Księża i ich dzieci. Brzmi dziwnie? Chleb powszedni. Jeszcze dziesięć lat temu mało kto był tego świadomy, nie mówiąc o roztrząsaniu przeważnie lokalnych, afer. Jeśli sprawa ksiądz- kobieta- dziecko nagle wychodziła na jaw, sprawnie zamiatano ją pod dywan. Z roku na rok o tego typu sytuacjach mówi się coraz głośniej i bardziej oficjalnie. Im więcej jest takich przypadków, tym mniejsze zgorszenie sieją. Ci, wydawać by się mogło, nieco bardziej świadomi, nie widzą w tym większego zła i komentują krótkim "medialne szczcie", drudzy natomiast oburzają się każdym sygnałem dotyczącym życia księdza bez sutanny.
Rok temu w Poznaniu kobieta zaszła w ciąże z księdzem. Oboje zdawali się ingnorować ten fakt, mimo, że mieszkała na plebani, udawali sami przed sobą (oboje, czy tylko on?), że dziecka nie ma. Kiedy zaczął się poród, ksiądz zostawił dziewczynę samą, poszedł do innego pokoju słuchać muzyki. Dziecko zmarło. Gdy upewnił się, że nastąpił zgon, wezwał karetkę. Czy później mówił podczas kazań o wzorcach, prawym zyciu, trwaniu w zgodzie z Bogiem, o byciu dobrym człowiekiem? Sprawę umożono. Temat powrócił na wokandę miesiąc temu, ale ksiądz jest już misjonarzem na Ukrainie.
Brakuje słów, żeby to skomentować. Nawet gdy pominie się fakt, że sprawa dotyczy księdza, jak mężczyzna może pozwolić umierać dziecku i godzić się na ryzyko śmierci (ukochanej?) kobiety. Przypadki związków księży mozna mnożyć, postulatów o zniesienie celibatu nie brakuje. Przeciwników również. Tylko czy tu chodzi tylko o (wy)godne życie księdza, czy może o świadomość i prawdę, a co za tym idzię godność innych osób?
Takie sytuacje to czysta patologia, ale czy wypada w kontekście kościoła wypowiadać to słowo głośno? Mi włos jeży się na głowie.
Ile razy dotarłam do tekstów zaczynających się "Mój tata jest księdzem...". Kiedyś poznałam historię dziecka duchownego, które od kiedy pamięta żyło w stresie. Tak niewyobrażalnym, że w wieku 10 może 12 lat miało zawał. Godziny się na to.
Ja, nawrócony chrześcijanin widzę to tak, księża nie są z księżyca, oni wychowują sie wśród nas i są od nas. Mają pokusy jak my, grzeszą jak my, ale zagorzali przeciwnicy pastwią się nad wiarą, a to przecież nie ona ich do tego skłoniła, tylko ich miałka wiara. Syndrom oblężonej twierdzy też Kościołowi nie służy.Przecież my chcemy dochodzić sprawiedliwości od konkretnego człowieka, a nie od wzorcowego reprezentanta Kościoła. Koło sie zamyka. A celibat... kościół jest otwarty dla osób świeckich, które moga prężnie w nim działać
OdpowiedzUsuńrealizowac się, a jak ktoś koniecznie chce byc księdzem, niech zaakceptuje celibat.
A.
Ktoś koniecznie chce być księdzem... czy to nie nazywa się powołaniem??
OdpowiedzUsuń"Wychowują się wśród nas, mają pokusy, grzeszą", ośmieliłabym się dodać, że są mężczyznami. czy to oby na pewno jest bez znaczenia? Nie wiem czy do ulegania pokusom skłania ich miałka wiara jak piszesz, słaba wola, czy coś jeszcze innego. Każdy z nas ulega pokusom, ale jest wyraźna granica między tymi, które nikogo nie krzywdzą, a takimi, które możemy nazwać zbrodniami.
Ilekroć nie podejmuje takich tematów, mam wrażenie, że te dyskusje sa jak rzeka. Rwąca.
Milego dnia!
Z.
A co się stało (złego) w Twoim życiu i pchnęło do nawrócenia?
OdpowiedzUsuńKościół to mój czuły punkt, więc wskoczę jeszcze raz do tej rwącej rzeki;)Celowo pominąłem powołanie, bo jedni mają powołanie do czegoś, a innym tylko się wydaje że je mają i księża nie są tu wyjątkiem.A że są mężczyznami, to już nie ma znaczenia, czyż kobiety też nie błądzą? Jest wiele powodów tego błądzenia, ale coraz bardziej skłaniam się ku wnioskowi, że nie doceniamy wpływu wiary na nasze życie. Ona gdzieś jest, od święta, albo jak jesteśmy w potrzebie.
OdpowiedzUsuńWracając do księży, zgadzam się że zbrodnie trzeba ścigać, ale jak napisałem, dochodźmy sprawiedliwości od konkretnego człowieka, a nie uogólniajmy i nie rozciągajmy winy na całą instytucję jaką jest Kościół.Tak niektórzy potrafią to
robić. Upadły ksiądz to jest tragedia, ale czy to jest powód do podkopania naszej wiary?
Moje nawrócenie to kolejny temat rzeka:)
Zgubiła mnie pycha,musiałem sie pogubić, skrzywdzić innych,
zostać totalnie sam, stwierdzić, że do niczego nie doszedłem
w życiu, zanim nie usłyszałem w sobie Jego głosu. Tylko że trzeba to usłyszeć nie rozumem, ale sercem.
Na razie poprawiam się, bo brak mi ogłady i pozdrawiam oraz
życzę miłego weekendu;)
A.
Każdy, Kaaażdy błądzi:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, że należy osądzać konkretnego człowieka, a nie ogół czy nawet jego jako cząstkę instytucji.
Czy to o czym piszemy powód to podkopania wiary? W Boga nie, ale w kościół chyba tak.
Ludzie nawracają się, gdy wydarzy się coś złego. "Jak trwoga to do Boga". Nawet jestem w stanie to zrozumieć, tylko chyba drażni mnie ten schemat.
PS. A jednak sądzę, że ma znaczenie w odniesieniu do takich wydarzeń to, że księżami sa mężczyźni.
Czyżbyś popierała wyświęcanie kobiet na księży,tutaj na Wyspie już to zrobili anglikanie. Nie wiem, czy to dobrze czy źle, musiałbym się dokształcić i poznać argumenty obu stron,Watykan twierdzi, że kobieta ma inną ,nie mniej ważną misję w Kościele.W Biblii była początkiem grzechu, ale i początkiem zbawienia.
OdpowiedzUsuńWracając do Biblii (w której jest wszystko, o Tobie też tam jest) i błądzących facetów, to przez wiekszość jej
stronic naród wybrany gubi ścieżki, jest przemoc, chciwość, pożądanie i dotyka to wszystkich, królów, sędziów, kapłanów,
a mimo wszystko miłosierny Bóg na nich budował i umacniał
wiarę.Dlatego może Żydzi, którzy bardziej serio podchodzą
do swojej tradycji tak mocno się trzymają, bo upadły ksiądz
towarzyszy im od tysięcy lat, a my się ekscytujemy ostatnimi
newsami.
Nie jestem pewien, czy trwoga powoduje znaczący przyrost wierzących, raczej rozmodlonych, proszących o łaski. Schemat
jest inny, najpierw musi być pustka, sam na sam ze sobą, z
kłębiącymi się myślami,pytaniami bez odpowiedzi i przychodzi jakieś oczyszczenie np. płacz, nie miałaś takich chwil? W B.
zawsze pojawia sie pustynia, samotna góra i człowiek, który
się tam otwiera i w pewnym momencie doznaje objawienia, coś słyszy coś widzi...
Pisałaś ostatnio o biedzie, ubóstwie. Towarzyszy nam to od
zarania dziejów, to intrygujące, że niektórzy bezdomni są
nimi z wyboru, wprost uciekają od rodzin.Ty jesteś na tyle wrażliwa, że nie tylko zauważasz to ale i pomagasz, chwała
Ci za to. Pobożny Żyd miał zwyczaj nie ścinania wszystkiego
zboża, zostawienia resztki plonu, jeśli wypadały mu kłosy w
czasie zbiorów, nie podnosił ich, to wszystko miało swój
cel, ktoś ubogi przyjdzie i podniesie to dla siebie.Gdybyśmy
lepiej zagospodarowali to co wyrzucamy, wyżywilibyśmy nie jedną populację na ziemi.Konsumpcja, kalorie, otyłość, środki
odchudzajace, diety cud, fitness kluby, koło się zamyka ,a
interes się kreci.
Pozdrawiam
A.
Chyba nie skłonisz mnie do dalszej dyskusji :) Temat Kościoła zdecydowanie nie jest moim konikiem. Mam swoje zdanie ale oscylujące w granicach, w których mieści się moja widza. Nie będę głosić przekonań o czymś, o czym nie mam dużego pojęcia. Całość, przede wszystkim jeśli chodzi o teorię, interesuje mnie mało. Jestem obserwatorem, czasem dzielę się swoimi spostrzeżeniami. To tyle. Dla mnie to dość ciekawe tematy- wiara, Biblia, Bóg, kościół. Ciekawe przede wszystkim przez wzgląd na ludzi- wiernych. Bardziej interesuje mnie socjologiczne, niż teologiczne podejście.
OdpowiedzUsuńWybacz, że się wymądrzam, ale jestem tylko początkującym biblistą;) Wierzę, że dusza istnieje i żadna nauka nie jest w stanie tego ogarnąć,a Biblia to samo życie i nic z teorią nie ma wspólnego. Poza tym to Ty, Lilio wywołałaś niedźwiedzia z lasu, kiedy zaczerpnęłaś na blogu z tej
OdpowiedzUsuńksięgi właśnie. Staram się systematycznie do niej zaglądać, ale w wolnym czasie i do morza wskoczę i na rower, w zimie ubiorę łyżwy, albo na deskach( broń Boże na parapecie) rozpędzę się gdzieś na stokach Alp (uwaga chwalę się).
Mam nadzieje, że jako Pani i władca tego bloga pozwolisz mi tutaj uwić chwilowo moje gawro, zeby czasem wrzucić jakiś kamyczek do Twojego ogródka. Zawsze to wygodniej otworzyć jeden wpis i mieć całą dyskusję przed oczami, zwłaszcza jak się ma limitowany dostep do internetu;) Omnibusem nie jestem i na wszystkie rzeczy nie bedę się wypowiadał, ale przez jakiś czas będziesz wiedziała gdzie mnie znaleźć.
Pozdrawiam
A.
Można do tego podchodzić różnie. Piszesz, że zaczerpnęłam z tej księgi. A może z życia? A może życie czerpie z księgi? Albo księga z życia? Ty wierzysz w jedno, ja niekoniecznie podzielam Twoje zdanie, ale szanuję je, tak jak szanuje każde (prawie) inne. Zresztą i tak wszystko sprowadza się do jedego- codzienności i realiów, w których żyjemy. Każdy inaczej...Na tym polega piękno i kolory świata. Uwielbiam różnice między ludźmi, a to, że ktoś ma swoje zdanie i rozumie co głosi cenię. Bardzo.
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko temu, zebyś wrzucał tu po kamyczku, a nawet rzucal kamieniami. Chociaż "to" było dla mnie, moje i bardzo wąskiego grona. Ale...gdybym była introwertyczką prowadziłabym skrupulatnie pamiętnik i chowała go pod poduszkę ;) Tam jednak nie wkleję w kilka sekund zdjęcia, nie dołączę muzyki, nie znajdę w minutę wpisu sprzed 11 miesięcy. Tu tak. Postęp techniki czyni nas leniwcami, albo sami się robimy leniwi, tylko zawsze wygodniej jest skierować "winę" gdzieś :)
Ha! Życzenia wszelakie wysyłam za to tradycyjnie na kartach, pocztą a nie smsami. Ale możesz to już wiedzieć, bo widzę, że dość daleko zabrnąłeś w tym blogu.
PS. Mi do omnibusa jest bardzo daleko, ale chcę za rok, dwa, pięć pamiętać siebie z dziś. Chociaż czasem ta pamięć bywa krzywdząca.
Również pozdrawiam.
Trafne spostrzeżenie, księga czerpie z życia, bo to nikt inny
OdpowiedzUsuńtylko ludzie Ją napisali, ale żeby potem życie innych czerpało z księgi.Ja podzielam Twoje zdanie, tylko wierzę troszeczkę inaczej. Dlatego kamienować Cię nie będę,a że wygooglowało mi Twoją stronę,zgłębiam ją w miarę wolnego czasu, bo może cos stad wyniosę, może juz coś zostało napisane, albo dopiero będzie, a może sam mam cos zostawić. Jak się domyślasz, nie wierzę w przypadkowe zbiegi okoliczności:) Bycie w "baaardzo wąskim gronie" nobilituje:)
Na razie przytłaczają mnie Twoje niespożyte pokłady sił witalnych.W ciągu miesiąca dzieje się tyle, że mi chyba na rok starczyło by. Spotkania,wyjazdy, koncerty, sport...chyba gnuśnieję, za to Ty masz żywotną duszę;)
Zapamiętać siebie, coś w tym jest, bo czasami człowiekowi
się wydaje, że zawsze takim był, dopiero kiedy obejrzy się
daleko wstecz, nagle stwierdza, że albo się rozwija, albo
dryfuje, że dawne ideały zastąpił czymś innym, a młodzieńcze
plany życie brutalnie zweryfikowało.
Na razie cieszmy się weekendem.
Pozdrawiam
A.
Plany życie brutalnie zweryfikowało...I właśnie z tą weryfikacją początkowo radziłam sobie pisząc. Pisząc cokolwiek, byle o tym, jak mnie los brutalnie potraktował, nie myśleć.
OdpowiedzUsuńMoje pokłady sił witalnych, jak nazywasz chwile w biegu, okazaują się jednak spożyte. Jakoś tych sił mi w ostatnim czasie brakuje. I nie wiem, czy potrzebuję urlopu, zabawy, ciszy, lasu, czy tańców do rana, by złapać równowagę.
A może jakiejś pewności siebie i swojego bytu w świecie? Chyba to "nie wiem' mnie przytłacza.
Potrzebujesz spokoju ducha, po to ten okres po rozstaniach właśnie jest.Nie ogarnąłem jeszcze całego blogu,ale w jego połowie twierdzisz, że tak Ci jest teraz dobrze i nie chcesz zmian,ku zdziwieniu innych. To nie jest jakieś dziwactwo,
OdpowiedzUsuńwłaśnie błędem jest pakowanie się z marszu w kolejny związek będąc obciążonym poprzednim. Pewnie o tym czytałaś, że należy najpierw w spokoju zamknąć poprzedni, co nie jest łatwe. Młoda jesteś,towarzyska, wrażliwość Ci została, przyjdzie czas że się odblokujesz, tylko nie wnoś tego starego bagażu z Sobą.
Łatwo mi o tym pisać, bo to mnie nie dotyczy, mam do tego
dystans, nie znam szczegółów , ale człowiek potrafi znieść
wiele rzeczy.
A.
Nie, nie, nie, nie masz racji :)
OdpowiedzUsuńCzytasz rok 2010, może 2011 to była dawno...Nie komentuj tego proszę.
Wrażliwość nie zostaje, ona po prostu jest. Albo i nie.
Miłego dnia.
Mówisz, że już ten spokój ducha osiągnęłaś, nie wierzę ;) A że napisałaś "to było dawno" to dobry prognostyk, masz już dystans do przeszłości, teraz potrzeba dystansu do przyszłości. Nie bój sie, nie będę się pastwił nad wcześniejszymi wpisami, przecież się ich nie wstydzisz, nie powinnaś, ba niektóre są naprawdę odkrywcze. Spodobał mi się cytat o szczęściu, którego nie należy szukać w koło siebie, bo ono jest w nas. Na tym też polega chrześcijaństwo, na walce i przełamywaniu samego siebie i wyciąganiu na światło dzienne tego co jest w nas najlepsze. W podobnym duchu brzmi "nie goń w poszukiwaniu miłości, tylko kochaj". Oczywiście trzeba zachować proporcje między miłością ziemską, a tą boską. W tej pierwszej nie wolno się zatracić, ta druga nigdy Cię nie zawiedzie.
OdpowiedzUsuńU mnie nawrót lata, więc weekend zapowiada się uroczo.
Pozdrawiam.
A.
Zgaduję, że to nie cisza złowróżbna, ale życie w realu pochłania Cię. Obiektywnie rzec biorąc to dobrze, w końcu tam
OdpowiedzUsuńtak naprawdę wszystko sie toczy, klawiatura to tylko odskocznia. Wyspiarskim zwyczajem napomknę, że dzisiaj nieskazitelny błękit i ponarzekam, bo chlopaki czekają na deszcz, bez tego nici z grzybobrania;)Pozdrawiam
A.
Musiałam wyjechać. A teraz zastanawiam się czy warto poznawać nieznane. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie, żebym zaraz z pretensjami, ale daj znać jak znowu znikniesz na trzy tygodnie. W końcu jesteś z krwi i kości, a
OdpowiedzUsuńludziom różne rzeczy się przytrafiają (odpukać).
Sądzenie się jest teraz w modzie, znasz powiedzenie "dajcie mi człowieka a ja znajdę na niego paragraf", mam nadzieje, że nie złamałas żadnego paragrafu;). Ostatnio czytałem o firmach wykupujących cudze patenty(technologie) tylko
po to, żeby potem pozywać inne koncerny za wykorzystywanie podobnych technologii. Takie pasożytnicze żerowanie na tych, którzy idą do przodu. W ogóle idea sądu wypaczyła się,
zamiast traktowac to jako ostateczność, ludzie przestali się dogadywać i nie wychodzą z sal sądowych. Mimo wszystko
powodzenia.
A.
Nie działam wbrew prawu i postępuję zgodnie z odgórnie przyjętymi normami. Staram się żyć uczciwie. Na drodze zawodowej to się przeważnie udaje, chociaż jak pisałam, mam wrażenie, że się niektórym w głowach przewraca. A jeśli chodzi o sprawy pozazawodowe, nie wiem już sama co jest dobre. Chcę być uczciwa. Chyba się udaje, tylko trzeba wiedzieć, czego się chce, a człowiek nie zawsze wie.
OdpowiedzUsuńP.s. Zniknęłam, bo wyjechałam, ale też nie zawsze ma się chęć pisać cokolwiek. Czasem brak ochoty, nastroju...Czasem nie ma nastroju
Taaak, brak nastroju, nastroju albo nastroju. Nie wiem gdzie ja nastrojem i myślami byłam pisząc to :)
OdpowiedzUsuńO drugiej w nocy mało kto bywa dobrze nastrojony;) Spania nie masz. Oczywiście, że na twórczą wenę nie ma się wpływu, ja tylko zabezpieczam się na Twoje wojaże, mając np. bilet w kieszeni na rejs dookoła świata, daj znać, że wracasz za pół roku:) Do "uczciwości" jeszcze wrócę, jak sam znajdę na weekend
OdpowiedzUsuńczas i nastrój, a teraz jadę odwiedzic brata.
Pozdrawiam.
A.
To ja idę na spacer :)
OdpowiedzUsuńP.S. O drugiej w nocy bywa się najlepiej nastrojonym ;)
"Uczciwość", to dobre określenie, być uczciwym w stosunku do siebie, ale i do innych. Czy uczciwość sama w sobie nie może być celem? Życie róznie nam sie plecie, ale czym je zmierzyć wykształceniem, majątkiem, popularnością, zaszczytami, rodziną? A jak ktoś będzie niewykształconym, bez domu, samotnym , biednym... Na koniec i tak nic nie bedzie mu potrzebne. Wielu chrześcijan zapomina, że najważniejsza rzecz na końcu to być zbawionym.
OdpowiedzUsuńCzeka mnie jeszcze 2 godziny drogi powrotnej,a o 5 rano pobudka, przynajmniej Ty nie zarywaj nocy przed pracą;)
A.
A.
Zarwałam kilka ostatnich nocy. Jest...nie jest lekko ;)
OdpowiedzUsuńCo Ty widzisz w ślęczeniu po nocach, a nie lepiej przyłapać
OdpowiedzUsuńrano zaspane słonko;)
Jak już mowa o wzajemnym dawaniu w związku, to przychylam się do teorii, że powinno traktować sie partnera,jako dar,który jednak nie trafił sie nam za zasługi, aparycję, czy inne przymioty i talenty. W tym naprawdę wiele jest przypadku, lub właśnie daru opatrzności:) Dopiero wtedy należy udowodnić, że sie na ten dar zasłuzyło, a nie spoczywac na laurach z nagroda w objeciach.
A.
Ja nocami czerpię z życia. Rozrywkę przede wszystkim. Po długim czasie rzadkiego wyglądania ze swoich kątów sprawia mi to niemałą przyjemność.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o dawanie, branie, nie chodzi mi o związki. Bynajmniej nie w tym miejscu. Relacje dwojga ludzi to niekoniecznie związek, czy nawet partnerstwo. Czasem po prostu pozytywna relacja, która dobrze nastraja do świata. Dopóki ludzie czują się z tym dobrze, dlaczego nie? :)
licytujmy się więc ,kto jet większym nocnym markiem ;)
OdpowiedzUsuńNa swoje usprawiedliwienie mam : internet, który szybciej chodzi noca i deszcz, który hałasuje za oknem i spać nie daje.
Liczebnik dwoje zawsze kojarzy mi się z parą, radziłbym jednak
do zmiany hasła, z "czerpmy" na "rozdawajmy", brzmi bardziej po Bożemu ;)
A.
Ale ja nie jestem bardziej po bożemu :)
OdpowiedzUsuńNie jestem nocnym markiem, lubię spać (szczgólnie rano), ale zdarza mi się zarwać niezamierzenie noc, dwie. W końcu te nocne wspomienia poruszają najbardziej. Internet to nie moje usprawiedliwienie, jest tylko dodatkiem :)
No to jesteś mniej po Bożemu ;p Jakoś dziwnie jestem spokojny, że wiedźmą nie jesteś, poza tym zawsze można
Usuńsprawdzić, wypłynie, czy nie wypłynie.
A.
Pływam, bo lubię :)
OdpowiedzUsuńNieNocnyMarek sie odezwał. Wpadłaś, bo na wodzie mogła się utrzymać czarownica własnie!
OdpowiedzUsuńWeekend pracujący, więc nici z relaksu. Przynajmniej Ty
baw się dobrze.
A.
Ja również pracuję w weekend. I nie wpadłam, bo jestem wiedźmą i jestem tego świadoma. A pływam...bo lubię :)
OdpowiedzUsuńTutaj ranny marek, wtaję, ciemno, wracam z pracy ciemno, a Ty
OdpowiedzUsuńzapracowana wiedźmo jak znosisz zapadajace ciemności? Lecę...
chciałem powiedzieć jadę popracować.Miłej niedzieli.
A.
P.S.
Na imieniny kupiłem sobie ciasto, troche za słodkie, chyba podziele sie z chłopakami;)
Na imieniny. Jest szansa, że bym wymyśliła Tobie marzenie do spełnienia, gdybym wiedziała...że nie lubisz słodkości.
OdpowiedzUsuńU mnie jest nieco innaczej. Wstaję gdy jest jasno, wracam nim słońce zdąrzy zniknąć za horyzontem. Ale..pracuję 24 h na dobę 7 dni w tygodniu :)
Jak znoszę zapadające ciemności? Ja nie muszę ich znosić, staram się odgonić myśli, że mi w jakikolwiek sposób przeszkadzają.
Jasnego i kolorowego piątku.
PS. Dziel się z chłopakami, niech nie tylko kobiety martwią się o figurę.
Obawiam się, że za czekoladę, zwłaszcza ciemną z migdałami lub bakaliami, mógłbym popełnić kazdą zbrodnię;) A dzień rozpoczęty bez francuskiego ciastka wprawia mnie w nie najlepszy humor.
OdpowiedzUsuńNie wiem na jakiej półkuli obecnie przebywasz, że w dzień się budzisz i przed zachodem wracasz do domu.
Zapowiada się wolna i słoneczna sobota, następne wolne za
13 dni, byle do świąt. Wiem, że Twoja praca, to dla Ciebie
pasja, ale żeby pracować podczas snu, to już przegięcie;)
Owocnego weekendu życzę.
P.S. Żeby nie być gorszym od innych: miło się z Tobą gawędzi
Co dziwnego jest w tym, że wstaję gdy jest jasno i wracam przed zachodem? Wracam, bo głodnieję i często mam wrażenie, że jak nie zjem, to padnę. Wolę nie padać :)
OdpowiedzUsuńByle nie do świąt, nie lubię świąt.
Weekend i u mnie czekoladowy, ale ciastka francuskiego nie zniosę ;)
Jak już jesteśmy przy padaniu, to pomyśl Sobie, że mokniesz teraz na Stadionie Narodowym w oczekiwaniu ekscytującego
OdpowiedzUsuńwidowiska piłkarskiego ;)
Dziwne,że taka przykładna i zdolna gospodyni nie lubi świąt,
kiedy może się naprawdę wykazać. Ja od świąt zaczynam wolne,
bo skończy się to wariactwo na budowie.
Z kibicowskim pozdrowieniem: nic się nie stało, jutro będzie
nowy dzień.
A.
Nic się nie stało zaśpiewamy jutro po meczu. Dobranoc.
OdpowiedzUsuńTroszeczkę więcej wiary;) Taki piękny remis nam wyszedł.
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaśniesz spokojniejsza.
A.
Spokojny sen za sprawą remisu? Oj, gdyby to mi go zapewniało, obgryzałabym z nerwów paznokcie podczas każdego meczu naszej reprezentacji :) Śpię ostatnio mocno :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia
Ja życzę miłego piątku, chociaż śpisz jak suseł jeszcze pewnie,bo chyba słońce jeszcze u Ciebie nie wstało, u mnie na pewno nie. No i nadchodzący weekend może masz choć trochę wolny,
OdpowiedzUsuńwięc baw się dobrze, mnie to niestety nie grozi.
A.
Piątek- przemiły, sobota- niecodzienna, niedziela- spacerowa. Szczerze mi żal, że weekend dobiegł końca..Odpowiednie dawkowanie pracy i odpoczynku chyba zawsze daje pozytywne efekty. Czy to jest planowane czy nie:)
OdpowiedzUsuńCo Ciebie za granicę wygnało?
PS. Tak, o 7.13 śpię zawsze i wszędzie :)
OdpowiedzUsuńWiszą u mnie na ścianie dwie mapy, jedna Wysp Brytyjskich, a druga Ziemi Świętej i właśnie tam się wybierasz:) Jestem pod
OdpowiedzUsuńwrażeniem.Sama pewnie nie jedziesz, inni mam nadzieję już
pracują nad planem wyprawy. Życzę dużo wrażeń duchowych
no i nastrojowych zdjęć, w tym jesteś dobra;)Przetrzesz mi
szlaki.
A.
P.S.
OdpowiedzUsuńJak by mi ktoś powiedział rok przed wyjazdem, że wyemigruję, to bym go wyśmiał. Główna przyczyna to wyjazd dziewczyny, budownictwo w kraju tez cienko przędło. Miało być na trochę,
a jest już 7 lat. Mimo wszystko czuję się jak w delegacji, ale teraz to już inercja.
A.
Ale bym teraz chciała mieć taką mapę... może dzięki niej o porankach nie byłabym taka wredna albo po prostu bym sobie zerkała niezamierzenie :)
OdpowiedzUsuńJak by mi ktoś kiedykolwiek powiedział, że wyemigruję, to bym go wyśmiała. U mnie to niemożliwe, zbyt mocno przywiązuję się do ludzi, miejsc, by jechać na dłużej. Ja nawet po dwóch udanych tygodniach na wyjeździe z radością wracam z swoje strony. 100 km przed domem śmieję się do okna. Uwielbiam te powroty :) I nie, wcale nie jestem taką domatorką jak może się wydawać. A w jakich stronach Polski mieszkasz/ mieszkałes?
7 lat..to mnóstwo czasu, jesteś już prawie obcokrajowcem :)
dziwne, wczoraj pisałem posta, a dzisiaj go nie ma, zwidy mam jakieś czy co. wrócę z pracy to skrobnę, na razie trzymaj się ciepło i miłego weekendu
OdpowiedzUsuńA.
Chyba wczoraj lekko narozrabiałam. Muszę odespać. Albo coś.
OdpowiedzUsuńAle nie rozrabiałam tutaj, więc nie skasowałam tego, co pisałeś :)
OdpowiedzUsuńNarozrabiałaś? Z tej melancholii? ;)
OdpowiedzUsuńMapkę chciałem ci podesłać,
http://www.mapy.com.pl/index.php?right=detal.php&id=1183
nazwy są historyczne i biblijne. Zastanowię się jakie miejsce Ci polecić po mojej dotychczasowej lekturze Biblii, może skorzystasz.
Moje korzenie to Opolszczyzna, ale my to element napływowy, ze strony mamy spod Lwowa,
a ojciec spod Ostrołęki. Ja przyznaję się do Wrocławia, z tym miejscem sie zżyłem, tu skończyłem naukę, pracę, tu zawsze powracam.
P.S. Obcokrajowcem nigdy, ale nabrać dystansu do krajowych spraw, to bezcenne i podpisać sie
obiema rękami pod stwierdzeniem: Cudze chwalicie, swego nie znacie (nie doceniacie).
A.
Masz szczęście dzisiaj, godzinę dłużej odeśpisz,
OdpowiedzUsuńcokolwiek to było.
A.
Nie wiem czy z melancholii, czy raczej w przypływie wyluzowania i stanu beztroskiej radości. Może czasem trzeba oderwać się od wszystkiego, tylko nie można przy tym zapominać, że obok nas żyją inni. Działać tak, by nikomu nie sprawiać przykrości. Ja czasem się chyba zapominam i źle mi z tym. Oczywiście, zawsze można się pohamować ... Wstydzę się chyba jednak tak na forum o swoich (nie)moralnych rozterkach pisać. Albo przed sobą się wstydzę. A potrzebuję.
OdpowiedzUsuńOpolszczyzna, Wrocław. Nigdy nie byłam.
Niby godzina więcej snu, a różnicy nie odczułam :)
Po "Cudze chwalicie.." też się podpisuje. Chociaż ja swoje często chwalę, bo doceniam.
Nie byłaś we Wrocku? No tak, młoda jeszcze jesteś, wszystko przed Tobą. Zachęcam, bo rozwija się w dobrym kierunku i dzięki panowaniu Niemców, Czechów i Piastów jest taki różnorodny kulturowo.W 2016 będzie europejską stolicą kultury. Ja np. nie byłem jeszcze w... Bieszczadach.
OdpowiedzUsuńRozterki, kto ich nie ma;) Nikomu nie robić przykrości, mimo szczerych chęci,... nie da się. Pochwalam wstyd, bo zaczyna nam go brakować, ekshibicjonizm uprawiany w internecie, czy innych mediach zaczął być już od dawna niesmaczny.
Ty pewnie dzisiaj obudziłaś się pod śnieżną pierzyną,
mam nadzieje, że z dostawami prądu nie ma problemów.
Ja mam dzień wolny, na regenerację.
Pozdrawiam.
A.
Ale kto powiedział, że młoda jestem? Czy to gdzieś jest tu napisane?
OdpowiedzUsuńW Bieszczadach również nie byłam, a bardzo mi się marzą. Na pewno spełnię to marzenie, póki co odległe.
Wrocław też odwiedzę, nie wypada tam nigdy nie być :)
Dziś bez śniegu, ale zimno dało mi się we znaki podczas latania z punktu a do b, c...
Boże, nie mieszkam na końcu świata, dlaczego bym miała nie mieć prądu. To tylko Polska, ale cywilizacja do nas już jakiś czas temu dotarła. Nawet Internet jest ;)
Dzień wolny. Co się u Ciebie robi w taki dzień?
Własnoręcznie czytałem, że z powodu śniegu 7o tys. ludzi było bez prądu. Co prawda w mazowieckim, ale do Ciebie tam już nie daleko;p
OdpowiedzUsuńWidzę, że odzywa się Twoja żyłka dziennikarska. A więc Pani redaktor, w taki dzień robi sie wszystko na co ma się tylko ochotę:) A serio, wyrwałem sie na dzień z Southampton w odwiedziny. Jest taki kurort niedaleko. Pokłusowałem wzdłuż plaż jeszcze wieczorem, powylegiwałem się rano do 7.00,
upajałem się ciszą dzwoniącą w uszach i nie robiłem dosłownie
nic.
A.
Wiesz (?) skąd jestem, czym się zajmuję. Sporo wiesz. Na pewno też to, że rzadko robię nic. Nie umiem. Ty też raczej nie. Zawsze jest coś. Dobrej nocy :)
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem? Tyko dedukuję, jak na umysł ścisły przystało.
OdpowiedzUsuńAle mam cichą nadzieję, że jesteś niedaleko Gietrzwałdu. Wyczytałem, że to jedyna w Polsce miejscowość zatwierdzona przez Watykan, jako miejsce objawienia Maryjnego. Było to w 1877 roku. Ciekawe, nieprawdaż?
Bardziej mnie jednak intryguje, dlaczego i od kiedy planowałaś ten wyjazd do Izraela.
Dobrej nocy.
A.
Dziś Wszystkich Świętych,tutaj dzień jak co dzień, więc przynajmniej fragment kazania na dzień dobry:
OdpowiedzUsuńŚwiętość to miłość objawiona w rzeczach małych. Świętość to troska o dobry posiłek, to codzienna posługa w kuchni, to uśmiech życzliwości i dobroci dla sąsiada, to odpowiedzialne obsługiwanie klientów w sklepie, to dobroć w biurze, w szkole. Święci nie muszą mieć studiów, nie muszą robić żadnej kariery, nie muszą posiadać żadnych wielkich talentów, ale jedno muszą posiąść w stopniu doskonałym — kulturę codziennego życia. To ona decyduje o wielkości człowieka, kultura codziennego życia, kultura słowa, ubierania, dyskusji i rozmowy, modlitwy.
Spokojnego dnia życzę, pełnego refleksji.
A.
Dwóch starców zakradło się do ogrodu, chcąc uwieść kapiącą się tam żonę Joakima. Kiedy odrzuciła ich zaloty, mężczyźni oskarżyli ją o cudzołóstwo. Zostałaby stracona, gdyby nie młody prorok Daniel. Oburzony nieprawością starych sędziów, wykazał ich kłamstwa.
OdpowiedzUsuńPaolo Veronese (właśnie się o nim dowiedziałam) namalował taki obraz ( o którym też wcześnie nie wiedziałam). A Ty jak masz na imię? :)
PS.Co to jest posługa w kuchni?
Nic z tego droga Lilio (nie bez powodu tak nazwano Twoją protoplastkę w Biblii), teraz Twoja kolej dedukcji. Nie ma mnie co prawda w Biblii, ale nie bez powodu nazywałem się niedźwiedziem i pewnie nie bez powodu wylądowałem teraz tutaj, w ojczyźnie mojego imienia.
OdpowiedzUsuńA.
PS. Z tą posługą, to możemy wziąć mój wzorcowy przykład. Ja ze swoimi tragicznymi zdolnościami kulinarnymi mógłbym być w kuchni taki przynieś, pozmywaj, pozamiataj. Ty ze swoimi dokonaniami, o których czasami wspominałaś, to mistrz kucharski;) Musi być szef kuchni i musi być ktoś od posługi, to uczy pokory:) Bo inaczej to: gdzie kucharek sześć.......
Do gotowania muszę mieć natchnienie i zdecydowanie wolę komuś. Przydaje się też siła, bo jednak to bywa fizycznie mocno męczące.
OdpowiedzUsuńPS. Mam znajomego, który ostatnio mnie zapytał, czy może mnie kochać jak przyjaciółkę. Bardzo lubię jego, jego żonę i ich razem jako małżeństwo. Dodając do tego rezolutną córkę jaką mają, są wspaniałą, młodą, polską rodziną. Artur jest jej głową.
większość angielskich cmentarzy ma poprzewracane ze starości nagrobki i trawę po kolana. Ta bijąca w nocy łuna z naszych cmentarzy zostanie mi w pamięci do końca.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło i raduj się dłuuugim weekendem ;)
Artur
Tak, od środy przez kilka dni nasze cmentarze wyglądają fenomenalnie. Kiedyś prosto na cmentarz miałam widok z okna i uwielbiałam wieczorem 1 listopada zapatrywać się w tamtą stronę. Teraz dzieli mnie od tego kilka bloków.
OdpowiedzUsuńW środę na halloween byłam kierowcą i byłam sobą. Jutro nie prowadzę i nie będę.
Spokojnej nocy,
Zuzia
I po weekendzie;) Sam nie wiem, nie miałem.
OdpowiedzUsuńNa trójce się wychowałem, a listę przebojów słuchałem od
pierwszych notowań.
Nie wiem, czy chcesz komentarz do mojego imiennika, każdy przypadek należy rozpatrywać oddzielnie. Co dla jednych jest
dziwne, dla innych to normalność. Jeśli trzy zainteresowane
osoby zgadzają się na taki stan rzeczy... Wypada mi zacytować: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego. Mimo wszystko zalecam ostrożność;)
A.
Trójka łączy :) Niedzwieckiego "Nie wierzę w życie pozaradiowe" to jedna z pozycji, którą musiałam mieć natychmiast.
OdpowiedzUsuńKomentarz do Twojego imiennika jest wyrazem dużego niezrozumienia. Tak jak jego, tak uwielbiam jego żonę. W gronie przyjaciół przecież mówi się takie rzeczy, nie ma tu niczego niestosownego. Nie każdy mężczyzna musi być absztyfikantem (słowo rewelacja), przecież są koledzy, znajomi. Fakt, staram się do takich relacji podchodzić ostrożnie, ale czasem wiadomo, że oboje odbieramy znajomość tak samo. Artur to mój kumpel, mogłabym z nim iść na wódkę i powiedzieć, że zazdroszczę dobrego, poukładanego małżeństwa. Mój los wszak wciąż niepewny.
Chyba nie pomyślałaś, że sugeruję i pochwalam trójkąt małżeński!
OdpowiedzUsuńWłaśnie o takim kumplostwie myślałem. Wśród moich pięciu najbliższych znajomych , cztery to kobiety własnie i zawsze mogę na nie liczyć, choć jestem mniej wylewny niż mój imiennik.
Jest jednak pewne ale, trzy są samotne, a tylko jedna mężatką
i jej męża trochę ta znajomość uwiera, a przecież nie ma kompletnie do tego powodu.
A.
Nie, ale pomyślałam, że źle zrozumiałeś.
OdpowiedzUsuńJa to uwieranie rozumiem, niektórym przeszkadzają takie znajomości, innym nie. Różnimy się- przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Prawda, różnimy się, jeszcze nigdy nie miałem wyrzutów sumienia że skończyłem szybciej pracę. Zawsze podchodzicie do tego zbyt emocjonalnie ;) Niestety niektórzy potrafią to niecnie wykorzystywać. W sumie nie wiem czego bardziej Ci życzyć, szybkiego powrotu do zdrowia, czy jeszcze szybszego powrotu do pracy.
OdpowiedzUsuńA.
P.S. Ja ciągle mam nadzieję, że nawiążesz kiedyś do mojego zapytania o Izrael i Gietrzwałd:)
OdpowiedzUsuń"Zawsze podchodzicie". Kobiety? No tak, w końcu wszystkie jesteśmy takie same, z identycznym podejściem do wielu spraw. Wyrzuć mnie z tego worka :) Ale o pracy może innym razem..
Rzeczywiście, z głowy mi wypadł Gietrzwałd i Izrael. Ta pierwsza miejscowość jest oddalona ode mnie jakieś 120-130 km. Byłam raz, dawno temu:) Lubię takie miejsca ale bardziej ze względów estetycznych, trochę duchowych, a nie z uwagi na wiarę. Chyba to już wiesz.
Jeśli natomiast chodzi o Izrael, ta wycieczka nie była planowana. Nigdy nie myślałam o tym, żeby tam lecieć. "Szalona środa" LOT-u i promocje jakie tego dnia oferują są odpowiedzią na Twoje pytanie:) braliśmy pod uwagę różne kierunki. Tel Awiw wśród tych stosunkowo niskich cen zaliczał się do droższych, ale zarówno mi, jak i mojemu partnerowi zaświeciła się lampka "tak!". Po 10 minutach mieliśmy już potwierdzenie rezerwacji na mailu. To miejsca, które znam z religii, nieco z historii, ale zawsze wydawały się bajką. Nagle okazuje się że TA Jerozolima naprawdę istnieje i jest na wyciągnięcie ręki. Nie wrócę pełna wiary, to nie o to chodzi.
PS. Aaaale bym zjadła schabowego z ziemniakami i kiszonym ogórkiem!! Sto lat nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńTa pierwsza miejscowość Gietrzwałd, a ta druga Izrael...Nie wiem czy w ogóle myślałam pisząc to :)
OdpowiedzUsuńCóż za wyznanie: "nie wrócę pełna wiary", nie wzbraniaj się tak;) Opędzasz się od wiary jak diabeł od swięconej wody. Czasem warto dać się zaskoczyć. Zresztą komu ja to mówię,
OdpowiedzUsuńtakie czyhanie na lot nie wiadomo dokąd sprzyja niespodziankom, gratuluję odwagi.
Kolejny wpis i co... "uwierzyłam. tak zwyczajnie"(a jednak można) . To jak to jest, jesteśmy ułomni, błądzący, nikt nie jest doskonały, a samemu by się chciało trafić na kogoś, kto nas nigdy nie zawiedzie. Porzuć wszelką nadzieję...
A.
PS. Nie rozróżniam już weekendu od dni powszednich, ale pokazało się już światełko w tunelu tego maratonu.Miłego wtorku życzę.
Chodziło mi raczej o takie skrajne zachowania, że po powrocie nie będę szła na kolanach do Częstochowy ;)
OdpowiedzUsuńAle jest jeszcze syndrom miasta świętego i tu nie wykluczam nagłego objawienia, że jestem Matką Boską na przykład ;) Swoją drogą, fenomenalne, co tam się z ludźmi potrafi dziać.
Nieplanowanych podróży mam już kilka za sobą, zawsze wracałam szczęśliwa i dłuugooo opowieści nie zamykały mi buzi :)
Uwierzyłam zwyczajnie w człowieka. Wierzę wciąż w ludzi, mimo wszystko. Mam świadomość jak naiwne z mojej strony to bywa, ale tak chciałabym, żeby wszyscy byli dobzi, że czasem się w tym zatracam.
Tak, zawiodłam się na kimś niejednokrotnie i nie raz byłam tą, która zawodzi. Ale...mimo, że twardo stąpam po ziemi, czasem pozwalam sobie na marzenia. Czynią świąt piękniejszym i dają nieskończoną paletę kolorów.
PS. Nie pracuj tyle, to szkodzi. Osobowości typu A żyją krócej- to dowiedzione naukowo ;)
Na szczęście ja wierzę w życie wieczne :)
OdpowiedzUsuńZ pracą na rafinerii jest trochę specyficznie, jak robią jakiś remont i zamykają "unit" to każdy dzień przestoju liczą w miliony. Dlatego spędzają ludzi na miesiąc, dwa i praca trwa 24 godziny na dobę, codziennie. Teraz finiszujemy i czeka mnie do nowego roku wolne, dlatego da się to jakoś znieść;) Na szczęście takie akcje zdarzają się dwa, trzy razy
w roku. Jest takie dziwne uczucie, kiedy rano widzisz zaspanych chłopaków z nocki, a wieczorem wracasz,przebierasz się i widzisz ich znowu, gotowych do pracy. Jak Dzień świstaka ;)
Na kolanach do Częstochowy...to jeszcze nie skrajność ;)))
Mówię Ci, za twardo stąpasz po ziemi, daj się unieść, ale nie ponieść ;) A wierzyć w ludzi to nie naiwność!
A.
PS. Mam nadzieję, że nie zamknie Ci się buzia od opowieści z Ziemi Świętej, co mam zamiar niecnie wykorzystać.
OdpowiedzUsuńA.
Życie wieczne? Z robakami?? ;)
OdpowiedzUsuńCiężka ta Twoja praca, chyba wszystko się przestawia i poszczególne godziny mają inną wartość.
Ostatnio wracając nocą do domu rozmawiałam o tym z taksówkarzem, ma podobnie. Kolację je na śniadanie ;)
Widzisz, daję się ponieść ale nie unieść. Po uniesieniach się spada. Zawsze.
Przypomniało mi się, że znam jednego Artura z Wrocławia ;)
OdpowiedzUsuńZe mnie robaki nie będą miały pożytku, bo się spopielę :p
OdpowiedzUsuńTo na pewno nie ja, bo nie znam żadnej, ale to żadnej Zuzanny.
A.
PS
OdpowiedzUsuńJak Cię poniesie to możesz zbłądzić i się nie odnaleźć, za to lekka lewitacja nad sprawami doczesnymi wychodzi tylko na dobre;)
A.
Czy kościół nie popiera biblijnego zwyczaju grzebania ciał? Pozwala na kremację? Pytam poważnie, bo nie wiem. Wydawało mi się dotychczas, że zaleca "tradycyjny" sposób opuszczania ziemskiego padołu.
OdpowiedzUsuńJeśli mnie poniesie...sądzisz, ze poniesienia są kontrolowane? Czasem traci się rozum. Przecudowne chwile, ale jakże ulotne.
Lewitować to ostatnio jedno z moich ulubionych słów :)
Na początku były opory, ale teraz już mozna za pozwoleniem biskupa, tylko obrzędy liturgiczne odbywaja sie przed spopieleniem, no i urna musi zostac na cmentarzu, żadne rozsypywanie na wietrze. W końcu z prochu powstałeś....
OdpowiedzUsuńKontrolowane poniesienie, to nie poniesienie.
Ta pogoń za czymś ulotnym i chwilowym, okruchy szczęścia z utratą rozumu włącznie, no tylko pogratulować ;p
A.
PS. Kiedy dokładnie wylatujesz?
Pytasz mając na uwadze to, co tam się dzieje?
OdpowiedzUsuńJestem przerażona doniesieniami mediów, które raz że informują, a dwa, że żywią się tym, więc przedstawiają działania wojsk w możliwie najbardziej mrocznych barwach. Boje się strasznie, dlatego stawiam wyjazd pod znakiem zapytania. Ja to ja, ale moi bliscy każdego dnia by wariowali z niepokoju.
Lot za dwa tygodnie, póki co nie jestem go pewna na 100 proc., a na 95.
Co to za miasto, że ciągle jakieś koncerty! Przynajmniej wiem,
OdpowiedzUsuńże mam zagwarantowany u Ciebie szacunek z powodu wieku, bo nie ręczył bym za siebie, czy Cię nie uściskać na powitanie;)
Szkoda, że tak się dzieje w Izraelu.
A.
Koncerty...trzeba wiedzieć gdzie szukać, ja przemierzam okolicę całą, żeby wyjść choć trochę z jesienno- internetowego marazmu ;)
OdpowiedzUsuńNie ściskam się z obcymi. Rok temu, na zbiorowym sylwestrze o północy uciekłam do pokoju, żeby się nie całować z nieznajomymi :)
Izrael. Szkoda...to za mało. Tych procent, o których pisałam wczoraj, jest coraz mniej. Koledzy mówią, że nie polecą tylko wtedy gdy lot zostanie odwołany. A mi już żal babci, która mówi, że ona przeżyła wojnę i wie...
Zobacz...
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=dp9B8b1AuX4
Kto mieczem wojuje...
OdpowiedzUsuńBabcia widziała prawdziwą wojnę, a teraz dzięki mediom wszystkim się wydaje, że można stać z aparatem czy kamerą w środku tego wszystkiego i włos z głowy nie spadnie.
Koledzy poczuli przypływ adrenaliny, a i opowiadać będzie o czym.
A.
PS. Nie wiem jak nazwać u Ciebie ten syndrom ściskania...
ściskowstręt;)
No cóż, może z tej mielizny wyciągniesz tez korzyści, okaże się że bezruch był Ci potrzebny, w końcu i tak przyjdzie kiedys przypływ i Cie uniesie;)
OdpowiedzUsuńJa własnie pakuję się i "wypływam" na szerokie wody. Rafineria pozamiatana, do nowego roku mam spokój.
A w wiadomym miejscu jakis rozejm ogłaszali, potem odwoływali...
Rozwagi życzę i byle Cię sztorm nie zaskoczył.
A.
Pisząc mielizna miałam raczej na myśli wpłynięcie w miejsce, z którego ciężko się wydostać. Uczuciowo, związkowo, zaplątałam wszystko strasznie. Jestem nie w porządku.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za szerokie wody. Niech Cię nie zwieje ze szlaku :)
Jak już przy metaforach jesteśmy, to dla podtrzymania Cię na duchu, ja swoje życie uczuciowe mógłbym porównać do kręcenia się w przeręblu;) Szerokie wody są tylko na polu zawodowym, czyli długi "holidej". Też mam przed sobą pielgrzymkę, do własnej "ziemi świętej". Będę zaglądał mniej regularnie jak to w rozjazdach, ale oczywiście trzymam kciuki za Ciebie. Jeśli zdecydujesz się polecieć, to się nawet pomodlę.(poważnie)
OdpowiedzUsuńA.
Jednak postawiłaś na swoim, poleciałaś w nieznane ,a z mielizny postanowiłaś wyjść na suchy ląd. Powodzenia więc.
OdpowiedzUsuńTak się zastanowiłem nad zacytowanymi przez Ciebie słowami. Na pewno wzruszające,tylko że sens nabiorą dopiero wtedy, kiedy rzeczywiście zdecydujesz się na spędzenie tego życia z kimś. Może marzysz o czymś nieosiągalnym, wyidealizowanym. Wyjechałaś, nabierzesz dystansu i może wszystko jeszcze uda się odkręcić, ułożyć po Waszej myśli. Co z tego,że usłyszysz jeszcze mnóstwo komplementów na Swojej drodze, dobrze wiesz, że "po owocach ich poznacie", bo bez owoców będą to tylko patetyczne, bez pokrycia, słowa o Tobie.
Oczywiście, zawsze można sie realizować w pojedynkę,
"bezżeństwo to też powołanie" jak powiedział mój ulubiony dominikanin.
Pozdrawiam w okresie przedświątecznym.
A.
Jak ja nie lubię świąt! :)
OdpowiedzUsuńTo komplement? Nie wiem, to raczej dowód nieumiejętność przestania szukania wrażeń. Bo może jeszcze gdzieś, kiedyś, ktoś, coś. Nie ma naszej myśli. Nie ma jednej myśli. Nie ma mysli mojej i jednej osoby. Są moje i czyjeś oraz moje i czyjeś. I mimo, że nie czuje się z tym dobrze, ciężko jest pozbawić się chwil uniesień.
Wyjazd...za mną. 10 dni w ciepłym, innym świecie. Jeśli wybierzesz się do Ziemi Świętej w poszukiwaniu modlitwy, możesz sie przeliczyć. Nawet poza sezonem ciężko jest odnaleźć tam chwilę na owcze rozmyślania. Ale, jesli się chce, na pewno można. Widziałam sporo, wiele tam przeżyłam, wcale mnie to do wiary nie przybliżyło.
Szukałaś wrażeń, nie wiary, więc masz co chciałaś.
OdpowiedzUsuńNiestety to nie działa tak,że pojadę do Betlejem i nałykam
się tej wiary tak łapczywie i na zapas, że starczy do końca życia. "Ziemią świętą" może być rodzinny dom, nawet jak wszystko jest w rozsypce i nie ma szans na wspólne Święta. Wpaść na ciekawe rekolekcje adwentowe, szczera rozmowa z bliską osobą, odwiedziny u przyjaciół, wzruszający film, małe sanktuarium maryjne, wypad w zaśnieżone górki, wigilia
z bliskimi itd. itp. Taka niepozorna pielgrzymka, może bardziej rozciągnięta w czasie, może nie tak pełna wrażeń, ale powoli gdzieś się to wszystko odkłada, buduje wnętrze, bez spektakularnych objawień, nawróceń. Ta prawdziwa Ziemia Świeta jeszcze mi nie pisana.
Tak, tak, te magiczne słowa: "taki już jestem, nie zmienię się", a przecież zmieniamy się cały czas i to tylko złudzenie, że nasze zachowanie i poglądy towarzyszą nam od
urodzenia :)
Nawet się nie spostrzeżesz, a będzie po Swiętach.
Pozdrawiam
A.
To nie tak. Nie chciałam, żeby zadziałało tak jak mówisz i nie oczekiwałam tego. Myślałam jedynie, że to mocno porusza, że odwiedzenie tych wszystkich miejsc na mapie Zieli Świętej to niezapomniane wewnętrznie przeżycie. Wtedy tego nie czułam, za to czuję teraz. Każde spotkanie wigilijne, wszystkie jasełka, kolędy odbieram znacznie inaczej niż przez minione 28 lat. Czuję to, widzę, wracam myślami do Bazyliki Narodzenia Pańskiego, przypominam sobie jak kleknęłam przy srebrnej gwieździe w grocie i...tak, to naprawdę porusza. Betlejem to miejsce, w którym nie sposób się nie pomodlić i nie wzruszyc. Niewazne czy iw co wierzysz. W dobrym okresie tam pojechałam. "Dzisiaj w Betlejem" stoi wielki mur, kiedyś była wesoła nowina. Niesamowite móc być tak blisko świąt. Ok, nie lubię, ale patrzę dziś na nie okiem dojrzałego człowieka a nie naburmuszonej nastolatki :)
OdpowiedzUsuńZmieniamy się, to dobrze, to znaczy, że bierzemy siebie w swoje ręce, że czerpiemy z doświadczeń, a dni, które przeżywamy kształtują nas. Na facebooku przy zmianach kliknęłabym "lubię to". Oczywiście, nie przy wszystkich, ale ryzyko wpisane jest w nasze życie :)
Rozczuliłaś mnie pisząc o modlitwie w grocie:)
OdpowiedzUsuńMówisz,że dojrzewasz,a ja musiałem przekroczyć
czterdziestkę, żeby dojść do pewnych ważnych rzeczy. Smucić
się, czy cieszyć, za późno, czy szczęście, że w ogóle do
tego doszedłem. Zawodowo można zajść daleko, a uczuciowo
zostać nastolatkiem do grobowej deski.
Jeszcze dwa, trzy lata temu nie wiedziałem co to migrena i
mimo, że zdarza się rzadko, jest wkurzająca. Przebadałem się
na wszystkie strony i... nic. Trzeba się wsłuchać w siebie, skojarzyć czynniki powodujące i starać sie unikać ich. Choroba cywilizacyjna, nie wyleczysz się, ale przynajmniej
skrócisz czas i jej intensywność. Póki co zachowaj spokój,
łączę się w Twoim bólu;)
Spokojnych Świąt i pozytywnych wzruszeń.
A.
Już wiem! Myślę, że moja głowa zareagowała tak na zmianę pogody. Z - 15 w ciągu kilku godzin zrobiło się +5. Co słabszy organinzm mógł nie nadążyć. Już jest lepiej, chociaż to pośniegowe błoto na ulicach wpędza w dziwne przytłaczające stany.
OdpowiedzUsuńDojrzewam i pewnie będę przez kolejne lata. Wiem nieco więcej niż kilka lat temu, ale o ile mniej niż za kilka lat. Póki co cieszy mnie to do czego doszłam, mentalnie oczywiście.
Wiedziałem, że można liczyć na Ciebie.Zdjęcia z Ziemi
OdpowiedzUsuńŚwiętej mają swój specyficzny nastrój. Ma się odczucie, że
stoi się razem ze wszystkimi przy ścianie płaczu.
Oby Twoja aklimatyzacja się powiodła, chociaz teraz we
Wrocławiu mamy 8 stopni, w całym kraju na plusie więc będzie
Ci łatwiej;)
W Nowym Roku życze kolejnych życiowych, milowych kroków ,
mądrych decyzji, wartościowych znajomości i ciekawych
podróży nie tylko tych geograficznych, ale przede wszystkim
duchowych .
Miłej zabawy i nie uciekaj przed ludźmi o północy :)
Artur
Ten rok kończy się tragicznie.
OdpowiedzUsuńNie mam siły ani mówić ani pisać ani myśleć. Dwie bliskie mi osoby muszę pożegnać.
Artur, mimo potoku łez napiszę Ci, bo to odpowiedni czas- cieszę się, że tu któregoś dnia zajrzałeś i zostałeś.
Wszystkiego dobrego.
Życie dziwnie nam się plecie, mimo ambitnych planów i zabiegów, nagle w jednej chwili
OdpowiedzUsuńwszystko zostaje przewartościowane, cele zmienione, a wszystko to może się zdarzyć niezależnie od Nas. Co jakiś czas zastanawiałem
się dlaczego tu zajrzałem, to dziwna historia,
która ciągle nie ma końca i na Nowy Rok dopisała we Wrocku kolejny rozdział.U Ciebie też się pisze. Dotknęła Cię wielka tragedia i
nie wiem jak Cię wesprzeć. Musisz być silna
(łatwo powiedzieć) i nie izoluj się, masz tylu
znajomych. Ale jesli chciała byś wyrzucić coś
z Siebie, a krępujesz sie tutaj, napisz, zostawię to na wszelki wypadek, ch-art@o2.pl
Trzymaj się
A.
Każdy ma swoje sposoby radzenia sobie z różnymi problemami które ich spotykają. Ja sobie też taki wymyśliłam.
OdpowiedzUsuńZamykam się, uciekam w inne sprawy, głupoty.
Nie jest lekko, ale wcale nie przypuszczałam, że będzie.
Szczęśliwe życie do późnej starości pod palmami, bez stresu i kłopotów, to nam usiłują sprzedać spece od reklamy.
OdpowiedzUsuńA to jest poligon, zmaganie sie z większymi lub mniejszymi
problemami i kłopotami każdego dnia. Kto to zaakceptuje ma szansę czerpać szczęście z życia całymi garściami;)
A.
teoria jest tak prosta...
OdpowiedzUsuń2Sm 12,18-23
OdpowiedzUsuńNa własne problemy najskuteczniejszym sposobem są problemy
OdpowiedzUsuńinnych. Szczytne to i budujące, powodzenia życzę.Ja do końca nie wiem czy rozwiązuję teraz cudze problemy, czy jednak
są one też moje. Póki co zajmie mi to jeszcze trochę czasu
w kraju.
Pozdrawiam
A.
Nie podbudowują mnie problemy innych, nigdy tak nie było. Mój bliski kolega ma raka. Nie zasłużył, ale czy jest ktokolwiek, kto zasługuje? Nie. Boli mnie bardzo, ale wiem, że tu nie o mnie chodzi, mnie tylko boli, on przeżywa coś czego nie da się opisać. Mogę tylko być, a chciałabym znacznie więcej. To najlepszy i najuczciwszy mężczyzna jakiego znam. Nie rozumiem, zwyczajnie nie pojmuje. Nie muszę. Nie przyjmuje stanu, jaki mi zaserwował, nie potrafię, nie zgadzam się. Moje problemy, które ostatnio się napiętrzyły i pokazały mi mnie samą w najgorszej z możliwych wersji, stały się tak małe...Czuję, że to się dzieje, to pokuta za moje grzechy. Tylko dlaczego dotyka innych? Złego diabli nie biorą?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że (nie)Twoje problemy szybko się rozwiążą, a pomyślne zakończenie wzmocni tych, których dotyczą.
Pozdrawiam ciepło.
Z.
Problemy innych maja nas motywować do działania, dlatego zyczę Ci powodzenia.
OdpowiedzUsuńTo nie jest Twoja pokuta, bo pokuta, kara i nagroda czeka
nas po tamtej stronie, a teraz mamy żyć i dawać z siebie
wszystko. Pamiętasz jak niedawno pisałaś , że wiara,Biblia,
Bóg bardziej Cię interesuje socjologicznie niż
teologicznie. Teraz to właśnie On daje Ci szansę otarcia
się o coś nieodgadnionego, nie do pojęcia, może będziesz
bardzo, bardzo blisko Niego,a już na pewno to doświadczenie
Cię zmieni.
Czy należy bać sie smierci? Jeśli wierzysz, że masz duszę,
to na pewno nie. To jest cos najbardziej sprawiedliwego na
tym świecie, przyjdzie do kazdego i nie zrobi wyjątku. Bać
sie należy czegoś innego, że kiedy Ona przyjdzie, to
człowiek obejrzy się za siebie, spojrzy na swoje życie i z
przerażeniem uzmysłowi sobie, że było one puste, miałkie i
tak naprawdę nic z niego nie wynikało .
Właśnie to drugie spędza mi obecnie sen z powiek.
Bądź przy koledze, to najlepsza rzecz jaką możesz dla niego zrobić.
(Nie) mój problem to walka sądowa o życie matki, która sie
stacza po alkoholowej równi pochyłej. Będzie sie chciała
wyleczyć, czy zechce sie zapić, to już mi obojętne, byle
skończyła w czystej pościeli. Szkoda mi ojca i brata z
rodziną, bo ja sam wyjdę z tego obronną ręką. Czasem
nachodzi mnie tylko myśl,czy ze mną jest coś nie w porządku,
czy ta znieczulica, to tylko forma obronna, czy jestem jednak wyrodnym synem?
Trzymaj się
A.
To tylko obrona, jesteśmy ludźmi, czujemy, a najbardziej dotyka nas zło, które spotyka najbliższych. To nie znieczulica, może zmęczenie, wyczerpanie. Wiara w pomyślne zakończenie kończy się bardzo, bardzo późno. Tak sądzę i mam nadzieję, że do tego miejsca nigdy nie dotrzesz.Szkoda Ci rodziny, to znaczy, że nie jesteś egoistą, że czyjeś doznania przedkładasz nad swoje. Tak to odbieram, mimo że tak mało wiem.
OdpowiedzUsuńWidzę jednak, że zło czyha wszędzie. Każdy wcześniej czy później na nie trafia, w różnej formie. Jeden przeżywa trochę, drugi mocno, a trzeci udaje, że go to nie porusza. Ja jestem w grupie nieszczęśników, którzy płaczą całym sobą, a płacz nie pomaga.
Wiesz, napiętrzyło mi się wszystkiego strasznie. Tylko teraz te moje problemy, te dylematy, uczuciowe zachwiania, brak decyzji, a w końcu efekty tego wszystkiego, które zbiegły się w czasie z tym, co spotkało mnie, moją rodzinę, przyjaciela, wydają się tak małe...Pewnie jeszcze parę tygodni temu spędzałoby mi to wszystko sen z powiek. Dziś nie. Nie śpię z innych powodów. Ból, który myślałam, że jest chwilowy, nie ustępuje. Wspomnienia, obrazy z przeszłości, natrętne myśli, które pewnie wielu dręczą w takich sytuacjach...że może mogłam coś...uniemożliwiają trwanie w takiej normalnej codzienności. Nie potrafię o tym mówić, nie potrafię słuchać o tych wydarzeniach, nagle widzę jak mała (nie dość, że rzeczywiście, to i w przenośni) jestem. Tak, jest ciężko. Wiem, że Tobie też jest, a wolałabym, żeby nie było.
A co do wiary, Boga. Jeśli chcę się modlić, to nie dla siebie, nie z własnej potrzeby, tylko z takiego poczucia..że może jednak... że ksiądz mówił, że się powinno, że może mogę pomóc tym komuś, może czyjaś dusza tego potrzebuje. I ryczę jak bóbr... Czasem, w stanie skrajnej bezsilności, chyba nie da się inaczej.
Dziś spotkała mnie pierwsza od dawna dobra wiadomość. Moja koleżanka jest w ciąży. Ja cieszę się strasznie, ona i jej mąż chyba w ogóle. Pewnie im minie, a póki co wymienia minusy posiadania kolejnego dziecka. Przykro mi tego słuchać, ale się nie poddaje. To jedyna informacja, tak piękna, że wywołuje uśmiech. Jeśli nie będzie im łatwo, a pewnie nie będzie, pomogę jak mogę i ciesze się na samą myśl o tym.
No i zazdroszczę, też bym chciała :)
Spokojnej nocy.
Długo by pisać o moim przypadku, w kazdym bądź razie, moja wiara w pomyślne zakończenie skończyła się. Wierzę tylko, że kiedyś, kiedy na końcu stanę w prawdzie,to co robie teraz zostanie położone na szali dobra. A mama do ostatniej chwili życia ma szansę m nawybaczyć i wtedy dopiero znajdzie spokój, a dobry Bóg otrze Jej łzy, które są tez z naszego powodu. Tylko do tego musi byc trzeźwa na umyśle, a nie w kolejnym kilkutygodniowym ciągu przerywanym kilkudniową przytomnością.
OdpowiedzUsuńPiszesz o czyhajacym wszędzie źle, a ja Ci powiem, że nieszczęścia nas spotykające wcale nie muszą pochodzić od złego, Bóg też nas może doświadczać. Dlaczego my tak histerycznie chcemy raju na ziemi, odrobinę szczęścia w życiu, kiedy własnie szczęście przeplata się z nieszczęściem i trzeba to przyjąć do wiadomości. Tu kłania się Św. Franciszek ze swoją przypowieścią o pełni szczęścia i pełni radości. Nie sztuka być szczęśliwym kiedy sie dobrze wiedzie. Zło zaś tak naprawdę rodzi się w nas i to ludzkie zło jest takie straszne, że można się go obawiać, a choroby czy nieszczęśliwe wypadki to tylko kolejne doświadczenie dla nas, dla naszej duszy, to ma nas hartować.
Ewangelista Marek napisał :
Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym.
Mówisz, że dęczy Cię przeszłość, wyrzuty sumienia, nie przespane noce, skąd ja to znam,tylko że dla Boga liczy się tylko "tu i teraz". Co było to się już nie odstanie, a przyszłości Swojej nie znasz, możesz Sobie kalkulować , planować, ale to nie koniecznie musi być Jego plan i nic z tego nie zrealizujesz. Dlatego On nazywa siebie "Jestem Który Jestem" bo najważniejsze jest tu i teraz.
Tak pięknie piszesz o soich próbach modlitwy, myślę że Twoja duchowość przerasta moją o lata świetlne. Stwierdzam, że modlę się za bardzo roszczeniowo. Mimo wszystko chodzi mi
po głowie Gietrzwałd, modlitwa za mamę, coś innego niż zwykle, żeby kiedyś Jej powiedzieć,że telepałem sie bezsensownie przez całą Polskę po to i nawet do konca nie bedę wiedział, czy to będzie pomocne dla Niej, czy bardziej dla mnie. To była by ostatnia rzecz przed moim wyjazdem z kraju i pomyslałem o Tobie, czy nie chciała byś tez tam zajrzeć. Przeżyć duchowych nigdy za wiele, nie chcę Ci też narzucać znajomosci w realu, ale było by to może uwiarygodnienie znajomości wirtualnej. Pomyślisz o tym?
Twoja dobra wiadomość jest rzeczywiście z tych najlepszych:) Tak naprawdę nie ma dzieci niechcianych. My możemy sie o nie starać, ale dopiero błogoslawieństwo Stwórcy daje im
tchnienie życia. W tym pośpiechu życia czasem zapominamy o tym co jest najważniejsze na ziemi. A przecież w pierwszym rozdziale Ksiegi Rodzaju było nam powiedziane :
"Bądźcie płodni, mnóżcie się i zaludniajcie ziemię oraz czyńcie ją sobie poddaną"
Nic dodac nic ująć ;)
Pozdrawiam i troszkę spokojniejszej nocy życzę.
A.
Skupię się dziś na jednym, bo nie wiem, czy nie czekasz trochę.
OdpowiedzUsuńNie potrzebujesz kompana do modlitwy, nikt nie potrzebuje. Ja zresztą byłabym najgorszym z możliwych. Nie potrafię chyba skupić się nawet paru minut. Ale nie o to tu chodzi.
Zwyczajnie nie czuję potrzeby spotkania. Owszem, jest ciekawość ale nie muszę jej zaspokajać. Nigdy wcześniej nie poznałam nikogo w taki wirtualny sposób, nie miałam takiej sytuacji. Teraz znam Ciebie. Wirtualnie i chyba tak to ma być.
Zresztą wiesz...Twoja wiara jest dla mnie dość przerażająca. Nie to, że zła, ale taka, jak dla mnie, żyjącej dość daleko od kościoła, nieco fanatyczna. Mam nadzieję, ze to nie brzmi źle, ciężko mi znaleźć inne słowo.
Ale jedź. Kiedyś mógłbyś żałować, że nie pojechałeś. Dbajmy o swoje sumienie.
Kto by pomyślał, że zostanę kiedyś nazwany fanatykiem religijnym :) Lubię cytować Biblię to fakt, ale wśród moich znajomych, którzy są mocno uduchowieni uchodzę za osobę
OdpowiedzUsuńchodzącą bardzo, bardzo twardo po ziemi. Umysł ścisły robi jednak swoje:) Poza tym przemawia do mnie sentencja I. Loyoli:
„Módl się i ufaj tak, jakby wszystko zależało wyłącznie od Boga - ale jednocześnie pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie!
Na pewno zmobilizuję się i pojadę, mam czas do końca miesiąca, a co do wspólnej modlitwy to nic bardziej błędnego, im nas wiecej tym lepiej. Kolejny cytat :)
"Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich"
Chciałem Cię poznać, nie nawracać i prawdę powiedziawszy bardziej liczyłem na Twoją dziennikarską ciekawość. Jeśli jednak nie czujesz potrzeby, nie nalegam.
Pozdrawiam
A.
O dwóch i trzech znam inne powiedzenie- gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, to na pewno aż tak twardo po ziemi nie chodzisz, umysły ścisłe też sobie często latają.
Mam ciekawość ale mam też przy tym zdrowy rozsądek, z którego staram się często korzystać. Wybiegam też czasem krok dalej, patrzę na kolejny dzień i chcę mieć pewność, że będzie ok.
Chyba nie chcesz się licytować kto badziej twardo chodzi po ziemi;) Pozostanie Ci tylko gdybać.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak długi jest Twój krok na przód, ale myślę, że za rok, dwa, pięć korona mi z głowy nie spadnie, gdy wrzucę jakiś post do Ciebie, jesli będzie gdzie wrzucać. Na pewno nie tak często jak obecnie, może będę pochłoniety czym innym, może praca, może rodzina, a może zostanę mnichem, Bóg jeden wie;)
Śnieżne pozdrowienia z Beskidów.
A.
To Ty nie masz rodziny? Dlaczego?
OdpowiedzUsuńLubię Beskidy, lubię góry, bo są nie do ujarzmienia i strasznie mnie męczą.
Zostań mnichem. Będę Ci zazdrościć. Też bym chciała, tylko wiem, że do innych celów zostałam stworzona :)
Przy -20 jakie obecnie mam szybki marsz to jedyny sport jaki uprawiam. Jeszcze w tym roku nie miałam ani art ani deski na nogach. I zwyczajnie mnie nie ciągnie. Ale mam nadzieję, że Ty jeździsz. Dobrego odpoczynku.
Piszesz Córko że zostałaś "stworzona", no no powoli widzę poprawę u Ciebie;) Śmiej się z mnicha śmiej, ale to właśnie 80-letni Salezjanin, ostatnio po spowiedzi, roztaczał przede mną taką alternatywę :p
OdpowiedzUsuńNarty nartami, ale jak na fanatyka religijnego przystało zawędrowałem w Szczyrku do salezjańskiego Sanktuarium Maryjnego postawionego na pamiątkę objawienia Maryi. Dziwne uczucie, kiedy na mszę w dzień powszedni zawitały dwie osoby, włącznie ze mną. Było bardzo kameralnie:) Nie mam nic przeciwko Częstochowie, ale te tłumy i ścisk, a tu taki spokój i cisza w zaśnieżonej okolicy.
Wracając do mnicha, to tą wizję świętego spokoju i doczekania emerytury przerobiłem w wariancie świeckim, żyjąc w wolnym związku, bez zobowiązań, marząc o spokojnej jesieni życia, aż wszystko runęło jak domek z kart. Życie trzeba solidnie przeżyć niestety, a może stety...
Polecam Ci kąpiele w przeręblu, podobno pomaga na wszystko:)
A.
Nie doszukuj się kpiny, nie ma jej. Nie śmieję się z mnicha, wszelkie zakony to dla mnie takie magiczne, intrygujące i właśnie pełne spokoju miejsca owiane tajemnicą. Wiedziałam, że musiał być jakiś zwrot w Twoim życiu, który skłonił Cię do religii.
OdpowiedzUsuńA teraz powiedz po jakich słowag znalazłeś w wyszukiwarce ten blog.
PS. Spałam dziś w temp. 9 stopni. Da się. ;)
Hibernujesz się? Czyżbyś zapobiegawczo myślała już o przedłużenie młodości ;)
OdpowiedzUsuńKpiny sie nie doszukałem, po ponad 100 postach, jakie wymieniliśmy, już trochę łapię
Twoje poczucie humoru :)
Wybacz, że nie zdradzę Ci jeszcze tej układanki, bo ciągle mam ją w zarysie.
Słowa to tylko efekt końcowy, a gdzie był początek? Lubię szukać łańcuszka tych wszystkich powiązań. Jak z pozoru błahe zdarzenia potrafią skierować nas na inne tory. Czy to miało początek rok temu, czy jednak powinienem się cofnąć jeszcze kilka
lat wstecz? Jest to na tyle zawiłe, że objętosciowo nie nadaje się na posta, ale chętnie Ci to kiedyś opowiem:) W sumie bez spotkania straciło by to trochę sens. Udało mi się odwiedzić jedno miejsce objawienia, więc Gietrzwałd pozostanie w sferze kolejnych planów. Tym bardziej, że Anglia właśnie upomniała się o mnie i czas wyruszać w drogę.
Trzymaj sie ciepło.
A.
Chciałabym, ale to nie o przedłużenie młodości chodzi. Chciałam być choć przez chwilę jak św. Franciszek z Asyżu. Chociaż on by pewnie w ogóle pieca nie włączał. Co ja pisze, jakiego pieca? :)
OdpowiedzUsuńNie zdradzaj układanki, niczego nie zdradzaj, nie chcę wiedzieć. To tylko taka przyziemna ciekawość wzięła górę, nie muszę jej zaspokajać. A już na pewno nie opowiadaj mi :)
Jutro czeka mnie kolejna noc w tak niskiej temperaturze. Nie znoszę zimna, ale o dziwo, w ogóle się tym nie przejmuje. Co więcej, chcę się zaszyć pod kołdrą (chociaż wolałabym pierzynę) i zmarzniętą ręką przewracać kartki w książce albo (o tak) przełączać programy w tv.
Szczęśliwej podróży powrotnej na swoją emigrację (co zawsze będzie dla mnie niezrozumiałe]. A powiedz, od jakiego czasu masz tak, że do Polski przyjeżdżasz, a do Anglii wracasz?
dojechałem po 20 godz.szczęśliwie,rozpiszę się później, na razie ckni mi się;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam A.
Aklimatyzacja zakończona, powoli wbijam sie w rytm rafineryjny.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję sie, że po kilku latach pobytu zaczęło być mi tu
wygodnie. Było, minęło. Kiedy straciłem główny powód przyjazdu, zacząłem się czuć bardziej jak w delegacji. Tu łatwiej, czyli spokojniej zarabia się pieniadze, a u nas albo zalegaja z wypłatą, albo bankrutują, albo naciągną Cię co i mi się niestety teraz zdarzyło. Jak to mówią, pieniądz rzecz nabyta. Tylko teraz nie mam wyjścia i trzeba zarobić na życie.
Większość znajomych w kraju stwierdzała teraz, że nie mam do czego wracać. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma;) Do świąt tylko dwa miesiące;)
Czytasz stare listy? Radziłbym zostawic je na emeryturę, albo w ogóle niech gdzieś są, bez zaglądania, sama świadomość powinna
wystarczyć.
Zdecydowanie wolę erę komputerów, a nie czekanie 2 tyg. na odpowiedź z drugiego krańca Polski. O zagranicy już nie wspomnę.
A.
Zdecydowanie wolę czekać 2 tygodnie na list niż 2 godziny na maila, który poza treścią nie niesie ze sobą nic.
OdpowiedzUsuńCzytam stare listy. Oczywiście, nie wyrzucę ich, przed starością na pewno przewertuję je jeszcze wielokrotnie, a i siedząc w fotelu bujanym jako staruszka nie odmówię sobie tej lektury.
Pieniądz rzecz nabyta, jak większość rzeczy. Może to sugerować, że nieważna. Niestety nie. Rządzą światem i mimo, że bardzo chciałabym, zeby tak nie było, to niczego nie zmienia. Nie lubię potęgi pieniądza, bardzo nie lubię.
Szkoda, że to nie czasy, gdzie za usługi płaci się jajkami, mięsem, ziemniakami, czy inną usługą. Na pzykład ja komuś napiszę przemówienie, a ktoś mi wyszydełkuje bluzkę albo kołnierzyk.
Ja powoli dochodzę do siebie. Coraz mniej jednak we mnie chęci do zabawy, rozrywki, wyjść z domu, ale walczę z tym, bo wiem, że nie mogę się zamknąć na ludzi. Potem, gdy będę potrzebowała czyjejść obecności może się okazać, że nikogo już nie ma. A może w międzyczasie ktoś będzie potrzebował mnie. Wracam do przeszłości, tej sprzed kilku lat i widzę jak bardo wpłynęła ona na to jaka jestem dziś. Trochę źle, bo dominuje nieufność i dystans. Czasem chciałoby się być tabula rasa.
Pozdrawiam ciepło w oczekiwaniu na wiosnę.
Z.
Juz po Walentym, ale dzisiaj coś o miłości ...w Wielkim Poście ;) Wykorzystaj ten czas.
OdpowiedzUsuńhttp://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/rozwazania-na-wielki-post-2013/art,6,przyjmij-slowo-daj-wiare-15-02-2013.html
Tutaj wiosna przychodzi o miesiąc wcześniej na szczęście. Już powoli widać łodygi żonkili, które tylko czekają żeby rozkwitnąć na żółto. Rosna dosłownie wszędzie, jak chwasty. O magnoliach nie wspomnę. Ale to jeszcze tydzień, góra dwa i sie zacznie:)
Ja ciągle dochodzę do siebie, bo jakiś wirus siadł mi na gardło i nie chce puścić.
Za oknem błękit i 9 stopni, wiec słoneczne pozdrowienia.
A.
Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Nigdzie nie wychodź.
OdpowiedzUsuńPogoda zeszła na psy, magnolii wciąż nie ma, tylko żonkile i krokusy są odważne.
Zaczęłaś naśladować Św. Franciszka i efekty tego mamy w Rzymie;)
Pozdrawiam i trzymam za ciebie kciuki (eh to chyba zabobon jakiś)
A.
Nie trzeba trzymać za mnie kciuków. Wszędzie dobrze jeśli tylko sobie potrafimy stworzyć odpowiedni klimat, nastrój. Chyba, że ktoś uparcie stara się o nasze złe samopoczucie...
OdpowiedzUsuńU nas odważni są tylko drogowcy ;) Pozdrawiam.
Nie trzymać kciuków...ok, nie będę.
OdpowiedzUsuńW kolejce na górze dostałaś krzyż, jak każdy, tylko że niektórzy, a raczej wiekszość
kombinuje, jak sie go najszybciej pozbyć w życiu. Ewentualnie upadają i już tak im
wygodnie, nike trzeba nic nieść, więc po co wstawać. A Ty niesiesz, uparłas sie i taszczysz :)
Na Twój stan proponowałbym, jak na Post przystało rekolekcje Wielkopostne z 2012r,
a tytuł "Ewangelia dla potłuczonych" mówi sam za siebie. Myślę że warto.
http://www.langustanapalmie.pl/ewangelia-dla-potluczonych
Jako fanatyk z zapartym tchem śledzę codziennie kolejne czytania do liturgii, mimo
że wiem jak to sie wszystko skończy, wszyscy wiemy. Tylko co tak naprawdę
to oznacza, niektóre interpretacje tego co się usłyszało są naprawdę zaskakujące.
"Gorzkie żale", coś czego jeszcze nie słyszałem, a teraz odkrywam i nie mogę
doczekac się Piątku , żeby usłyszeć je w całości. Dewocieję...a co mi tam.
Pozdrawiam z chłodnej Wyspy
A.
A przyroda w końcu odżywa, niezmienie, jak zawsze. Magnolie zapierają dech w piersiach, tylko my o rok starsi.
OdpowiedzUsuńA.
Przypadkowa kobieta na ulicy, przypadkowy gość w internecie, zapewniam, nie ma żadnej różnicy, oboje są z krwi i kości. To tylko kwestia otwartości i nastawienia odbiorcy do tego.
OdpowiedzUsuńJak to dobrze że człowiek ma dawno maturę za sobą.
A.
Ja swoją pamiętam jak wczoraj. mówiłam wtedy- nie, nigdy nie powiem nikomu, ze nie ma się czym stresować, że to naturalna kolej rzeczy. Bzdura. Strach ogromny i jakie to szczęście, że zdarza się tylko raz. W większości przypadków. :)
OdpowiedzUsuńWiesz, wpakowuje się ciągle w jakieś emocjonalne tarapaty. Nie wiem, czy to ja przyciągam dziwnych osobników, czy mnie do takich ciągnie, czy sama jestem dziwna. Nie potrafię zwyczajnie. Pewnie by to było dla mnie zbyt monotonne. ;) Dawno Cie nie widziałam :) Pozdrawiam.
O to, to właśnie, dziwna bez dwóch zdań. Wszyscy są dziwni,bo niepowtarzalni.
OdpowiedzUsuńMusiałas mnie z kim pomylic, ja Cię w ogóle nie widziałem ;p
Pozdrawiam.
A.
być może, proszę pana ;)
OdpowiedzUsuńStłuczki są dla ludzi, troche pogietej blachy, najważniejsze, że kierowca cały;)
OdpowiedzUsuńA.
Dzisiaj Zuzanny, kwiatu lotosu (tego nie znałem), może trochę jogi dla relaksu;)
OdpowiedzUsuńA
Zuzanny, ale nie tej :) Relaksu, tak...dużo relaksu i troche dystansu do codzienności. Jutro wieczorem na wsi złapię. Ciepłego weekendu :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że z sms-ami tez nie potrafię się rozstać, więc
OdpowiedzUsuńkolekcjonuje ...telefony, nie zmieniam ich często więc ma ich tylko kilka. Wyłączone, bezrobotne, ale za to pełne sms-owych wspomnień.
A daleko mniała byś wyjechać? Zdecydowała byś się wszystko zostawic? Mostów za Sobą nie bedziesz chyba paliła.
Pozdrawiam
A.
Nie umiem jechać, zostawić, burzyć mostów. Przyzwyczajam się do ludzi,, miejsc, rzeczy i bardzo szybko ktoś lub coś dołącza do mojej codzienności. Potem bez tego jest już nieswojo. Ja w innym miejscu byłabym cała nie swoja.
OdpowiedzUsuńPS. Byłam dziś w lesie i nie znalazłam konwalii, na które czekałam i czekałam. Nie wiem jak to możliwe, poszukam jeszcze rano, gdzieś być przecież muszą ;) Za to nananana jadłam dziś czereśnie prosto z drzewa- co roku czekam na nie gdy tylko drzewa zakwitną :)
I przyznam Ci się do czegoś, albo inaczej- powiem coś :) Tylko błagam nie wyskakuj mi od razu z umoralniającymi porzekadłami i cytowaniem świętych bardziej lub mniej. W ogóle nie wyskakuj :) Dwie niedziele pod rząd byłam w kościele. I jak stara dewota siedziałam w pierwszej ławce. Dla siebie, chwili spokoju, dystansu, ciszy, dla złapania myśli. I pewnie się ksiądz w tym wiejskim kościółku dziwił, gdy widział roześmiane dziewcze na mszy, bo chyba w kościele to nie przystoi nie być poważnym do granic możliwości. Tacy bynajmniej są inni. A jak sobie wyobrażam te wszystkie miejsca, które widziałam w Izraelu, że moją noga tam stała, ba! nawet dwie, to jak mam się nie uśmiechać? :) Ostatnio było o Kafarnaum, dojechałam tam rowerem. Ciężka przerawa, zbyt dużo wzniesień, a do tego po rozgrzanym asfalcie. Po drodze jadłam owoce kradzione w czyimś sadzie (sad był wielki, ale...głupio mi jakoś teraz...czy to takie polskie?:)). A w Kafarnaum miałam wrażenie, że nikt nie wie o co kaman, ale każdy musi mieć dziesiątki zdjęć. No to ja też i filmy mam :)
OdpowiedzUsuńFoooch... Umoralnianie już Jej przeszkadza. Twoja święta imienniczka w grobie się teraz przewraca, a ściślej Jej relikwie w Rzymie. Już nie wspomnę co na to bibilijna protoplastka;p
OdpowiedzUsuń`Samochwała w Kafarnaum rowerem była, ale I tak Ci zazdroszczę:) Swoją drogą to musi być ciekawe uczucie
tak słuchać tekstów sprzed kilku tys. lat i stwierdzić :Byłam tam.
Dzisiaj czytasz coś rano w necie , wieczorem jest to już nieaktualne, a na drugi dzień nikt o tym nie pamięta.
W przyszłą niedzielę też będzie ciekawe czytanie;)
Pozdrawiam
A.
Rodzina myśli, że zdziczałam i że mi na staropanieńskość odbija. Że tak nagle, że ja, że do kościoła, szukają czegoś w tym. I jest coś, może jakiejś mojej bliskiej duszy choć trochę pomogę, jak się za nią pomodlę. Czy coś po drodze do "góry" jest i czy sama ta "góra" istnieje...mi nie zaszkodzi, a może ktoś patrzy na mnie tu na ziemskim padole i wie, że byłam, jestem i pamiętam...
OdpowiedzUsuńA teraz poczułam się szczęśliwa, że ja rano "czegoś w necie nie czytam" :) Ale to zapewne za sprawą pracy. Właśnie ona mnie czeka w przyszłą niedzielę, czytania nie usłyszę, zresztą ja w tym kościele to pewnie i tak bardziej w środku monologi prowadzę niż słucham.
Mam chwilowy ludowstręt. Sama biegam, sama chodzę na spacer, sama, sobie, siebie. Dla swojego spokoju i dla dobrego samopoczucia innych, bo sympatyczna nie jestem. Szczególnie ostatnio.
PS. W Rzymie z niewielkiego Kościoła Św. Zuzanny wypada się wprost na ulicę. Ale pewnie to wiesz :)I się wycieczką rowerową nie chwalę, bo płakałam po drodze z wysiłku i złości, że mój głos dotyczący planu dnia był de facto połową głosu.
A fochy są taaaakie niemęskie ;)
Switezianka sie z Ciebie zrobila i to na niestrzezonym akwenie, przynajmniej kolo ratunkowe mniej na Sobie
UsuńOstatnimi czasy miale moznosc lizac Twojego bloga jak loda przez szybe, bo
Szwankuje mi laptop I zdany bylem na iPada, a tam Safari nie reaguje na wpisywane komentarze. Takie zgrabne kazanie mialemosc Ci zaserwowac,
Ale moze innym razem.
W Rzymie nie bylem, ale na pewno kiedys... Za to wybieram sie teraz ze znajomymi na pielgrzymke do Hercegowiny, jest taki zdany osrodek maryjny
Medjugorie.
Rodzina tez patrzy na moje wzmozenie religijne z dystansem, ale to wlasnie
Biblia mowi, ze najtrudniej jest byc prorokiem we wlasnym kraju;)
Pozdrawiam. A.
Nie bywam na strzeżonych akwenach, nie muszę być strzeżona, potrafię machać kończynami w wodzie :)
OdpowiedzUsuńMedjugorie... Byłam rok temu. Tak jakoś wyszło w trasie. Wrzuciłam Ci z tej okazji zdjęie tylko takie na smaka, bo przecież sam wszystko zobaczysz :) Heregowina, Bośnia, uwielbiam bardzo bardzo. Ok, byłam raz tylko, ale chyba mi to nie odbiera prawa do uwielbiania. Niedaleko jest Mostar, zajedź do Mostaru koniecznie, naprawdę. Najlepiej zostań na noc po muzłumańskej stronie i idź wieczorem nad wodę, pod most. Ile bym dała, by sobie jeszcze pod tym mostem posiedzieć... Zazdroszczę Ci pielgrzymki bardzo, mimo że moja w te okolice wyprawa pozbawiona była duchowych uniesień. :)
PS. Lepiej przez szybę niż beton, sprawnego latopa życzę i bardzo udanej pielgrzymki, ale w to nie wątpię, a w Medjugorie możesz się po polsku wyspowiadać.
PSS. Jadę na Open'er do Gdyni :)
Pielgrzymka za miesiac I sa jeszcze miejsca wolne w autobusie, wiec ..;)
OdpowiedzUsuńWklepuje tekst przez ipada,ale dziwnie to wychodzi,pozmienialem
Cos w ustawieniach,na chybil trafil I jakos dziala.
Nie watpie ze Twoja pielgrzymka na Open'era tez bedzie
Udana I to jeszcze z jakimi uniesieniami.
Tutaj w koncu lato I 28 stopni, a ja przeziebiony, ehh.
A.
Mam nadzieje ze w szpitalu bylas tylko z wizyta.
OdpowiedzUsuńJa wlasnie pakuje samochod i kierunek Wroclaw, jako miejsce przesiadkowe,a potem dalej w drogeeee.
Pozdrawiam
pielgrzym A.
Mam nadzieję, że wszystko idzie, poszło według Twojego planu. Na pewno było fantastycznie. :)
OdpowiedzUsuńTak, było. Przede wszystkim Ci wszyscy ludzie,a już nasz autobus to był dopiero nieprzeciętny. Pielgrzymka zbliża, niektóre kontakty przetrwają, mam nadzieję. W Mostarze kupiłem hałwę, a wyspowiadałem się u Słowaka;)
OdpowiedzUsuńA.
Pewnie Cię jakiś wirus dopadł.
OdpowiedzUsuńNie przerażaj mnie tym zbrodniarzem, bo ja jem tylko gotowce
z Tesco, wiec czuję się teraz jak najgorszy Łotr Testamentowy!!
Tutaj mamy długi weekend, więc odwiedzę rodzinę brata, pogoda
w sam raz, bez upałów na szczęście.
Jestem przytłoczony wczorajszym artykułem z Wyborczej, o
uprowadzonej nastolatce do Niemiec. XXI wiek ,centrum Europy
i doświadcza Cię coś takiego. Ciężko było zasnąć.
Pozdrawiam i powrotu do zdrowia życzę.
A.
Mostar, Mostar, wieczór pod mostem, chyba przez wiele lat będę wspominać ten czas. A znajomości, przy chęciach stron zawsze przetrwają.
OdpowiedzUsuńNie jestem chora. Mój "wirusek" ma już trzynaście tygodni, ręce, nogi i wszystkie rozwinięte narządy. Serce bije, a on sobie spokojnie ssie kciuk. Tak, sama nie mogę wyjść z podziwu poziomu rozwinięcia dzisiejszej techniki. Dawno nie pisałam, a to tylko dlatego, że wracam z pracy i od razu kleją mi się powieki. Ciągle śpię..i jem :)
Trzymaj się ciepło,
Z.
Podoba mi się taka choroba zakaźna. Nie wiem tylko co przeoczyłem na blogu, bo ani zwiastowania nie było, ani o in-vitro, ani o sakramencie nie pisałaś....chociaż raz było coś o kąpieli w jeziorze, ale to chyba nie od tego.
OdpowiedzUsuńWspółczesna technika, techniką, a narodziny to i tak cud boży :)Dbaj o Siebie i się wysypiaj, chociaz na zapas snu nie zgromadzisz, niestety.
Czekam na kolejne uchylenia rąbka tajemnicy
Pozdrawiam
A.
Nie wiem sama co napisać po takim czasie :) In vitro nie, sakrament żaden, po prostu przyszedł czas, żeby podjąć męską decyzję- jak nie teraz to kiedy, a ona szybko się zrealizowało (co nota bene w tych czasach podobno nie jest takie oczywiste :); Wydaje mi się dziś, że to już trwa i trwa, a na oddział powinnam zawitać na dzień kobiet dopiero (każdy świętuje jak lubi); :) Cud boży? Nie wiem, nie znam się, ale zupełnie oderwane od przyziemnych spraw.
OdpowiedzUsuńSiedzę sobie na jakimś oficjalnym spotkaniu i czuję, jak mi ktoś kto ma niewiele ponad 10 cm pływa w brzuchu. Niesamowite.
Nie wazne po jakim czasie, Wazne,ze sie odzywasz. Czy meska decyzja dotyczyla dziecka, czy rodziny, Bo jak tylko dziecka, to same nas ubezwlasnowalniacie. Pragnienie samowystarczalnosci , bledne kolo, mam nadzieje,ze masz jakies wsparcie. Czy plywak oznacza plec meska ? Nie wymadrzam sie juz bo malo wiem. Za drugim razem, bedzie Ci juz latwiej, doswiadczenie bedzie procentowac;) Pozdrawiam I trzymaj sie cieplo,
OdpowiedzUsuńTutaj temperatura nie spada ponizej 18 stopni, jak nigdy
A.
mówisz jak stary kumpel- ważne, że się odzywasz ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam z Paryża, ale tam brudno i śmierdząco ;)
Męska decyzja oczywiście nie była powodowana tak egoistycznymi pobudkami, jak " ja chcę" i koniec. Jestem ja, jest on, przyszedł czas. on chce być i jest. Wciąż myśli o jutrze, pracuje od świtu do nocy, planuje, chce jak nejlepiej dla siebie, dla nas.. Ale nie zauważa tego, że jest dziś i jestem sama, sama idę na zakupy, sama biegnę z pracy o 17 żeby ugotować obiad, sama, sama, sama. Ja chcę dobrze dla wszystkich, ale muszę mieć pewność, że w razie, gdyby on sie w tym jutrze zapędził, będę samowystarczalna.
PS. Mówią, że chłopak. :)
OdpowiedzUsuńFaceci zawsze wybiegaja w przyszlosc, czasem bardzo odlegla, a terazniejszosc ma byc tymczasowa . Ciezko jest sie przestawic, kiedy
OdpowiedzUsuńNawet moja ulubiona lektura upiera sie, ze jdnak terazniejszosc. Ogladac
sie za siebie nie warto , a przyszlosc jest w rekach Stworcy. Iluzja jest ze
Wszystko Sobie zaplanujemy i bedziemy samowystarczalni, co nie znaczy,
Ze mamy sie poddawac, ale za to z wiekszym spokojem I pokora przyjmiemy
przeciwnosci losu. Poniewaz jestesm tez swiecie przekonany, ze mamy dusze
to uwazam, ze juz od poczecia ksztaltujemy malenstwo nie tylko przez
odzywianie, ale tez przez uczucia I emocje. Nie wsciekaj sie wiec tak
z laski Swojej. Wszystko dopiero przed Toba.
Pozdrawiam
A.
Tyle sie u Ciebie dzieje, walczysz jak lwica. To poszukiwanie lokum dla samotnej matki to akt desperacji, czy ewentualne wyjscie awaryjne.
OdpowiedzUsuńBylem w kraju kilka tyg. temu i poznalem Zuzanne...trzylatke;) Jestem do dzis pod jej wrazeniem. Samotna mama w Twoim wieku, po przejsciach oczywiscie, bardzo zblizyla sie do Boga po tym wszystkim. Do mnie
zblizyc sie nie jest tak skora;) Uraz do facetow na pewno jej zostal,
oby jej minal, na razie realizuje sie we wspolnocie. Czy jednak pokolenie
wychowane przez samotne matki bedzie lepsze od oboecnego, czy nie jest
to rownia pochyla. Mam takie obawy.
Pozdrawiam
A.