czwartek, 31 maja 2012
Stan agonalny. Brzmi teatralnie może serialowo, w każdym razie co najmniej źle albo śmiesznie.
A do śmiechu lata świetlne, kiedy chcesz drapać ściany, wbijać sobie gwoździe w stopy, byle tylko przestać odczuwać ból.
Czytam, że to najsilniejszy ból fizyczny jaki jest w stanie odczuwać człowiek i nic.. Wiem, że nic nie można zrobić. Tabletki przeciwbólowe? Jak tik-taki, nawet chwilowej ulgi nie chcą przynieść. Masz ochotę siekierą odrąbać sobie głowę, byle tylko nie czuć. Idziesz, bo musisz, a myślisz o tym ile kosztuje Cię każdy krok i czy dasz radę go zrobić. Wiesz, że nie dasz. Rozpaczliwie szukasz lekarza- nie ma. Chcesz położyć się pod drzwiami szpitala- nie możesz. Nie śpisz. Wariujesz.
Pomału, koisz się jakimiś wymysłami, bo nadziei upatrujesz we wszystkim. Nie żyjesz, trwasz. Z myślą- to się przecież musi skończyć.
Po tygodniu wyczerpana w końcu możesz otworzyć drzwi do gabinetu lekarza. W końcu...pod wieczór zaczynasz odzyskiwać wiarę, że jeszcze możesz się czuć i wyglądać normalnie. Jeszcze tylko chwila, chwila, CHWILA...
P.S. Nigdy w życiu nie spędziłam tyle czasu w milczeniu. Chłonę świat jedynie myślami przerywanymi chłostami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz