Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

środa, 30 marca 2011

Bieg na godziny

Uchwycone w biegu dziś:)




A biegu było od groma. Dopiero zdołałam uporać się ze wszystkim a i tak mam wrażenie, że czas ze mną wygrywa.I absolutnie nie mówię, że to źle.
W drodze zastanawiałam się i ze zdumieniem uświadomiłam sobie, że ludzie kłócą się dla zasady. Ot, żeby ich było na wierzchu, żeby nie przyznać komuś racji. Żeby pokazać swoją siłę, przewagę. Aby być lepszym? Zapytuje jednak w wiedzy tej obyta- po co? Bo niby wiem, ale nie rozumiem. Czyż to właśnie nie same te kłótnie czynią obywateli małymi?

poniedziałek, 28 marca 2011

w kieszonce słonko, łzy na policzkach a w główce...





Kwiaty. Cieszą niemal zawsze. Te, podarowane bez okazji od zupełnie obcego człowieka, bez życzeń i intencji najmniejszych, także. Pachną i pięknie wyglądają. Na moim stole zagościł rozsiewający niecodzienną woń hiacynt. Podobno pasował do mnie i mojego ubioru tego poniedziałkowego dnia. I to małe "coś" sprawiło, że pojawił się uśmiech. A przez niemal dwa dni go nie było. Czasem na chwilę się pojawiał, gdy zapominałam. Ciężko jednak pogodzić się z własną porażką. Nawet nie tyle porażką, co głupotą. Pięć sobotnich słów sprawiło, że poczułam się mocno źle. Byłam i wciąż jestem na siebie za nie zła. Jak mogłam pozwolić sobie na coś takiego? Dlaczego niesiona późną porą zapomniałam w jakiej roli występuję i z jakiego powodu popełniłam tę (dla niektórych małą...) głupotę. Gdybym pomyślała, ale nie...
I takie właśnie poczynania kretyńskie sprawiają, że w oczach innych staje się tak pusta i odziewam się w pióra głupiej gęsi. Nastoletnią pozbawionej wyczucia dziewczyną, która absolutnie nic sobą nie reprezentuje. Od dwóch dni chciałam przelać swoją złość, ubrać w litery i przez tyle samo nie miałam sposobności ku temu. Doprawdy nic, tylko pożałować mnie. Wstydzę się i najchętniej wyjechałabym do zapomnienia, bądź zaszyła się w domu i oddała bieganiu ze szmatą. Pięć słów...pięć prostych wyrazów posłanych w wirtualną przestrzeń do obcego człowieka. O pięć za dużo. Aaaaale chciałabym, żeby mi się to nie zdarzyło :/ Musiałam to wszystko napisać. Tak dla siebie, co by lżej na duszy się zrobiło...
A co do szmaty i porządków, właśnie, dla odstresowania umyje okna, później poodkurzam, pozmywam podłogi, ugotuje obiad, zrobię pranie, ułożę ubrania w szafie po raz n-ty w przeciągu tygodnia, włączę zakłócająca myśli głośną muzykę. Udam, że to nie ja. A może pobiegam, na rolkach albo rowerze pojeżdżę. W końcu- sezon rozpoczęty!















http://www.youtube.com/watch?v=CQE7TndA4m8
Bawię się, śpiewam, ćwiczę i trenuje, a nóż uda mi się nauczyć się śpiewać.
I będę to wykonywać perfekcyjnie, o tak: http://www.youtube.com/watch?v=u196d6A1gvQ
Mam swoją piosenkę:):)


Aha, o meczu Polska- Litwa miałam jeszcze kilka słów dodać. Innym razem, jeśli nie zapomnę.

sobota, 26 marca 2011

słoneczne impresje

- Przyszłam dziś Was wesprzeć- rzuciłam siadając za swoim biurkiem
- W czym Ty nas tak wspierać zamierzasz?
- W Waszej pracy sobotniej, oczywiście
- A Ty, że tak sobie pozwolę, dziś na urlopie?
- Dokładnie tak! Dziś odpoczywam od myślenia, biegam i skaczę, tańczę i śpiewam i niestety, nie mogę Wam pomóc, bo za nic w świecie nie potrafię się skupić
- Czyżby wiosna do głowy zaczęła uderzać?
- Otóż to. Pracujcie sobie spokojnie a ja Wam włączę muzyczkę, co by lepiej wszystko wychodziło

http://www.youtube.com/watch?v=KvdNyMgA16E i słuchaliśmy sobie pogadując wesoło. I absolutnie nic sobie z tego nie robiliśmy, że dość chłodno na zewnątrz.

Po dyspucie kolorowej każdy zajął się swoimi sprawami, aż nagle słyszę
- Skąd Ty bierzesz te swoje pomysły?
- Pomysły na to?
- Na wszystko. bieganie, ganianie, rozweselanie towarzystwa, na wykorzystywanie czasu w pracy i poza pracą.
- To wszystko mi tak samo przychodzi
- Powiedzonka też?
- Też, ale uczę się od Was
Bo jak tu się nie uśmiechnąć jak zaspana wpadam do biura ok. godz. 9.30 i słyszę radosne- Ooo, jest nasza zguba. I ja wiem, że zaraz jakieś ciekawe (albo i nie) zlecenie wpadnie w moje ręce a poprzedzi je niebanalna wymiana zdań. Tym razem wybraliśmy się na wycieczkę krajoznawczą. 200 metrów w jedną i 200 w drugą stronę:)
I jak tu nie lubić wiosny:)

piątek, 25 marca 2011

nieznajomi bardziej niż znajomi

Groniec dziś mi nuci przez dzień cały:
http://www.youtube.com/watch?v=hSp4RrW5j4E&feature=related

co za słowa...

To może przypadek
Że znów się widzimy
Patrzymy na siebie
W spokojnej udręce
Wspomnienia spłowiały
Przez lata i zimy
Dziś tylko się znamy
Nic więcej...

Uśmiechasz się dziwnie
Inaczej niż wtedy
Gdy było do siebie
Nam bliżej niż blisko
To było niedawno
A mówi się kiedyś
Dziś tylko się znamy
To wszystko...

Dzielimy złą ciszę
Obcymi słowami
Ty serce masz chłodne
I chłodne masz ręce
Za chwilę pójdziemy
Innymi drogami
Bo tylko się znamy
Nic więcej...

słowa: Jonasz Kofta

Ślady zdjęć

http://www.youtube.com/watch?v=FOYnV4JA2Z4&feature=related


Tamta kobieta
Maluje usta
Tamta kobieta
Nosi sukienki
Tamta kobieta
Za którą tęsknisz

A ja...
Lubię spacerować
Oddzielnie
Lubię Cię spotykać
Niechcący
I wracać
I nie chcieć
Od Ciebie
Nic

Lubię robić zdjęcia
Twoim śladom
I zawracać przed tym
Nim mógłbyś
Zobaczyć...

Zobaczyć
W moich oczach
Coś więcej

Ty...

A ja...
Lubię trzymać ręce
W kieszeniach
Lubię patrzeć z boku
Nie płosząc Cię
I wracać
I nie chcieć
Od Ciebie
Nic

Lubię robić zdjęcia
Twoim śladom
I zawracać przed tym
Nim mógłbyś
Zobaczyć...

Zobaczyć
W moich oczach
Coś więcej

Ty...


Jakoś tak niespodziewanie zobaczyłam tu prawie siebie sprzed jakiegoś czasu.

czwartek, 24 marca 2011

Wie (?)

Za chwilę piąta. Przejaśniło się już, niektórzy, co słyszę, do pracy zmierzają, a ja zapomniałam zasnąć. To wcale nie było tak, że nie chciałam. Położyłam się o prawie przyzwoitej porze po prawie przyzwoitym wieczorze i nie sądziłam, że będę miała bezsen. Leżę, leżę i nic, jakbym cały dzień przeleżała i w nocy nie mogła już tego wytrzymać. Zapewniam, że tak nie było. A wręcz przeciwnie. Najwyraźniej- zdarza się, nie mam do siebie o to żalu:) Chwile moje- bezcenne w ostatnim czasie.

Na mały żarcik w nie wyszukanym, nastoletnim tonie dziś sobie pozwoliłam. Dla zaczepności bardziej niż z jakiegokolwiek innego powodu.

Dzień, mimo nie ukrywanego stresu i dziwnego niepokoju, że nie podołam zadaniu niby prostemu, okazał się bardzo udany. Jakby tego było mało, odzyskałam zgubę- zaginiony w wirze wydarzeń, mój ulubiony szalik:)

Muszę (no może nie muszę ale powinnam) usystematyzować wszystko co mam w głowie i na głowie. Odpowiednie rzeczy powkładać do konkretnych przegródek, pozamykać szafki, poupychać starocie w kartony i zanieść pod most. Na wierzch wyciągnę wiosenne nowiny i stan uniesienia, który nie bez przyczyny zagości czasem z fantazji w duszy- żeby w sobie coś wzniecać.

Świt mnie dziś przyłapał, całkiem mi się to podoba:)

wtorek, 22 marca 2011

Za urzeczywistnienie myśli grozi dożywocie. Może 25 lat z uwagi na niepoczytalność. Kary śmierci nie ma.

niedziela, 20 marca 2011

Oddychaj ze mną

W życiu nie słyszałam tak pięknego i wymownego stwierdzenia.

Dziś, po 19 w Scenie Teatralnej Programu 3 Polskiego Radia. Ja tam będę...i zapraszam wszystkich :)




See the stone set in your eyes
See the thorn twist in your side
And I wait for you

Sleight of hand and twist of fate
On a bed of nails she makes me wait
And I wait without you

With or without you
With or without you

Through the storm we reach the shore
You give it all but I want more
And I'm wait for you

With or without you
With or without you
I can't live
With or without you

And you give yourself away


My hands are tied
My body bruised, she's got me with
Nothing to win and
Nothing left to lose

And you give yourself away

With or without you

http://www.youtube.com/watch?v=XmSdTa9kaiQ

piątek, 18 marca 2011

Tym podobne

Czuje, że po ponad tygodniowej nieobecności wróciłam do domu. Po niezliczonych emocjach pojawiających się nie bez powodu ale wcale niespodziewanie, kilku przygodach co najmniej nieadekwatnych do mojego wieku i jeszcze bardziej odbiegającego od normy humoru, jestem. Taka sama wciąż ja. Prawdopodobnie ta sama. I tak zadumałam chwilę, czy chcę się zatrzymać w tym pędzie szaleństwa nieskończonego, czy rzucić się w to całą sobą. Najlepiej, nie poddawać analizie, nie myśleć, nie rozkładać na czynniki pierwsze. Tak jest dobrze, w tym śmiechem i uśmiechem, ze słońcem i kilkoma podobnymi. A może lepiej, żeby stało się to codziennością. Tylko...nie wiem, czy w pracy ze mną w takim stanie dziwacznym, długo wytrzymają. Poza wieloma dolegliwościami fizycznymi, które od wtorku mnie nękają, pozostaje niewiedza otoczenia, czy coś się dzieje. Dzieje. Tak właściwie, to całkiem dobrze się dzieje. I teraz nie wiem, zostać w domu, czy wyjść...

czwartek, 17 marca 2011

Codzienne niezwykłości

w drodze ze mną...tak spokojnie


http://www.youtube.com/watch?v=_7C9KbvSJJQ&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=VtKvv4F4fHQ

http://www.youtube.com/watch?v=kukXGeWNq6E&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=kgkIzPyCjfo&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=wifMmFdUxxw&feature=related






I co kilka minut rzucane żartobliwie- a moje życie to się przypadkiem nie zmieniło?:)

niedziela, 13 marca 2011

Suwalszczyzna zdobyta!




Pozostająca pod wrażeniem cudownych uroków suwalskich krajobrazów, wróciłam. Weekend był (!)...i już samo to to bardzo dużo. Rzucone luźno- jedziemy do Suwałk, jedziesz? Odpowiedź natychmiastowa- Jadę! Plecak spakowany. Przygodo, przygodo.
Zaczęło się piątkowe popołudnie. Niesamowite to wszystko w swojej jakby nie było, zwykłości. Przejechaliśmy Suwałki i od razu na górę. Z góry, na górę, z góry...
Zima pożegnana, czas było ruszać witać wiosnę wyczekiwaną.
Wieczorem noc nas zastała. A poranek przywitał promieniami słońca. Sobota- udaliśmy się na wieś co to do niej świat wielki dotrzeć nie zdołał. Cudowne krajobrazy, ludzie z innej trochę epoki, nawet Czesiek, co to myśmy go w bagażniku wieźli (a dziś mi się w to wierzyć nie chce:) jakiś taki nie z tej ziemi. Domy inne, niż te, które oglądam na co dzień. Regionalne kartacze w ilości 1,5 (więcej nie dałam rady) na obiad. Mnóstwo historii wesołych, przekoloryzowanych i prawdziwych. Dużo śmiechu, jeszcze więcej niesamowitych widoków. Uwielbiam dzikość. Cudowny weekend, obym zdołała częściej, więcej, bez zatrzymywania się. Towarzysze wypraw sprawiali, że czułam się wspaniale, a i zmywanie naczyń sprawiało przyjemność ;)
Wszystko, oczywiście, zostało udokumentowane :)




















piątek, 11 marca 2011

Z piątkowych rozważań...

Dobiegł końca tydzień pracy. Właśnie rozpoczęłam weekend. Nie jestem jeszcze pewna jaka będzie zawartość weekendu w weekendzie i jakiej właściwie potrzebuje. Okaże się niebawem.

Ten tydzień był...inny. Zaczęło się już w poniedziałek, kiedy to mniej więcej od południa wiedziałam, że najbliższe dni upłynąć mogą na kilka sposobów, nie miałam jednak wątpliwości, że będą odbiegały od szarości.

Jak minęło poniedziałkowe popołudnie? W dziwnym uniesieniu- mocno pozytywnie. Wtorek budził jeszcze więcej ciekawych emocji. Kolejne dni to powolne, myślami opętane spadanie...na właściwy grunt. Chociaż, co tu kryć, chyba chciałabym wrócić do poniedziałku:) Przez pięć dni zapomniałam o kilku ważnych sprawach. Zaniedbałam obowiązki, jest mi z tym źle, wstydzę się zwyczajnie.


Czwartek był Dniem Mężczyzn, nie obeszło się więc bez życzeniowych wędrówek.


Czwartek. Lód na lodowisku był zdecydowanie zbyt śliski, wszyscy wokół jeździli świetnie, ja- nie:)

Wieczorem dość późnym usiedliśmy w knajpie. Skłonna byłabym powiedzieć, że nasza pięcioosobowa ekipa była tam już tłumem. Mimo tego nadszedł czas, gdy usłyszeliśmy "za 15 minut zamykamy". Zgodnie z prośbą, grzecznie, po kilkunastu minutach opuściliśmy lokal. Udaliśmy się do kolejnego, by pocałować klamkę. Następny- to samo. Cóż się dziwić, to przecież czwartek. Zaopatrzenie zrobiliśmy przez okienko w nocnym sklepie przy parku i mimo, że dostaliśmy do ów parku zaproszenie ze strony triady nietrzeźwych, udaliśmy się, ku uciesze sąsiadów moich, do domu.
Działo się porządnie. Po udanym czwartku, pozostały dowody zbrodni na kredensie w kuchni. Lubię mieć gości:) I bardzo chciałam to wszystko napisać.

poniedziałek, 7 marca 2011

Jak to dobrze, że jest poniedziałek

Dzisiejszy dzień jestem w stanie opisać w jeden tylko sposób- aaaaaaaaaa :)
Mnóstwo pozytywnych razy dziś mi się to wyrwało


Aaaaa z mądrości: A gentleman is a man who has respect for those who can be of no possible service to him.

A powietrze pachnie jak malinowa mamba:)

niedziela, 6 marca 2011

Mój babski świat

Jako kobieta pusta i prosta (like a pink plastic bag), miewam typowe dla osób o tych cechach potrzeby.
Każda, absolutnie każda kobieta, zresztą- mężczyźni też, miewa czasem dziwne sytuacje. Widzi na wystawie jakiś super ciuszek, który głośno krzyczy "musisz mnie mieć". I, nie potrafiąc się oprzeć, wchodzi do sklepu modląc się, by był odpowiedni na nią rozmiar. Jeśli nie ma- czarna rozpacz, jeśli jest- szczęścia ogrom.
I ja tak mam. Sukienka, przepiękna, wypatrzona na allegro. Krzyczy, woła, prosi, namawia. I już zaraz nagonka się zacznie- skoro taka świetna, dlaczego sobie nie kupisz. Nie ma mojego rozmiaru. Poszukuję podobnych chociaż, które by na mnie pasowały. I co? Nie ma. Grrr
A skoro już o sukienkach mowa. Przypomniało mi pewne zdarzenie, w związku ze zbliżającym się się Dniem Kobiet. Było to tak:
- Ja chcę, żeby na dzień kobiet kupił mi sukienkę
- Mi kupi perfumy, już sobie wybrałam
- Mi kwiatki pewnie tylko (aaaa!!!) przyniesie

A czy Wy, drogie panie, kupujecie, własnoręcznie robicie, wymyślacie, poświęcacie czas na przygotowanie niespodzianki i obdarowujecie swoich mężczyzn w piękne dni Chłopaka i Mężczyzny? No, mam nadzieję, że tak, niczego Wam to nie odbiera, a komuś może sprawić przyjemność:)

Nie zdawałam sobie chyba wcześniej sprawy z faktu, iż inne przedstawicielki mojej płci z okazji 8 marca oczekują prezentów. Chyba mi się nie zdarzyło, dlatego tak mnie to zdumiewa. Ale, nie wszystko przecież muszę rozumieć. A skoro już jest jak jest to i ja mogę jedno pragnienie powiedzieć- mała wycieczka kilkugodzinna za jeden uśmiech, w miłym towarzystwie:) Dla oderwania, bo już mi się przykrzy to twarde po ziemi stąpanie. Co jakiś czas trzeba ulecieć na chwilę, by za tygodni kilka, znów za tym zatęsknić.

sobota, 5 marca 2011

once upon a time

piątek, 4 marca 2011

w zimę zaplątana

Zima trwa. Promieniami słońca otulona czuję się znacznie lepiej. Jest, przede wszystkim jasno, a i cieplej się zrobiło. Do tego stopnia, że gdy ostatnio z deską do nóg przymocowaną górkę pokonywałam, musiałam pozbyć się kurtki i polara. Nawet instruktor seryjny podrywacz, zatroskał się, czy oby na pewno nie zachowuję. A te wszystkie upadki w śnieg nic nie przeszkadzały. Białe szaleństwo trwa...i niech trwa.
Co prawda nogi się już do biegu rwą i rower coraz głośniej krzyczy, ale na to będzie czas niedługo.
Z wnętrza mego mogę dodać tyle, że pokonałam siebie (i dlaczego mi tu się sama piosenka śpiewa- pokonamy fale, jeśli każde z nas zbuduje brzeg...nanana).








W pracy sporo pracy:) stąd pewnie zaniedbywanie bloga. Coraz częściej opuszczając redakcję nie mam już ochoty na żadne wizje twórcze. Swoje napisałam. Tu i w wordzie też. Właśnie! Wydrukować miałam, wciąż zapominam:)
Ganiają mnie różne tematy, te bliższe mi i dalsze, przyjemne i mniej, te za których obiektywizm otrzymuje podziękowanie w postaci obrażenia się i takie, za których realizację ktoś potrafi powiedzieć proste "dziękuję". Nie, nigdy tego nie oczekuję, wręcz przeciwnie, to moje źródło utrzymania, za to mi płacą, obowiązek. A jednak, jak raz na kilka miesięcy wymknie się komuś "dziękuję"- bezpośrednio, przez telefon lub smsem, to jest miłe, ciepło się robi, że ktoś...coś, że może to wszystko nie jest pozbawione znaczenia.

Wstałam dziś o 5 rano i ruszyłam w drogę. Zupełnie inaczej świat wygląda o tej porze. Szkoda, że tak rzadko to widzę, ale tyle razy podejmowałam już bezskutecznie walkę z budzikiem, że chyba w końcu się poddałam.

Marzenia są do spełnienia:) Mało tego, są po to, by nadawać sens ludzkim poczynaniom. Bez nich...nie, nie mogłoby ich nie być. Ja mam, poza kilkoma małymi radosnymi, jedno ogromne, taki cel działań wszelkich i motywacja do codziennych poczynań. Ale...o marzeniach nie mówi się głośno, jeszcze by się nie spełniły...