Popijam sobie cappucino z pianką, zajadam suszonymi daktylami (codziennie mam suszone coś, to pewnie przez odstawienie słodyczy wpadłam w suszowy szał) i wierzyć mi się nie chce, że godziny tak szybko uciekają. Wstać, wyjść do pracy, zrobić zakupy, zebrać w sobie zapas sił i dotachać je do domu, zrobić obiad, zjeść, sprzątnąć i...już 16!
Dzień Kobiet, międzynarodowe święto, mogę sobie na parę słów pozwolić. Kwiatek był i były słodkości (!). Były życzenia i smsy.Głównie. I głównie pod wieczór, czego nie rozumiem. Dla mnie liczy się do południa :)
Usłyszałam, że tetryczeje.
Internet obiegły kolorowe, zabawne bardziej lub mniej obrazki. Mężczyzna w różowym fartuszku polerujący podłogę, facet z podbitym okiem, bo nie dał kwiatka, kobieta w mleku niczym Kleopatra. To drugie mnie nie bawi. Obraza, bo nie dał kwiatka, bo nie przyszedł, nie pofatygował się. Zwyczajnie nie miał potrzeby. Nie zapomniał, bo nie da się zapomnieć o 8 marca, to jedno z takich mocno medialnych świąt. Nie pojawił się, czyli nie czuje, nie chce, nie zależy mu. Nie ma na co się złościć, jak inaczej może zademonstrować obojętność? Przestać myśleć o takim i już. Dlaczego ma być ważny ktoś kto nie ma chęci (bo nie tłumaczmy tego brakiem czasu) złożyć ci życzeń. Lata nauczyły mnie podchodzić do tego bez emocji i nie stawiać żadnego mężczyzny na piedestale, bo później właśnie takie kwiatki wychodzą :)
Czekasz, a zostajesz pod wieczór zawiedziona. Myślałaś, że przyjdzie....po co? Przecież w kalendarzu na rok ma kilka ważnych dni- Swoje urodziny, Swoje imieniny, Swoją chorobę, Swoją rocznicę czegoś, Boże Narodzenie, Wielkanoc, Dzień Mamy i Swój urlop.
Gdzie bym się nie ruszyła, nogą czy palcem świat każe mi zwrócić myśl w stronę konklawe. I jakoś nie patrzę przez pryzmat tego wydarzenia na wyjazd do Rzymu. Fakt, ciekawie jest znaleźć się w centrum historycznego wydarzenia, ale nie może to zdominować wyjazdu.
Myślę za to o tłumie pielgrzymów, na który chcąc nie chcąc natknę się pewnie. Czy to oczekujących dymu, czy witających Papieża. Nie lubię dużych skupisk ludzie. Tak, tak...tetryczeję..
Dzień Kobiet, międzynarodowe święto, mogę sobie na parę słów pozwolić. Kwiatek był i były słodkości (!). Były życzenia i smsy.Głównie. I głównie pod wieczór, czego nie rozumiem. Dla mnie liczy się do południa :)
Usłyszałam, że tetryczeje.
Internet obiegły kolorowe, zabawne bardziej lub mniej obrazki. Mężczyzna w różowym fartuszku polerujący podłogę, facet z podbitym okiem, bo nie dał kwiatka, kobieta w mleku niczym Kleopatra. To drugie mnie nie bawi. Obraza, bo nie dał kwiatka, bo nie przyszedł, nie pofatygował się. Zwyczajnie nie miał potrzeby. Nie zapomniał, bo nie da się zapomnieć o 8 marca, to jedno z takich mocno medialnych świąt. Nie pojawił się, czyli nie czuje, nie chce, nie zależy mu. Nie ma na co się złościć, jak inaczej może zademonstrować obojętność? Przestać myśleć o takim i już. Dlaczego ma być ważny ktoś kto nie ma chęci (bo nie tłumaczmy tego brakiem czasu) złożyć ci życzeń. Lata nauczyły mnie podchodzić do tego bez emocji i nie stawiać żadnego mężczyzny na piedestale, bo później właśnie takie kwiatki wychodzą :)
Czekasz, a zostajesz pod wieczór zawiedziona. Myślałaś, że przyjdzie....po co? Przecież w kalendarzu na rok ma kilka ważnych dni- Swoje urodziny, Swoje imieniny, Swoją chorobę, Swoją rocznicę czegoś, Boże Narodzenie, Wielkanoc, Dzień Mamy i Swój urlop.
Gdzie bym się nie ruszyła, nogą czy palcem świat każe mi zwrócić myśl w stronę konklawe. I jakoś nie patrzę przez pryzmat tego wydarzenia na wyjazd do Rzymu. Fakt, ciekawie jest znaleźć się w centrum historycznego wydarzenia, ale nie może to zdominować wyjazdu.
Myślę za to o tłumie pielgrzymów, na który chcąc nie chcąc natknę się pewnie. Czy to oczekujących dymu, czy witających Papieża. Nie lubię dużych skupisk ludzie. Tak, tak...tetryczeję..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz