Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

wtorek, 16 sierpnia 2011

Rajska

Nigdy bym nie przypuszczała i nie uwierzyła zapewne, gdyby nie to, że ujrzałam na własne oczy. Jak fenomenalnym zjawiskiem może być bieg to w głowie mojej ciężko się mieści.

Trójmiejski maraton.

Ja tam byłam, widziałam, czułam to. Nie potrafiłam nie bić brawa każdemu, kto biegł. I co z tego, że patrzyli na mnie jak na wariatkę niektórzy. Musiałam, chciałam, wielką radość mi to sprawiło. Jak jadłam miałam wyrzuty sumienia, że nie klaszczę. Po zapiekance dalej klaskałam. Im się należało, czuli wsparcie, co było widać, gdy machali ci biegacze. Pokonywali siebie i dla niejednego to najważniejsze co do tej pory zrobili, jestem tego pewna.

Byli dumni z siebie, a ja z nich, mimo, że to obcy ludzie. Najchętniej uściskałabym każdego z osobna na mecie, ale nie było mi dane. Sama siebie zadzwiwiłam tym, co we mnie przez ten bieg wpłynęło. Ile mi to dumy z narodu dało, że oni to tak dla siebie.

Mężczyzna, który kończył bieg trzymając za rękę syna. Grupa kolegów, która ostatnie metry przybiegła w szczęściu mając dłoń w dłoń włożoną... Ich bieg, a moja radość. Niebywałe? A jednak. Sama bym nie przypuszczała, że to może takie emocje powodować. I to chyba nie tylko o sam bieg chodzi. Popełniłam radosne chwile na mojej ukochanej starówce (a nie, na Starym Mieście, bo starówka jest warszawska:). W deszczu tłum rozpromienionych ludzi. Przecież...na Brackiej w Krakowie też pada...

Cudowne doznanie, wzruszenia za które każdemu bym chętnie podziękowała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz