Na pewno niektórzy kojarzą jakieś amerykańskie(!) komedie romantyczne bardziej albo mniej, filmy dla amerykańskich nastolatków albo amerykańskie melodramaty. Pojawia się tam scena wyglądająca mniej więcej tak: ona smutno zagląda w rozgrzany piekarnik i obiad, który lada chwila będzie gotowy, wyjada sałatkę z miski i zdmuchuje świeczki. On nie przyjdzie, już wie. Żałosne. Gdy widzę takie sceny wiem, że to film nie dla mnie. Wszyscy dziewczyny pewnie żałują, a ja sobie myślę- a było trzeba? Idź niewiasto zrób coś pożytecznego zamiast łudzić się, że tanecznym krokiem wejdzie do domu zachwycać się Twoimi daniami.
Zjadłam dziś sama pierś z kurczaka zapiekaną z białym serem, ziołami i pomidorem. Zjadłam sałatkę, którą zdominował czosnek, a potem wypiłam latte sięgając po suszone morele (czy coś). I nie jest mi smutno, że za dużo tego przygotowałam. Miało być towarzystwo, a nie ma. Następnym razem, nie nie, jakim następnym razem..? Przygotowując kolejny obiad, zrobię go w odpowiedniej co swoich potrzeb ilości. Nigdy więcej.
A że wiosna do okiem dziś zaglądało, mam czyste podłogi, lustra i półki. Poszłabym jeszcze na spacer. Już jutro.
Zjadłam dziś sama pierś z kurczaka zapiekaną z białym serem, ziołami i pomidorem. Zjadłam sałatkę, którą zdominował czosnek, a potem wypiłam latte sięgając po suszone morele (czy coś). I nie jest mi smutno, że za dużo tego przygotowałam. Miało być towarzystwo, a nie ma. Następnym razem, nie nie, jakim następnym razem..? Przygotowując kolejny obiad, zrobię go w odpowiedniej co swoich potrzeb ilości. Nigdy więcej.
A że wiosna do okiem dziś zaglądało, mam czyste podłogi, lustra i półki. Poszłabym jeszcze na spacer. Już jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz