Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

czwartek, 30 września 2010

Czas i zakochanie

"Nie trać czasu z kimś kto nie ma go, aby go spędzać z tobą"
G.G. Marquez

Wiele prawdy zawiera się w tym zdawałoby się niepozornym zdaniu. Ja nie potrafię nie rozmyślać nad nim. Skłania do refleksji. Każe wspomnieć, że zbyt wiele czasu roztrwoniłam w taki właśnie sposób. Niesłusznie, są przecież tacy, którzy zawsze znajdą czas, choćby na rozmowę, gdy tylko czują, że dzieje się coś co sprawia, że nie chcemy/ nie możemy być sami. Tak jak my mamy czas dla nich, bo...są ważni, są osobami znajdującymi się, być może, w potrzebie. Jak możemy nie mieć czasu dla drugiego człowieka, a przede wszystkim dla kogoś ważnego? Jak wiele osób przedkłada pogoń za pracą i pieniędzmi nad dobro bliskich? Warto czasem zrezygnować z czegoś, nawet jeśli miałoby być to obowiązkiem, po to...żeby być, bo...
"Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście"
Wacław Buryła
Nie można traktować tego jako poświęcenie, czy powinność. To płynące prosto ze środka dobro. Każdy przecież je ma. Chociaż trochę...Chciałabym, pewnie zbyt naiwnie, aby miał. Swojego czasu mocno w to wierzyłam...



Dziś, po raz kolejny, uświadomiłam sobie, że moje miejsce jest na Mazurach. I to wcale nie jest tak, że gdzie indziej czuje się źle, czy nawet nieswojo. Nie, potrafię się bawić, podumać i śmiać do rozpuku. Ale, po jakimś czasie, ciągnie już niemiłosiernie i do moich ścian i do moich jezior i lasów. Wracając do domu, gdzieś ok. 50 km przed własnym łóżkiem z własną pościelą upajam się wjeżdżaniem w swoją krainę. Uśmiecham się do siebie pod nosem i śpiewam coraz głośniej. Uwielbiam te chwile. Nie chciałabym żyć w żadnym innym miejscu. Tyle czasu, lat spędzonych wśród zbiorników wodnych, a ja... wciąż zakochana (nie zabujana), z każdym wyjazdem mocniej :)

wtorek, 28 września 2010

pieczemy według przepisu

Zamieszania całkiem sporo, trochę pogody w duchu, nutka niejasności, zdroworozsądkowe podejście ze szczyptą marzeń, ucieczki chwil kilka, rozmyślania, odrobina podirytowania plus chęć znalezienia ostoi nie tam, gdzie drogowskazy, czy wszystkie znaki na niebie i ziemi nakazują. Wtorek i ja.

ruda koniara

Stajnia. Siodło pod pachę i w stronę boksu. "Ubieranie" konia na wycieczkę. Trasa leśno- wyżynna.
- Czy na pewno da Pani sobie rade? Długo Pani nie jeździła?
A to aż tak widać obawy? Trzeba je ukryć...
- Jasne, że dam radę. Ale godzinka, półtorej wystarczy, chciałabym móc jutro chodzić
- W drogę w takim razie

Wszystko jest- bryczesy, wyglansowane oficerki, toczek i palcat w dłoni (tak dla lepszej prezencji raczej niż z potrzeby).
Kasztanek ma już jeźdźca. Popręg dopięty, strzemiona wyregulowane i chęć przygód niezapomnianych w kieszeni.
Te półtorej godziny niech opisze ktoś inny, kto potrafi...
Powrót.

- Dzień dobry, a Pani jeździ?
- Jeżdżę
- A pouczy mnie pani?
- Ale ja nie jestem instruktorem, nigdy nikogo nie uczyłam
- Nie szkodzi, zawsze musi być ten pierwszy raz... To jak?
- Dobrze, spróbujmy. Proszę iść wybrać sobie toczek.
- Toczek?
- Noo, taka czapka twarda :)
- Aha, to zaraz wrócę
Z toczkiem na głowie i chyba drżącymi lekko kolanami pyta to i jak. Co wiem, tłumaczę. Kasztanek zniecierpliwiony.

Zaczynamy.
- Proszę lewą nogę włożyć w strzemię, niech Pan sobie je przytrzyma, będzie łatwiej. Lewą ręką złapać siodło z przodu, prawą można z tyłu i na górę.
Uff, czwarta próba udana, siedzi.
- Nogę tutaj, do przodu, na siodło, ja wyreguluję strzemiona. Wodze trzyma się..o tak, mały palec pod spód
Lonża przypięta. Let's start.
Parkur w błocie tonie, prawdziwy chrzest butów.
- Wodze sobie przełożymy, o takt i przypniemy, póki co nie będę potrzebne, poćwiczymy, żeby z koniem się oswoić. Prawą ręką dotkniemy czubka lewego buta...lewą ręką prawego ucha konia, nogi ze strzemion...lewą przekładamy nad szyją konia, siadamy bokiem...świetnie, teraz tyłem, da się, na pewno się da, ręce na biodra...

A teraz powiem jak się jeździ..przykładamy łydki, nie kopiemy, Przykładamy...
- Jutro też możemy się pouczyć?
- Pewnie, że możemy
Kto więcej otrzymuje z takiej lekcji- uczeń, czy nauczyciel?

Pasje....

niedziela, 26 września 2010

Pasja

Warto czasem zajrzeć w oczy z błyskiem. Ileż można się dowiedzieć od osób, które je mają. To ludzie z pasjami. Opowiadają o swoich zamiłowaniach z wielką fascynacją. Czasem nawet nie zdają sobie z tego sprawy.
Zdarzyło mi się ostatnio rozmawiać z kimś, kto żyje swoimi pasjami. Mówi o nich, o czymś najważniejszym, z takim właśnie błyskiem.
Zapytałam po wysłuchaniu części opowieści czy zdaje sobie sprawę z tego, że ja nie mam pojęcia o czym mówi. Tak, oczywiście, że to wiedział. Spokojnie zaczął wszystko tłumaczyć. Bym zrozumiała tego bzika, bym wiedziała, że w czymś takim co dla niego jest najważniejsze można się zakochać. I ja wiem, ze można. Każdy ma coś "swojego". No dobrze, prawie każdy. Dla jednych jest to coś co ma jakieś znaczenie, dla innych coś ponad co nie ma nic. Uwielbiam opowieści o pasjach, cenię bardzo ludzi z pasjami. Lubie spotykać się z takimi osobami i słuchać wszystkiego co mówią. Tak wielu rzeczy można się dowiedzieć, przez chwilę spojrzeć na świat czyimiś oczami, przez pryzmat czyiś fascynacji.

Ciepły wieczór, z deszczem i kolorowym parasolem...Po drodze wyśpiewywane "Ktooo dzisiaj wygrał mecz? Piaaast GKS". :)

Zaskoczenie

Niespodzianki- bywają udane, są miłe. To słowo samo w sobie jest pozytywne.
Ale, nie wszyscy je lubią. Ja niestety nie przepadam za niespodziankami. Myślę, że to dlatego, że mnie krępują.
Bardzo lubię natomiast być zaskakiwana. I nie, nie, nie, nie jest to to samo co niespodzianka. Zaskoczenie pozwala mi sądzić, że życie nie jest proste i oczywiste, że zdarzają się sytuacje, których się nie spodziewaliśmy. Niespodzianki są dobre, urocze, doceniamy je często. To bez wątpienia miłe, że ktoś zrobił coś z myślą o nas,że w najmniejszym choćby stopniu wysilił się, byśmy byli zadowoleni.
A zaskoczenie...pozwala wierzyć, że szarość bywa, a nie jest, że nie wiemy wszystkiego, że są sprawy o których istnieniu nie mamy pojęcia i wreszcie, że ludzie bywają nieobliczalni w pozytywnym znaczeniu tego słowa.

Poszłam na jakiś konkurs piosenki. Ot, impreza jakich wiele- scena otwarta dla wszystkich, tych grających i śpiewających. Rewelacji nie było. Piosenki znane, radiowe, jakaś szanta w międzyczasie itd.
Na scenę wyszedł chłopak. Lat ok.20. Z tych, co to edukację na szczeblu gimnazjum nie tak dawno ukończyli. Niczym się nie wyróżniał- szara bluza, jeansy i trampki. Uśmiechnięty ustawiał sobie mikrofon. Zastanawiałam się co zaprezentuje, staram się obstawić jaką piosenkę zagra i zaśpiewa. Młodzieniec wziął gitarę i zaczął:


Odkąd pamięta zawsze stała
Na toaletce obok lustra
W białych baletkach wychylona
W powietrzu uniesiona nóżka
Nudziła się wśród bibelotów
Kurz wyłapując w suknie złotą
I tylko z dołu perski dywan
Czasem jej puszczał perskie oko.

Ref. Laleczka z saskiej porcelany
Twarz miała bladą jak pergamin
Nie miała taty ani mamy
I nie tęskniła ani, ani.....

Aż dnia pewnego na komodzie
prześliczny książę nagle stanął
Kapelusz miał w zastygłej dłoni
I piękny uśmiech z porcelany
A w niej zabiło małe serce
Co nie jest taką prostą sprawą
I śniła, że dla niego tańczy
A on ukradkiem bije brawo

Ref. Laleczka z saskiej porcelany....

Jej siostrą była dumna waza
A bratem zabytkowy lichtarz
Laleczka z saskiej porcelany
Maleńka śliczna pozytywka.

Lecz jakże kruche bywa szczęście
W nietrwałym świecie z porcelany
Złośliwy wiatr zatrzasnął okno
I książę rozbił się "na amen"
I znowu stoi obok lustra
Na toaletce całkiem sama
I tylko jedna mała kropla
Spłynęła w dół po porcelanie

Laleczka z saskiej porcelany
twarz miała bladą jak pergamin
na zawsze odszedł ukochany
a ona wciąż tęskniła za nim
Jej siostrą była dumna waza
A bratem zabytkowy lichtarz
Laleczka z saskiej porcelany
Maleńka smutna pozytywka...

Laleczka z saskiej porcelany

Genialne zaskoczenie. Bawiłam się świetnie śpiewając razem z nim. Opowiadałam o tym później różnym znajomym i.... kolejne zdumienie- ok. 50 proc. moich znajomych nie znała tej piosenki. Jak to możliwe? To nie każdy nucił swojego czasu "Laleczkę"?



"Rzuć wszystko i chodź się całować !
Człowiek żyje tylko wtedy, kiedy kocha. Są takie chwile kiedy trudno mi w to uwierzyć, ale przez większość dni czuje, że żyję i, że miłość jest tego powodem".
Na takie zdanie dziś się natknęłam, sporo w nim ładnej prawdy :)

sobota, 25 września 2010

Przepraszam...



Na szybie palcami siebie dziś namalowałam. Tańczącą do hitu na czasie "love the way you lie"
Krajobrazy za oknem zmieniały się raz po raz, a w mojej głowie wojna. Dziesiątki myśli każą układać całość. A ja nie chcę żadnych puzzli, zaczynam odnajdować się w takim bałaganie. W moim małym rozgardiaszu, który sobie sama sprawiam i który powiększa się z dnia na dzień, jestem sobą. Muzyka wciąż kroczy przy mojej nodze z poezją się mieszając. Na wesoło.
Rozmyślania końca nie mają, ależ się porobiło- zostałam myślicielką. Z tym też jest mi do (u)śmiechu. Lubię moją rzeczywistość.


- A Pani wie, że my tu będziemy tęsknić za Panią?
- Wiem, ale szybko wrócę
- To my poczekamy i...może przygotujemy niespodziankę
Niespodziankę...
- Dobrze, poczekajcie i przygotujcie, ja też będę tęskniła
- A szybko Pani wróci?
- Tak, bardzo szybko
- To super!
- Ja też się cieszę, długo bym bez was nie wytrzymała
- Naprawdę? Lubi nas Pani?
- Naprawdę. Bardzo lubię
- To my będziemy czekać
- Do widzenia

Radość. Tęsknić będą, to miłe, naprawdę przyjemne. Uśmiechy, które zobaczy się po powrocie zanim zabierze się za czytanie "Mikołajka".

piątek, 24 września 2010

Dzień, zwykły dzień...

Piątek rozpoczął się od spóźnienia w każde z możliwych miejsc. Ale słońce grzało, niebo błękitem rozjaśniało miasto, a ludzie wokół uśmiechali się.
Szpilki "e" zapakowane, podobnie jak spódnica "e" i "e" żakiecik. Okazja jest w końcu wyjątkowa. W szampańskim nastroju przemierzyć miałam 20 kilometrów. Po drodze niespodzianka- pierwszy w życiu mandat i pierwsze punkty karne. I nadal uśmiech. Nawet panom policjantom się udzielił mój humor. Nie chcieli obdarować mnie kwitkiem...naprawdę nie chcieli. Pożartowaliśmy trochę, porozmawialiśmy i ruszyłam dalej, ostatnie kilka kilometrów przemierzyć. Pośpiewując wbiegłam do domu.
Dwa telefony służbowe i ogarniania się ciąg dalszy.

W końcu porażająca wiadomość- kolejny wypadek śmiertelny w okolicy. Tym razem zginęła 20- letnia dziewczyna. To za każdym razem boli. Nie potrafię pozostawać obojętną wobec takich informacji. Jest mi tak strasznie przykro...Podobnie jak ostatnim razem, tak i teraz- Musiałam uciec na chwilę. Tym sposobem dotarłam w jedno z najbardziej urzekających miejsc w jakich zdarzyło mi się być. Zaczarowana wioska skłoniła do refleksji, pozwoliła w spokoju pomyśleć i trochę ukoiła żal po śmierci kolejnej, tak młodej ofiary.

Urlop. Wolne albo ucieczka- dziś tego nie wiem. Wyjeżdżam. Kraków?

Cudowny księżyc, cudowny...

czwartek, 23 września 2010

Zapowiadała, zapowiadała, aż w końcu przyszła. Pani Jesień. Dziś od rana jest słoneczna, jaka będzie w najbliższych dniach/ tygodniach nie wiem, ale...
Bądź złota, piękna i ciepła, pozwól się polubić.

Zgarniaj co najlepsze!

Kozuniu...dziś dla Ciebie

Tyle wspomnień, tyle wspólnego uśmiechu, śmiechu i opowieści w naszej siostrzanej przyjaźni się zawiera...
Wspólne łobuzowanie na ulicy, skakanie przez płoty i po stodole, jeżdżenie furą z dziadkiem i mnóstwo dziecięcych tajemnic.
Ileż to listów napisanych, zwierzeń nastolatek "poprosił mnie o chodzenie", "chciał mnie pocałować", "ta to jest głupia" itd. Mam do dziś gdzieś te koperty, ubaw po pachy gdy je otwieram, kiedyś ci pokażę:)
Posiedzenia przy robieniu makijażu (tak, tak, rozjaśnimy zaraz, nie jest za mocno), drinkowanie, wyprawy piesze, czy rowerowe do Ukty, Nidy, Rucianego, "na Wojnowo", czy na most po prostu. Wracanie nocą albo o świcie. Ogniska, grillowanie, kąpiele w rzece w dzień i "po godzinach" z piaskowym peelingiem.
Niezliczone spacery, plotki, pokładanie się ze śmiechu, czasem łzy. Imprezy, zabawy i tańce. (aaa, nawet chłopaka miałyśmy jednego:)).
Jeśli w jakąś rozmowę wkradał się którejś smutek, szybko znikał, bo druga potrafiła go przepędzić. Nadal potrafi:)Ty, zresztą wszystko potrafisz:) Nigdy nie może być z Tobą nudno, cicho, smętnie, zawsze znajduje się "coś". Choćby krojenie chleba po trawie w stodole (nie mogłam się powstrzymać).
Spacery po giżu, likierek spijany nad jeziorem, obżeranie się lodami, maskowanie w sklepie. I wiele, wiele innych. Jeszcze dużo takich chwil przed nami, prawda?

Tęsknię, kocham więc tylko tego co dla Ciebie najlepsze mogę dziś życzyć.
Z okazji 26 urodzin!
Żebyś wciąż uśmiechała się szeroko i nie napotykała na swojej drodze żadnych przykrości, była jaka jesteś- najlepsza!
Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo chciałabym Cię dziś uściskać...Zaśpiewam chociaż "sto lat" pod nosem...Cieszę się, że Cię mam.

P.S. Wyjechałaś, pośmialiśmy się, pożartowaliśmy, ale mogłabyś już wrócić, bo nam tu wszystkim bardzo Ciebie brakuje

środa, 22 września 2010

Mistrzostwo

Wesołość. Sobie, Tobie, Tobie, Tobie i Tobie ją dam. Podzielę się, żebyście też mogli się uśmiechać. Żeby wszystko dookoła było wesołe i pogodne. Piękne słońce w dzień, zachwycający księżyc nocą. Chwilo trwaj, póki potrafimy Cię docenić.


Pani wygrała. Była Pani najlepsza. Teraz nie ma Pani sobie równych.
Najpierw była mistrzynią województwa, potem Polski, a wkrótce może świata. Pani jest najlepsza...Najlepsza w swojej kategorii (na trzy startujące)...najlepsza...

Czasem nachodzi nas chęć "przejścia się". Wtedy chyba nie warto myśleć o tym, że późno, ciemno, zimno, wieje. Najlepiej nałożyć buty i wyjść. No to idę :)

wtorek, 21 września 2010

close your eyes

When I need you
I just close my eyes and I'm with you
And all that I so wanna give you
It's only a heartbeat away

When I need love
I hold out my hands and I touch love
I never knew there was so much love
Keeping me warm night and day

Miles and miles of empty space in between us
The telephone can't take the place of your smile
But you know I won't be travelin' forever
It's cold out but hold out and do I like I do

When I need you
I just close my eyes and I'm with you
And all that I so wanna give you babe
It's only a heartbeat away

It's not easy when the road is your driver
Honey that's a heavy load that we bear
But you know I won't be traveling a lifetime
It's cold out but hold out and do like I do

Oh, I need you

When I need love
I hold out my hands and I touch love
I never knew there was so much love
Keeping me warm night and day

When I need you
Just close my eyes
And you're right here by my side
Keeping me warm night and day

I just hold out my hands
I just hold out my hand
And I'm with you darlin'
Yes, I'm with you darlin'
All I wanna give you
It's only a heartbeat away

Oh I need you darling


Od wczoraj jest przy mnie ten nostalgiczny utwór. Na wesoło podśpiewuje go sobie pod nosem, nie jest przecież smutny, tylko tak brzmi :)

niedziela, 19 września 2010

Zawstydzające wspomnienie. Mówić o nim nie mogę, bo wstyd mi, że jest. Ależ tu gorąco...
Pewne zdarzenia pamięć powinna kasować po przyciśnięciu guzika "A"- automatycznie.

Kładąc się w nieswoim domu do nieswojego łóżka miewam kłopoty z zaśnięciem. Zegary śpiewają, ściany szepcą, jakaś nieznośna mucha tańczy. Lubię wsłuchiwać się w te cisze. Tak, jak każdy dom ma inny zapach, tak w każdym noce inaczej do snu kołyszą.

Dziś przyśniła mi się miłość. Stukała w okno, a ja nie chciałam jej otworzyć. Gdy już się zdecydowałam porozmawiać z nią, okazało, że okno się zacina. Chciałam drzwi uchylić, ale były zablokowane. W końcu weszła piwnicą. Wypiłyśmy kawę, poopowiadałyśmy sobie różne historie, pośmiałyśmy się. Musiała na chwilę wyjść. Zniecierpliwiona, gdy długo nie wracała postanowiłam wybiec za nią. Nie wiedziałam, że ona właśnie do domu wchodziła. Nie znalazłyśmy się. Gdy ja z kolei do domu wracałam, ona zdążyła mnie uprzedzić, wyjść. Uznała widocznie, że nie warto na mnie czekać. Minęłyśmy się.

sobota, 18 września 2010

Wstałam rano, dresy nałożyłam i pobiegłam do lasu. Trochę to nierozsądne pewnie, ale chciałam poczuć się zdrowa.
Zatrzęsienie grzybów i grzybiarzy. Owszem, lubię pyszną zupkę kurkową i kilka innych grzybowych potraw, ale ile można to zbierać? Jednakże rozumiem miłośników grzybobrania więc owocnego przeszukiwania ściółki leśnej im życzę:)

Września dzień osiemnasty. Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o nim. Ile to było lat temu? Siedem? Osiem? Sześć? Dziś już nie pamiętam, chociaż skłaniałabym się ku siódemce. Scena balkonowa. Nie pamiętam całej rozmowy, skupiłam się na jednym zdaniu, nie wiem, czy można je obietnicą nazwać. Nie wiem już dokładnie gdzie byłam pięć lat później, to nie ma znaczenia. Pamiętam jedno- oczekiwanie, które rozpoczęło się już kilka dni wcześniej. Osiemnastego w południe marzyłam już o wieczorze, a wieczorem, żeby już był dziewiętnasty. Nie chciałam, żeby jeszcze kiedykolwiek nadchodził 18.09. Wszystko puściłam w zapomnienie. Łatwo mi to przyszło. Przez tych kilka lat zdążyłam zapomnieć, że kiedyś to było dla mnie czymś...ważnym? W ubiegłym roku osiemnasty września dzień znów dał o sobie znać. Tym razem był szczęśliwy i już na pewno zostanie w pamięci na zawsze.
Dziś Janek kończy roczek. Wszystkiego Dobrego maleństwu naszemu drogiemu!

piątek, 17 września 2010

Jaka tam zmienność :)

Nie ma to jak wprawić się w szampański nastrój. Kobieta potrafi! Wszystko potrafi, wszak siła w jej kobiecości drzemie. Wystarczy tylko w odpowiednim momencie ją obudzić. Dobrze jest, taaak- dobrze.
Teraz pójdę wydoić krowy i z obornikiem się uporać. Gumiaki nałożę do tego. Na koniec z latarką powyrywam marchew z ogródka i zupkę kurkową na jutrzejszy obiad ugotuję. Potem czas na rozrywkę przyjdzie. Obowiązki przede wszystkim. Sielankowo... :)

ոչ թե ես

Zdarzają się dni, kiedy ma się dość. Całego świata. Dziś jest mój dzień "samej ze sobą". Trwa od wczoraj. Ale już od pięciu dni czuję się tak, że ciężko podnieść się z łózka. Boli najmniejsze dotkniecie czymkolwiek czegokolwiek. Wściekam się na wszystko, nie znoszę złego stanu ciała i...mam dość tej całej kołomyi.
Nie chcę już żadnej tęczy.
Biorę do ręki telefon, kasuje zbędne numery i wszystkie wiadomości. Loguję się na pocztę i kasuję maile. Po kolei jak leci, nie skupiając się na żadnym, po co mi coś co było. Służbowo, prywatnie- nieważne. Potrzebuję spokoju. Chcę żyć w zgodzie z samą sobą. Dziś, jutro i zawsze. I już wiem, że niczego nie muszę sobie udowadniać, bo wszystko, co zawracało mi dotychczas głowę stało się nie wiedzieć czemu takie proste. Wiem już, wiem. To wystarczy.


Bilet na Ibizę zakupiony. To nie jestem ja. Dlaczego nie Rumunia? Ukraina? Chociaż Słowenia moja wymarzona? Wakacje na wyspie zdecydowanie nie są moim marzeniem. Jak to w ogóle brzmi- Ibiza. Banał. Ani cieszy, ani martwi- ot, urlop spędzić z dala od znajomych twarzy. Zresztą, do tej chwili oderwania od pracy dzieli mnie jeszcze trochę czasu, wszystko może się zmienić.
Uknułam plan. Wesołość mi to niestety przyniosło. Sama zapewne na tak perfidny pomysł bym nie wpadła, ale jedna z tych, co to rozumieją rzuciła nim jak z rękawa i został powszechnie zaakceptowany. Wiadomo było co i po co. Do przemyślenia pozostało jak, gdzie i kiedy. Ileż radości ze sobą niosło to zła obmyślanie...wstyd. Ale czasem dobrze zobaczyć jak to jest być tak zimnym, zimną...Bez nutki subtelności i kobiecej delikatności.
Zaczęłam z wyrafinowaniem realizować zamiar i wszystko zmierzało ku celowi, gdy....z przyczyn ode mnie niezależnych cały mój misterny plan....
Żal, że nie zdołałam w tym ostatecznym starciu swoich sił spróbować. Może kiedyś nadarzy się inna ku temu okazja. Nie ma tu się czym chwalić, ale przekonałam siebie, że mogę działać wyzbywszy się emocji, z klapkami na oczach zmierzać do wyznaczonego celu. Jak bardzo zły by nie był.

środa, 15 września 2010

Podobno jeszcze jesień nie nadeszła, wiec ja się pytam co robi to szare niebo nade mną?
Wypisze i wymaluje dziś świat jakim chce, żeby był, albo dla zabawy, jaki przedstawię "rzeczywistość moimi oczami widzianą".
Choroba mnie dopadła, choroba jasna. Ciężko, ponuro, a do tego wszelkie możliwe ciała dolegliwości. Chociaż to w końcu nie jest takie złe, skoro coś czuję.

Łóżko- jedyne marzenia ostatnich dni. No, może jeszcze litr gorącego mleka z miodem, dawkowanego po 250 ml :)

Stanęła ze swoimi wymarzonymi skrzypcami pod oknem. Padało. A jej łzy płynęły po policzkach, gdy smętne melodie spod smyczka wypływały. Ona- skrzypaczka- symbol wrażliwości, delikatności, subtelności i kobiecości.
Wczoraj wzięłam skrzypce do ręki. Magia...

poniedziałek, 13 września 2010

A ja mew nie lubiłam...bądź

Miało tu dziś powstać tak wiele słów emocjami powodowanych. Tak wiele dzieje się we mnie... Chciałam, a wręcz musiałam wyrzucić to wszystko z siebie.
Poniedziałek przywiódł mnie na pomost.
Pisk mew wokół, kaczki proszące o jedzenie pływają na wyciągnięcie ręki. Dziś nie da się o niczym innym. Dziś piękno Mazur jest moim wszystkim. Woda szeroka przede mną. Bezkres otchłani. Tak jest dobrze, żadnych emocji większych nie potrzeba. W to poniedziałkowe popołudnie wystarczy tylko..wystarczy być i otworzyć oczy. Piękno jest tak blisko...
Weekend minął. Było ładnie. W uśmiechu, z kawą i goframi z bitą śmietaną, która nie wiedzieć dlaczego w masło się przemieniła... Nie bój się jutra, nie może być źle. Cokolwiek by się nie zdarzyło, świat wokół jest tak piękny, przed nami jeszcze trochę lata...Cieszmy się z tego...póki co.




Bądź mi od stóp do głowy, od pięty do ucha
Od kolan do pachwiny, od łokcia do paznokci
Pod pachą, pod językiem, od łechtaczki do rzęs.

Bądź biegunem mojego pomylonego serca
Rakiem, który jedząc mózg pozwoli poczuć mózg
Bądź wodą tlenu dla spalonych płuc.

Bądź mi stanikiem, majtkami, podwiązką
Bądź kołyską dla ciała, niańką co kołysze
Jedz mi brud zza paznokci, pij miesięczną krew.

Bądź mi życiem, radością, bądź śmiercią, zazdrością
Bądź złością i pogardą, nieszczęściem i nudą
Bądź Bogiem, bądź Murzynem, ojcem, matką, synem.

Bądź - i nie pytaj, jak Ci się wypłacę
A wtedy darmo weźmiesz najpiękniejszą zdradę:
Miłość, która obudzi śpiącą w Tobie śmierć.

Rafał Wojaczek, Bądź mi

sobota, 11 września 2010

zimno

Między nimi nic nie było. Wypili piwo, potańczyli i rybę zjedli.

Na niego w następnych dniach czekały spotkania służbowe. Nalegał, żeby została. Miała wielką ochotę na jeszcze kilka dni nad morzem. Znów postąpiła wbrew sobie. Wyjechała.
W drodze powrotnej nie mogła uporać się z myślami. Żałowała wyjazdu, ale nie mogła sobie pozwolić na pokazanie mu, że jej zaczyna zależeć. A zaczynało? Nie chciała o tym myśleć. Bała się. Już kiedyś dała się omotać, więcej nie chce. Ona ma mieć tu górę nad wszystkim. Nie da się niczemu i nikomu. Może będzie przez nią cierpiał. Dla niej to też nie jest łatwe. Ale...może poczuje się lepiej, gdy zacznie być źle komuś innemu, nie tylko jej. Jest zimna. Taka zostanie. Albo stanie się. By żyło się lepiej.

środa, 8 września 2010

I'm every woman

Przyznaję się, bez bicia i nie zmuszana, przyznaję się do głośnego, bardzo głosnego śpiewania piosenek podczas jazdy samochodem. Samotnej jazdy. Polskie, angielskie, czy jakie tam jeszcze. Jeśli nie znam słów, wymyślam je i... sprawia mi to niemałą radość. Słuchanie mnie niejednej osobie mogłoby poprawić nastrój. Mi w każdym razie poprawia. Dziś wybierając się z trasę Alannah Miles i "Black velvet" zabrałam ze sobą.

A potem... potem była już tylko bajka. Inny wymiar nad jednym z piękniejszych małych jeziorek, w okolicy którego swojego czasu grzybki zbierałam do wiaderka z piaskownicy zabranego.





Czasem wystarczy dać człowiekowi do ręki lustrzankę, by poczuł się szczęśliwy :)

poniedziałek, 6 września 2010

Słowiki są dziś nieswoje...

niedziela, 5 września 2010

Być kobietą...

Szpilki podobno powinna mieć każda kobieta. Podobno. Mam. Niejedne, ale też nie tyle, żeby czyjeś (bądź też moje) oko każdego dnia cieszyć mogły. Skąd mam? Pewnie kiedyś kupiłam. Nie z powodu kobiecej próżności, a konieczności raczej. Rzadko wkładam w nie swoje stopy. Okazja musi być wyjątkowa. Jakiś bal, spotkanie bardzo oficjalne, wesele, czasem święta. Poza w/w nie zdarzyło mi się wysokich obcasów nałożyć. Jeszcze. No dobrze, przyznaje, raz taka fantazja mi się trafiła. Nawet jakoś radość z tego miałam :)(A może bardziej zdumienie, ze to tez "ja" :)
Elegancka kiecka, efektowna spódnica i kilka innych rzeczy "e" zagościło ostatnio w moich szafach. I to już chyba niestety z próżności. Pozwoliłam sobie na taką słabość właściwie z jednego powodu- żeby w razie czego mieć, nie biegać, nie szukać, nie panikować. Okazja może przyjść znienacka. Ubiory są. Pozostała kwestia butów. Czerwonych szpilek. Upatrzyłam takie jedne niedawno, ale sama z siebie w duchu się zaśmiałam na myśl, że się w nich przechadzam. Potem pomyślałam, że jednak fajnie by było takie mieć, a okazja do ich wdziania na pewno by się znalazła. Pojechałam do sklepu, półka jakby pusta. Ktoś mój mały rozmiar zdążył już kupić. Niewesoło.
Tak już jest, że najbardziej pożąda się rzeczy, których mieć nie można. Dlatego też na te buty tak się uparłam. Ale nieistotne, czy to o te szpile się rozchodzi, czy o cokolwiek innego. COKOLWIEK.
Czerwone obcasy pozostają wciąż na liście rzeczy do "upolowania". Chcę takie mieć. I tu także przejawia się moja próżność. Kobieca, czy nie- nieistotne, każdy z nas trochę jej ma. Każdy?

mini przy drodze

Jechałam wczoraj do sklepu. Przy trasie stała dziewczyna. Lekkich obyczajów? Prostytutka? Dziwka? Tirówka? Nie wiem jakiego określenia powinnam użyć. Zimno. Ja w bluzce, płaszczyku i długich spodniach, ona w szortach odsłaniających pół tyłka i koszulce z dekoltem. Jej sprawa, jeśli nie marznie, w porządku. Mnie to całe zjawisko napawa obrzydzeniem z jakiego nie zdawałam sobie wcześniej sprawy. Robi mi się niedobrze, gdy przypominam sobie tę dziewczynę. Czy mniej obrzydliwi są ci, którzy korzystają z usług jej lub jej koleżanek? Nie. Nawet nie potrafię ich określić. A czy mniej obrzydliwi są ci, którzy robią to samo ale za to nie płacą? Nie obchodzi ich kim jest dziewczyna, wiedzą, że dla nich nikim wyjątkowym i chcą tylko iść z nią do łóżka. A ona czemu się na to godzi? Naiwna, czy jak? Ilu to ja takich znam, o ilu słyszałam, dla których ważne jest to by "zaliczyć"? Nieważne z kim, gdzie i jak. ważne, żeby było. Pewnie niejeden by się zdziwił, że dla mnie to nie jest normalne. "Takie mamy czasy"- pewnie by rzekł. Nie zgadzam się na takie czasy. Odrażające. I niestety, coraz bardziej powszechne. Jakiś zwierzęcy instynkt. Irytuje mnie to, że tak można, jeszcze niedawno to było dla mnie nie do pomyślenia, kojarzyło się z marginesem społecznym. I wolę, żeby pozostało patologią. Każdy robi co mu się podoba. Jednymi rządzą żądze dzikie i ciało, innymi na szczęście coś więcej.
Ale... to tylko moje, a niech każdy trwa w swojej moralności.
Urodziłam się o wiele za późno, nie od dziś wiadomo.
Może i jestem staroświecka, ale wiem co mi smakuje, a co nie i nic na to nie poradzę. Zresztą, tę moją tradycyjność lubię.

wsi spokojna

Umówili się, że po nią przyjedzie. Czekał już przed 10. Zeszła z walizką na parking i nie wiedziała co powinna ze sobą zrobić. Nigdy nie zastanawiała się nad tym czym on jeździ, bo co to za różnica? Wyskoczył z pięknego samochodu. Nie zaimponowało to jej, a wręcz rozdrażniło. Jakiś błyszczący jakby z myjni i spod odkurzacza prosto. To co niby, ona w szpilkach powinna być? O co tu chodzi? Co to za dziwny człowiek jest? Wtedy po raz pierwszy pomyślała, że ona po prostu do takiego świata nie pasuje, nie chce pasować. To nie ta bajka. Przez przypadek trafiła do tego odcinka, w następnym już nie zagra.
Nie wiedziała dokąd jadą. "Na wieś"- to jej wystarczyło. Lubi wieś. Jesienią też.
Przy ganku za polami powitali ich...jego przyjaciele.
- Nie zniosę ani jednego zaskoczenia więcej- myślała nie wiedząc już śmiać się czy płakać
"Rodzinny" obiad, wesoła, luźna atmosfera, ale chciała się wyrwać na chwilę. Potrzebowała godzinki dla siebie tylko. Niezręcznie było będąc w gościach wychodzić samotnie na spacer, zabrała więc go ze sobą. Gdzieś pod lasem spróbował przytrzymać jej dłoń. Nie chciała.
Na kolacje zrobili grilla. Nazajutrz, mimo, że wizyta była udana, marzyła o tym, żeby wyjechać i zakończyć tę farsę. Pojechali zaraz po śniadaniu. Wieś była przystankiem w drodze nad morze. Zjedzą rybę, napiją się piwa, potańczą. Ciekawość ciekawością, ale ciągnęło ją do domu. Mimo tego, choć wbrew sobie i postępując jak "nieona" uległa.

sobota, 4 września 2010

Jedna dziwna chwila

Ludzie mi dziś spokoju nie dawali. Bo ja cały dzień nosiłam wszystko in my mind.
Na drodze każdego człowieka podczas jego żywota staje mnóstwo osób. Nie mam tu na myśli tych najbliższych, których darzymy miłością bezwarunkową- rodziny.
Spotykamy wielu ludzi. Niektórych darzymy sympatią od pierwszej wymiany zdań, pierwszego spojrzenia, czy czegokolwiek innego pierwszego. Innych od tego samego momentu nie lubimy. Czasem nawet sami nie wiemy dlaczego. Do niektórych przekonujemy się przez jakiś czas, żeby za jakiś czas stali się dla nas bardzo ważni. Innych jesteśmy w stanie lubić od razu, by z czasem zmienić o nich zdanie. Czy to kwestia poznania kogoś? Chyba tak. Chociaż nie tylko. Naszymi odczuciami względem jakiś osób kieruje często jakieś zdarzenie, czy czyjeś zachowanie w konkretnej sytuacji.
Ja, przyznaje, miewam słabość do ludzi. Miewam. Zdarza się, że lubieje kogoś zanim jeszcze otworzy buźkę, albo, że myślę, że jak otworzy to już będziemy kumplami. Takimi na dobre i na złe. Bywa też oczywiście zupełnie odwrotnie.

Staje ktoś na naszej drodze i wydaje się bliski. Od razu. Jest przez jakiś czas "kimś" dla nas, by stać się nie tyle nikim, co nijakim. Nagle dostrzegamy, że ktoś zapewniając, że kieruje się w życiu takimi, takimi i takimi wartościami, nie kieruje się niczym poza własnymi korzyściami. I tak z czasem zauważa się, że osoba, która przy nas jest po prostu "fajna" i dobra, w towarzystwie osób trzecich przestaje być sobą i zaczyna myśleć o interesach (ot taki delikatny materializm), albo wręcz odwrotnie- przy nas ta osoba nie była sobą, a staje się przy kimś innym. Smutne, gdy okazuje się, że ktoś, kogo niby dobrze znaliśmy nagle okazuje się być kimś zupełnie obcym. Czasem prostym i pustym. Ktoś kto miał mieć piękne wnętrze ma w środku kiszki. I tylko kiszki. O nas oczywiście też może niejeden tak myśleć.
Ale taka jest jedna osoba, inna jest bogata w środku i ciekawa świata, nie tylko swojego. Jest przy nas właśnie na dobre i na złe. A potem znów jakaś wesoła, piegowata, ruda buźka uśmiechając się stanie przed nami i wiemy już, że przepłaczemy ze śmiechu niejedną godzinę.
A to o ludziach rozmyślanie wzięło się chyba z takiej piosnki uroczej. Muzykę do słów księdza Jana Twardowskiego napisał muzyk z lokalnego zespołu, zaśpiewała moja siostra. Lubiłam tego słuchać.





Ta jedna chwila dziwnego olśnienia
Kiedy ktoś nagle wydaje się piękny

bliski od razu jak dom kasztan w parku
łza w pocałunku
taki swój na co dzień
jakbyś mył włosy z nim w jednym rumianku
ta jedna chwila co spada jak ogień

nie chciej zatrzymać
rozejdą się drogi-
samotność łączy ciała a dusze cierpienie
ta jedna chwila
nie potrzeba więcej

TO CO RAZ TYLKO ZOSTAJE NA DŁUŻEJ

Jan Twardowski, Spotkanie

cztery pokoje

Wracam do moich pustych, szarych czterech ścian. Są smutne.
Lubieje ten mój świat, ale...
bądź dziś, bądź obok, potańcz ze mną, pośpiewaj, nie daj mi dziś posmutnieć.
Koniec urlopu, nie czuje się wypoczęta, a powinnam. Moja praca jest dobra, tylko nie dziś...nie dziś... Wiem, po kilkudziesięciu minutach nie będę już o wolnym pamiętała. Zawsze tak jest :)
Ostatni mój dzień, a ja już mam gotową listę spraw, od których działania zacznę. Zadzwonić do tego, umówić się z tym, pojechać na wieś piękną, pójść za sesję plenerową (tak, tak, taaaak :), napisać maila, odpisać na zaległe, wysłać tekst, zapytać o zdjęcia i tym podobne codzienne zajęcia. Poza tym kupić farbę, uporządkować garderobę po lecie, wynieść z mieszkania to, czego nie miałam na sobie mniej więcej rok i zapewne mieć nie będę (chociaż jak już wyniosę okażę się, że byłoby przydatne), iść do księdza na rozmowę, kwiatom pić dać i zobaczyć, czy będą jeszcze żyły, mebli się pozbyć (wszak miejsca wolnego nigdy za wiele) i szereg tym podobnych spraw. Oby się nigdy nie kończyły:)

czwartek, 2 września 2010

przypadkowe piękno

Z braku czasu i w ogóle kilku braków nie stać mnie tu dziś na wiele.

- Dobrze, że jesteś- Te słowa usłyszałam kilka dni temu, od niemal obcej osoby.
Nie, nie od mężczyzny. Od tych kilku dni co chwila wracają i odbijają się echem gdzieś w środku.
Piękne i takie radosne- dobrze, że jesteś...
Nie rozkładam na czynniki pierwsze tego stwierdzenia, nie potrzeba. Nie jest bardzo istotne, czy wypowiadane to było świadomie, czy nie.
"Dobrze, że jesteś"- zbyt rzadko to słyszymy, a chyba (chyba raczej na pewno :) potrzebujemy więcej takich słów. Są dobre. Jak często bliskim nam osobom mówimy takie rzeczy?
Jasne, są oczywiste, ale czy nie warto mówić tego szczerze i głośno kiedy tylko poczujemy, że cieszymy się z czyjejś obecności? Chociażby dlatego, by komuś sprawić przyjemność. Taką, jaką mi sprawiono.

Zdrowe śmiechy

Zaczęło się wczoraj, myślałam, że do rana minie. Nic z tego. Boli nadal.
Brzuch mnie boli... ze śmiechu. Jak dawno tego nie czułam. Boli, dobrze boli i nawet uśmiech wywołuje wspomnienie wczorajszych rozrób :)

środa, 1 września 2010

Muza

Jeszcze tylko raz...uwielbiam

Mimozami jesień się zaczyna
Złotawa, krucha i miła
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna
Która do mnie na ulicę wychodziła
Od twoich listów pachniało w sieni
Gdym wracał zdyszany ze szkoły
A po ulicach w lekkiej jesieni
Fruwały za mną jasne anioły

Mimozami zwiędłość przypomina
Nieśmiertelnik żółty październik
To ty, to ty moja jedyna
Przychodziłaś wieczorem do cukierni
Z przemodlenia, z przeomdlenia senny
W parku płakałem szeptanymi słowy
Młodzik z chmurek prześwitywał jesienny
Od mimozy złotej, majowy

Ach z czułymi przemiłymi snami
Zasypiałem z nim, gasnącym o poranku
W snach dawnymi bawiąc się wiosnami
Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką
...

Julian Tuwim, Wspomnienie

Wiesz przecież o tych dziewięciu razach poczynionych

Pozostaję dziś z tymi nutami.
Towarzyszą mi od rana i zapewne będą trwać nadal, gdy do poduszki się przytulę

Czekam trzeci dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że Twoje oczy
Spalają mnie jak ogień
Gdy patrzę w Twoje oczy
Zaczyna się dzień
(...)

Ja czekam czwarty dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że gdy odjeżdżam
Umieram dziewięć razy
Umieram stojąc w oknie
Na korytarzu
(...)

Ja czekam trzeci dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że Twoje oczy
Spalają mnie jak ogień
Gdy patrzę w Twoje oczy
Zaczyna się dzień

Ja czekam czwarty dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że gdy odjeżdżam
Umieram dziewięć razy
Umieram stojąc w oknie
Na korytarzu

Tak bardzo, bardzo kocham Cię
Tak bardzo potrzebuję Cię...
To przecież wiesz


Kult, Do Ani

(nie) proste ?

Nagle zrobiło się tak cicho...Chociaż...

Miałam odpoczywać. Nie potrafię. Podróż, wycieczka PKP i PKS, piesza wędrówka ku górze.
Beskidy mnie nie lubią. Ulewny deszcz sprawiał, że ze Skrzycznego zaczął płynąć potok. Jeszcze do tego wrócę, a póki co...

Relaksowanie się jest trudne. Ciągle "coś".

Poszłam w swoją stronę. Przemierzam świat moją ścieżką. Przynajmniej staram się. Jak trudno pojąć człowiekowi znaczenie prostych dwóch czy trzech słów. Czy to kobieta, czy mężczyzna, młoda osoba, czy stara. Proste wyrażenie czasem jest nie do ogarnięcia. A szkoda, sprawy dzięki temu mogłyby stać się o wiele prostsze. Myśli moje dziwne kręgi zataczają. Wciąż wracają w jedno miejsce... Te Mazury miały przecież być moje...Stają się niczyje.