Za chwilę piąta. Przejaśniło się już, niektórzy, co słyszę, do pracy zmierzają, a ja zapomniałam zasnąć. To wcale nie było tak, że nie chciałam. Położyłam się o prawie przyzwoitej porze po prawie przyzwoitym wieczorze i nie sądziłam, że będę miała bezsen. Leżę, leżę i nic, jakbym cały dzień przeleżała i w nocy nie mogła już tego wytrzymać. Zapewniam, że tak nie było. A wręcz przeciwnie. Najwyraźniej- zdarza się, nie mam do siebie o to żalu:) Chwile moje- bezcenne w ostatnim czasie.
Na mały żarcik w nie wyszukanym, nastoletnim tonie dziś sobie pozwoliłam. Dla zaczepności bardziej niż z jakiegokolwiek innego powodu.
Dzień, mimo nie ukrywanego stresu i dziwnego niepokoju, że nie podołam zadaniu niby prostemu, okazał się bardzo udany. Jakby tego było mało, odzyskałam zgubę- zaginiony w wirze wydarzeń, mój ulubiony szalik:)
Muszę (no może nie muszę ale powinnam) usystematyzować wszystko co mam w głowie i na głowie. Odpowiednie rzeczy powkładać do konkretnych przegródek, pozamykać szafki, poupychać starocie w kartony i zanieść pod most. Na wierzch wyciągnę wiosenne nowiny i stan uniesienia, który nie bez przyczyny zagości czasem z fantazji w duszy- żeby w sobie coś wzniecać.
Świt mnie dziś przyłapał, całkiem mi się to podoba:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz