Dwudniowy urlop będzie wyglądał tak, jak normalny weekend:) Czyli zapracowany. Ale wierzę, że udany. Dziś, MIMO WSZYSTKO, nastrój bardzo pozytywny. Może to przez ilość zjedzonych "szklaków".
Zaczynam rozumieć. Wiele. Cieszy mnie to. Tak zwyczajnie. A może to bieganie po lesie w strugach deszczu tak pozytywnie mnie nastroiło.
Czyjś wstyd nie za mnie, ale mnie, stał się dla mnie nie tyle przykry, co śmieszny. Z coraz większym sarkazmem zaczynam postrzegać taki...w tym przypadku egoizm.
I tak sobie myślę, czy i jak często:) nie zdarza mi się wstydzić kogoś. Bo za kogoś zdarzało się swojego czasu nie raz. Teraz patrzę na to z niedowierzaniem. Może już nie będę, może wyrosłam i wiem, że inni, dorośli ludzie, sami odpowiadają za swoje czyny i słowa.
Czekam na urlop z coraz większym zniecierpliwieniem, a chwilowo cieszę się niezapracowanym weekendem :)
OdpowiedzUsuńwstyd za kogoś... też się staram już nie
Staranie "już nie" bywa chyba najczęstszym staraniem :)
OdpowiedzUsuń