środa, 30 czerwca 2010
Chwile ulotne jak ulotka
Katarzyna Groniec. Jakiś czas temu miałam okazje być na jej koncercie. Nie, okazja to złe słowo. Miałam zaszczyt uczestniczyć w niesamowitym widowisku z tą właśnie artystką w roli głównej.
Na deskach sceny domu kultury w jednym z mazurskich miasteczek występująca boso Groniec raz po raz zachwycała zgromadzoną, zresztą wcale nie tak licznie, jak można było się spodziewać, publiczność.
Pierwszy utwór- chwila, którą mogłam wykorzystać na zrobienie kilku zdjęć. Później takiej możliwości nie było. I słusznie, bo pochłonięta fotografowaniem mogłabym przegapić coś ważnego. A tak, wróciłam na swoje miejsce na balkonie we właściwym czasie. To, że spadłam z dwóch schodków nie mogło popsuć mi nastroju.
Koncert był nadzwyczajny. Groniec zabłysnęła mistrzowskim aktorstwem. Śpiewając, recytując wprawiała mnie w osłupienie. Łzy wzruszenia, śmiech, istna huśtawka emocji. Trudno słowami wyrazić to, co działo się na tej niewielkiej sali. To się po prostu przeżywało. Każdy z uczestników spektaklu odbierał wszystko na swój sposób. Piękny wieczór. To było jedno z takich wydarzeń, po których przez jakiś czas nie ma się potrzeby ani ochoty rozmawiać. By trwało jak najdłużej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz