Siła kobiet leży w tym, że są w stanie uznać złudzenia za rzeczywistość
Federico Fellini

piątek, 27 grudnia 2013

2,3,4. Minuty, kwadranse, godziny, odliczam nocą nie śpiąc. Nie mogę. Wstaje później o 10 czy 11 i tak półprzytomna. I chciałabym przestawić sobie ten tryb funkcjonowania na dzienny, ale nic nie poradzę na to, że zasnąć w nocy nie mogę. Dziesięć tysięcy myśli, problemów, zagwoztek.

10 tygodni mi zostało. Maluśko. I już się stresuję. Czasem zdarza mi się panika. Nic nikomu rzec nie można, bo się niepokoić będą. A ja nie dość, że się boje, to i zwyczajnie nie wyobrażam sobie ani samego porodu, ani tego co przyjdzie po. Nie wiem jak się przygotować. Nie wiem co mam, czego nie mam, cu kupić, co przynieść, co wziąć, jak złożyć, ułożyć, czego się trzymać myślami chociażby.

Nie wiem jsk pojadę do szputala, jak zniosę te 15 czy 20 godzin w bólu. A potrem kolejne i kolejne. Zniosę, bo nie ja pierwsza nie ostatnia. Potną mnie na żywca, a to podobno i tak pikuś w porównaniu z częścią właściwą. Potem też na żywca zszyją. A potem nie wiadomo co będzie potem.

Mimo wszelkich czasem naprawdę okropnych dolegliwości, czasem fajnie jest być w ciąży. Wyobrażasz sobie jak wygląda Twoja mała cząstka, Czujesz kiedy śpi, a nie śpi aż tak często jak by się mogło wydawać, Czujesz, że wyczuwa Twoje nastroje i że lubi pomarańcze ;) I wiesz gdzie rękę wkłada, a gdzie nogę. Tylko z tą grubością ciężko znieść siebie  Już mi się chce zacząć zrzucać. Chodzić, ćwiczyć, cokolwiek, byle się ruszać i gubić tłuszczowy balast.

I do ludzi się chce. Tu boli, tu uciska, tu niedobrze. A ja bym poszła, posiedziałą pół nocy na pogaduchach, zatańczyła. Ok, to może nie teraz. Ale i przez najbliższe miesiace, a może i lata też nie.
Taka kolej rzeczy, wiem, i świadomy wybór do tego. Ale tęskno mi do beztroskich czasów.

Teraz jakieś pytania dziwne. To powinnam, tego nie mogę. I czemu sama ciągle siedzę. A do tego mordercze pytanie świątecze- czy świadomie zdecydowałam się na samotne macierzyństwo. Odpadłam.

Wpadam na takie spotkanie przy stole, jakich oststnio w nadmiarze było, i czuję te spojrzania. Sama? Z brzuchem? Piechotą przyszła? Wczoraj też była? I niee, nikt nic nie powie, tylko patrzą po sobie, po mnie, jakby niestosownego pytania zadać nie chcieli. A to wszystko proste jest przecież- tata i mama mają swoje rodziny.A do tego mama źle się czuję i leży, wymiotuje, śpi, a tata ma swoją rodzinę. Byl przecież dwie godzinki. Powytykał, pozarzucał, poatakował i wrócił do swojej. Na szczęście, bo dłużej bym nie zniosła słuchania że zła kobieta jestem.

No i najlepsze są sugestie, że nie dbam o siebie... Bo na przykład mdli mnie i w łóżku leżę. Litości.
I nieważne, czy źle się czuję, że ruszyć się czasem nie mogę i wsparcia zero. Nie, nie, ważne  jest to, że rodzina się dziwi, że nie przyjadę. Ja nie przyjadę w odwiedziny. 

1 komentarz:

  1. szczerość
    uczciwość
    prawda

    to tylko 3 rzeczy których brakuje w tym wpisie.

    największą krzywdą dla dziecka będzie to jak sama mama wierzy w prawdę tego wpisu

    OdpowiedzUsuń