Zdarzyło mi się niedawno spotkać pewną kobietę. Taką zwyczajną, nie wyróżniającą się niczym na ulicy. Szła w moją stronę, powiedziała jakieś zdanie komentując wygląd mijającej nas nastolatki i ... poszło. Wędrowałam sobie do pracy z panią lat ok. 45 i gawędziłam o wszystkim i niczym.
Przyznaję, gdy mnie zaczepiła wzięłam głęboki oddech, odsunęłam się, bo jak to obcy człowiek zaczyna sobie rozmowę bez powodu. Nie wiedziałam, że za chwilę usłyszę o jej córce, która wyjechała do pracy za granicę, wnuku, którym się opiekuje. "Dobry chłopak, uczy się w sam raz. Nie najlepiej, ale też nie najgorzej, jak to chłopaki". O tym, że nie jest lekko, ale dzieciak zdolny, razem odrabiają lekcję, pomaga mu na ile potrafi. O tym, że wszyscy narzekają, a przecież nie jest źle i że w końcu wiosna. Że ma jeszcze syna, ale mieszka gdzieś na południu.
A gdy już się uprzejmie pożegnałyśmy zaczęłam się zastanawiać, dlaczego to jest tak dziwne. Dlaczego nie jest czymś naturalnym, że się po prostu rozmawia z nieznajomymi choćby po to, żeby sobie poranek uprzyjemnić? Dlaczego zamykamy się we własnych skorupach i odgradzamy murami od świata? Strach? niepewność? Brak zaufania? Brak umiejętności komunikacji? A może po prostu przywykliśmy do tego, że żyjemy dla siebie i ze sobą tylko. Mamy w wielkim świecie swój mały świat, tak jak inni mają swoje i nie ma potrzeby robić podzbiorów. Szkoda.
Przyznaję, gdy mnie zaczepiła wzięłam głęboki oddech, odsunęłam się, bo jak to obcy człowiek zaczyna sobie rozmowę bez powodu. Nie wiedziałam, że za chwilę usłyszę o jej córce, która wyjechała do pracy za granicę, wnuku, którym się opiekuje. "Dobry chłopak, uczy się w sam raz. Nie najlepiej, ale też nie najgorzej, jak to chłopaki". O tym, że nie jest lekko, ale dzieciak zdolny, razem odrabiają lekcję, pomaga mu na ile potrafi. O tym, że wszyscy narzekają, a przecież nie jest źle i że w końcu wiosna. Że ma jeszcze syna, ale mieszka gdzieś na południu.
A gdy już się uprzejmie pożegnałyśmy zaczęłam się zastanawiać, dlaczego to jest tak dziwne. Dlaczego nie jest czymś naturalnym, że się po prostu rozmawia z nieznajomymi choćby po to, żeby sobie poranek uprzyjemnić? Dlaczego zamykamy się we własnych skorupach i odgradzamy murami od świata? Strach? niepewność? Brak zaufania? Brak umiejętności komunikacji? A może po prostu przywykliśmy do tego, że żyjemy dla siebie i ze sobą tylko. Mamy w wielkim świecie swój mały świat, tak jak inni mają swoje i nie ma potrzeby robić podzbiorów. Szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz