jana Twardowskiego kochały kobiety. Nie jedna, ale też nie wiele jak może sugerować wcześniejsze zdanie. Za młodu nazywał je przyjaciółkami, lata później wnuczkami. Kilka lat przed śmiercią w jednym z wywiadów wyznał, że uległ fascynacjom kobietami. Kochał, bo bez miłości żyć nie sposób. Czy kochał je jako pasterz duszyczek, którym zdarza się błąkać, czy jako mężczyzna? One darzyły go uczuciem najwyższym znanym tylko sobie.

Twierdzi, że żadnej nie skrzywdził. Nie chciał zranić nikogo, jako człowiek pełen cnót udzielał rad, służył wsparciem, był. A one wpatrywały się w niego bez pamięci.

Ksiądz poświęcił się służbie Bogu, jemu gotowe były poświęcać się kobiety.
Jedną ze swoim muz nazwał różą, na którą można patrzeć, ale której nie powinno się dotykać.

Był mężczyzną, ale przede wszystkim księdzem. W chwili, gdy w jego świat zaczynała wkradać się miłość do kobiety ale nie w sensie duchowym, pilnował się. Przy jednym ze swoich wpisów w dzienniku wynotował, że napisał do kobiety zbyt serdeczny list, dopisał- uważaj, podkreślił te słowo, a obok umieścił wykrzyknik

Zmarł sześć lat temu, na łożu śmierci wyznał, że nigdy nie miał kontaktu z kobietą.


Ksiądz Jan Twardowski, znakomity poeta, autor jednego z moich ulubionych wierszy. Nie ma wątpliwości, że powstał, gdy w głowie księdza zagościła kobieta.


Spotkanie
ta jedna chwila dziwnego olśnienia
kiedy ktoś nagle wydaje się piękny
bliski od razu jak dom kasztan w parku
łza w pocałunku
taki swój na co dzień
jakbyś mył włosy z nim w jednym rumianku
ta jedna chwila co spada jak ogień

nie chciej zatrzymać
rozejdą się drogi
samotność łączy ciała a dusze cierpienie

ta jedna chwila
nie potrzeba więcej

to co raz tylko
... zostaje najdłużej


http://www.youtube.com/watch?v=cEnJDaqT3-0
...can`t you realy see?


I dotarło do mnie przez wierszy szereg, jak bardzo chciałabym zostać zaskoczona ...

:)

poniedziałek, 14 listopada 2011

needed:)

http://www.youtube.com/watch?v=RF0HhrwIwp0&feature=share

niedziela, 6 listopada 2011

Budowlańcy

Pomysł rzucony nie wiadomo już przez kogo znienacka był rewelacją.
Jak na "parapetówkę" przystało, poszliśmy na imprezę jako ekipa remontowo- budowlana. Królowały kaski prosto z robót, metrówki, kombinerki, młotki, umazane farbą bluzki. Był genialny kombinezon, brudne ogrodniczki, flanelowe koszule w kratę, a nawet pudełko z zawiniętymi w gazetę kanapkami ze smalcem.

Zabawa do rana. Tańce na nowopołożonym parkiecie. Obiad, kolacja, śniadanie, bo na stole same pyszności. Muzyką ogarnięci, piruetami pochłonięci, roześmiani bawiliśmy się jak dzieci na balu w przedszkolu.

Nie zabrakło prezentu dla gospodarza. Poza tym właściwym, był przybornik domownika. Wiaderko pełne przedmiotów domowego użytku. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy mu je dali prosto do ręki. Przed imprezą przygotowaliśmy mapę, a kolejne rzeczy chowaliśmy w różnych miejscach w okolicy domu. Idąc za krzyżykami nakreślonymi na kartce, znalazł wszystko.

Z taką ekipą można budować domy do końca świata. A parapetówki takie jak ta chce się pamiętać jak najdłużej :) Bo fantazja jest od tego...:)


http://www.youtube.com/watch?v=yHV04eSGzAA

piątek, 4 listopada 2011

Zamknięte

Tydzień pracy. Zamykam dziś ostatnie pracowite dni i już otwieram się na nowe. Muszę tylko zresetować swoje zwoje i iść dalej. Owoce pracy, żniwa zbieram, a zauważanie efektów przynosi radość. Tak jest chyba w każdym zawodzie. Rezultat zauważalny gołym okiem jest bezcenny. I może tak być nawet wtedy, jeśli za coś nie otrzymuję się żadnej nagrody. Mam na myśli gratyfikacje finansowe. Bo grunt to widzieć coś ponad nimi- czyli właśnie szczęście, że ma się możliwość robienia tego, co się lubi.

Są osoby, z którymi wspaniale mi się współpracuje. Jest ich od groma. Zdarzają się też jednak tacy, których postawa roszczeniowa mnie zdumiewa. Nie chodzi o to, że ja czegoś nie chcę, że komuś chcę zaszkodzić i nie zawsze wszystko mogę. Chodzi o nie rozumienie tego, że i ja mam pewne ograniczenia. Główne to obiektywizm (i choćby nie wiem co nie będę się go pozbywać), a obok niego określona ilość miejsca i czasu. Szkoda, że takie jednostki nie widzą, że tym razem wygląda to tak, a setki razy byli numer jeden. Tracą sympatię, a co za tym idzie, maleją w naszych oczach, w rezultacie szkodzą nie mi, nam, a sobie. Na siłę pomagać jednak nie mogę. Wiem, kiedy ktoś mnie lubi, a kiedy za udawaną sympatią skrywa się interesowność. Kiedyś nie potrafiłam, teraz wyczuwam to na kilka kilometrów. I nie tyle o lubienie tu chodzi, ale o szacunek. Jeśli Ty nie szanujesz mojej pracy, ja Twojej też nie muszę.
Czasem warto zdobyć się na kontakt face to face, to wiele spraw ułatwia i rozjaśnia. Powyższe wywody dziś przedstawiałam. I skończyło się niespodziewanie pozytywnie:) Jedna z osób, z którymi to różnie się współpracowało dziś zyskała w moich oczach. A ja w jej. Jestem pewna, że na drodze służbowej dużo dobrego przed nami. Ważne, żeby obie strony czuły się usatysfakcjonowane, a w razie niedomówień, nie bały się odezwać. Wszak wszyscy jesteśmy tylko (aż!) ludźmi:)

Chociaż... w tym szaleństwie nie ma metod :)


Piątkowy wieczór zapowiada się owocowo. Truskawkowy smak czeka na swój czas:)

czwartek, 3 listopada 2011

kulturalnie

Mam wielką ochotę na chwilę opuścić okolicę. Tak, jak czasem to robię wyjechać chociaż na kilka godzin. Pomieszkiwanie na wsi ma swoje zalety, ale dziś wróciłam w swoje kąty i mam potrzebę oderwania.
Najlepiej byłoby dostać z zaskoczenia smsa- Mała, zbieraj się, za godzinę jedziemy do teatru/ kina/ na koncert :)
Wiem, mogłabym sama sobie taki wypad zorganizować. Ale, po stresie, który mnie ostatnimi czasy wymęczył, czuje w sobie leniucha :)
Poza tym, z uwagi na zmianę telefonu, a co za tym idzie, utratę kontaktu do części osób, które mogłyby być potencjalnymi towarzyszami owej wycieczki, pole do popisu maleje wprost proporcjonalnie do chęci :)

środa, 2 listopada 2011

Dwa odbiory

- To nudny człowiek. Wiesz, taki filozof, mówi, a nikt nie wie o co mu chodzi.

Taką krótką i prostą ocenę można wystawić człowiekowi i zrobić mu mała antyreklamę.


Zdziwić się więc można jak to jest różnie bywa z wystawianiem not.

Artysta, filozof, pisarz, malarz. Mówiący wcale nie od rzeczy, ale w sposób taki, że nie można pozwolić sobie na przerwę. Trzeba słuchać w skupieniu, żeby zrozumieć i nadążyć. Jedni nie lubią, inni uwielbiają. Dla tych drugich to nie przymus wysiłku intelektualnego, a czysta przyjemność. Obcować z kimś mądrym, tworzącym, oczytanym. Z erudytą. Mówić i wiedzieć, że jest się odbieranym w odpowiedni sposób. Dyskutować o wszelakich sprawach istotnych, ważnych dziś lub na pozór płytkich. Świadomość, że to nie jest udawane, że słowa nie mają kogoś uczynić lepszym, a po prostu naturalne. Że ktoś jest niezwykłym człowiekiem.

Czasem warto nie słuchać innych i ich oceny drugiego człowieka. To co dla kogoś jest nudne, innego może porwać. Te niezwykłości są tuż obok więc pozwólmy im się na chwilę zatrzymać, albo sami stańmy obok i oddajmy się dyskusji z obcym człowiekiem. Niech podzieli się z nami swoimi mądrościami.

Warto też czasem słów parę z wariatami, czy wariatkami zamienić.

Wiadomo, że najlepsze kobiety mają świra:)

http://www.youtube.com/watch?v=ZBR2G-iI3-I

wtorek, 1 listopada 2011

To czas i miejsce właściwe

Lojalnością się nie nakarmisz- tym i kilkoma podobnymi zdaniami starano się ostatnio dotrzeć do wnętrza mojej głowy.

Czy żałując kogoś jesteśmy pewni, że i ta osoba nas by pożałowała, gdyby miała do wyboru swoje lub nasze dobro? Nie. Ale nie w tym rzecz. Możemy być wręcz pewni, że ktoś pomyślałby wyłącznie o sobie, a nie zmienia to pewnych faktów. Przede wszystkim tego, że nie da się przejść obok czyjegoś niepowodzenia obojętnie. Inaczej- jedni potrafią, inni nie.
Przyznaję, bardziej bolałaby mnie moja własna krzywda. Z rozpaczy i zrównania z ziemią podniosłabym się pewnie po jakimś czasie, jak przeważnie się ludzie podniosą. W sytuacji, gdy źle się dzieje obok, ogarnia nas bezradność. Jest nam żal i przykro. A nie można zrobić nic. Wtedy nawet własny sukces nie cieszy.

I nie zmieni tego nawet fakt, że pokrzywdzony niejednokrotnie potwierdził tezę, że każde grabie grabią do siebie, a szuflami ładuje się trofea tylko do własnego worka.




Dzisiejszy dzień jest dla wielu Polaków chwilą refleksji nad przemijaniem. Ksiądz mówił, żeby modlić się za tych, którzy odeszli z tego świata i czekają na zmartwychwstanie (dla wierzących).
Wspominamy tych, których już nie spotkamy, którym nie podamy ręki, z którymi nie wymienimy kilku zdań, czy uśmiechu chociaż. Myślimy o tych, który odeszli z tego świata- jak mówili podczas mszy na cmentarzach i tych, którzy odeszli z naszego świata- jak mówiłam dziś sobie ja. Stanęłam nad grobami bliskich, ale obok widziałam też tych, którzy trwają w szczęściu ale nie w mojej już okolicy.


Wyrzuty sumienia mnie dopadły. Bo to ma być czas poświęcony zmarłym, a ja dumałam ie tylko o nich. A może...w końcu to tak naprawdę wszystkich świętych...

wtorek, 25 października 2011

Kilkanaście złotówek

Ale nie o kwotę tu chodzi.

Sobota. Kilkanaście złotych kosztuje wejście do dyskoteki. Muzyka...żadna wyszukana, jakieś łupucupu, nie w radio słyszane nawet, a dziwne fantazje dj`a. Obce dźwięki, wirujący, a może zataczający się tłumek. Tańce, swawole do rana. Alkohol, skąpo odziane nastolatki, panowie oddający się gorączce sobotniej nocy. Światła mrugające i szał ciał.
Sobota. Kilkanaście złotych.


Niedziela. Kilkanaście złotych kosztuje wejście do teatru. Nie takiego, o jakim piszą w gazetach, nie na znany spektakl, ale na kameralne widowisko. Cisza, skupiona grupa ludzi oddających się refleksji nad monodramem. Jeden aktor rządzący całą widownia. Mężczyzna rozbawiający do łez i wyciskający łzy wzruszenia. Historia opowiedziana jednym tchem ze szczyptą muzyki w tle skłaniała do rozmyślań nad pogonią za utraconą miłością. Uczucia, którego poszukujemy z przyzwyczajenia w odległym świecie nie spostrzegłszy, że ta osoba, która miała uciec, jest tuż obok. Dwie godziny obcowania z prawdziwą sztuką.
Niedziela. Kilkanaście złotych.


sobota, 22 października 2011

"Kobiety marzą nie tylko o tym, czego mieć nie mogą, ale też o tym, czego tak naprawdę nie chcą...".

To najbardziej absurdalne, a jednocześnie najbardziej prawdziwe stwierdzenie, jakie ostatnio słyszałam

niedziela, 9 października 2011

Ostatnia

"Ta ostatnia niedziela"- nuciłam pod nosem zbiegając rano po schodach.

Piękna niedziela:) Jeszcze dzień trwa, jeszcze wieczór czeka, jeszcze można zachłysnąć się radością:)



- Książkę w końcu napisz i wydaj

No tak, tak...

sobota, 8 października 2011

"Wodzę dlugopisem po kartce papieru jak patykiem po piasku"

"Polityka zamienia się w kicz,
miłość w pornografię,
muzyka w hałas
religia w naukę,
nauka w wiarę"

Tak postrzega dzisiejszy otaczający nas świat Tadeusz Różewicz. Jutro kończy 90 lat. Ja mam 27 i uważam podobnie. Z tym, że ja wciąż żywię jakże naiwną nadzieję, że któregoś poranka obudzę się i czy sama z siebie, czy za czyjąś sprawą będę miała zgoła odmienne mniemanie o rzeczywistości.

Różewicz kładzie słowa na papier. Mało kto tak teraz robi. Mi, jakiś czas temu zdarzało się. Teraz wklepuję, czasem zupełnie bezmyślnie, w komputer. Ile mniej nas prawdziwych w tym wirtualnym świecie niż byliśmy na łące, polu, w kuchni przy piecu czy drewutni nawet.

Nie jest źle. Wciąż bywamy otwarci na poezję, na doznania duchowe, a nie tylko cielesne. Mimo, że ma to zupełnie inny wymiar niż jeszcze kilkanaście lat temu, są osoby, które też cenią to, co my. I wcale nie jest ich tak mało, jak może się wydawać. I nic to, że czasem trzeba świadomie sprowokować drugą osobę do zadumania nad tym.

Co było ukryte
Jest odkryte
Wchodziliśmy w siebie
Jak się wchodzi
W ziemię powietrze
Ogień wodę
Ciała nasze drżały
Oczy nasze były zamknięte

Kiedy spałeś
W ciepłym brzuchu nocy
Z wystudzonymi ustami
Zwinięty w kłębek
Mówiłam do serca
Cicho cicho głupie
Gdzie chcesz wyskoczyć

On tu zostanie
na zawsze
nie przebudzi się
Tadeusz Różewicz



Jak dobrze Mogę zbierać
jagody w lesie
myślałem
nie ma lasu i jagód.

Jak dobrze Mogę leżeć
w cieniu drzewa
myślałem drzewa
już nie dają cienia.

Jak dobrze Jestem z tobą
tak mi serce bije
myślałem człowiek
nie ma serca.

Tadeusz Różewicz

Poczęstowałam dziś koleżankę tymi dwoma wierszami i, co tu kryć, ciekawa byłam jej reakcji. Wszystko odbywało się niestety online. Ale dziwiłoby bardziej, gdyby zdarzyło się przy kawie.

Ale nic to, bo mnie zaskoczyła:)
"I cofnęłam się w czasie. Jakiś czas temu chyba się wyłączyłam na poezję,
muzyka dostarczała mi wszystkich emocji, zapomniałam o wierszach. Jednak muzyka to nie wszystko. Już po raz kolejny to czytam i nie wiem co powiedzieć. JESZCZE."


A ja, ja...: Jak mi się coś przypomni ale nie do końca pamiętam jak to było dokładnie, zawsze wyszperam w internecie co potrzebuje chociaż mi się to wcale nie podoba. Bo to takie nijakie. Wiersze w internecie. Kiedyś trzeba było przekartkować kilka tomików żeby znaleźć to czego się szuka. To dopiero było coś. I ile nowych wierszy się w międzyczasie poznało. A teraz wpisujesz w wyszukiwarkę kilka slow które pamiętasz i znajduje się samo. Niby prościej, szybciej, łatwiej...pytanie tylko czy to o to tu chodzi?"


Problemów jest kilka. Jeden z nich to brak czasu. My, żyjący w XXI wieku na nic nie mamy czasu. Jakby wciąż nam go ubywało. A zapewniam doba ma tyle samo godzin co kiedys, tydzień tyle samo dni, a rok tyle samo miesięcy. Gdzie więc nasz czas się podziewa? Brak zmysłu organizacji, nadmiar obowiązków, które zresztą przeważnie sami na siebie nakładamy? Mnóstwo razy ostatnio usłyszałam "nie mam czasu". Wszyscy mamy go tyle samo i tylko od nas zależy w jaki sposób go wykorzystamy. Ty "nie masz czasu?, ja też mówię wtedy, że go nie mam. Z niesmakiem pewnym jednak. Bo mieć szacunek do drugiego człowieka, to móc i chcieć znaleźć dla niego odrobinę czasu w jakże napiętym grafiku swoim.

piątek, 7 października 2011

The moment I wake up

I say a little prayer

http://www.youtube.com/watch?v=STKkWj2WpWM


Takin' time to make time

http://www.youtube.com/watch?v=hthiLHVAMho&ob=av3n

czwartek, 6 października 2011

my z małych miasteczek

Dumna jestem strasznie, gdy widzę, że dzieciakom z okolicy udaje się coś osiągnąć. Cieszę się obserwując ich powodzenie, a wzruszam mocno, gdy widzę jak płaczą z radości. Piszą opowiadania, tańczą, piłkę kopią. I odnajdują w tym poza frajdą, swój talent.

Sukces mają w swoich rękach ci mali mieszkańcy niewielkiej miejscowości, A wszystko za sprawą pasji, pracy i tego..że komuś dorosłemu po prostu się chciało. Podziwiać i działać. Bo każdy z nas może zrobić coś dla innych. Tylko odłóżmy na bok własne interesy.

Nasza ekipa zatańczyła w "Mam talent", co można było zobaczyć w tvnie :))



xxxx


Uleciały ze mnie kompleksy. Zawsze gdy czytałam jakieś ogólnopolskie tygodniki wydawało mi się, że te pismaki to takie mądre, elokwentne, inteligentne, oczytane, do których szarości małomiasteczkowej taaak daleko. Otóż nie. Pamiętam, że jakieś pół roku temu czytałam świetny reportaż. Byłam zachwycona i treścią i formą i tym, że gołym okiem widać było lekkie pióro autora. I z tym autorem przyszło mi kilka dni temu porozmawiać. Z prośbą do mnie zadzwonił. A w czym ja mu pomóc bym mogła?- pomyślałam. Otóż mogłam. I urosłam. A właściwie to z każdym słowem rosłam bardziej i bardziej. Czułam się rozmówcą rozczarowana ze zdania na zdanie coraz bardziej. Wcale nie jest bystry ani nie ma takiej wiedzy jak przypuszczałam. On miał grać w rozmowie pierwsze skrzypce, a zagrałam ja. Dzwonił w sprawie konkretnej, ale nie wiedział o czym i jak rozmawiać. Prowadziłam ja, on siedział obok. Wyleczył mnie z kompleksów. Piszę dalej swoje. Doświadczenia uczą. I to jak! :)))

środa, 5 października 2011

...

"Współczuje Ci najbardziej tego, że tracisz kawałek siebie, bo to jest w tym wszystkim chyba najgorsze"- słowa, które usłyszałam przed chwilą najtrafniej oddają to, co się wydarzyło.

Spadło jak grom i uderzyło tak mocno, że ciężko jest się podnieść. Oczywiście od razu myślę nad nowymi ścieżkami, ale to nie takie proste, gdy znika coś, co się uwielbiało. Ot tak, nagle. Człowiek nawet nie miał szansy przygotować się.

Słońce świeci, pogoda sprzyja pozytywnym emocjom, a jakieś światełko zgasło.

Popłakałam się pierwszy raz od dawna. Smutno mi. Uciekam...

poniedziałek, 3 października 2011

dwawjednym

Zastanawiam się, czy sąsiedzi uważają, że moje mieszkanie jest jak dworzec. Ktoś wpada, wypada. Ja wbiegam, wybiegam. Drzwi zamykają się co chwila raz z jednej, raz z drugiej strony. A wewnątrz niemal sama wesołość.


http://www.youtube.com/watch?v=pKDB8BC2iEg
Co za genialne słowa....I kto by pomyślał, że to "serialowe":)


Te różnego rodzaju przydomki, tak mnie bawią, że już często nie potrafię powiedzieć o kimś normalnie, czy coś po prostu nazwać. I sama nie wiem czy to dlatego, że ściany mają uszy, czy dla rozrywki bardziej.
- B.O.W.M.
- Człowiek, którego imienia nie wymawiamy
- Audik
- Groszek

i mnóstwo tych sprzed lat, jak na przykład:
- P.O.T.
- Roses
- Er hat gewusst
- Kapiszon
- Cirka
- Dziwak
- Wiedźmin
- Jabłko
- he's looking for
- Prostak
- Czosnek

I wiele, wiele innych. I możesz mówić swobodnie, bez skrępowania, że ktoś nie zrozumie, bo osoby, a którymi się takich slangów używa nie ma nigdy wątpliwości o kogo chodzi. To jak zabawa w przedszkolu, gdy dzieci mówią swoim szyfrem. I żadne nie ma problemów z rozszyfrowaniem:)

sobota, 1 października 2011

mądrzepaździernikowo



Nie mam pojęcia gdzie się wrzesień schował i czy oby na pewno był w ogóle.

Jak się okazało, teoria z którą mało kto się godzi znana już była w XVI wieku. Dziś mnie oświecono. A sam temat chodził za mną od miesiąca. Sprawa dotyczy zróżnicowania intelektualnego, czyli różnic między inteligencją kobiet, a mężczyzn oraz między wiedzą jakie posiadają przedstawiciele obydwu płci.

Teoria jest prosta.
"Jako białogłowa posiada umysł pochopniejszy zarówno od złego, jak i dobrego niż mężczyzna, chociaż go jej brak, kiedy z rozwagą dyskutować zaczyna".
Miguel de Cervantes

Czy coś jeszcze trzeba tu dodawać? Są wyjątki, oczywiście, ale czy jest sens spierać się przy tym, skoro wydaje się tak prawdziwe? Ja, jako kobieta, w najmniejszym nawet stopniu nie czuję się tym twierdzeniem urażona. Czyż to nie bywa imponujące, że ktoś wie więcej i lepiej?




(z porannej wycieczki:)

piątek, 30 września 2011

Ktokolwiek wie

No nie ma co. Ten czerwony ford escord z szarą maską mnie prześladuje:)
Gdzie się nie ruszę- jest. Jak nie jedzie to stoi grzecznie zaparkowany. Nie ma dnia, żeby nie był gdzieś obok, a jeśli taki dzień się zdarza, następnego widzę go dwa razy.
I rozumiem, niewielkie miasto, ale jednak samochodów trochę tu jest. Co więc robi ten ford tam gdzie ja? W co gramy i na czym ta zabawa polega?;)
Jakiś czas temu mnie dziwił ten widok, teraz już tylko się uśmiecham pod nosem. No nie moglibyśmy się przecież nie widzieć.

czwartek, 29 września 2011

zażyli się

aaaaa



http://www.youtube.com/watch?v=mr8ltJoSUKo


Trójka mnie dziś zaskoczyła. Trójka mnie dziś omotała.
Nowa praca, nowe zadania, nowe wyzwanie.


http://www.youtube.com/watch?v=GlxwI8c6uhs&NR=1&noredirect=1

Dziś tańczę za biurkiem. I przed też :)

sobota, 24 września 2011

Groszkowo

Taka Ona, taki On. Ale mi wczoraj przyjemność zrobili niespodziewanym pojawieniem się!
Niby niewiele, przejechać kawałek drogi żeby się spotkać, a jak cieszy :)
Jakby wiedzieli, że bardzo chciałam z nimi się tego dnia i w tych okolicznościach spotkać.

Pogodę wnieśli w piątkowy wieczór. Razem, na kanapach rozsiadłszy się przy śmiechu, "złotych myślach" i wierszykach tworzonych niemal będąc niewidzialnymi, spędziliśmy ten czas gdy słońce uciekło już za horyzont. Przy zaułku słów parę, a potem kolejne przy drugim. Nocny spacer i beztroskie zakończenie dnia :)

A gratis do tego wszystkiego muzyczną niespodziankę dostałam:)
http://www.youtube.com/watch?v=rAfcBwYuNDU

A nawet dwie:
http://www.youtube.com/watch?v=qSdo46Oq8Dc

Każdego dnia sprawiać komuś jakąś małą przyjemność, wywołać choćby niewielki uśmiech. Czasem szukam ku temu okazji, a tak naprawdę chyba wcale jej nie potrzeba

:)

czwartek, 22 września 2011

Mądrze obiecałam

Złożyłam obietnicę. A właściwie to po prostu obiecałam sama sobie i przed sobą. Takie ważne mi się to wydaje. Całkiem niedawno to było, ale wiem już na pewno, że wytrwam w postanowieniu (mimo wszystko, czymkolwiek to wszystko by nie było). W postanowieniu dobrym, wartościowym, kobiecym, a przede wszystkim mądrym. Pobudziło mnie to jakoś, tchnęło w życie nieznany dotąd kolor. Piękny zamiar zaowocuje równie pięknym finiszem. Życie jest ulotne jak ulotka, trzeba więc iść albo radośnie tańczyć pozostając wiernym swoim mądrościom:)


A właśnie, mądrość okazała się tematem budzącym sprzeczności. A dokładniej to opinie jej dotyczące. Ile się nadyskutowaliśmy kilka dni temu o wiedzy, inteligencji i mądrości właśnie, to głowa mała. Pięć siedzących przy knajpkowym stoliku osób nie mogło dojść do zgody co do tego czym jest inteligencja, kto bardziej, a kto mniej i z czego to wynika. Żadne kłótnie, ot po prostu dyskusja znajomych o czymś konkretnym, gdzie każdy wiele spraw przedstawia ze swojego punktu widzenia. Dobre te nasze różności, które światu barw wielu nadają:)


Na ładny wieczór:
http://www.youtube.com/watch?v=LMlZ4g3eDCk&feature=related


W dzisiejszej, w chwili łapania oddechu, wędrówce po księgarniach (w oszałamiającej ilości Dwie) poszukiwałam książki, która do mnie krzyknie. Jakie było moje zdziwienie gdy się na nią natknęłam. Nieco enigmatyczna Trucicielka Shmitta zawołała mnie z okładki, wrzasnęła do mnie. Rozsądek wziął jednak górę. Powstrzymałam się od zakupu, mimo, że nie była droga. Wydać pieniądze na książkę jest i tak mądrzej niż przebimbać, ale...Oszczędność (którą czasem mam i ją lubię nawet) to jedno, drugie, że jedna książka leży już rozpoczęta, druga nie dokończona, trzecia nawet nie ruszona. Muszę mieć tę i będę pewnie miała. Ale wszystko, zgodnie z normami, po kolei ;)

wtorek, 20 września 2011

ciepłozłoto

To są tak dobre wieczory, że bez chwili zadumy po powrocie pada się na łózko.
Jesienno- letnia pogoda jeszcze nie daje się we znaki :)

Poniedziałek nie zapowiadał żadnych atrakcji, a jednak pośmiać się było z czego. A co za tym idzie w pięknym nastroju rozpoczyna się nowy dzień. Wtorkowy dzień dobry:)

poniedziałek, 19 września 2011

poranne spotkania

http://www.youtube.com/watch?v=_6dvsvfJSdI

Zasłuchać się chwile miałam i słuchać nie mogę. W nieopuszczającym mnie od kilku dni złowieszczym przeczuciu, które zdaje się mówić zbyt wiele.

Dzień zaczął się od złej myśli, by po chwili, w drodze do pracy rozpromienić się na dobre. Miłe słowo z rana może obudzić słońce:)

niedziela, 18 września 2011

Nieobliczalni

A oto i rzekome sekrety imienia mego:
:)
Jej charakter jest silny i władczy, a przy tym pozwala jej na przezwyciężenie trudności życiowych, których zazwyczaj los jej nie skąpi. Dość pracowita, entuzjastyczna, wykazuje doskonałe zdolności umysłowe i wszechstronne zainteresowania. Łatwo się z ludźmi zaprzyjaźnia i potrafi przejąć to co dobre od innych. Niestety ma tendencje buntownicze. Nie zwraca uwagi na skutki swych czynów ugania się za swymi projektami jak opętana. Niespokojna nigdy nie może wysiedzieć długo na jednym miejscu. Łatwo ją dotknąć lub obrazić, w życiu pragnie uznania i adoracji. W uczuciach swych jest bardzo gorliwa i demonstracyjna. Jednak czekają ją przykrości sercowe. Rozczarowania, niepewne, źle ulokowane uczucia to rezultaty jej zbyt mało dyskretnej i nieprzewidującej miłości.




- Uważaj- usłyszałam- bo to może pójść w różne strony. Powinno Cię to zacząć niepokoić, więc musisz wzmożyć czujność.

No i dowiedziałam się o sprawach, które nie tylko mnie zdziwiły, ale niemal przestraszyły. Otworzyłam więc szerzej oczy, bo rzeczywiście czyjeś dość dziwne zachowanie pewnego dnia skończyć się dla mnie niemiło. Obiecuję się pilnować. Strzeżonego Pan Bóg strzeże. Tylko mówcie mi, gdybyście wiedzieli coś, czego ja w związku z powyższym nie wiem...

czwartek, 15 września 2011

http://trebork.wrzuta.pl/audio/1BrSkbxn2Fv/lao_che_-_05_-_mpakompabiempata

wtorek, 13 września 2011

Wielkiemi oczami straszą

Strach przed czymś nieznanym bywa nie do opanowania. W związku z tym często nie podejmujemy nowych wyzwań, nie podążamy w stronę, gdzie możemy natknąć się na ryzyko.
- Jest nijak, ale mogłoby być przecież gorzej- z takiego chyba założenia wychodzi wiele osób i...pozostają w miejscu.

Idealnym przykładem bojaźni jest góra Kilimandżaro. Przez lata mieszkający u jej podnóży nie zdobyli się na jej zdobycie. Śmiałkowie, którzy próbowali (oczywiście boso), nie byli w stanie zapanować nad ślizgającymi się stopami, spadali bądź zawracali przekonani o "złych mocach", jakie królują na szczycie.

Kilimandżaro budziło taką grozę, że zostało nazwane przez koczowników "górą złych duchów" czy "górą światłości".

Z powodu strachu koczowniczych plemion, pierwszymi którzy zdobyli szczyt byli Europejczycy. W 1889 roku.

poniedziałek, 12 września 2011

powroty

Pożegnałam się z pięknymi wakacjami. Po leśnym spacerze, gdzie zbłądzić nietrudno, nocną kąpielą w wodzie, której temperatura działała przynajmniej orzeźwiająco upajałam się

Czas zacząć działać.

Ze świeżością, która każe patrzeć tylko przed siebie, a nie gdzieś za :)



o żesz...http://www.youtube.com/watch?v=zyipU6TMWJs jak mi się dziś idealnie wpasowało :)
Iiiii jeszcze coś: http://www.youtube.com/watch?v=3-VBgUkCkTc

niedziela, 11 września 2011

Swimming :)

Nie po raz pierwszy rzucił mnie na kolana samym pojawieniem się na scenie. Byłam świadkiem całego zdarzenia stojąc kilka centymetrów obok. Wróć, nie stojąc, a tańcząc, bawiąc się, krzycząc i śpiewając. Piękny to był występ, cudownie niesamowity:)
Klimat nie dzikich tłumów, ale dobrej, dość kameralnej imprezy. Jakby w jednym miejscu, pod dachem zebrać "samych swoich". My wśród nich, zatraceni w muzyce i świadomi, że te uśmiechy tajemnicze jakąś wewnętrzną konspiracją powodowane były. Aaaaa:)

sobota, 10 września 2011

Poczuć we Lwowie

Po kilku dniach tułaczki z podziwianiem uroków Ukrainy w roli głównej, dotarliśmy do Lwowa. Tam zapragnęłam nauczyć się języka rosyjskiego, o czym zresztą już niejednokrotnie myślałam. Wtedy też poczułam chęć do nauki ukraińskiego. Pierwsza lekcja już za mną:)

Wysłałam kartki. Ale nie tylko. Na targu zatrzymałam się nad starymi winylami. Nie bez powodu, bo z myślą o upominku. Przebierałam w płytach, grzebałam, szukałam, myślałam, pytałam. Nieswojo trochę, bo wiedziałam, że wręcz nie powinnam. Ale chciałam.
Zwiedzanie, wyczekiwany obiad na ciepło, piesza wędrówka po mieście, utrata poczucia upływającego czasu. Zepsuty autobus w drodze na granicę. A w międzyczasie śmiechu trochę, przewodnik pod pachą, zakupy, oglądanie i powolne pożegnanie z krajem, gdzie żyje się taaaak zupełnie inaczej:)

Nauczyłam się, odwiedzając jakiekolwiek miasta, zachodzić do kościołów. W Bolonii był to punkt główny wędrówki po mieście, podobnie w Wilnie. We Lwowie odwiedziłam dwa chyba. Scenariusz zwykle jest podobny.

wtorek, 6 września 2011

zamalowanie

1. Bukiet komplementów otrzymałam. Miłe. Mimo, że z zawstydzeniem przyjmuje tak pozytywne słowa, z uśmiechem podziękowałam. Nie wierzę, gdy ktoś obdarza mnie takimi zaszczytnościami. Kompleksy, o których nie mówię głośno, nieśmiałość w najprostszych czasem sytuacjach i brak pewności siebie. Czasem mówię o sobie dobrze, najczęściej w żartach zachwycam się sama sobą. Bo nie mam niczego takiego wyjątkowego. A te komplementy ucieszyły. Po pierwsze dobrze zrobiły próżności, a po drugie...a po drugie to świadomość ich szczerości.

2. Paradoks trwania (nie wiem czy mojego tylko)- im bardziej stara się człowiek o czymś nie myśleć, tym więcej myśli. Tak podobno jest też z dietami- im mocniej chce się ktoś odchudzić i mniej jeść, tym więcej myśli o jedzeniu, a co za tym idzie, więcej wcina.
Postanowiłam nie myśleć, więc myślę. Do czasu mam nadzieję. Teraz czas powyrzucać z siebie mnóstwo wnętrzności, otoczyć się różami i iść dalej prostą drogą, nie stwarzając sobie zakrętów. Śmiać się z niczego i o niczym prawić. To różowa pustka nadchodzi.

3. Arogancka, bezczelna, cyniczna, durna, egoistka, furiatka, gruboskórna, hiena, idiotka, jadowita, kretynka, leniwa, łatwowierna, materialistka, niezrównoważona, odrażająca, pyskata, rozpustna, samolubna, tyran(ka), uparta, wredna, Zła.


"...płyń i żyj, a utop to kim byłeś.
(....)płyń i żyj, jak nawet nie śniłeś"

Moja Piękna Ukraina







O Ukrainie niebawem. Póki co zdjęcia i moje nie mające granic uwielbienie. Nie tylko dla widoków.














niedziela, 4 września 2011

Nic za darmo?

Ja sam kochałem się w życiu tylko jeden raz i potem już nigdy nie kochałem nikogo ani przez minutę, mimo iż bezustannie starałem się stworzyć sobie złudzenie.
Marek Hłasko


Sprzedam się dziś. Ba! Za darmo oddam. To za sprawą Kubusia Puchatka, którego dziś usłyszałam- Pójdę z Tobą. Z przyjaciółmi fajniej się czeka.

Tak, chowane daleko było dotychczas to moje czekanie. A teraz potrzebę mam napisać, powiedzieć, a wręcz wykrzyczeć głośno w przestrzeń- czekam.

Z przyjaciółmi fajniej się czeka. Jakkolwiek pozbawione sensu to czekanie by nie było.

W kilka sekund wyrzuciłam to. Lżej? Nie, ale mocno prawdziwie. I wcale nie wiem, czy w tym przypadku to uzewnętrznianie się ma jakieś rozsądne uzasadnienie.
Infantylizmem (nie)pachnę.

Bardziej świadomie patrzę za okno. Dziś mocno wieje, powoli kończy się lato. Górale pewnie dokładniej wiedzą co zwiastują te kołyszące się po zmroku gałęzie.

Pływając ulicami

- Czujesz? O jaaa. Zostawiam wszystko i idę w drugą stronę
- Ale co?
- Jak paachnie! To jest właśnie ten zapach!



Zapachy mają w sobie niesamowitą siłę. Potrafią powalić na kolana:)

Zdarza się, że czujemy jakieś perfumy i mamy ochotę iść za wypachnioną osobą. Zamknąć oczy i podążać za nutą, która zabaja nasze nozdrza.

Z myślą o tym zresztą powstają, by osoba wypachniona intrygowała otoczenie, przede wszystkim otoczenie płci odmiennej.

Kręcą mnie zapachy jak mało co.

Czasem ma się ochotę w towarzystwie zmienić miejsce i przysiąść przy kimś, wokół kogo się piękny zapach roztacza, by być bliżej źródła i móc się otaczać jak najmocniej pięknym zapachem. Oczywiście, kobiety pachną dla mężczyzn, a panowie dla pań. Z myślą o damsko- męskich grach stworzono niezliczona ilość zapachów.

Czasem ciężko za zapachem się nie obejrzeć.

Oczywiście są takie, które drażnią. Mnie nie women, a właśnie man. Nie mogę znieść obok siebie mocnego, intensywnego, słodkiego, czy ciężkiego zapachu. Mnóstwo jest tych, które przeszkadzają, wzbudzają nieeleganckie odruchy i każą uciekać. To uciekam.

piątek, 2 września 2011

Moje nogi powoli odzyskują dawną moc :)

Ból, który sprawia chodzenie przywołuje wspomnienia.

sobota, 27 sierpnia 2011

nie pytam

Niektórzy z opowiedzeniem o sobie wszystkiego nie mają trudności, lubią więc mówią. Inni dzielą się tylko kawałkiem swojego świata, a jeszcze inni wolą zostawić go na własną wyłączność.

Pytamy o to, co oczywiste, gdy chcemy coś wiedzieć. Nie pytamy, gdy nas nie interesuje. Proste.

Dla dlaczego nie pytamy gdy chcemy wiedzieć? Bo boimy się dowiedzieć. Bo coś może mocno zaboleć. Mówimy wówczas unikając zadawania pytań. I zaręczam, że nie jest to egoizm i skupienie na sobie, a jedynie ten strach właśnie. Obawa przed prawdą. Czasem coś wiemy, a staramy się udawać, że tego nie ma. By żyło się lepiej. Dla bytu lekkości powiedzmy. Niby żałosne. To tylko ciąg absurdów.

A te cyrki tworzymy sobie sami.



">

Świętymi otaczani święci

Nad zdradą miałam dziś okazję się zatrzymać. Dyskusja sprowokowana w pewien sposób potoczyła się w najlepsze.

I oto- nikt nigdy: nie dopuścił się takich czynów czy myśli, nie akceptował, nie wyobraża sobie, żeby..., nie zamierza, nie zazna, nie będzie zdradzonym, nie skłamie.

Wszyscy zawsze: są wierni, lojalni, uczciwi, pozostają przy jednym partnerze, gardzą zdradą.

Skąd więc bierze się to zjawisko? Źle zadane pytanie. Bo skąd można się domyśleć. Pytanie- kto zdradza, skoro nikt nigdy i każdy zawsze? Pozostaje tajemnicą.

A jest obok. Słyszymy o czymś tak wstrętnym, uśmiechamy się, czasem akceptujemy, a nawet chwalimy. Słuchamy. Zazdrościmy przygody?

Dopisuje do listy "nie rozumiem". Dodaje pytanie- po co te zdrady? Nie lepiej żyć w szczerości? Wszak przy zakłamaniu człowiek szczęścia nigdy nie zazna. Mam nadzieje, że nie zazna.

Dwa razy wieczór

Wiele osób, gdy ma chwilę ucieka z mniejszych miejscowości do dużych miast. Miewam tak.


Ostatnio mocno ciągnie mnie w ciszę. I uwielbiam to uczucie, gdy staram się szybko wszystko zrobić Wsiadam w auto, przejeżdżam kilka kilometrów i...już :)

http://www.youtube.com/watch?v=J1wAtvHL5H4 od zawsze chyba w mojej złotej "setce":)
Tak bardzo... w "setce"... :)


http://www.youtube.com/watch?v=8UVNT4wvIGY
Uraczono mnie muzyczną wiadomością. I nie wiem :)

czwartek, 25 sierpnia 2011

Przyklej znaczek

Wracając na krótką chwilę do smsów. Zastąpiły, nad czym ubolewam, kontakt face to face. Bezduszne litery puszczane w wirtualną przestrzeń odbierają sporo. Co prawda, zdarza się, że pewne rzeczy ułatwiają. Przede wszystkim tym mniej odważnym. Mi czasem też.

Do nas powraca zwyczaj wysyłania kartek. Cieszę się z tego jak dziecko. Zaczęło się od tego, że jedna koleżanka drugiej. potem dwie tej drugiej i na tym, jestem pewna, nie koniec. Bo czy to nie jest przyjemne zajrzeć do skrzynki i znaleźć w niej coś tylko dla siebie? Pozdrowienia chociażby? Że ktoś gdzieś był, podziwiał, zwiedzał, a w tym wszystkim nie zapomniał o tych, których z nim nie ma. Notatnik z adresami wypełnię, co by wiedzieli inni, że są ważni, myślę o nich i są istotami, z których mój byt się też składa. Pocztówka wrażeń pełna, zakupiona w kiosku gdzieś na końcu świata. I nic to, że przyjdzie później niż jej nadawca:):)


Ręce, które zwiedzały
dziesiątki ciał

Każde inne
żadna najlepsza

Bez znamienia tęsknoty
z potrzeby bycia chwilę

brudny kubek
po wczorajszej kawie

Nie ma miejsca
na sentymenty


środa, 24 sierpnia 2011

Działkowcy




To był zdecydowanie jeden ze wspanialszych wieczorów tego lata. Muzyka, śmiechy, historie różne, kwiatki i my, którym niczego nie brakowało do spełnienia.

wtorek, 23 sierpnia 2011

W moim niebie są dziś dziury

Szczękościsk

Muszę. Słońce wzeszło dziś o 5.29. Dzień dobry.
Coś mnie wkurza. Wpadający do pracy chłopak w wieku okołomoim wita się z kobietami podając im rękę. Nie one mu, on im. Dziwne? Prawdziwe. To jest jedna z rzeczy, których nie lubię. Mężczyzna podający mi rękę w sposób, który jestem w stanie uznać nawet za elegancki, zgodnie z zasadami savoir vivre musi by "wyżej" ode mnie. Szef, burmistrz, dyrektor jakiejś poważnej instytucji, nawet tata mojej koleżanki. Ale litości panowie, nie zawsze i nie do każdej kobiety powinniście pierwsi wyciągać rękę. To jest niegrzeczne. Brak kultury albo wyniesiona na wyżyny pewność siebie. Taka, która budzi zniesmaczenie. Moje w każdym razie.

Wkurzają mnie też małe rzeczy, co samą mnie czasem zadziwia: picie z kubka, w którym jest łyżeczka, nie mycie wanny (już nie wspomnę zostawianiu w niej włosów), nie ścielenie łózka, zniewieściali mężczyźni, którzy stoją i stoją przed lusterkami, brak odwagi do walki o swoje, strzelanie z gumy do żucia i niekulturalne jedzenie. Strasznie denerwuje mnie, gdy wpada ktoś do mnie do mieszkania i zagląda do lodówki. Nie, niczego nikomu nie żałuję, ale jak tak można? Idę do toalety a gość otwiera lodówkę i sprawdza zawartość albo ewentualnie coś na ząb wrzuci.


Nie, nie jestem idealna.




Przyjdź
zasłoń mi ręką
usta

Słowa szkodzą
gdy do lotu podrywają się
ptaki


http://www.youtube.com/watch?v=_9ZGpwxmnss
Powitało mnie gdy rano wsiadła do samochodu :)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Dźwięk świateł



Jadąc dziś do tej wioski (nie)mojej zatrzymywałam się trzykrotnie. Musiałam wyjść spojrzeć nie przez szybę, uchwycić to piękno. Niesamowita gra światła i cienia. Takie rzeczy są na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko w odpowiednim czasie schylić się po nie.





Skoro już tu jestem, ściągam kieckę. Nawet jeśli nie pobiegam, to pójdę chociaż. Nie prześpię tego uroczego popołudnia. Obiecałam zwolnić, co niniejszym czynie.


">

niedziela, 21 sierpnia 2011

Wyrazami splątać społeczeństwo mają

Smsy. Łączą z ludźmi, znajomymi bliższymi i dalszymi. Przekonana byłam, że smsy ślą głównie nastolatki. Piszą ich setki dziennie. To nazywa się "piszemy ze sobą". Tak pozostawiane były przez jakiś czas w mojej głowie smsy młodszej młodzieży. Okazało się, że to nie jest do końca tak.

Krótkie wiadomości tekstowe tworzą też zakochani dorośli. I wcale nie w mniejszej ilości. To jak opętanie. Napisać, dać znać, że się myśli, tęskni, czeka. Sypianie z telefonem przy poduszce i zerkanie w ekran co chwilę, bo może się nie dosłyszało, chociaż dźwięk na głośny został ustawiony. Ładne to bardzo.


Dorośli piszą niemal taką samą ilość smsów, co nastolatki. Mogą zadzwonić, ale piszą. A tak sobie- z pytaniem co słychać, umawiają się na wyjścia, dają znać jak się sprawy jakieś powiodły (albo nie powiodły) i tym podobne. Dorośli piszą składając komuś życzenia urodzinowe, imieninowe czy świąteczne.

Dziś 21 sierpnia. Ktoś ma urodziny, na pewno ktoś z moich znajomych ma dziś urodziny. Wstyd mi, bo nie pamiętam kto, a skoro kartki nie wysłałam, chciałabym chociaż telefoniczny przekaz nadać. Że wiem, pamiętam, a...nie pamiętam...Za szybko świat się dzieje ostatnio.

Chruście pospolitości- zwolnijmy. Szkoda naszego czasu na ten pośpiech...

W białych szatach

czwartek, 18 sierpnia 2011

Pomaluję usta, nałożę sukienkę


http://www.youtube.com/watch?v=FOYnV4JA2Z4


Tamta kobieta
Maluje usta
Tamta kobieta
Nosi sukienki
Tamta kobieta
Za którą tęsknisz

A ja...
Lubię spacerować
Oddzielnie
Lubię Cię spotykać
Niechcący
I wracać
I nie chcieć
Od Ciebie
Nic

Lubię robić zdjęcia
Twoim śladom
I zawracać przed tym
Nim mógłbyś
Zobaczyć...

Zobaczyć
W moich oczach
Coś więcej

Ty...

Tamta kobieta
Maluje usta
Tamta kobieta
Nosi sukienki
Tamta kobieta
Za którą tęsknisz

Tamta kobieta
Maluje usta
Tamta kobieta
Nosi sukienki
Tamta kobieta
Dla której żyjesz

A ja...
Lubię trzymać ręce
W kieszeniach
Lubię patrzeć z boku
Nie płosząc Cię
I wracać
I nie chcieć
Od Ciebie
Nic

Lubię robić zdjęcia
Twoim śladom
I zawracać przed tym
Nim mógłbyś
Zobaczyć...

Zobaczyć
W moich oczach
Coś więcej

Ty...


Stanąć na linii startu, biec przed siebie nie zważając na nic, w pogoni się zapomnieć. Nie zatrzymywać się. Do startu, gotowi,....:)


środa, 17 sierpnia 2011

Nadmorska chorągiewka

Przemierzając trasę ku nocnej zabawie zastanawiałam się dlaczego kobiety w kolejkach nie mają rajstop, a jakieś kuse ciuszki, które pewnie jako spódnice miały robić. Szybko zrozumiałam. Weszłam na dyskotekę, rozejrzałam się i oniemiałam. Potańczyłam z towarzystwem całym, ale nie mogłam zrozumieć tego, co było obok.

Nieprzyzwoicie (bo inne słowo nie przychodzi mi do głowy) ubrane dziewczyny budziły niesmak. Z jakiego powodu tak się ubierają? Ja widzę tylko jeden. Masakra.

Mężczyźni a raczej faceci lub chłopacy wyperfumowani szukający jednonocnego wrażenia najwyraźniej. Zaczepiający, nie potrafiący przejść obok nie dotknowszy, bez złapania wpół. Uciekałam gdzie pieprz rośnie, bo to jest dla mnie tak odrzucające, że nie jestem w stanie znieść kogoś takiego obok. Nie pasowałam tam, to na pewno. Mimo, że zabawa toczyła się przyjemnie, widzę w tym jakiś inny, pozbawiony wartości świat. Wtedy z całym przekonaniem mogłam powiedzieć głośno, że mężczyznom mówię stanowcze "nie". Na szczęście noc zakończyłam na plaży. Pośpiech w powrocie do odjazdu autobusu i czytana nad ranem gazeta w oczekiwaniu na pierwszy transport do domu. Człowiek na powrót stał się swój.

Kilka godzin snu i śniadanie na plaży...:) Jak mi się w moment odmieniło wszystko. Tulące się do siebie na piasku pary, masa czułości i nie dyskotekowej, ale takiej ładnej właśnie. Tak, pozazdrościłam. Po to właśnie kobiety są dla mężczyzn, a mężczyźni dla kobiet. I w taki właśnie prosty sposób być może pomału zaczęło do mnie docierać. Chyba nie jest to dobre ,tak tylko dla siebie a do drugiego człowieka tak platonicznie. Bo przytulić kogoś i przestać widzieć cały otaczający tłum to jedna z piękniejszych rzeczy na świecie.

Tak, tak, dość niedojrzałe zmieniać tak swoje podejście i wpadać ze skrajności w skrajność. Powalczyć z tym obiecuję dziś sobie.


Zatem, płyń Noe...:)

wtorek, 16 sierpnia 2011

Rajska

Nigdy bym nie przypuszczała i nie uwierzyła zapewne, gdyby nie to, że ujrzałam na własne oczy. Jak fenomenalnym zjawiskiem może być bieg to w głowie mojej ciężko się mieści.

Trójmiejski maraton.

Ja tam byłam, widziałam, czułam to. Nie potrafiłam nie bić brawa każdemu, kto biegł. I co z tego, że patrzyli na mnie jak na wariatkę niektórzy. Musiałam, chciałam, wielką radość mi to sprawiło. Jak jadłam miałam wyrzuty sumienia, że nie klaszczę. Po zapiekance dalej klaskałam. Im się należało, czuli wsparcie, co było widać, gdy machali ci biegacze. Pokonywali siebie i dla niejednego to najważniejsze co do tej pory zrobili, jestem tego pewna.

Byli dumni z siebie, a ja z nich, mimo, że to obcy ludzie. Najchętniej uściskałabym każdego z osobna na mecie, ale nie było mi dane. Sama siebie zadzwiwiłam tym, co we mnie przez ten bieg wpłynęło. Ile mi to dumy z narodu dało, że oni to tak dla siebie.

Mężczyzna, który kończył bieg trzymając za rękę syna. Grupa kolegów, która ostatnie metry przybiegła w szczęściu mając dłoń w dłoń włożoną... Ich bieg, a moja radość. Niebywałe? A jednak. Sama bym nie przypuszczała, że to może takie emocje powodować. I to chyba nie tylko o sam bieg chodzi. Popełniłam radosne chwile na mojej ukochanej starówce (a nie, na Starym Mieście, bo starówka jest warszawska:). W deszczu tłum rozpromienionych ludzi. Przecież...na Brackiej w Krakowie też pada...

Cudowne doznanie, wzruszenia za które każdemu bym chętnie podziękowała.


poniedziałek, 15 sierpnia 2011


Jeszcze nie dziś...jeszcze nic napisać nie mogę...Niech nie mija to co się we mnie znalazło, niech zostanie to piękno, które kilkadziesiąt godzin trwało. I trwa nadal.

To mój mały sukces. Być może nic, ale dla mnie tak ważne. Móc być, widzieć, słyszeć, śpiewać i tańczyć. Odbierać cudowne zjawisko każdym zmysłem. Zbyt mały staje się język, liter nie wystarcza, by móc to przedstawić. Tym bardziej, gdy stanęło się ramię w ramię z dziennikarzami, których słyszy się każdego dnia. Zakochałam się, pięknie i nieziemsko mnie porwało.






























czwartek, 11 sierpnia 2011

Blask

Miało być oglądanie gwiazd, a że stały się niewidoczne z naszej strony globu, wieczór spędziliśmy "po polsku"- na działce przy muzyce nieopodal wody. Tak beztrosko.

Nocny marazm...

...uzewnętrzniłam się tak na chwilę, jak mi się już dawno nie zdarzyło.

- Po co Ci to? Coś Ci to daje? Pomyśl o sobie, co masz z tego dla siebie?
- Co? Szczęście w wymiarze krótkotrwałym ale nie myślę o tym. Wystarczy mi te 5 minut. Nie liczy się to co jest wcześniej i później a tylko te chwile. Dla nich warto.
- Wiesz, że to nie jest normalne?
- Wiem, ale jakie piękne
- Porozmawiamy jeszcze o tym, udowodnię Ci, że to nie jest dobre
- Wiem, masz rację każdy by tak powiedział, ale....to coś ważnego. Po prostu. Słowami nie dam rady tego opisać.

I niby można by na ten temat rozprawiać dniami i nocami. Tylko...co jeszcze ważnego można tu dodać? Ja wiem. Gdybym miała zmienić zdanie stało by się to po miesiącu, dwóch, ale nie po dwóch latach. Kropka :) Satysfakcja- takie słowo mi właśnie do głowy wpadło.




http://www.youtube.com/watch?v=hwti6ll5fDg


Chris Botti....i po mnie:)

"Każde z nas pójdzie tam, gdzie będzie mu najbliżej"- ależ to jest przykre.

środa, 10 sierpnia 2011

Graj Trójko, graj...I nic nie mów. Nic...

wtorek, 9 sierpnia 2011

My, kobiety

Zdarzają się takie dni kiedy wszystko, absolutnie wszystko rozprasza. Począwszy od awarii komputera, któremu sztab ściągniętych informatyków nie zdołał dopomóc. Gdy już znajdzie się rozwiązanie i niby wszystko mogłoby wrócić na prostą, rozpraszacze zauważa się na każdym kroku.

- Przeczytaj, to jest chyba dobre- usłyszałam któregoś dnia i zobaczyłam przed sobą książkę.
Nie miałam na nią czasu. Jeździła ze mną z miejsca w miejsce, wędrowała w torbie, towarzyszyła sennemu ukojeniu spoczywając na nocnym stoliku.nie było jednak czasu, nastroju, ochoty na czytanie. Z powodu wspomnianego już problemu z komputerem, wczorajszego południa opuściłam miejsce pracy. Pojechałam na wieś i wzięłam te zszyte kartki do reki. Mózg Kobiety. Dobre. Bardzo dobre. Od razu może się nasuwać myśl, że to lektura dla mężczyzn. Otóż nie.

Ile racji miałam ostatnio gdy radząc zakochanemu mężczyźnie powiedziałam co i jak ma robić mówiąc- zaufaj mi, jestem kobieta, więc wiem, jak ona zareaguje. Zrób, co mówię:) Kierowany uniesieniem letniej miłości, nie posłuchał. Teraz żałuje.

A ja- jestem kobietą. Mimo, że każda z nas jest inna, zachowuje się i wygląda inaczej, mamy wiele wspólnego. Nasze osobowości mówiąc prosto i "na chłopski rozum":) budowane są niemal na tej samej podstawie. Takie, niestety, utarte schematy. Świetne uczucie, mieć świadomość takiej odmienności w jedności. Działa mobilizująco i każe działać ambitnej chcącej się wyróżniać kobiecej jednostce :) Mogłabym pisać, pisać i pisać o tym...To mój temat. Zdecydowanie.

Wczoraj dowiedziałam się z książki, że dla kobiety grą wstępną jest wszystko co zdarza się na 24 godziny "przed". Nie wiedziałyście panie? Pewnie, że wiedziałyście, tylko nigdy się nad tym nie zastanawiałyście. Fakt, myślenie może drażnić i rozpraszać. A co do rozpraszania...to temat rzeka:)

Czas wracać do...pisania :)

niedziela, 7 sierpnia 2011

Spacerologia


Za dużo w głowie się porobiło, dlatego dobrze zrobiło, dobrze, dobrze, dobrze...co? Spacerologia.

http://www.youtube.com/watch?v=-8YQjU5W5tQ

http://www.youtube.com/watch?v=9Enkf99Q-P4

http://www.youtube.com/watch?v=DD7SSKO6UIs&NR=1

Wyszłam z domu w czwartek, a może już w środę i właśnie wróciłam. Dokładnie tak się czuję, chociaż nocowałam w domu. Nie wiem gdzie, kiedy i dlaczego te dni tak uciekły. Zbyt dużo się zrobiło nagle. Dziś musiałam zwolnić. Fizycznie i psychicznie nieco wyczerpana ze śpiworem, w dresach, z książką i Trójką pojechałam na koniec świata- nad jezioro, w miejsce, gdzie kończy się droga. Lunęło. Wróciłam.


Bycie miłym jest dobre. To przecież oczywiste. Czasem jednak warto wredotę z siebie wydobyć, żeby jasno wykreować obraz jakiejś sytuacji, skoro słowa nie wystarczają.



Poranne powroty do domu, dźwięk telefonu, na który nie chce się już patrzeć, muzyka, posiadówa nad jeziorem, tortilla w barze, samoloty, koncerty, czyjaś noga rocięta, czyjś autobus wypchany pasażerów nie przyjmujący, nocne wyjścia do miasta, praca nieograniczająca, szalik narzucony w chłodny wieczór, film pod gwiazdami, foch nadlatujący z nienacka, ból brzucha...ze śmiechu, fajerwerki, zdjęcia, koc w tłumie rozkładany z widokiem na podniebne wyczyny, zmiana butów w biegu, gubienie pęku kluczy, zapomnienie, bieg. Intensywność.



Dzień dobry, za chwilę poniedziałek:)




piątek, 5 sierpnia 2011

Pisać, pisać, pisać

Moim powołaniem jest pisanie. Bez dwóch zdań. Przez 24 godziny wolne od pracy i wszystkiego co z tym związane myślałam, myślałam i myślałam. W głowie układałam sobie dziesiątki fraz, zdań, historii, przemyśleń, które muszę gdzieś przelać. Nie mówić, ale napisać. Chociażby tu..Wrócę jeszcze do tego.

A tymczasem- napisz książkę. Napiszę? Jedną już przecież napisałam. Dla siebie. Zamknięta na klucz leży i czeka aż będę miała odwagę ja przeczytać. Jeszcze nie teraz, nie dziś, może kiedyś, może...Zbyt dużo w niej tego, co boli, co piękne, co niezapomniane, niezwykłe i...moje.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Ślady zatarte

Dziwne to wszystko, ludzie w tym dziwni i ja między nimi. Gdy już powracać miałam, znów musiałam zrobić dwa kroki wstecz. Czy naprawdę są sprawy, które nigdy się nie skończą? Dziwne, skrajne odczucia, gdy nie wiadomo, czy złościć się na siebie, czy być z siebie dumnym, że ma się coś "ponad".
http://www.youtube.com/watch?v=WQYsGWh_vpE How can it feel this wrong? No more can I say. Frozen to myself.

Noce bezsenne nastały. Skąd one tu przychodzą? Chciałam wyrwać się, uciec wszystkim i na łące z książką poleżeć. Wiadomo jednak, że czasem czytaniu głowa przeszkadza. Lepiej nie ryzykować. Biegiem, rowerem, pracą, rozmową umysł zatrzeć szybko trzeba :) Jedziemy? Jak to kiedy? Teraz, już, komputer niech leży pod kanapą z gazetami sztuk 48, tam ich miejsce.


Po męsku zagrać mają dla tłumów, dlaczego więc by i dla mnie nie mieli? Wystarczy spakować się, wsiąść w odpowiednim miejscu i czasie gdzie trzeba, podjechać w stronę morza, zatrzymać się w odpowiednim miejscu, słuchać i czuć. To przecież takie proste....

http://www.tekstowo.pl/piosenka,p_j_harvey,c_mon_billy.html

niedziela, 31 lipca 2011

Podejść gdzie trzeba







Jeden z tych wieczorów był fantastyczny. Dosłownie, bo coś nie z tego świata ze sobą przynosił. Taką małą, inną rzeczywistość, w którą mogłam wejść. Kilkutysięczna rodzina bawiących się osób. Tak zwyczajnie, bez udawania, wszyscy są "swoi" i my tu jesteśmy sobą. Dobry to jest świat, o ile lepszy od plastikowych złudnych dźwięków dyskoteki.

Drugi przyniósł śmiech. Ten szczery i dla siebie. Wiedziałam, że Hrabi ma wielką siłę i gdy tylko te kilka osób z tego kabaretu pojawia się na scenie wiadomo, że będzie się działo. I działo się. Nie byle jak. Oderwanie absolutnie od wszystkiego. Więcej tu chyba pisać nie trzeba...:)





sobota, 30 lipca 2011

Zaliczane lato


Pływało takie coś...przez pół wyprawy nam towarzyszyło, aż w końcu z wiatrem popłynęło:)



Jedna rzeczka w tym sezonie (i wcale nie Krutynia) została zaliczona. A właściwie to ona zaliczyła mnie. Jako trzeci pasażer na chwilę do jednego kajaka wsiadłam. Na chwilę, bo ktoś wymyślił, żeby na rzece pastuch zamontować. Nie wiem dlaczego w niego wpłynęliśmy i nie pokonaliśmy tej przeszkody. Łup...kąpiel. A, że deszcz padał...Pomoc, która do nas wyruszyła też z drutem przegrała, w konsekwencji wszystkie moje rzeczy wypłynęły spod kajaka. Zabawa przednia :)

wtorek, 19 lipca 2011

40 groszy za Wasz sen spokojny

Porwali mnie, ciągnęli za włosy i wepchnęli do samochodu. Zawieźli do klubu, gdzie byłam niby dyskretnie obserwowana. Nagle zamieszanie. Obiecali nie bić, jeśli pobiegnę za nimi. Co miałam robić? Nie wiedziałam gdzie jestem i z kim mam do czynienia. Uciekłam, jak kazali. I gdy do końca pozostało mgnienie okna, ze snu wyrwał mnie dźwięk smsa- ile byłabyś w stanie znieść w imię miłości?

Czytam raz, drugi, potem jeszcze raz. Nie, litery wcale się nie poprzestawiały. A ja miałam ten związek za idealny. On jej nieba przychylał i czynił księżniczką, ona sprawiała, że czuł się prawdziwym mężczyzną. Szczęśliwym. Oboje w szczęściu zatraceni.

Ile byłabyś w stanie znieść w imię miłości?

Odpisuję rzadko, a biorąc pod uwagę, że był środek nocy nawet bym o tym nie pomyślała. Wydało mi się jednak, że drugi człowiek jest w potrzebie. Musi otrzymać duchowe wsparcie. Oczekuje go ode mnie. Nie mogę zawieść.

Ile byłabyś w stanie znieść w imię miłości?

Ja? Czy Ty? Pytasz mnie? Czy próbujesz sobie odpowiedzieć na to pytanie? Wiem, to dla Ciebie ważne. Nie ma teraz niczego ważniejszego. Liczy się tylko to jedno- uczucie.

Ile byłabyś w stanie znieść w imię miłości?

To na pewno do mnie? Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą do wypowiadania się na ten temat. Zapytaj kiedyś w przeszłości lub kiedyś w przyszłości. Ile byłabym w stanie znieść? Nie uwierzysz. Mogę powiedzieć tylko jedno, czyli coś co nie budzi we mnie wątpliwości. Zniesiesz absolutnie wszystko. Tylko...czy masz pewność, że to miłość, skoro zadajesz takie pytania i to mi, a nie osobie, która śpi obok Ciebie?
Miłość, jakby się o niej nie mówiło, to nie jest coś co dostaje się ot tak, to "coś" jest tylko na początek. Potem to praca dwóch osób, budowanie wspólnej ścieżki drogą kompromisów. Inaczej się nie uda, bo niczego nie otrzymujemy po prostu. Miłości też. Na pewno. Nie pytaj o to mnie, przecież wiesz kogo należy zapytać. Wierzę w Was. Nie milcz, powiedz co Cię boli. Zaufajcie, uczcie się nie na swoich błędach, zbyt duży koszt :)

Ile byłabyś w stanie znieść w imię miłości?

Zamordowało mnie to pytanie na tydzień co najmniej. A miało z rąk oprawców wyrwać. Ja przekonałam się ile tylko w nieodpowiednim czasie. A Ty wiesz?

poniedziałek, 18 lipca 2011

Wyrwana

Przyjechałam do tej miejscowości, w której bywam czasem, gdzie nieopodal dwa małe jeziorka w lesie nazwy kolorów mają. W jasnym się wykąpałam. Nad ciemnie nie dotarłam. Za to na małą biegową wyprawę do lasu w stronę drugą się udałam. Poza harcerzami spotkałam, a właściwie to mnie spotkał- deszcz. Jak nagle lunęło, tak nagle przestało. Rozebrałam się i suszę ubranie:) Powietrze pachnie.
Gdyby mnie ktoś zapytał o ulubiony zapach, to myślę, że jest to właśnie ten...)a potem kilka innych:))
I będę tu dziś przez uchylone okno tym zapachem się raczyła. Rano wsiądę w pociąg:) Co by nieść ludziom wieść.

piątek, 15 lipca 2011

Gdzie już tylko żaby rechoczą

Ruiny, odmalowywane freski na sufitach, piękne budynki i pozostałości po nich. Akcja- szlakiem mazurskich pałacyków.

Intrukcja leśnego poszukiwania

No nareszcie! :)

Już tak czekałam, aż coś dla siebie będę mogła napisać:) I mam! Swój pokój, swój komputer, mój, mnie, moje...
Tyle myśli się przez głowę obiło, że każdego dnia miałam potrzebę pisania:)
Po niemal dwutygodniowej tułaczce z plecakiem dotarłam w swoje kąty. I niby każdego dnia byłam obok, ale czasu zabrakło, by wstąpić w te ściany. Dziś jestem. Cisza gra.

Koncert kwartetu smyczkowego- piękny, koncert inne- mniejsze i większe- udane.
Wędrówki po wsi, po lesie, nad jezioro bieganie. Spotykane służbowoznajome buzie po drodze. Niby nic przyjemnego, gdy jest się po godzinach, ale miło na wiosce słów kilka sympatycznych zamienić. Zresztą- po jakich godzinach?:)

Wczoraj wysiadłam z pociągu, popracowałam, wsiadłam z powrotem i pognałam do lasu. Wzięłam ręcznik, kostium kąpielowy, psikacz antykomarowy i słoik.

Postępuje się w dość prosty sposób. Idziesz, widzisz jagody- kucasz (ważne! Nie schylasz się a kucasz!:)). Zrywasz, zbierasz, zamykasz słoik i dalej nad jezioro. Kąpiel orzeźwiająca po leśnej duchocie- coś wspaniałego. Wracasz biegiem, zagniatasz ciasto, przygotowujesz farsz, lepisz pierogi. Przepyszne- z jagódkami. Z tymi zbieranymi swoimi rękami smakują najlepiej (chociaż moje rączki raczej do celów wyższych stworzone zostały):)

W lesie, postępując według tej samej zasady, zbierasz kurki. Najlepsza jest przecież zupka kurkowa i jajecznica na kurkach właśnie. Są też poziomki i przepyszne maliny. :)

Za kilka dni znów pojadę, a potem jeszcze i jeszcze. I nic to, że dzikami straszą.

sobota, 9 lipca 2011

Potyczki drogowo- słowne

Jadę sobie powoli, skręcam w prawo i jak nie łupnie we mnie autobus...i jakby nigdy nic pojechał dalej. O nie, myślę sobie, tak to się bawić nie będziemy. Zszokowana nieco, bo to jednak stłuczka na drodze, wrzucam bieg i gonię drania. Dopadłam go i na nic zdały się tłumaczenia kierowcy, że to nie jego wina. Ja przepraszam bardzo, jechałam prawidłowo, swoim pasem, a pan mnie stuknął :)

czwartek, 7 lipca 2011

O takich, co z księżyca pospadali

Rewelacyjny babski wieczór. Wyjście do knajpki jednej, drugiej, trzeciej. Tańce i śpiewy. Godziny mijały nie wiadomo kiedy.
Zdziwione byłyśmy nieziemsko, gdy podszedł do nas dwudziestoparoletni chłopak z konkretną propozycją- Przyjedźcie do mnie na pokoje.
- Że co, proszę?
- Zawiozę was. Nie macie gdzie spać a ja mam wolne pokoje.
Nie wnikam i nie chcę wnikać w tę propozycję. Być może jakieś dziewczyny kiedyś z niej skorzystały, dlatego młodzieniec tak chętnie pomoc(!) oferował.

We własnym mieście uznano mnie za turystkę. Taksówkarz wiedział, że jestem miejscowa, chociaż mógł mieć wątpliwości gdy usłyszał od jednej z nas "doczochramy się do domu".

wtorek, 5 lipca 2011

Radosna, uśmiechnięta, podśpiewująca dzień cały, rozweselająca biurowe towarzystwo. Taka się staje nie wiem skąd, ale humor przychodzi sam, z ulicy, z przypadkowych spotkań, rozmów, muzyki i tego, co codziennie podnoszę z ziemi. Trzeba umieć patrzeć pod nogi, to przecież takie proste.
- Zazdroszczę ci przebojowości- usłyszałam. A ja tylko...no właśnie- co? Nie krępuję się śmiać?

Żeby nie było, nie ukrywam, że jak każdy miewam swoje małe rozterki. Mijają w letnim wirze deszczem przeplatanym. Przeważnie same. Czasem zdarza się, że mam gorszy dzień. Szybko jednak uświadamiam sobie, jak moje malutkie problemy mają się do tych, którym czoła stawić muszą inni. O istnienie chodzi.
Wypadki.
Ręce mi drżą, podnoszę słuchawkę, wykręcam numer, pytam czy to prawda, bo podobno...
Prawda, niestety prawda. Dłonie się trzęsą, a ja wykręcam kolejne numery- straż pożarna, policja. Na drodze zginął człowiek. Dziś przejeżdżałam tamtędy skoro świt i uśmiechałam się do siebie że taka zaspana wsiadam do samochodu. Dziś mijałam tę drogę, w którą chciał ktoś zjechać. Nie zjechał. Uderzony innym autem, zginął na miejscu. Najpierw zemdlał, został zmiażdżony, pogotowie nie mogło udzielić mu pomocy, bo był przytrzaśnięty, wydobyły go kolejne służby. Martwego.
Dziś na drodze, którą tak często przemierzam zginął człowiek. Czyjś tata, mąż, syn. Dziś stała się tragedia, za kilka dni rodzina będzie musiała pochować ukochaną osobę.
Nie, ja nie mam problemów. Ja mam szczęście, mam życie, mam bliskich. Trzeba się tym cieszyć każdego dnia i docenić. Życie jest tak ulotne. Rozejrzyj się, uśmiechnij, wspomnij, nie trać niczego ważnego, nie pozwól żeby coś zabrało ci przyszłość, nie odbieraj jej sam sobie. To co ważne jest tuż obok, nie trzeba nigdzie biec. Później może być zbyt późno.
Dziś zginął tragicznie kolejny kierowca. Może kiedyś uśmiechnęłam się do niego na ulicy...Nie, nie zazdroszczę nikomu, kto wzrusza ramionami i przechodzi obojętnie obok takich wydarzeń.