Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

czwartek, 26 sierpnia 2010

odlot

Rozłożyłam się. Rozkładam. Ledwo, ostatkiem sił przebiegłam i przejechałam przez ten dzień.
Boli wszystko. Przywiązało mnie do łóżka. Wolę tak zostać. Na trochę. Z dala od cywilizacji, komputerów i tym podobnych. Muszę się uzdrowić i odpocząć. Nie można widocznie tak gnać bez końca. Głowa daje rady, ale ciało się zbuntowało. Kiedyś musiało.

odmiana przez przypadki

Usiadła spokojnie, nigdzie się nie spiesząc i zaczęła obmyślać różne scenariusze tej znajomości. Oczywiście, najpierw przyszedł do głowy ten niemożliwy, w każdym bądź razie najmniej prawdopodobny. Oczywiście. Wyglądałby mniej więcej tak.
Po pierwsze wspólny wyjazd, bo bez tego trudno o dalszą historię. No, może nie trudno, ale tak najłatwiej jest ją sobie wyobrazić.
Wspólna wycieczka zbliża. To nieuniknione. Poznają siebie nawzajem. Razem spacerują, zwiedzają, chodzą po knajpkach... Przede wszystkim jednak rozmawiają. Wcześniej raczej on mówił. Teraz i ona opowiada mu o sobie. Mówi o swoim życiu, doświadczeniach, pracy, mężczyznach, jakich spotkała i o tych, których nie chciałaby spotkać nigdy więcej. Znajduje w nim dobrego słuchacza. On nieustannie prawi jej komplementy, zachwyca się wspólnymi chwilami. Mówi wprost jak bardzo jest dla niego intrygująca i jak przerażająco szybko stała się mu bliska. Z każdym dniem dowiadują się o sobie więcej. I nie tylko o przeszłości ale także o nawykach, przyzwyczajeniach. On nie ścieli rano łóżka, a ona nie zmywa od razu po śniadaniu. On lubi kino, ona woli teatr. On jest uczciwy, ona nie. Czuje się nieuczciwa, ale... Ten mężczyzna zaczyna ją pociągać. Intelektualnie, bo to dla niej ważniejsze, fizyczność może ją kręcić na co dzień, a czyjś umysł- to jej się często nie zdarzało.
Zakochuje się. Broni się, zapiera jak może, ale nie potrafi tego przed sobą ukryć. Wracają z kilkudniowego wyjazdu, wspaniałego wyjazdu. Ona przekracza próg domu i już nie może sobie wyobrazić, że za chwilę go nie zobaczy. Błąd. Wie o tym, że zakochując się popełnia błąd, ale...to silniejsze. Niestety.
Tak to wygląda póki co. Jak będzie dalej nie potrafi sobie wyobrazić. Przechodzi więc do wersji drugiej. Może równie banalnej.
Nie wyjeżdża, milczy, przestaje się odzywać. Tak byłoby bardziej zdrowo. On dzwoni, pisze, przeprasza, prosi. Ale upokarza się przed nią, przestaje być mężczyzną z dumą i godnością. Nie chce kontynuować takiej znajomości. To wszystko.
Zasypia w fotelu. O następnych scenariuszach, które może jej życie napisać pomyśli jutro.

I ja to słyszę, i ja tak wierzę

Słuchaj, dzieweczko!
- Ona nie słucha -
To dzień biały! to miasteczko!
Przy tobie nie ma żywego ducha.
Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz, z kim się witasz?
- Ona nie słucha. -

To jak martwa opoka
Nie zwróci w stronę oka,
To strzela wkoło oczyma,
To się łzami zaleje;
Coś niby chwyta, coś niby trzyma;
Rozpłacze się i zaśmieje.
(...)

Adam Mickiewicz,
Romantyczność

z nienacka

- Wyjedź ze mną na kilka dni- mówi głośno, bez słowa wstępu
Nieeee, tego to ona się nie spodziewała. Przy niej, nie odrywającej się nawet na moment od ziemi, jemu udało się tak odlecieć?
Ok, myśl sobie, wygrałam. Już wiem, już nie muszę sprawdzać, wygrałam. Może po raz pierwszy, może po raz ostatni. Nic w tym przyjemnego. Nic. Zero radości, satysfakcji...
- Będziemy mieli czas, żeby rozmawiać, pobyć niedaleko siebie, poznamy się- ciągnie, jakby chciał zachęcić, pewnie sobie nie wyobraża, że to może działać na nią odwrotnie
- Jak Ty to sobie wyobrażasz? Jak to wyjedź? Dokąd? Po co?- nie daje się zwieść
Po kolei, jakby w punktach przedstawia cały plan. Na każde pytanie był przygotowany, wszystko obmyślił. Sypie konkretami.
- No tak, wyrwać panienkę na weekend za miasto- nie potrafi odpędzić od siebie tej myśli- zachęcić przygodą
Nie ma ochoty ani na wyjazd, ani na dyskusje o tym, straciła ochotę na cokolwiek.
- Nie martw się o takie rzeczy jak noclegi, przecież będziemy spać oddzielnie
- Oczywiście, nie pomyślałam, że może być inaczej
Czy już powinna poczuć się obrażona, czy za chwilę zostanie?
Zastanawia się o co chodzi z tymi noclegami. Chce sprawę postawić jasno, szuka jej chęci do wspólnego leżakowania, czy jak?
- Zastanowisz się?
- Tak, zastanowię, ale....zastanowię- czasem lepiej nie mówić niż powiedzieć zbyt wiele


Nawet nie wie kiedy się spakowała. Siedzi na walizce zastanawiając się czy już mu powiedzieć, ze nigdzie nie jedzie, czy jeszcze poczekać. Nie wybierze się z nim na wycieczkę. I nieważne, czy dla niego jest to służbowy wyjazd czy nie. Ona nie ma zamiaru nigdzie jechać. Nie, nie, nawet ochoty nie ma. Później się rozpakuje, teraz pójdzie coś zjeść, zgłodniała.
- Jest szansa żeby ciekawość wygrała? - rzuca do lustra

wtorek, 24 sierpnia 2010

lubieje

- Kochaniuuutka, nie bolało Cię kiedy z nieba spadałaś?

Ja żem myślała, że takie rzeczy tylko w sieci się spotyka, a nie nieopodal domu.

Bolało, trochę, wtedy, gdy lądując czyjś roztrzaskany na chodniku mózg zobaczyłam.



Ja czasem lubieje tę moją samotność. Niektórzy znają znaczenie tego magicznego słowa.

na kolanie

niedziela, 22 sierpnia 2010

gdy nadchodzi noc

Siedząc po zmroku nad jeziorem, wpatrzona w wodę, zamarzyłam, by ta chwila nie mijała. Nie potrzebowałam nic więcej. Natura potrafi działać cuda. Zakochałam się w tym uczuciu po raz kolejny.

zamiana

Godziny mijają. Ona raczej nie myśli. No, może trochę. Ale stara się nie dopuszczać do siebie myśli o myśleniu. Zastanawia się, na ile w tym wszystkim jest sobą. Nie zna siebie takiej. A może to jest jej prawdziwe "ja"? Chce sprawdzić na ile i do którego momentu potrafi się nie angażować. Wiele osób potrafi, ona nigdy nie próbowała nawet, a może to jest coś w czym będzie dobra? Jest pewna siebie, wie, że teraz, kiedy zakończyła już jedną książkę, wszystko może się zmienić i ona może stać się inna. Potrzebuje egoizmu, nie chce już żadnej wrażliwości, ta jest taka naiwna.
On nie przestaje pisać. Normalnie pewnie już trzeci sms zacząłby ją irytować, ale teraz jest inaczej, teraz wszystko już jest inne. Pisze, że chce się spotkać. No tak, przecież wiedziała, że będzie chciał. Chce już, teraz, od razu. Ona nie ma czasu. A może ma, ale woli powiedzieć, że nie ma. To jeszcze nie dziś. Nie odpisuje, nie czuje potrzeby. Wie, że za chwile zadzwoni. Nie mija godzina. Telefon.
- Dzień dobry. Wiem, że już zacząłem się narzucać. Przepraszam za te wszystkie wiadomości
- Nie trzeba przepraszać
- Spotkaj się ze mną
- Dziś nie mogę
- Nie na długo. Bądź chwile obok. Nie musimy rozmawiać. Bądź.
Ależ on jest śmiały- myśli sobie. I...czyżby zdesperowany?
- Jutro możemy się zobaczyć, ok?
- No dobrze- słyszy, ze jest rozczarowany, ale też zadowolony- Nie mogę się na niczym skupić, zawróciłaś mi w głowie
Naprawdę jest bezpośredni. Widzieliśmy się RAZ. Na czym miałby się skupiać? Urlop przecież ma. Chyba.
- Nie wiem czy to dobrze, czy źle....
- Ja też nie wiem, ale chce Cię zobaczyć
- Lepie by zabrzmiało,gdybyś powiedział po prostu, że masz ochotę na spotkanie, piwo, spacer, cokolwiek takiego
- Ale tak właśnie jest- chcę Cię zobaczyć
- Do zobaczenia jutro
- Poczekaj...
- Tak?
- Myślę o Tobie
- ...
- Myślę bez przerwy od czasu jak wyjechałaś. Nie chcę przestawać
- Dobrze, wiem, porozmawiamy jutro, w porządku?
- Dobranoc
- Dobranoc

Idzie się kąpać, potem położy się spać. Minie trochę czasu zanim zaśnie. Na pewno będzie miała dziś dobre sny. On się w niej na pewno zakocha, to nieskromne, żeby tak myśleć, ale ona wie, ze to prawda. Obawia się, może nawet nie chce tego, ale ciekawość jest silniejsza. Jutro zaproponuje mu wyjście do teatru, nie chce zbyt dużo czasu poświęcać na rozmowę. Nie teraz.

Powinna go zapytać, czy kogoś ma? Czy chce wiedzieć, czy ją to obchodzi? Nie. Sam powie przecież. To on zwariował. Ona nie. I nie zwariuje, nie ma na to miejsca w swojej codzienności. Nie należy popełnić dwa razy tego samego błędu. Będzie się pilnowała. Nie będzie o nim myślała. Albo wyobrazi sobie, że sen jakiś dziwny jej się zdarzył

sobota, 21 sierpnia 2010

on jeszcze nie wie

Kawiarnia ze stolikami i parasolami na zewnątrz. W jednym z miasteczek ze średniowiecznym zamkiem. Gwarno, wesoło, kelnerki biegają z tacami, zbierają zamówienia, roznoszą posiłki i napoje. Przy krzewie, trochę na uboczu siedzi Ona. Pije wodę z cytryną, swoim zwyczajem obserwuje otoczenie. Zaczyna odnosić wrażenie, że i na nią też ktoś patrzy. Zauważa mężczyznę z aparatem. Obiektyw wycelowany prosto w nią. Każdego innego dnia pewnie by się oburzyła, ale nie dziś. Teraz ją to bawi. Uśmiecha się patrząc prosto w aparat. Zastyga.
- Przystojniak- myśli sobie- i fajną ma lustrzankę.
Nie przestaje patrzeć na, jak przypuszcza, turystę. Tak, jak on bezczelnie ją fotografuje, tak ona się w niego wgapia z uśmiechem, bez skrępowania. Czuje się atrakcyjna. Wystroiła się dziś dla własnej przyjemności, myśli właśnie o tym. Nie interesuje się tym, czy mu się podoba, ważne, że podoba się dziś samej sobie. Jest pewna siebie. Mężczyzna odkłada aparat, uśmiecha się.
- Mógłby mnie dziś rozebrać. Wygram tę wojnę- chodzą jej po głowie różne myśli. Jest pewna, wygra, ma przewagę- Zaraz zapyta, czy może się przysiąść
Mężczyzna podchodzi do jej stolika
- Dzień dobry, pięknie się pani uśmiecha. Czy mogę zrobić Pani jeszcze kilka zdjęć?
- Nie przeszkadza mi obiektyw- rzuca zdecydowanie i zalotnie (?)
Punkt dla niego, nie zapytał o wolne miejsce obok.
Teraz ona idzie do niego.
- Miałby pan coś przeciwko, gdybyśmy posiedzieli obok siebie?
- Proszę bardzo, niech pani usiądzie- zabiera torbę z ławki robiąc jej miejsce
Milczą. Jak ona lubi to milczenie i zastanawianie się, czy dla kogoś jest krępujące, czy nie,
Wyobraża sobie kim on jest. Co tu robi? Skąd przyjechał? Ile ma lat? W której ławce siedział w szkole, jaką muzyką fascynował się będąc nastolatkiem, czy czytał Płeć mózgu, która aktorka mu się podoba, kiedy był ostatnio w teatrze...
Dowie się, z czasem. Teraz nie okaże mu zainteresowania. Musi wygrać.
- Może usiądziemy nad jeziorem-on przerywa ciszę
Wstają i udają się w stronę ławki przy deptaku. Ona siada na trawie. On nieco zdziwiony- obok.
Jest nią oczarowany. Wie to. I już ma pewność, że ten wieczór i następne potoczą się pod jej dyktando. Po raz pierwszy jej się to zdarza, ale nie ma wątpliwości co będzie dalej.
Robi się chłodno, daje jej sweter.
- Chce być romantyczny, to dobrze, to znaczy, że już coś w nim zaiskrzyło. I tak później sam go ze mnie zdejmie- nie przestaje się uśmiechać do siebie ona.
Zaprasza na piwo, ona nie pije, musi wrócić do domu samochodem. Jest rozczarowany. Nie chce się z nią rozstawać, nie teraz, kiedy poczuł, że ma ochotę siedzieć przy tej dziewczynie całą noc.
Ona, rozsądna, powinna już wracać do domu. Wygrywa ciekawość.
Pyta gdzie on nocuje. Na jachcie. Sam? Sam. Uśmiecha się. Ona, bo on jeszcze nie wie. Idą na jacht. Inicjatywa w jej rękach. Ona dziś będzie o wszystkim decydowała, chociaż pozwala mu wierzyć, że jest mężczyzną- zdobywcą.
Czerwone wino popijane na falach smakuje szczególnie. Chce, by ją już rozbierał, nie może mu o tym powiedzieć, marzy, by dotknął jej włosów, dłoni. On, bo musi wierzyć...
Budzi się o świcie. Powinna uciec, gdy on jeszcze śpi. Ale jest ciekawa. Zostanie i zje z nim śniadanie. Witają się po godzinie. Idą na śniadanie do tej samej knajpki, gdzie wczoraj jakieś przestępstwo popełnili. Żegnają się. On prosi o numer telefonu. Zapisuje mu na serwetce.
- Wygrałam- cieszy się
Wyjeżdża. Po 10 min. Sms- Nie mogę przestać o Tobie myśleć. Jesteś niesamowita.
Wie, że zrobiła na nim wrażenie. Nie tylko fizycznością, ale całą sobą.
Będzie chciał dziś się spotkać. Odmówi. Zadzwoni jutro, wtedy też odmówi. Spotka się z nim za trzy dni. Już nie może się doczekać, ale nie okaże tego, nie może.
Chce zobaczyć co będzie dalej. Chociaż, myśli, że już dobrze wie.
- Nie zapytałam czy jest z kimś związany- przychodzi jej do głowy- Nieistotne, nawet jeśli, i tak jej nie kocha.
Czeka z niecierpliwością na „za trzy dni”

dekada

Dwudziestoletnia dziewczyna zanosząc się płaczem, nie- wyjąc, siedzi wciśnięta w miejsce przy oknie w szóstym rzędzie w autobusie. Po lewej stronie. Ok. godziny 23.
Ryczy tak już od kilku godzin. Nie może się uspokoić. Nie wstydzi się przed innymi pasażerami, czuje jedno- rozdzierający ból. Boli każdy kawałek ciała i duszy. Mimo, że nie ma żadnych zewnętrznych obrażeń, bólu fizycznego nie może znieść. Boli każdy palec u nogi, szyja, ramiona, głowa, ręce...pępek nawet boli. Marzy nierozsądnie (a czy można marzyć rozsądnie?) o ty, by autobus się rozbił, by nie musiała znów stawać na nogi. Jakiś mężczyzna pyta, czy może zająć miejsce obok niej. Skinie głową, żeby usiadł. Natychmiast pojawia się nowe pragnienie. Rozbierz mnie, zgwałć tu, teraz. Żebym mogła płakać z innego powodu.
Autobus dojeżdża nocą do jakiegoś miasta. Nie ma noclegu, nie ma nic. Nawet szczoteczki do zębów. Zostanie tu kilka dni. Nikt się ie martwi, nikomu nie mówiła o wyjeździe, nie planowała go, wsiadła w pierwszy lepszy autobus.
Letarg.
Pomyślicie- co nas nie zabije, to nas wzmocni. Niekoniecznie. Takie wydarzenie nie powinno spotykać jednej osoby dwa razy. Nikt na to nie zasługuje. A ona po dziesięciu latach znów siedzi w autobusie wyjąc z bólu, znów....Tym razem też sobie poradzi.
Trochę schudnie, trochę posiwieje, przestanie się uśmiechać, stanie się szara i będzie jak robot. A inni nawet nie zauważą, że znów trochę umarła, nigdy nic nie zauważają.

sny w dłoniach zamykane

Lubię ze słońcem wstać i na palcach zakraść się do komputera. Poranki pachną. Pisanie staje się w takich chwilach zamienianiem snów w litery. Chciałoby się to wszystko na papierze umieścić. Dotykać, kreślić, poprawiać, mieć na wyciągnięcie ręki, bez wpisywania loginu czy hasła.
Jeszcze lepiej byłoby pisać na maszynie. Nigdy nie pisałam. Ale marzy mi się przerywanie stukotem porannej ciszy.
Z.

piątek, 20 sierpnia 2010

rozbierz

Prośba

Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła

Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Ze nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz.

Rafał Wojaczek

poradnik

Chyba się zatrułam. Drugi dzień straszliwie "niedobrze mi". Oj, naprawdę niedobrze. Nie mogę jeść, mogę tylko zwracać to, czego nie mam. Męczę się:/


Telefon. Jak to jest, że człowiek pozbywa się jednego numeru, a ktoś natychmiast wie, jaki jest drugi?
Telefon. Zdążyłam zapomnieć, że ten głos istnieje.
- Czeeesc, gdzie jesteś?
- oooo, cześć! Wyjechałam
- Daleko?
- Nie, bliziutko
- A co robisz?
- Rysuje
- Jak rysuje? co rysujesz? Ty rysujesz?
- Czasem lubię wziąć ołówek do ręki...
- Ale co rysujesz? Nie mówiłaś
- Bo nie ma o czym, rysuje cokolwiek
- znaczy co?
- znaczy kwiatki i motylki
- serio?
- nieee, rysuje różne rzeczy. Drzewo teraz rysuje. Ale nieważne. Dzwonisz pewnie z jakąś nie cierpiącą zwłoki sprawą?
- Nieee, ja tak tylko. Może pogadalibyśmy sobie?
- Oj, nie dziś, po niedzieli?
- Ale mnie nie będzie...
- To innym razem?
- Ok to odezwę się, jak wrócę
- To odezwij się
- A wszystko u Ciebie w porządku?
- Tak, jasne, wszystko ok
- To czekam
???
- Do zobaczenia

Nie wszyscy wiedzą, że dziś moje święto. Nie czas to na zwierzenia. Na rady i porady.
Jeden etap się kończy, zaczyna się coś nowego. Jeszcze nie wiem co, nie wiem, czy będzie dobrze i w którą stronę pójdę. Mam nadzieję, że obiorę właściwy kierunek. Nie dla kogoś, ale dla siebie. W końcu dla siebie.
Nie bez żalu żegnam się z przeszłością, a wręcz z wielkim żalem, ale nic nie trwa wiecznie. Nie można żyć w ciągłym zawieszeniu, przeszłością. Trzeba iść do przodu, mimo wszystko, z podniesioną głową.
Ktoś zabrał mi cząstkę mnie samej. Zabrał, zdeptał i wyrzucił. Może to i dobrze, bo zabrał tę część, bez której jest łatwiej. Jeszcze trochę to wszystko boli. Jeszcze trochę myśli, że ogromny błąd popełniło na świecie dwoje ludzieńków. Jeszcze tylko trochę...

Coś sobie wymyśliłam trwałam w ogłupiającym złudzeniu. Wyimaginowany świat przestał już istnieć.
Zdarza się czasem myśleć "szkoda, że ma się pamięć"...
Czas, kiedy należy pewne kwestie sobie uświadomić i żyć z nową wiedzą. Rozumiem, wiem i zdecydowanie jestem za podzieleniem tej wspólnej części świata na dwa oddzielne, żeby każde poszło w swoją stronę nie oglądając się za siebie. Bez wspomnień, sentymentu, ale też bez żalu.
Czy to możliwe? Nie wiem. Trudne. Po ok. 8 miesiącach to nadal trudne. Ja wiem dlaczego, on nie. Nie wie albo nie chce wiedzieć, to nieistotne. Stąpać twardo po ziemi i nie pozwalać sobie na chwile oderwania.

środa, 4 sierpnia 2010

dylematy ?

Upiłam się. Upajam sierpniową porą. Powietrzem wiejskim, wieczorową porą i bujaniem w obłokach. Wymyślam swoje historie. Bo fantazja jest od tego....Bawię się myślami, wspomnieniami, głową się bawię.

Pani w wieku przedtrzydziestkowym jeszcze, co to się męża i pieska dorobiła. Dachu swojego nad głową jeszcze nie, ale może niedługo. Żyje sobie z dnia na dzień w miasteczku, które liczy 50 tys. mieszkańców. Jest jak wzorzec porządnej gospodyni. Czeka z obiadem na powrót lubego z pracy, w międzyczasie rozwiesi pranie, sprzątnie. Pomyśli co ugotować na następny dzień, jakie zakupy zrobić w spożywczym, a może jakiś nowy ciuszek? Ów damę ciągnie coś w stronę komputera. Na facebooku pana, który w Maroko ma swoją ostoję, poznała. Z czatowania przeszli na skype. Gadają sobie przy każdej nadarzającej się okazji, czasem wykradają te okazje codzienności. Coraz częściej. Obiad bywa odgrzewany, wczorajszy, a lodówka czasem świeci pustkami. Stara się kobiecina jak może, pranie regularnie robi, dzieli starannie na jasne i ciemne. Skupia się przy tym, jak nigdy wcześniej. Marokańczyk głowę zaprząta. Mówi jej nieustannie, że jest piękna, że jest "Tą" kobietą. Chce się spotkać. Najlepiej już, zaraz, gdziekolwiek. Podobno kocha. Ona, początkowo nieufna, zaczyna mu wierzyć. Bo "czy te oczy mogą kłamać?". Jest taki piękny. I sam zachwyca się jej urodą, widzi, gdy jest smutna lub zadowolona. Oj, zawrócił jej w głowie. Myśli o nim często, może zbyt często. Gani siebie za marzenia. Może nawet spotkałaby się z nim. Bo może to "on", ale odwagi jej brak. Ma męża. Przecież go kocha. Może już nie ma takiego ognia, jak przed laty, ale żar jeszcze się tli.Wierzy jeszcze odrobinę, że im się uda... Może spotkać się z tajemniczym już znajomym? Nie, nie powinna. Pozostaje sama z dylematem. Mężowi przecież nie powie. Koleżance też nie. Boi się usłyszeć, że jest głupia, że nie ma logiki w tym co robi, a może obawia się, że usłyszy- jedź! Masz jedno życie, może powinnaś je przeżyć obok niego. Może to "on". A mąż sam będzie musiał obiady sobie gotować?

wtorek, 3 sierpnia 2010

meteopatka

Noga z łóżka- piosenka, poranna toaleta- piosenka, droga do pracy- piosenka, praca- piosenka, powrót- piosenka. Nie opuszcza mnie. Łazi przy nodze krok w krok. Upodobała sobie dziś mnie. Niech zostanie.

Nie wierzę w to,
że wszystko było już,
pozwólcie mi
na jeszcze parę róż:

Jeszcze tylko raz pokochać,
ach, jeszcze jeden raz!

Nie pragnę wciąż
królewną z bajki być,
lecz serca dzwon
niech nie przestaje bić.

Jeszcze tylko raz pokochać.
ach, jeszcze jeden raz i

W tę nową miłość
pobiegłabym tak,
jak rusza w drogę
księżyc i ptak,
tę nową miłość
umiałabym wziąć,
tak jak się bierze
rumianki do rąk.

Nie wierzę w to
że prześnił się mój czas,
pozwólcie mi
na jeszcze parę gwiazd:

Jeszcze tylko raz pokochać,
ach, jeszcze jeden raz!
Jeszcze tylko raz usłyszeć
szalony serca głos,

a potem - wielką ciszę,
a potem - noc...


Melodii nie słyszycie, nie jest smutna

A skoro już Pani Osiecka zagościła na blogu, nie poprzestanę na jednym utworze. Zanucę coś jeszcze.



Nie wiedziałam, że tak blisko
jest to wszystko,
to wszystko, o co chodzi...

Nie wiedziałam, że tej zimy
zatańczymy,
zatańczymy jak w ogrodzie...

Nie wiedziałam, że się ręce
z tego tańca
jak z wieńca
nie rozpłaczą,
nie wiedziałam, że się serca
nigdy więcej,
nigdy więcej nie rozłączą,
nie wiedziałam, że to można - tak bez tchu...
nie wiedziałam, że ja także będę Ewą,
nie wierzyłam, nie czekałam, nie przeczułam
w głębi snu,

że jeżeli gdzieś jest niebo,
to tu, to tu.

Nie wiedziałam, że się serca tak ostudzą,
uwierzyłam, że umiera się parami,
nie wiedziałam, że się ludzie różnie budzą
jak okręty, nie te same, choć w tej samej wciąż

przystani...

spiritus movens

Szła chodnikiem, który przemierzała dziesiątki razy. W deszczu,tanecznym krokiem, machając klapkami i podśpiewując po nosem. Upajała się chwilą, jedną z tych, które lubi. Zobaczyła ją czule skrywaną przez niego pod parasolem. Serce na moment zaczęło mocniej bić. Szybko jednak wróciło o normalnego rytmu. Nie chciała wprawiać ich w zakłopotanie swoją obecnością. Niech nic nie zakłóci tego szczęścia, że mają siebie tu i teraz, że świat nie istnieje, że są tylko Ona i On. Skręciła szybko w jakąś uliczkę. Jedną z tych ślepych. Przeczekała aż przejdą i wróciła na swój szlak. Na twarzy nadal miała uśmiech, w dłoniach japonki, a w głowie nuty. Na asfalcie nakreśliła szybko "wierzę w was". Ona nie zwróci uwagi na bazgroły, ale on chyba zrozumie. Może jednak zdolny jest do uczuć. Nieważne do kogo, ważne, że czynią go dobrym człowiekiem.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Trzeźwiejemy

Pierwsza wiadomość elektroniczna będąca pomyłką. Gdy tylko, po intrygującym oczekiwaniu, przewróciliśmy w kalendarzu kartkę na maj. Ta mająca być Twoją pomyłka, w rzeczywistości była moją. Już wtedy powinnam się zorientować, że to niedobrze świadczy o jednostce, gdy o drugiej wyraża się jak o rzeczy. Lizanie mnie przeraziło. Dlaczego tak szybko puściłam to w zapomnienie? Emocje wypełniły kieliszki od wina po brzegi. Upijałam się błogością.
Jak to dobrze, że już potrafię patrzeć trzeźwo. Chociaż trochę...
Lament za drzwiami
pościel przyklejona do łóżka;

woda po kąpieli płynie korytarzem
ręcznik w kącie kurz zbiera;

głośna muzyka z magnetofonu
serenady przez ptaki śpiewane
kogut piać zaczyna, że to już czas;

Powieki nie chcą się podnieść
lenistwem przywiązane ciało do łóżka;

Uśmiech z szarego zdjęcia
pobudza mocno do życia;

Cieszmy się jeszcze chwilę
za pięć minut budzik zacznie nas podglądać

niedziela, 1 sierpnia 2010

spotkania na rogu

Co kilka dni na którejś z ulic miasta, które stało się moim portem spotykam pewnego pijaczka. Pan ma ok. 50 lat. Alkohol go pożera. Mężczyzna za każdym razem, gdy mnie mija rzecze- ależ jest pani piękna/ przepraszam, że zaczepiam, ale jest pani bardzo piękna/ muszę pani powiedzieć, że jest pani piękna. Odpowiadam grzecznie "dziękuję" i idę dalej. Z uśmiechem zastanawiam się ilu kobietom pan chce bądź poprawia nastrój takimi zwrotami.
Ostatnio idę z pewnym panem w wieku ok. 40 lat na spotkanie służbowe. Szukając miejsca, w którym moglibyśmy chwilę spokojnie porozmawiać, spotykamy pijaczka, o którym mowa wyżej.
- Bardzo przepraszam, że Państwa zaczepiam, ale muszę coś powiedzieć. Już nie raz pani mówiłem, że jest pani piękna i dziwiłem się, że pani tak zawsze sama. Jestem szczęśliwy, że w końcu znalazła pani męża.
Mina mojego towarzysza- wspaniała. Moje zakłopotanie szczytów sięgnęło.
Nie będę się złościła, to piękności szkodzi :)

Jezioro, wyspa, las

Kręgosłup mnie boli. Dawno mi się to nie zdarzało i sądziłam, że nie wróci. Ale jest. To pewnie od tego ciągłego latania. Chwili w miejscu usiedzieć nie mogę. To tu, to tam... Taki szwendacz. Wszędzie muszę być, wszystko zobaczyć, wszystkich spotkać, poznać, zdjęcia zrobić. Popatrzeć, posłuchać, popisać. W tym samym pojeździć, pochodzić, pobiegać. I znów popatrzeć, posłuchać,...

Po wizycie nad niewielkim jeziorkiem w lesie, ktoś wiadrami lał wodę. Z nieba. Minęło pół godziny i wszystko wróciło do normy. Prawie. Świat pachniał. Tak, to jest na pewno mój ulubiony zapach. Zapach podeszczowy i/lub/albo poburzowy. Cudowny. I jeszcze coś. Wczorajszy wieczór był poramańczowy! Wszyscy nagle zrobili się pięknie opaleni. Niesamowite.

Byłą też plaża, siatkówka plażowa, impreza folklorystyczna :), piwo na ów plaży. Były gry w "żabki", "ślimaki". Czasem przychodzi refleksja, czy to aby nie czas wyrosnąć z takich zabaw. Nie...

Była ławka pod drzewem i trawa nad jeziorem. Rozmowy o "niczym" bardziej niż o wszystkim.
To było wczoraj, a tymczasem dziś już się kończy. A dziś- nijak. Ze sobą, swoimi przemyśleniami, marzeniami i wspomnieniami błąkałam się po wyspie, lesie, łąkach. Mój środek ma ochotę krzyczeć, tylko odwagi mu brak. Oazą spokoju się staje. Zbyt często niestety dopada mnie "wszystkomijedno". Powinno być coś, na czym by mi mocno zależało.

powłóczyście...

Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl

Jestem dziś tak samotny, że mógłbym sprzedawać łzy
Noce są teraz dłuższe, dłuższe dni
Pewności jakby mniej, że warto żyć dla kogoś
Że świat jest taki piękny i naprawdę mój

Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl

Za oknem jeszcze zgiełk, Anioł Stróż pytał o Ciebie
Lecz cóż mu dzisiaj powiem - nocny wpadł gość
Więc w kolejną wejdę noc, zdarzeń ulotnych puch
Lubię powłóczyć się kiedy deszcz, jak wino upija

Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl
Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl


Jestem dziś tak samotny, że mógłbym sprzedawać łzy
Noce są teraz dłuższe, dłuższe dni
Pewności jakby mniej, że warto żyć dla kogoś
Że świat jest taki piękny i naprawdę mój
Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl
Za oknem jeszcze zgiełk,
Anioł Stróż pytał o Ciebie
Lecz cóż mu dzisiaj powiem - nocny wpadł gość
Więc w kolejną wejdę noc, zdarzeń ulotnych puch

Lubię powłóczyć się kiedy deszcz, jak wino upija

Niech będzie tak jak tego chcesz
Zabierz swój płaszcz i adres w sercu skreśl

Ira, Adres w sercu