niedziela, 11 grudnia 2011
tańcząca z drzewami
Nikt się nie spodziewał ani w piątek ani w sobotę, a ktoś nam takie piękne muzyczne niespodzianki sprawiał :))
Pewnie dlatego znów byliśmy ostatni, ale....ostatni będą pierwszymi:)
Tylko...nie lubię jak mnie ktoś do tańca zmusza. Tym bardziej ktoś obcy niemal.
Po dłuższej przerwie wybiegłam w świat. Dwa dni pod rząd, bez żadnego przygotowania i efekty są natychmiastowe: nie mogę kucać, klękać, trudniej się siada a i chodzenie jakoś tak inaczej czuć. Ale jaki to ból dobry. Lubie:)
Lubię na tyle, że mając dziś muzykę w uszach nie mogłam się powstrzymać od tańca w lesie. W pojedynkę na drodze pustej, pewnie dziwnie wyglądałam bujaąc się i ciesząc że ... mogę, potrafię i nic mnie nie hamuje. Wracałam tańco- biegiem, bo już nie mogłam się powstrzymać:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz