Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

środa, 13 czerwca 2012

okiem kobiecym

Usłyszałam wczoraj w radio, że w rozpoczynającej się audycji będzie mowa o tym, o czym nie ma nigdzie, czyli piłce nożnej. Nie mogłam tam tego zostawić, więc szybko pobiegłem włożyć palec do budki. Zdążyłam, jestem druga. Mam teraz swoje Eurorado.

Ale od początku, a ten nie był łatwy. Irytował mnie mocno ten szum wokół zbliżającego się wydarzenia, podekscytowanie tłumów i napływające z każdej strony newsy- kto, gdzie, z kim, jak (bo po co to wiadomo). Ogólnoeuropejskie poruszenie, bo oto i nadeszła wielkopomna chwila. Tyle dzieje się wokół, a wszyscy skupieni na jednym. Za dużo, za głośno i za bardzo.

W końcu, poleciałam. Na Euro, mecze, biało- czerwoną rzeczywistość. Flagi powiewające na budynkach, autach, wymalowane w barwy narodowe włosy, twarze, ubrania z orłem w koronie na piersi. Co trzeci mijany człowiek miał to coś. Pojęłam w końcu to tak szeroko pojęte kibicowanie. Urzekł mnie patriotyzm. Od kiedy żyje nie pamiętam, by Polacy tak zjednoczyli się w jednym, opowiadali się o jednym i wykrzykiwali o tym w świat. Piłka w grze. A my z nią, z naszymi, z sąsiadami bliższymi i dalszymi. Oni walczą o punkty, my się wzruszamy. Cieszymy, płaczemy, radzimy, podziwiamy, ganimy, chwalimy. Ocenia każdy po swojemu, jak chce, czy to ekspert czt laik. I każde zdanie się liczy. Tylko kobiety pozostają w tym nieco w tyle. Chociaż na pytanie- co będziecie robiły, gdy wasi mężczyźni będą oglądać mecze, tylko nieliczne mówią, że pójdą na zakupy. Bo nas to kręci! Większość zasiada ramię w ramię z partnerem, emocjonuje się (prawie) jak on, krzyczy (prawie) jak on i zna się (prawie) jak on. Kobiety oglądają i chcą oglądać, chcą wiedzieć. I są to jedne z nielicznych meczów, kiedy wiedzą kto z kim grał, jakim wynikiem zakończył się mecz, a nawet (!) kto strzelił bramki.
Chcą w tym być, czują się ważne, są Polkami, trwają ze swoimi, stresują przed meczem, zaciskają kciuki i odrzucają myśli o porażkach. Wierzą. A przy okazji zafascynowane obserwują to całe niebywałe zjawisko, które je ogarnią. Te, które zostają w domach, zapewne nie zaznają tych emocji, a szkoda, bo nawet nie spodziewają się, co może czekać, gdy z grupą kibiców zasiądą w knajpce przed okranem. I może by pożałowały stewardów, którzy całe mecze muszą stać tylem do płyty boiska.

Ja tak zrobiłam, a właściwie jeszcze zanim usiadłam, wiedziałam, że będę w tym, a nie obok. Idę krok dalej, wychodzę z lokalu, zintegruje się z Polakami w trójmiejskiej strefie kibica. I chcę to wszystko zapamiętać na długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz