sobota, 30 lipca 2011
Zaliczane lato
Pływało takie coś...przez pół wyprawy nam towarzyszyło, aż w końcu z wiatrem popłynęło:)
Jedna rzeczka w tym sezonie (i wcale nie Krutynia) została zaliczona. A właściwie to ona zaliczyła mnie. Jako trzeci pasażer na chwilę do jednego kajaka wsiadłam. Na chwilę, bo ktoś wymyślił, żeby na rzece pastuch zamontować. Nie wiem dlaczego w niego wpłynęliśmy i nie pokonaliśmy tej przeszkody. Łup...kąpiel. A, że deszcz padał...Pomoc, która do nas wyruszyła też z drutem przegrała, w konsekwencji wszystkie moje rzeczy wypłynęły spod kajaka. Zabawa przednia :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz