Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

niedziela, 23 grudnia 2012

ho ho hoł

Nadszedl czas, który nazwę dojrzałością.

Święta właściwie już są (pomijając fakt, że są od listopada). Ani razu  nie pomyślałam w tym roku o prezencie dla siebie. Nie potrzebuję niczego, na niczym mi nie zależy. Nie chcę, żeby ktoś musiał w głowę zachodzić co mi kupić, wybrać, dać. Jest mi wszystko jedno, czy będzie to skarpetka, czy kolczyk.
Wszystko mnie ucieszy. A nie zawsze tak było.

W tym roku, jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, sprawia mi ogromną radość przygotowywanie paczek. I tych dla najbliższych i tycj dla obcych. Te ostatnie zrobiłam dwie. Jedną już podarowałam, drugiej jeszcze nie, ale mam nadzieje, że zdąże przed  gwiazdką. Mam potrzebę ciagłego dokładania czegoś dla dzieciaków, które to dostaną. A to robiąć zakupy dorzucę żelki, a to płatki czekoladowe, batoniki. I chciałabym jeszcze i jeszcze. Miała być ogólnopaczkowa paczka, zrobiła się paczka moja i koleżanki i zupełnie mi to nie przeszkadza. Soczki, rękawiczki, kaszki. Cieszy mnie kupowanie wszystkiego.

Po raz pierwszy też w tym roku podarunków dla rodziny nie wkładam do kupionych toreb. Zawijam w papier, owijam sznurkiem, ozdabiam jemiołą. Pracy sporo, ale jaka to radosna praca. Mogłabym parać się tym nie tylko raz w roku.

A jutro zasiądę przy stole i jak większość Polaków zacznę jeść. Skończę za trzy dni. Żołądek woła o pomstę na samo haslo "święta". :)

Zatem- jak najmniejszego obżarstwa życzę sobie i każdemu. I świadomości, że to ważne święta i magii niesionej przez bożonarodzeniowy czas. Poczujmy zapach świerku, pocałujmy się pod jemiołą, zamyślmy patrząc na choinkowe świecidełka. Stańmy się lepsi. Od dziś na zawsze.


PS. Do szczęścia nie brakowałoby mi niczego, gdyby nie szwankujące zdrowie. Coś jest nie tak, a to, że z każdym dniem gorzej, podpowiada najczarniejsze scenariusze. Ból głowy uziemia w czterech ścianach. To dziwne, gdy człowieka nie stać na to, by zebrać siły i...ubrać się. O wyjściu z domu nie wspominając. Leżę, czekam aż minie, nie mija. Wiem, nie minie samo. Skoro coś jest nie tak, musi być przyczyna, a może i skutek. Przyznaje bez bicia, że zaczyna mnie to przerażać.

I chce mi się strasznie spotkać ze znajomymi, bo zwyczajnie zaczyna się tęsknić za spotkaniem, rozmowami wesołymi, spędzeniem razem czasu, za  głupotami. A gdy człowiek nie może dotrzeć na umówione spotkanie, zostaje sam w domu, łza się w oku kręci. Tym bardziej jeśli jest to przedwigilijne składanie życzeń. HEH.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz