Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

niedziela, 10 kwietnia 2011

Ta wieczność to tak na chwilę tylko

Ania i Michał- tak nazwijmy bohaterów wieczoru jednego i sceny rodem ze świata niepojętego.
Wieczór. W ośmioosobowym towarzystwie w jednej z mazurskich knajp- oni. Zwykli, przeciętni, normalni, jak wiele innych par. To pierwsze wrażenie, które zmieniało się z każdym kwadransem. Ona- średniosympatyczna, jakby lekko obrażona, zdawkowo odpowiadająca na pytania, bez polotu, ginęła w tłumie, gdy akurat swojej opinii krytykującej czegokolwiek nie wyrażała. On- uśmiechnięty, z każdym kwadransem coraz bardziej, wesoły, dowcipny, sympatyczny. On na chwilę wychodzi na papierosa, ona już zniecierpliwiona- gdzie on jest? Uspokaja ją ktoś - w toalecie, SAM. No jak on mógł, jak mógł pójść do toalety, gdy ona tu siedzi...Obrażona. Dlaczego? Nie wiadomo. On wraca. Chwila, jak to w towarzystwie, wesołych pogaduch i nagle jak nie łupnie. Ona wykrzykuje kilka słów, zrywa się, chwyta już w biegu niemal torebkę, potrąca siedzącą obok dziewczynę- MAM DOŚĆ- wykrzykuje i w te pędy do drzwi. On spokojny ale zdumiony. Za nią biegnie koleżanka. Namówić, żeby wróciła. Przy stoliku chwila ciszy. Nikt nie wie co powiedzieć, jak się zachować, a przede wszystkim- co się stało, skoro nic się nie stało? On, taki stłamszony nagle w swej niewiedzy wyjmuje telefon, wybiera jej numer.
- Nie dzwoń- mówię dziwiąc się, że w ogóle o tym pomyślał
- Nie dzwonić?
- Oczywiście, że nie
Atmosfera znów się rozluźnia, pogadujemy sobie wesoło. Telefon. Ona dzwoni. Mają iść do domu, ona jest już w drodze. On wracać nie chce. Ona obrażona, on spędza czas w wesołym towarzystwie. Poszła. On został. Wrócił kilka godzin później. Czy miał piekło na które nie zasłużył? Pewnie tak. Za co? Zapewne nie wie, jak nikt nie wiedział. Ale do końca wieczoru rozbawiał całe towarzystwo. Świetny chłopak.
Niech teraz ktoś mi powie, że zawsze staje się w obronie przedstawiciela swojej płci...
We wrześniu biorą ślub. On z nią. Ona- zapewne do tego czasu jeszcze setki razy zachowa się w ten sposób. On będzie udawał, że to nic, bo kocha przecież. Kocha więc wybacza takie "drobnostki". A ona kocha? Wezmą ślub, on pewnie już z domu wieczorami spotkać się ze znajomymi nie będzie wychodził. Ona będzie wiecznie obrażona, on tęskniący za normalnością.
Jedno zdarzenie, tak wiem, to za mało, żeby ocenić czyjeś życie i prorokować. Ale tak ich widzę. Niby kochających się ale nieszczęśliwych. Nieszczęśliwego jego, za którym niejedna w ogień by poszła. Wezmą ślub. Gdyby on spojrzał na nich z booku, pewnie by uciekł. A tak...jest mi go zwyczajnie żal. Bo ten typ tak ma. Foch dla focha. Obrazić się, bo skoro ja nie bawię się dobrze, ty też nie możesz. Podejrzliwość i brak zaufania. A data ślubu już ustalona...Jak wiele jest takich par.

1 komentarz: